Pamiętam to piorunujące wrażenie, kiedy zauważyłam ją w sklepie. Weszłam na chwilę, by kupić jakiś składnik do ciasta, które zamierzałam upiec. Miała nieszablonową urodę, te jej długie rude włosy i wielkie oczy… Na pewno nie była jedną z tych osób, które wciąż myli się z innymi. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie schować się i udawać, że jej nie widziałam… Ale jaki miałoby to sens?
Chciałam konfrontacji
Chciałam z nią porozmawiać i dowiedzieć się, co tu robi. Podeszłam bliżej i poczekałam, aż nasze spojrzenia się skrzyżują. Wyjątkowo długo nie spoglądała w moim kierunku, co mogło wskazywać, że też musiała mnie zauważyć, a teraz zastanawia się, jak się wymknąć. Nie zamierzałam dawać jej ku temu okazji.
– Agnieszka?
– O, Martyna… Cześć… – powiedziała wyraźnie speszona.
– Co ty tu robisz? Miałaś wyjechać…
– Wyjechałam. Nie było mnie pięć lat. Chyba nie mam zakazu powrotu do własnego miasta? – zaśmiała się, choć doskonale wiedziała, że nie jestem zachwycona jej widokiem.
Nie mogłam uwierzyć, że odkąd złamała serce mojego brata minęło już pięć lat. Może dlatego, że on wciąż się po tym nie pozbierał. Nie spotykał się od tego czasu z nikim innym, a na samo brzmienie jej imienia cały sztywniał. Wiedziałam, że wciąż ją kocha i na samą myśl, że będzie mógł znów trafić na nią przypadkiem na mieście aż mnie wzdrygnęło.
– Co u ciebie słychać? – zapytałam.
Chciałam usłyszeć tylko jedno: czy wyszła już za mąż, albo jeszcze lepiej, że ma już troje dzieci i wpadła tylko na chwilę. Miałam nadzieję, że będzie już dla niego niedostępna, że nie zamydli mu znów oczu i cała historia nie zacznie się od nowa.
– Jak widzisz… wróciłam. Teraz już nie sama, tylko z Kubą.
Odetchnęłam z ulgą. A zatem miała kogoś! Miałam już na końcu języka, żeby powiedzieć, że dobrze, że nie do Mateusza, ale powstrzymałam się. Nie chciałam przy niej wypowiadać jego imienia. Ona jednak nie miała takich oporów.
– Co u Matiego?
– Ożenił się – wypaliłam.
Wiedziałam, że to kłamstwo ma krótkie nogi, a ona szybko dowie się, że to nieprawda, ale chciałam choć na jakiś czas zatrzymać ją z dala od brata. Agnieszka zbladła. Widziałam, że ta wiadomość zrobiła na niej wrażenie. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Liczyła, że Mati na nią czeka i będzie na każde jej skinienie. Miło było zobaczyć jej zdumioną minę. Pożegnałyśmy się i poszłyśmy każda w swoim kierunku.
Nie miałam wyrzutów sumienia, że ją okłamałam
Ona nigdy nie miała skrupułów, jeśli chodzi o innych, a zwłaszcza Mateusza. Poznali się, kiedy on był jeszcze bardzo młody, miał zaledwie siedemnaście lat. Pstro w głowie. Ona była po trzydziestce i uczyła w liceum plastycznym, do którego chodził mój brat. Kto by pomyślał, że nauczycielka może stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Ale ona była inna. Nie była prawdziwym pedagogiem, tylko artystką. Chodziła w zwiewnych długich spódnicach i kolorowych szalach. Miała niestandardowe podejście do nauczania.
Opowiadała im o prywatnym życiu malarzy, o najwspanialszych galeriach świata, o mało znanych kierunkach w sztuce. Mateusz po każdej jej lekcji wracał coraz bardziej zafascynowany. Często o niej opowiadał, a nam nie wydawało się to niczym dziwnym. Przeciwnie. Cała rodzina cieszyła się, że odnalazł swoje miejsce. Mati był zawsze takim delikatnym dzieckiem. Wrażliwcem. Całą podstawówkę zmagał się ze złośliwymi komentarzami, docinkami i był źle traktowany przez dzieciaki. Trzy razy zmieniał klasę, ale to nic nie dało. A tam znalazł ludzi podobnych do siebie.
