„Nie chciałam zostawić męża i rodziny, by uciec z kochankiem. Straciłam za to ich wszystkich…”

kobieta która straciła kochanka i męża fot. Adobe Stock
– Jak to sobie wyobrażasz? Mam się rozwieść i wynieść w góry? – Tak sobie to wyobrażam. Nie mogłam tego zrobić. Przeżyłam długie tygodnie męczarni. Dzieci. Wojtek. Mam to wszystko rozbić? Ale przecież Radek! Tak bardzo go kochałam. Wreszcie podjęłam najtrudniejszą decyzję w moim życiu.
/ 24.03.2021 13:17
kobieta która straciła kochanka i męża fot. Adobe Stock

Monika, moja szefowa w firmie cateringowej, zleciła mi przygotowanie dużej imprezy dla dużego klienta. To było moje pierwsze samodzielne zadanie. Do tej pory byłam tylko kimś w rodzaju asystentki.
– Dasz radę, Gocha. Wszystko tak jak zawsze. Najwyższy poziom, klient ma być zadowolony. Jak będzie zadowolony, premia dla ciebie!
– Dzięki, naprawdę, ale strasznie się boję, że coś mi się nie uda…
– Nie ma takiej opcji. W razie awarii dzwonisz do mnie. Facet, który zamawia jedzenie, jest sympatyczny. Zobaczysz, że się dogadacie.

Posłała mi promienny uśmiech. Faktem jest, że firma Moniki nabierała tempa i coraz trudniej było nad wszystkim zapanować. Potrzebowała kogoś, kto wskoczy na głęboką wodę i komu będzie mogła zaufać. Ale dlaczego ja? Boję się ludzi, jestem trochę nieufna i wycofana. Nawet wykonanie głupiego telefonu to dla mnie problem. Gdyby nie naciski Wojtka, który załatwił mi tę pracę, najchętniej zaszyłabym się w jakimś archiwum.
Wojtek kumplował się z ówczesnym facetem Moniki i tak to obaj wymyślili. To pierwszy przypadek.
– Dlaczego pani tak się denerwuje, przecież wszystko jest w najlepszym porządku? Niechże się pani wreszcie uśmiechnie. Proszę…
– Dopiero gdy wszyscy goście się wyniosą i będę pewna, że nic nie spieprzyłam. Oj, przepraszam!
– Nic pani nie spieprzyła. A rozejdą się pewnie po północy, więc będę musiał trochę poczekać.

Monika miała rację. Facet był miły. I przystojny. Przecież mógł być nerwowym kurduplem. Radosław. Radek. Starszy ode mnie o jakieś dziesięć lat, lekko szpakowaty, elegancki i taki wyrozumiały. I spokojny.
Ludzie zakochują się przypadkowo i nie zawsze ma to sens
– No więc doczekam się? Proszę o uśmiech w ramach promocji.
– Tego nie było w umowie – roześmiałam się. Po raz pierwszy od kilku dni poczułam się spokojna.
– Aneksujmy ją.
– To już musi pan z szefową.
– Po wspólnym sukcesie naszego bankietu możemy chyba przejść na ty? Tym bardziej, że to nie koniec naszej współpracy, mam nadzieję.
– Gocha. To znaczy Małgorzata.
– Jak ta od „Mistrza”.
– To moja ulubiona książka, mogę do niej wracać tysiąc razy.
– Moja też. Wiesz co? Chciałbym cię odwieźć, ale trochę wypiłem…
– Nie ma sprawy, przyjechałam samochodem. Ja mogę odwieźć ciebie.
– Wspaniale. Zobaczymy, czy autem kierujesz równie znakomicie, jak swoim zespołem.

Odwiozłam go. Zrobiło mi się smutno na myśl, że trzeba się rozstać.
– Chcę, żebyś wiedziała, że był to dla mnie niezwykły wieczór… Dzięki tobie – dodał i szybko wysiadł.
Pogubiłam się. Chodziło mu o bankiet czy o naszą rozmowę?

Gdy jechałam do pracy, zadzwoniła Monika Była bardzo zadowolona.
– Super, mamy nowego klienta! Nie mógł się ciebie nachwalić – rozmowę przerwał nam kolejny telefon. Ktoś dzwonił z nieznanego mi numeru.
– Tu Radek – rozległ się głos w słuchawce. – Pomyślałem, że zaproszę cię na kolację. No wiesz, w dowód wdzięczności – zastrzegł.
– Nie ma potrzeby, to moja praca.
– Nie bądź taka skromna. Moi szefowie byli wniebowzięci, a jak oni są zadowoleni, to i ja jestem. A najbardziej mnie cieszy, że zrobię przyjemność komuś, kogo lubię.
– Lubisz mnie?
– Bardzo.
– Szybko mnie polubiłeś.
– Mam umysł jak komputer. Wszystko od razu wiem i nigdy się nie mylę.
– A skąd masz mój numer telefonu?
– Od twojej szefowej. Powiedziałem jej, że koniecznie muszę ci jeszcze raz podziękować – odparł.

Zabrał mnie do jednej z tych bardzo drogich restauracji, w których stolik rezerwuje się miesiąc wcześniej. To, co pojawiało się na stole, było bajeczne, ale i tak ustępowało temu, co działo się w mojej głowie. Byłam zauroczona. Zakochałam się. Tak, myślę, że ludzie zakochują się przypadkowo i nie zawsze ma to sens.
Później Radek poprowadził mnie po miejskich zakamarkach i o każdym miał coś ciekawego do powiedzenia.
– Mieszkam tu od urodzenia, ale nigdy nie weszłam do tej bramy.
– To błąd. Tu się czasami spotykają miłośnicy tanga i tańczą w nocy.
– Cholera jasna, Gocha! Gdzie ty się włóczysz po nocy? I dlaczego nie odbierasz tego telefonu? – na ziemię sprowadził mnie mój mąż.

