„Nasze córki postanowiły urządzić wspólne chrzciny pierworodnych dzieci. I rozpętało się prawdziwe piekło”

kłótnia o chrzciny fot. Adobe Stock, mylu
Dziewczyny ciągle się kłóciły. Asia chciała ubrać dziecko na biało, Agnieszka na kremowo, co spowoduje kolorystyczny dysonans. Starałam się nie zajmować stanowiska, ale gdy Asia wyciągnęła mnie na zakupy i znalazłyśmy piękny biały becik, nie wahałam się. Agnieszka uznała, że zrobiłyśmy jej na przekór.
/ 01.06.2021 12:29
kłótnia o chrzciny fot. Adobe Stock, mylu

– Ona chce zrobić imprezę w domu! – moja córka tak głośno wrzeszczała do słuchawki, że musiałam odsunąć telefon od ucha.

W tym samym czasie druga córka dzwoniła do mojego męża.

– Ona chce zaprosić ze sto osób!

Zawsze tak było. Starsza Asia ze skargami zwracała się do mnie, a rok od niej młodsza Agnieszka wypłakiwała się w mankiet tatusiowi. Muszę przyznać, że nie jestem z siebie dumna. Nie dość, że zwykle stawałam po stronie Asi, to jeszcze kłóciłam się potem z mężem. Gdybyśmy jako świeżo upieczeni rodzice mieli dostęp do mądrych podręczników wychowania, może nie popełnilibyśmy tylu głupich błędów. Na szczęście mimo tego Asia i Agnieszka wyrosły na normalne dziewczyny, które na dodatek szybko zapominały o sprzeczkach.

Gorzej ze mną i Witkiem. Ciche dni po kłótniach o córki stały się u nas normą

Ostatnio w domu rozgrywał się istny armagedon. Wszystko przez to, że córki postanowiły urządzić wspólne chrzciny swoich pierworodnych dzieci. Na porządku dziennym były awantury, obrażanie się na śmierć i życie oraz nasze rodzicielskie próby złagodzenia sytuacji przeplatane godzinami milczenia. Zwariować można!

Już przy wybieraniu zaproszeń pojawiły się problemy. Kolor nie ten, czcionka zbyt zwyczajna. Kiedy się w końcu dogadały, wybrały datę i zleciły tekst na zaproszenia, okazało się, że ksiądz tego dnia chrztu udzielić nie może. Jeden, drugi, trzeci telefon ze skargą Asi na Agnieszkę i odwrotnie. Głowa mi pękała od wysłuchiwania nieustających oskarżeń! Zaprosiliśmy dziewczyny do nas, by wspólnie rozwiązać problem.

– Mówiłam, żebyście najpierw dogadały się z księdzem.
– Mamo! – krzyknęły dziewczyny.
– Klecha nie może odmówić – wtrącił Witek. – To jego obowiązek.
– Ma też inne – zauważyłam.
– Bronisz go, bo to twój kolega – rzucił mój mąż.
– Wydrapiecie datę. Koniec i kropka – powiedziałam i poszłam do kuchni.

Dziewczyny, które wcześniej zrobiły księdzu awanturę, poszły do niego jeszcze raz

Przeprosiły, ustaliły nową datę, a starą wydrapały z zaproszeń. Nigdy nie zapomnę ich nadąsanych min, gdy skrobały żyletkami po pięknym papierze czerpanym. Na dokładkę mąż Agi się dąsał, bo jego ojciec, który mieszka w Kanadzie, kupił już bilet do Polski i teraz musiał dopłacić za zmianę daty wylotu. Jasne, wszystko przeze mnie. Może być gorzej?

Pomyślałam w złą godzinę, bo dziewczyny zaczęły się kłócić o stroje. Asia chciała ubrać dziecko na biało, Agnieszka na kremowo, co spowoduje kolorystyczny dysonans. Starałam się nie zajmować stanowiska, ale gdy Asia wyciągnęła mnie na zakupy i znalazłyśmy piękny biały becik, nie wahałam się. Agnieszka uznała, że zrobiłyśmy jej na przekór. Witek, kiedy się o tym dowiedział, ostentacyjnie przeniósł się spać na kanapie. Skaranie boskie! Na szczęście już następnego dnia Aga też znalazła piękny becik… biały. Dzięki Bogu!

Odetchnęłam na chwilę, bo zaraz wypłynęła kwestia gości

Jedna chciała skromną uroczystość w domu, druga większą imprezę w restauracji. W efekcie doprowadziło to nas do niemal otwartej małżeńskiej wojny. Staliśmy naprzeciwko siebie jak rewolwerowcy przed pojedynkiem, tylko zamiast broni trzymaliśmy w dłoniach komórki, z których dobiegały podniesione głosy naszych córek. Widząc zaciętą minę męża, uznałam, że pora zmienić strategię.

– Musimy coś z tym zrobić – powiedziałam. – Jako rodzice powinniśmy zachować się jak dorośli ludzie.
– Masz rację – odparł mąż. – Zwłaszcza że kanapa jest niewygodna.

Oboje się roześmialiśmy.

– Koniec ze stronniczością – zaczęłam ustalać warunki rozejmu.
– Niech same podejmują decyzje – dodał Witek.
– Po trzecie trzymamy się z boku i nie dajemy wciągać w ich kłótnie.
– Tak – Witek kiwnął głową.

Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Zmienić nagle długoletnie postępowanie?

Wydawało się to niewykonalne, ale spróbowaliśmy. Od tej pory popieraliśmy decyzje dziewczyn, pod warunkiem że podejmowały je wspólnie. Jeśli Asia żaliła się na Agę, odsyłałam ją do siostry. Tak samo robił Witek, gdy Aga narzekała na Asię. O dziwo, w nowej rzeczywistości nasze córki zaczęły się lepiej dogadywać. Dzięki bezpośredniej rozmowie nie snuły domysłów, co jedna nagadała na drugą. Szczerość czyni cuda. Dla mnie i Witka to także było nowe doświadczenie. Nagle nie mieliśmy się o co spierać. A mój mąż przestał sypiać na kanapie.

Czytaj także:
Postanowiłam uciec z naszego domu na wsi. Wszystko zaczęło się od... awantury o rodzaj makaronu
Szewc bez butów chodzi. Mój mąż był zaangażowanym wychowawcą, ale olewał własnego syna
Zamiast zajmować się dzieckiem siostry, wolałam opiekować się psem mamy

Redakcja poleca

REKLAMA