Nie chcieliśmy martwić naszej rodziny tym, że Rafał stracił pracę. Czuliśmy się też trochę zakłopotani. Przecież przez ostatnie cztery lata utrzymywaliśmy, że planujemy wziąć ślub dopiero po osiągnięciu stabilizacji. I co się okazało? Zaledwie dwa miesiące po ceremonii Rafał stracił robotę i musiał korzystać z zasiłku.
Wierzyliśmy, że prędko znajdzie nowe zajęcie
Zaczęliśmy szukać w internecie. Tam oferty dotyczyły zazwyczaj pracy dla studentów: w call center, przy rozdawaniu ulotek, w knajpach i punktach opieki nad dziećmi w centrach handlowych.
Z drugiej strony szukali wysoko wykwalifikowanych pracowników głównie z branży informatycznej. Rafał był po technikum handlowym i przez ostatnie lata pracował u prywatnego przedsiębiorcy, który ni stąd ni zowąd postanowił zamknąć interes. A my zostaliśmy na lodzie.
Wtedy dostaliśmy od rodziców prezent z okazji pierwszej rocznicy małżeństwa. Wakacje w Egipcie! Wyłożyli na to blisko cztery tysiące złotych, które byłyby nam bardzo potrzebne. Moja matka, nieświadoma naszych problemów, stwierdziła:
– Wydajecie się tak wyczerpani pracą, moi drodzy, że z pewnością zasługujecie na odpoczynek.
Jacy wykończeni! Zasłanialiśmy się pracą, by nie musieć do nich jeździć zbyt często. Nie chcieliśmy, żeby dręczyli nas pytaniami, jak zwykli to robić rodzice. Im rzadziej trzeba było mówić nieprawdę, tym lepiej. W końcu na pewno któreś z nas by się wygadało o bezrobociu Rafała i rodzice by się niepotrzebnie denerwowali.
– A gdybyśmy spróbowali sprzedać ten wyjazd na jednym z internetowych portali aukcyjnych, a potem będziemy przed rodzicami udawać, że wyjechaliśmy?
– Ale co zrobić z opalenizną? – zastanawiał się mój mąż.
– Kupię samoopalacze – odpowiedziałam.
Pomysł wydawał się doskonały, ale z realizacją były problemy. Mimo zachęcającej ceny, o 30 procent niższej niż ta oferowana przez biuro podróży, ludzie dzwonili z absurdalnymi propozycjami. Chcieli zapłacić jeszcze mniej, a najlepiej, by wyjazd był całkowicie bezpłatny.
– Skoro państwo nie mogą z niego skorzystać, dlaczego miałby się zmarnować taki atrakcyjny wyjazd? – sugerowały nam zupełnie nieznane osoby.
– Gdybym miała zamiar oddać te bilety, to mam komu!
Im bliżej terminu wyjazdu, tym gorsze były te oferty
Nie mieliśmy zatem innego wyjścia, jak tylko zabrać się do pakowania i ruszyć w drogę. Tak więc przybyliśmy do egzotycznego Egiptu. Byłam oczarowana! Te palmy i plaża! Wspaniały hotel i magiczna rafa! Ale czy to miało znaczenie?
Sen z powiek spędzało mi zamartwienie się o kolejną ratę za mieszkanie, którą mieliśmy uregulować zaraz po powrocie. Nasze konto bankowe były puste, oszczędności się skończyły, bo choć stawialiśmy na skromne życie, to jednak potrzebne były nam pieniądze na jedzenie i na bieżące opłaty.
Nasza podróż do Egiptu od samego początku nie była pozbawiona problemów. Okazało się, że nie trafiliśmy do tego hotelu, który był dla nas zarezerwowany. Zauważyłam to od razu, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Rafał jednak miał inne zdanie. Bezzwłocznie udał się do rezydentki odpowiedzialnej za rozlokowanie turystów, prosząc o rozmowę.
– Zły hotel? – wyraziła zaskoczenie, choć z powątpiewaniem. – W tej chwili nie jestem w stanie nic z tym zrobić, muszę rozwozić innych gości. Kiedy skończę i zwolnię autokar, wrócę tutaj i zajmę się tą sprawą. Na razie proszę odebrać klucze do pokoju.