Kiedy pewnego dnia powiedział, że chciałby pojechać na wycieczkę do Paryża organizowaną przez panią Agnieszkę, rodzice wysupłali ostatnie zaskórniaki, żeby mu to umożliwić. Miał zobaczyć Luwr, o którym marzył od lat. Nikt wtedy nie podejrzewał, że ta wycieczka skończy się tak, jak się skończyła. Mateusz wrócił inny. Miał błysk w oczach, był wciąż zamyślony. Raz smutny, raz szczęśliwy.
– Co jest bracie? Zakochałeś się? – śmiałam się z niego.
Byłam pewna, że ma dziewczynę, tylko nie chce się przyznać.
– Nie twoja sprawa – odpowiedział.
Był skryty bardziej niż zwykle, ale ja swoje wiedziałam. Mieszkaliśmy w małym miasteczku i byłam pewna, że nawet jeśli się nie przyzna, to prędzej czy później ktoś mi doniesie, kto jest wybranką mojego młodszego braciszka. Wszystkie moje koleżanki dobrze znały Matiego. Na pewno któraś w końcu spotka go z tą jego tajemniczą miłością. I nie pomyliłam się. Już następnego dnia w szkole zaczepiła mnie Paulina.
– Martyna, mam do ciebie dziwne pytanie. Nie wiesz, co twój brat robi tak często u pani Radosz? – zapytała.
– Słucham? – zdziwiłam się.
– To moja sąsiadka. Nauczycielka. Mati ciągle do niej przychodzi. Pomyślałabym, że na korepetycje, ale jakoś późno i w ogóle… z plastyki? Kto bierze korki z plastyki?
Zmroziło mnie. Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziała Paula. Przez myśl przeszło mi tylko coś, czego nie chciałam do siebie dopuścić. Powiedziałam, że dowiem się, co jest grane i żeby nikomu nic nie mówiła. Niestety na dyskretną nie trafiło.
Wkrótce całe miasto grzmiało o jednym
Że mój brat sypia z nauczycielką.
– Mateusz, co się dzieje?! – zapytałam go, kiedy w końcu udało mi pomówić z nim sam na sam. – Wszyscy mówią, że romansujesz z panią Radosz. Błagam, powiedz mi, że to nieprawda!
Mój brat nie odezwał się słowem, zacisnął tylko zęby i uciekł wzrokiem w bok, a ja podeszłam bliżej i złapałam go za fraki.
– Powiedz. To prawda? – przycisnęłam go. – Chodzisz tam do niej?
– Martyna, to nie tak. To nie romans. Ja ją po prostu kocham. Najbardziej na świecie i ona też mnie kocha. Wiedziałem, że ludzie będą w tym węszyć jakąś niepotrzebną sensację. To dlatego ona tego nie chciała. Mówiła, że ją oskarżą o wykorzystywanie nieletniego. Ale ona mnie nie wykorzystuje. Ja pierwszy się w niej zakochałem – wyznał.
– Mati, ty chyba nie wiesz, co mówisz. To twoja nauczycielka. Ona popełnia przestępstwo. Nie możesz z nią być.
– Właśnie, że mogę! – krzyknął.
Wiedziałam, że sprawa jest poważna, ale nie miałam pojęcia, jak z nim rozmawiać, żeby się całkiem nie zamknął przede mną. Chciałam mu uzmysłowić, że popełnia błąd i powinien spotykać się z kimś w swoim wieku. Inaczej będzie tego żałował. Niestety. Wszystkie moje delikatnie dobierane słowa na nic się zdały. Mateusz uznał, że jestem przeciwko niemu i nie chciał ze mną rozmawiać. Mleko się już jednak rozlało.
