Nigdy nie lubiłam wyjeżdżać w góry. Kiedy więc moja najlepsza przyjaciółka ze studiów, Łucja, zaproponowała wypad do Zakopanego, od razu zaprotestowałam.
– O nie, kochana, na mnie nie licz. Na nartach jeździć nie umiem, a od góralskiej muzyki i herbatki głowa mi na drugi dzień pęka. Poszukaj sobie kogoś innego do towarzystwa – skrzywiłam się.
– A kto tu mówi o nartach? Jeszcze nie zwariowałam, chcę wrócić do domu w jednym kawałku – wzruszyła ramionami.
– To po cholerę mamy się tłuc taki kawał? – zdziwiłam się.
– Nie wiesz? Na polowanie! Wszyscy godni uwagi faceci ciągną teraz w góry. Przejdziemy się po knajpkach i klubach i na pewno kogoś ustrzelimy. Wyrzuciłam już głowy tego padalca Sylwka i jestem gotowa na nową znajomość. A ty?
– Ja? Chyba też – przyznałam.
Podobnie jak przyjaciółka zakończyłam jakiś czas temu dość burzliwy związek i samotność coraz bardziej mi doskwierała.
– No to załatwione – uśmiechnęła się.
– No dobra, ale jak się polowanie nie uda, to od razu wracamy do domu. Nie mam ochoty wydawać pieniędzy po próżnicy.
– Ja też nie. Ale spokojnie, na pewno kogoś poznamy – zapewniła.
Tydzień później byłyśmy już w Zakopanem
Prawie cały dzień spędziłyśmy w podróży, więc zamierzałam od razu położyć się spać, ale Łucja nie chciała o tym słyszeć.
– Zwariowałaś? Jak nie zaczniemy od razu działać, to konkurencja sprzątnie nam sprzed nosa najlepszą zwierzynę!
– Jaka konkurencja? – ziewnęłam.
– A co? Myślisz, że my jedne przyjechałyśmy tu na polowanie?
– Pewnie nie…
– No właśnie. Rób się więc raz dwa na na bóstwo i wychodzimy na miasto! – zarządziła.
Wypiłam więc trzy pioruńsko mocne kawy, wyszykowałam się, i dwie godzinki później weszłyśmy do najmodniejszego nocnego klubu na Podhalu. Bawiliśmy się w najlepsze. Śmialiśmy się, tańczyliśmy, piliśmy drinki Łucja miała rację. Konkurencja była olbrzymia. Na sali aż roiło się od dziewczyn. Mimo to dość szybko udało nam się wyłowić z tłumu dwóch bardzo interesujących facetów. Blondyn non stop zerkał na Łucję, brunet na mnie. Byłyśmy zachwycone, bo taki podział nam też bardzo odpowiadał.
Rzuciłyśmy więc w ich stronę zachęcające spojrzenia i po chwili siedzieli przy naszym stoliku. Okazało się, że to studenci ostatniego roku informatyki z Warszawy. Mój miał na imię Damian, Łucji – Michał. Bawiliśmy się w najlepsze. Tańczyliśmy, śmialiśmy się, piliśmy drinki, rozmawialiśmy. Im lepiej poznawałam Damiana, tym byłam nim bardziej oczarowana.
– On jest naprawdę wspaniały… Jeszcze chwila i się chyba w nim zakocham – szepnęłam do Łucji, gdy panowie poszli do baru po kolejne drinki.
– Tak? To świetnie, bo on chyba odwzajemnia twoje uczucie – uśmiechnęła się.
– Poważnie?
– No jasne! Oczu od ciebie nie może oderwać. Jak tego nie zauważyłaś, to albo za dużo wypiłaś, albo oślepłaś.
– Nie oślepłam. I dostrzegłam, że Michał też spogląda na ciebie z zachwytem – dodałam szybko.– Wiem. Chwilami mam wrażenie, że ma ochotę mnie schrupać – zachichotała.
– Dzięki, że mnie namówiłaś na ten wyjazd. Gdyby nie ty, siedziałabym w domu i użalała się nad swoją samotnością. A tak, mam szansę na cudowny romans. Może nawet coś więcej…
Mijały godziny. Zabawa zbliżała się do końca
Didżej zapowiedział, że zagra trzy ostatnie kawałki, a potem zaprosi wszystkich do wyjścia. Zaczęliśmy buczeć, tupać i protestować, ale był nieubłagany.
– Kochani, niedługo świt. Wiem, że świetnie się bawicie, ale dość tego. Musicie przespać choć kilka godzin przed szaleństwami na stoku! – ryknął w mikrofon.
– Co ty chrzanisz! Nie wszyscy do cholery przyjechali tu na narty! Niektórym wystarczy szaleństwo na parkiecie i przy barze – odkrzyknęłam.
Miałam nadzieję, że chłopcy mnie poprą. Tymczasem oni milczeli i patrzyli na mnie z niedowierzaniem.
– Zaraz, zaraz, chcesz powiedzieć, że nie jeździsz na nartach? – zapytał Damian.