Powiedziała, że chce dla nas jak najlepiej. Ale Rafał nie nabrał się na takie sztuczki! Uśmiechnął się uprzejmie, a następnie jasno wytłumaczył rezydentce, że nie ruszy się stąd, dopóki nie załatwi swoich spraw.
Jego umiejętności negocjacyjne mnie zdumiewały
– Wcale by nie wróciła! – skomentował później. – Zostalibyśmy z niczym, a potem usłyszelibyśmy, że przecież się zgodziliśmy, bo przyjęliśmy klucze.
– Ten hotel jest wyższej klasy od tego, który państwo wybrali! – zaczęła rezydentka, próbując nas na nowo przekonać.
– Być może, ale wybraliśmy tamten i domagamy się transportu do naszego hotelu – stanowczo zadeklarował Rafał.
– No… oczywiście, że to rozumiem – rezydentka pojęła, że nie uda jej się nas tak łatwo przekonać. – Ale tamten hotel jest chwilowo nieczynny z powodu drobnych prac remontowych – przyznała się w końcu, nie patrząc nam w oczy.
– Serio? W takim razie oczekuję, że zrekompensuje nam pani ten problem – uśmiechnął się uroczo mój mąż.
W ciągu pół godziny udało mu się wynegocjować dla nas mieszkanie z dwoma pokojami, z widokiem na ocean oraz dodatkową wycieczkę do delfinarium, całkowicie za darmo! Przedstawicielka biura podróży przyznała mu rację we wszystkim.
Gdy odchodziła, wyglądała jak ktoś, kto przegrał. Gdy zobaczyłam mieszkanie, byłam wstrząśnięta! Musiało kosztować co najmniej 100 dolarów za noc, a może i więcej! Nigdy nie moglibyśmy sobie na nie pozwolić, nawet gdyby Rafał nadal miał pracę.
„Liczę na przyjemny czas” – przebiegło mi przez myśl. Starałam się odrzucić pesymistyczne rozważania.
– Twój mąż ma talent do negocjacji! – skomentowała jedna z kobiet z grupy, która usłyszała moją rozmowę z rezydentką.
– Tak, jest niesamowity! – potwierdziłam.
Poznałyśmy się z tą miłą parą
Pani Jagoda odbywała podróż do Egiptu wraz ze swoim mężem – miłym, choć nieco niewzruszonym panem Edkiem. Już na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że mogą paść ofiarami prostych forteli Egipcjan, takich jak: „Ta przejażdżka taksówką wyniesie 20 funtów!”. Większość ludzi zakłada, że chodzi o funty egipskie, jednak na miejscu okazuje się, że taksówkarz oczekuje funtów… brytyjskich. W rezultacie opłata za zwykły przejazd jest tak wysoka jak w Londynie.
Zaprzyjaźniliśmy się i towarzyszyliśmy sobie przez cały wyjazd, także w zakupach. Było to korzystne, bo koszt taksówki był dzielony między dwie rodziny. Ponadto Rafał czuł się jak ryba w wodzie w tym handlowym świecie. W egipskich sklepach potrafił negocjować ceny nawet o 90%. Co prawda nie nabywaliśmy żadnych upominków, ale Jagoda była w siódmym niebie.
– Nigdy wcześniej nie kupiłam ręczników w tak niskiej cenie! – wyrażała swoje zadowolenie. Tak samo było z perfumami czy przyprawami.
A kiedy przyszło do zakupu alabastrowych naczyń, oczywiście w „specjalnej cenie tylko dla nas, bo dziś jesteśmy pierwszymi klientami”, mój Rafał wykazał się niesamowitą błyskotliwością. Gdy sprzedawca zapewnił, że alabaster jest autentyczny, Rafał w jego obecności przewrócił wazon do góry nogami i… wyciągnął scyzoryk z kieszeni!
– Co ty wyprawiasz? – krzyknął przerażony sprzedawca, z trudem posługując się angielskim.