O jego romansie wiedzieli dosłownie wszyscy
Nie trzeba było długo czekać, żeby dotarło to do dyrektora szkoły. Agnieszka została dyskretnie poproszona o natychmiastowe złożenie wymówienia. Uważałam, że to oburzające, że sprawa została załatwiona w ten sposób. Byłam wściekła, że dyrekcja kryła kobietę, która wykorzystała mojego brata. Jakby tego było mało, Mateusza też „poproszono” o zmianę szkoły. Tak właśnie wszystkie brudy zostały zamiecione pod dywan i więcej o tym nie mówiono. Przynajmniej oficjalnie, bo w mieście aż huczało od plotek.
Mateusz był załamany. Popadł w depresję, gdy Agnieszka wyjechała bez słowa bez pożegnania. Nie mieliśmy pojęcia, gdzie się wyprowadziła. Nie wiedziałam, jak mam dotrzeć do brata. Starałam się, jak mogłam, trafić do niego, ale on zamknął się w sobie, jak w skorupie. Nie było z nim kontaktu. Nie chciał z nami rozmawiać i miał za złe całemu światu, że rozpadł się związek, który miał za idealny.
Żadne argumenty do niego nie docierały. Zawalił rok w nowej szkole. Dopiero wtedy dał się namówić na wizytę u psychologa. Podejrzewałam, że nie wytrwa na tej terapii, ale najwyraźniej psycholog trafił do niego, bo uczęszczał regularnie na sesje i coraz częściej starał się z nami rozmawiać. Temat Agnieszki pozostawał jednak tematem tabu. Nie mówiliśmy o niej aż do dnia, w którym spotkałam ją w sklepie.
Ledwie wyszłam, sięgnęłam po telefon. Chciałam od razu przekazać mamie, co się stało.
– Chyba żartujesz? Po co ona tu przyjechała?! Ma szczęście, że sprawa nie została zgłoszona na prokuraturę.
– Wiem. Powiedziałam jej, że Mateusz się ożenił – przyznałam.
– Poważnie? Dobrze zrobiłaś. Niech trzyma się od niego z daleka.
– Wygląda na to, że ona też ma już kogoś. Powiedziała, że przyjechała z mężczyzną – przypomniałam sobie.
Ustaliłyśmy, że o niczym nie powiemy Mateuszowi. Miałam nadzieję, że Agnieszka wpadła do naszego miasta tylko na chwilę i mój brat na nią nie wpadnie. Jednak już po kilku dniach, gdy zadzwoniłam do Matiego, zorientowałam się, że coś się zmieniło. Mówił do mnie dziwnym tonem. Czułam, że coś ukrywa.
– Coś się stało, braciszku? – zapytałam.
– Myślę, że dobrze wiesz co. W końcu się z nią widziałaś – wypalił, a mnie zamurowało. – Uznałaś, że nie warto mi o tym wspominać?
– Mateusz, po co? Żeby znów wszystko zaczęło się od nowa? – żachnęłam się.
– Wiesz, przez co przeszedłem po tym rozstaniu. Chciałyście, żebym poszedł na terapię, to poszedłem. A ty okłamałaś nie tylko mnie, ale i ją.
– Słucham?
– Nie powiedziałaś jej, że mam żonę?
Zacisnęłam usta, bo zrobiło mi się wstyd. Wiedziałam, że posunęłam się o ten jeden krok za daleko i trudno mi będzie to sensownie wytłumaczyć.
– Nie chciałam, żebyś znowu cierpiał – powiedziałam.
– Byłem wtedy dzieckiem. Teraz jestem dorosły. Teraz niczego już nikt nie może mi zabronić. Spotkajmy się.
Ulżyło mi, że chce ze mną pogadać
Obawiałam się, że się obrazi, ale chyba faktycznie dojrzał. Gdy przybyłam na miejsce, okazało się, że na spotkanie zaprosił też mamę.
– Nie wydaje ci się to zbyt oficjalne? – zapytałam ją.
– Dlaczego? – zdziwiła się.
