„Nawyki synowej doprowadzały mnie do szału. Gderałam jej nad głową jak katarynka. Na szczęście w porę się opamiętałam”

teściowa i synowa fot. Adobe Stock, fizkes
„Każdego dnia wpadałam w coraz większą irytację. Z kranu nad wanną kapała woda! Na zwróconą przeze mnie uwagę, Karolina odpowiedziała, że to przecież głupstwo. Nie wierzyłam własnym uszom. Przecież zapłacimy horrendalny rachunek”.
/ 26.05.2022 05:30
teściowa i synowa fot. Adobe Stock, fizkes

Moje małżeństwo byłoby zupełnie udane, gdyby nie teściowa. Matka Waldka nie była złą kobietą, ale miała zwyczaj wtrącać się do wszystkiego. Przez lata komentowała i krytykowała moje zakupy, sposób gotowania i wychowywanie dzieci. Zawsze znalazła powód, by stwierdzić, że robię coś nie tak, jak należy. Według niej używałam za dużo wody, nie oszczędzałam prądu i niedokładnie sprzątałam.

Na początku starałam się dogodzić teściowej, ale szybko się zbuntowałam. Niesnaski rosły. Sytuacja się poprawiła, kiedy wyprowadziliśmy się. Wprawdzie teściowa podczas odwiedzin nadal mnie krytykowała, ale raz na jakiś czas potrafiłam to znieść. Te doświadczenia spowodowały, że przysięgłam sobie nie stać się podobną teściową.

Zaproponowałam wspólne zamieszkanie

Minęły lata. Teściowa zmarła, niedługo po niej odszedł na zawsze także Waldek. Moja córka wyszła za mąż i przeprowadziła się do innego miasta. Zostałam z synem, Arturem. Któregoś dnia oznajmił mi, że ma sympatię i chce mi ją przedstawić.

Zaprosiłam ją na niedzielny obiad. Karolina była bezpośrednia i wesoła, polubiłyśmy się.

„Trochę może za mocno się maluje, lecz ja w młodości robiłam tak samo. Najważniejsze, że się kochają z Arturem, a ja zyskam przyjaciółkę” – rozmyślałam.

Młodzi postanowili się zaręczyć, a po ukończeniu studiów wziąć ślub. Jednak pod koniec zimy Artur miał wypadek...

Dowiedziałam się, że syn leży w szpitalu na OIOM-ie. Zawiadomiła mnie Karolina. Mało nie zemdlałam, ujrzawszy plątaninę kabli i przewodów. Mój syn miał zamknięte oczy i zabandażowane wszystkie kończyny. Karolina dotknęła uspokajająco mojej ręki.

– Lekarz mówił, że życiu Artura nie zagraża niebezpieczeństwo. Wyjdzie z tego.

Leczenie trwało kilka miesięcy. Byłam bliska załamania nerwowego. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie ta dziewczyna... Codziennie spędzała sporo czasu u Artura. Relacjonowała mu nowinki ze studiów, pomagała stawiać  pierwsze kroki o kulach. Po kilku miesiącach odetchnęliśmy z ulgą: Artur czuł się lepiej. Spytałam wówczas, czy nie myślą o ślubie nieco wcześniej?

– Nie mamy mieszkania.

Moglibyśmy zamieszkać razem – zaproponowałam.

Omówili sprawę i przystali na mój plan.

Długo trwała „cicha wojna"

Wracałam do domu późnym wieczorem. W garnkach stojących na kuchni czekał na mnie smaczny posiłek. Karolina nieźle gotowała. Po kolacji szłam do łazienki i… każdego dnia wpadałam w coraz większą irytację. Z kranu nad wanną kapała woda! Na zwróconą przeze mnie uwagę, Karolina odpowiedziała, że „to przecież głupstwo”. Nie wierzyłam własnym uszom.

– Pomyśl, jaki będzie rachunek za wodę. Poza tym, to kapanie jest denerwujące.

– Dobrze, przepraszam mamo. To się nie powtórzy – odpowiedziała lekko zaczerwieniona.

Niestety, synowa zapominała o swojej obietnicy. Rachunek za wodę okazał się istotnie wyższy.

– Mamo, ja zapłacę – skwitowała synowa.

– Karolinko, chodzi o zasadę. Mielibyście więcej pieniędzy, gdyby nie ta niefrasobliwość – gderałam. – I chciałam zapytać, czy to ty stawiasz moją niebieską filiżankę w szafce po prawej stronie?

– Tak, ale czy to ma znaczenie?

– Po prostu nie lubię, jeśli ktoś zmienia moje przyzwyczajenia.

Z pokoju wyjrzał Artur.

– Przestańcie się kłócić o wodę, filiżankę i inne głupstwa!

Umilkłam zawstydzona. Przyrzekłam sobie, że nie będę czepiać się drobiazgów. Niestety, nie mogłam powstrzymać się od komentarza. Karolina zaczęła mi się odpłacać. Trwała cicha wojna.

Któregoś dnia zasłabłam w pracy, pogotowie zabrało mnie do szpitala, gdzie stwierdzono zawał serca. Lekki, na szczęście, ale lekarz zalecił mi spokój i wypoczynek. O powrocie do pracy przez dłuższy czas nie było mowy.

– Mama musi odpocząć – mówiła Karolina. Ja zajmę się sklepem. Razem z Arturem bez problemu poradzimy sobie.

No i faktycznie! Sklep zupełnie nieźle prosperował. Byłam dumna i z syna, i z synowej. Powiedziałam im o tym.

– No i bardzo cię przepraszam, Karolinko, za nasze kłótnie o bzdury – dodałam skruszona.

– Ja również. Nie wracajmy do tego. To się nie powtórzy.

Przed obiadem weszłam do łazienki. Z niedokręconego kranu kapała woda. Otworzyłam usta ze złością. A potem roześmiałam się cichutko do samej siebie.

Czytaj także:
„Nastoletni syn więcej wyciągał w tydzień, niż ja przez cały miesiąc. Naprawdę w dorywczej pracy można zarobić na plazmę?”
„Kochanemu synkowi teściowa daje w prezencie iPhony, ja dostaję same śmieci. Niedługo jej urodziny, zemsta będzie słodka”
„Zgodziłam się wziąć ślub z kolegą, żeby mógł odziedziczyć fortunę po ciotce. Jest tylko jeden problem... nie kocham go”

Redakcja poleca

REKLAMA