– Testuję, czy to nie jest podróbka. Jeśli to prawdziwy alabaster, to nie będę w stanie go porysować – odpowiedział mąż z uśmiechem.
Potrzeba trochę szczęścia w życiu
Zanim zdołał dotknąć naczynia ostrzem, Arab wyrwał mu je z ręki i mrucząc coś złośliwie w swoim języku przyniósł zupełnie inne.
– Cóż, teraz to na pewno jest autentyczny alabaster! – zaśmiał się Rafał.
Jagoda spojrzała na niego z podziwem, a potem, tego samego dnia, kiedy tylko we dwie relaksowałyśmy się przy basenie, popijając drinki, nagle do mnie zagadała:
– Musisz być z niego dumna. Z takimi umiejętnościami handlowymi i podejściem do ludzi na pewno robi wspaniałą karierę!
Byłam już gotowa przytaknąć, że tak, robi karierę, zachowując jak zawsze styl, ale… Nagle po prostu straciłam panowanie nad emocjami! Musiałam się komuś zwierzyć.
– Rafał już od długiego czasu nie ma pracy… – wyznałam, a mój głos lekko zadrżał.
– Co ty mówisz? – wyraziła zdziwienie. – Nie próbował czegoś znaleźć?
– Oczywiście, że próbował! Ale rozumiesz, jak obecnie wygląda sytuacja… – opisałam jej różne trudności, z jakimi mąż się spotkał. Miałam wrażenie, że słucha mnie z zaciekawieniem, a potem kiwnęła głową.
– Rzeczywiście… W życiu zawsze jest tak, że oprócz umiejętności potrzeba jeszcze trochę szczęścia.
Wydaje się, że tego szczęścia właśnie nie mieliśmy. Ale kilka dni później los się do nas uśmiechnął. Kiedy żegnaliśmy się z Jagodą i jej mężem, wręczyła Rafałowi małą karteczkę.
Wreszcie los się do nas uśmiechnął
– To numer telefonu do mojego brata – powiedziała cicho. – Skontaktujcie się z nim, może ma jakąś ofertę pracy.
Oboje byliśmy bardzo zaskoczeni. Rafał był jeszcze bardziej zdziwiony, kiedy skontaktował się z tym człowiekiem i okazało się, że jest dyrektorem w znanej korporacji handlowej.
– Żeby dostać pracę, trzeba przejść skomplikowany proces rekrutacyjny, a mnie zaproszono na spotkanie po prostu, zaraz po pierwszej rozmowie telefonicznej! – mówił z ekscytacją.
Brat Jagody powiedział mu:
– Moja siostra mówi, że jesteś fantastyczny, a ja szanuję jej opinię.
Rafał został zatrudniony na okres próbny, trwający trzy miesiące, i w tym czasie dał z siebie 100%. To zostało docenione i podpisano z nim stałą umowę.
Czuliśmy się jak na szczycie świata! Rafał wysłał Jagodzie koszyk wypełniony kwiatami. Ona natychmiast do nas zadzwoniła i powiedziała, że to właściwie ona jest jego dłużniczką, ponieważ dzięki niemu nie została ani razu oszukana podczas zakupów w Egipcie.
Po powrocie odkryliśmy, że nasi rodzice zafundowali nam ten wyjazd z możliwością zwrotu 80% wartości w przypadku rezygnacji. Przecież mogło się zdarzyć, że nie dostaniemy wolnego… Nie musieliśmy więc wystawiać naszych biletów na sprzedaż w internecie, wystarczyło odwiedzić biuro podróży. Ale dobrze się stało, że o tym nie wiedzieliśmy. Kto by przypuszczał, że ta podróż zmieni nasze życie?
Klaudia, 28 lat
Czytaj także:
„Szwagier bryka z piękną asystentką, a moja siostra skacze z radości. Nie musi już odgrywać komedii w sypialni”
„W pakiecie z facetem maminsynkiem dostałam teściową zołzę. Urządza nasze życie jakby meblowała swój dom”
„Bliscy zrobili ze mnie telefon zaufania. Obarczali mnie swoimi problemami, jakbym mogła naprawić zło całego świata”