– No, nie wiem. Może mam paranoję. Ale wiem, że widział się z nią i jest na mnie zły, że go okłamałam. Powiedział mi o tym…
Mama była przekonana, że Mateusz już zapomniał o Agnieszce, ale ja miałam pewność, że tak nie jest. A ta pełna emocji rozmowa tylko to potwierdziła. Mama przyjechała po godzinie i obie czekałyśmy na Mateusza mocno zaniepokojone. Okazało się, że moja intuicja mnie nie zawiodła. Mateusz pojawił się wyjątkowo podenerwowany.
– Posłuchajcie. Chciałem, żeby Agnieszka i Kuba przyszli tu ze mną, ale najpierw chciałbym pomówić z wami na osobności.
– Mateusz, o czym ty mówisz? – zapytała zszokowana mama.
– Mam synka. Kuba jest moim dzieckiem. Agnieszka zaszła w ciążę, kiedy z nią byłem, jednak przez całą tę aferę, którą rozpętano wokół naszego związku, nie powiedziała mi o niczym. Dopiero teraz zdecydowała się wrócić i mi go przedstawić – poinformował nas Mati.
– Chce alimentów? – zapytałam.
– A wy znowu to samo… – spuścił głowę. – Nie, nie chce alimentów. Chce mnie. A ja chcę jej i naszego dziecka. Wyjeżdżamy. Proszę, zaakceptujcie tę decyzję, ponieważ jest nieodwołalna.
Zupełnie mnie zamurowało
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Byłam wściekła, a jednocześnie nie dowierzałam mu. Mój młodszy brat miał synka?! W ogóle nie potrafiłam tego ogarnąć.
– Rozumiem – odparła mama. – Czy zanim wyjedziecie, możemy się spotkać wszyscy razem? Chciałabym poznać mojego wnuka – oświadczyła.
Mateusz się rozpromienił. Chyba nie podejrzewał, że mama powie coś takiego. Ja także byłam zaskoczona. Kiedy Mateusz poszedł, zapytałam ją o to.
– Kochanie, on już podjął decyzję. Widziałaś go. Teraz jedyne, co nam pozostaje, to ją zaakceptować i zrobić wszystko, by go nie stracić. Jest już dorosły. Skoro nadal ją kocha, to pewnie to jest prawdziwa miłość. Poza tym mają dziecko!
Rozsądek, jakim się wykazała, zrobił na mnie nie lada wrażenie. Byłam od tylu lat wściekła na Agnieszkę i przekonana o tym, że może tylko skrzywdzić Mateusza, że w ogóle nie brałam pod uwagę tego, że ta historia mogłaby się jeszcze skończyć happy endem. A ku mojemu zdumieniu tak się właśnie stało. Agnieszka, Kuba i Mateusz przyszli do nas na kolację i przegadaliśmy razem cały wieczór. Kubuś okazał się czarującym chłopcem. Był tak podobny do Mateusza! Równie wrażliwy i cichy.
Mama próbowała dyskretnie zasugerować, że mogliby zostać w naszym miasteczku, ale wszyscy wiedzieliśmy, że nie mieliby tu łatwo. Wszyscy znali ich historię i Agnieszka na pewno miałaby problemy ze znalezieniem tu pracy. Postanowili wyjechać i zamieszkać razem w mieszkaniu Agnieszki. Ale rozstaliśmy się w dobrych i pełnych życzliwości nastrojach.
Przeprosiłam Agnieszkę za moje słowa, a ona powiedziała, że doskonale nas rozumie i cieszy się, że jej nie skreśliłyśmy. Mateusz stworzył z Agnieszką prawdziwą rodzinę. Szybko odnalazł się w roli taty. W ubiegłym roku wzięli ślub, na którym byłam świadkiem, a teraz spodziewają się drugiego dziecka. Czasem pewne historie miłości są wyjątkowo skomplikowane, ale najważniejsze, że wbrew tym wszystkim przeciwnościom udało im się odnaleźć szczęście, a nam – dzięki zdrowemu rozsądkowi mojej mamy – zachować kontakt z bratem i jego nową rodziną.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Ono uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”