Rzeczywiście, wyłączyłam komórkę przed wejściem do restauracji, żeby nie robić wiochy, a potem już o niej nie pamiętałam.
– Nie drzyj się Wojtek, bo pobudzisz dzieciaki. Miałam spotkanie.
I fajnie. Tylko ja chcę tylko o tym wiedzieć wcześniej.
– Przepraszam. Jakoś tak czas zleciał. Zapomniałam, no sorry.
Byłam taka głupia. Wybacz. Teraz już będzie inaczej

Mój romans był taki cudowny! Radek namawiał mnie nawet, żebym zostawiła Wojtka. On także był po rozwodzie. Czułam, że chce mną uleczyć swój ból po rozstaniu.
– Kochanie, zajmę się wszystkim – zapewnił. – Bierz dzieciaki i sprowadzaj się do mnie. Mam fantastyczny plan, zainwestowałem pieniądze w stary pałacyk w Górach Izerskich, zrobię z niego, razem zrobimy, świetny hotel dla nadzianych turystów. Będziemy żyć jak król z królową.
– Jak to sobie wyobrażasz? Mam się rozwieść i wynieść w góry?
– Tak sobie to wyobrażam.
Nie mogłam tego zrobić. Przeżyłam długie tygodnie męczarni. Dzieci. Wojtek. Mam to wszystko rozbić? Ale przecież Radek! Tak bardzo go kochałam. Wreszcie podjęłam najtrudniejszą decyzję w moim życiu.
– Nie zrobię tego. Nie umiem. Bardzo cię kocham i jest mi z tobą dobrze, ale dzieci są za małe, nie będą potrafiły tego zrozumieć.
– Gosiu, Małgorzato, ja już podjąłem decyzję i nic jej nie zmieni. Ja tam się wyprowadzę.
– To będę do ciebie przyjeżdżać. Ty też będziesz bywał w Warszawie…

I na tym stanęło. Spotykałam się z Radkiem i wszystko było świetnie poza świadomością, że jeszcze kilka miesięcy, kilka tygodni i nic nie będzie już takie proste.
W końcu Radek wyjechał. Z dnia na dzień przestał odbierać telefony i odpowiadać na moje SMS-y. I wtedy Wojtek nie wytrzymał.
– Gocha, wiem, że masz kogoś.
– Jak to mam? – udałam zdziwienie.
Widziałem twoje SMS-y do tego Radka. Czytałem je! Kto to jest? Jak długo już mnie tak rąbiesz?
– Jak to czytałeś moje wiadomości? Grzebałeś w mojej komórce?

Gocha, nie rżnij głupa! Tu nie chodzi o głupie SMS-y, a o to, że mnie oszukujesz. Zniszczyłaś wszystko, co było między nami. Jesteś najbardziej podłą suką, jaką nosi ta ziemia!

– Jak śmiesz? Wynoś się! Wynoś się i nie pokazuj mi na oczy!
– Nie wiesz nawet, na co się skazałaś. Myślisz, szmato, że będziesz z tym przydupasem i moimi dziećmi? Nic z tego! – Wojtek wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Rozpłakałam się jak dziecko. Jak to możliwe, że wszystko się rozpadło w tak krótkim czasie.

Wzięłam komórkę i napisałam do Radka, że przyjmuję jego warunki. Byłam głupia. Przepraszam. Teraz już będzie inaczej. Nie odpisał. Z ciężkim sercem zebrałam się do roboty. W drzwiach wpadłam na Monikę.
– Gocha, pozwól na chwilę. Mam złą nowinę. Sprzedaję firmę.
W tej chwili rozległ się dźwięk przychodzącego SMS-a. Radek. „Za późno.” I smutna minka.
– Jak to sprzedać?
– Schowaj ten telefon. Nowy właściciel chce sam skompletować załogę. Dałam ci świetne referencje, ale pewności, że będą cię chcieli, nie mam.
– Nic nie mówiłaś…
To się ważyło do ostatniej chwili. Nie chciałam, żebyście stracili motywację do pracy. Sama rozumiesz, biznes to biznes, czysty kapitalizm.
– Ale dlaczego? Tak dobrze ci szło.
– Postanowiłam zmienić branżę. Wchodzę w hotelarstwo. Pamiętasz tego faceta, który zamówił u nas twój debiutancki bankiet?
– Radek…
– No właśnie. Zaproponował mi interes w górach. Hotel dla bogaczy. I tak musiałabym to wszystko zostawić, ponieważ chcemy być razem.
– Jak to? – zdziwiłam się.
– No razem. Nie wiesz, co to znaczy? Pobieramy się. Zaproszę cię na wesele do naszego hotelu.

Więcej prawdziwych historii:
„Zakochałem się w niej bez pamięci. Wydałem na nią wszystko, co miałem, ale nie potrafię bez niej żyć”
„Straciłem pracę, pieniądze i szansę na miłość. Wszystko dlatego, że miałem jeden priorytet: napić się”
„Wmuszał we mnie jedzenie i mnie szantażował. Przez zwykłego zboczeńca straciłam figurę, zdrowie i 1,5 roku życia”

Redakcja poleca

REKLAMA