– Nie! Dla mnie narciarstwo to głupota. Wystarczy chwila nieuwagi i można wylądować w szpitalu z połamanymi nogami. A czemu pytasz?
– A bo myślałem, że jak już się wyśpimy, to wybierzemy się wszyscy na jakąś górkę i poszalejemy. Ale skoro nie lubisz, to nie mamy o czym gadać – zamilkł.
Trochę zbiło mnie to z tropu.
– Zapomnij o nartach. Zawsze możemy pozjeżdżać na sankach. Z tego co pamiętam z dzieciństwa, to też niezła zabawa – próbowałam ratować sytuację.
Damian szusuje z jakąś brunetką
– Daj spokój, małe dziecko jesteś? Nie kompromituj się – pokręcił głową.
– O rany, to był tylko żart – jęknęłam, ale Damian odwrócił się już do Łucji.
– Ty też uważasz, że narciarstwo to głupota ? – zapytał.
Spodziewałam się, że w ramach babskiej solidarności skinie głową. Tymczasem ona zrobiła bardzo zdziwioną minę.
– Skąd w ogóle ten pomysł? Uwielbiam jeździć na nartach! I bardzo chętnie wybiorę się z wami na jakąś górkę! – wypaliła.
– To niemożliwe! Przecież nie masz nawet stroju i sprzętu – wykrztusiłam.
– Kombinezon przypadkowo wrzuciłam do walizki. Czapka i rękawiczki też się znajdą. A resztę można wypożyczyć, prawda? – ciągnęła niezrażona.
– Jasne, znamy z Michałem świetna wypożyczalnię. Ceny są dość wysokie, ale sprzęt najnowszy, niezniszczony. Zainteresowana? – dopytywał się Damian.
– Oczywiście! Powiedzcie tylko, gdzie mam być i o której, a na pewno się stawię – uśmiechnęła się.
Do końca imprezy nie zwracali już na mnie uwagi, bo byli zajęci ustalaniem szczegółów popołudniowego wypadu na narty. Myślałam, że mnie szlag trafi. Po powrocie do pensjonatu zrobiłam Łucji totalną awanturę. Nie mogłam jej darować, że naraziła mnie na takie nieprzyjemności i wstyd.
– Co ty sobie wyobrażasz? Przed wyjazdem obiecywałaś, że nawet nie spojrzysz na narty. A teraz umawiasz się z chłopakami na stoku i wystawiasz mnie do wiatru? To nie w porządku!
– Wiem, ale nic na to nie poradzę. Zależy mi na Michale jak na nikim dotąd. Mam nadzieję, że to rozumiesz i mi wybaczysz zmianę planów – odparła.
Niepocieszona, powlokłam się do pensjonatu
– A co ze mną? Nie przyjechałam tu po to, żeby siedzieć samotnie w pensjonacie!
– Wiem… Skoro nie chcesz zjeżdżać, to może poczekasz na nas na dole? Damian na pewno to doceni…
– Akurat. Odkąd usłyszał, że nie lubię nart, nawet na mnie nie spojrzał.
– E tam, przesadzasz. Zjedziemy kilka razy, a potem wybierzemy się na kolację. Zobaczysz, wszystko się ułoży. Nie zrezygnuje z takiej laski jak ty – próbowała mnie pocieszyć.
Ja jednak czułam, że to już koniec wspaniałej znajomości z Damianem. Moje przypuszczenia się sprawdziły, niestety. Choć stałam kołkiem u podnóża stoku i uśmiechałam się najpiękniej jak umiałam, Damian nie zwracał na mnie uwagi. Rzucił tylko zdawkowe cześć na przywitanie i tyle go widziałam. Miałam jeszcze cichą nadzieję, że jak już będzie miał dość szusowania, to faktycznie pójdziemy gdzieś na kolację. Nic z tego nie wyszło. Po godzinie dostrzegłam, że szaleje na stoku z jakąś brunetką.
Dziewczyna jeździła świetnie, więc wpatrywał się w nią jak urzeczony. Myślałam, że mi z żalu serce pęknie. Niepocieszona, powlokłam się do pensjonatu, a następnego dnia wsiadłam w pierwszy pociąg i wróciłam do domu. Od mojego powrotu minął tydzień. Łucja ciągle jest w górach i z tego, co mi przekazuje, miło spędza czas z Michałem. A ja? No cóż… Staram się zapomnieć o Damianie i… chodzę na lekcje jazdy na nartach. Zima dopiero się zaczęła, wszystko przede mną…
Czytaj także:
„Synowi dokuczali w szkole, więc żona zarządziła nauczanie domowe. Problem w tym, że to ja miałem robić za nauczyciela”
„Celowo gram bezradną kobietkę, która nie umie parkować i nie rozumie komputerów. Dzięki temu mój mąż czuje się męski”
„Była żona mojego faceta twierdzi, że nigdy oficjalnie się nie rozwiedli. Jak to? Przecież my za 2 tygodnie bierzemy ślub…”