„Nasz brat to kanalia. Obiecał, że zaopiekuje się matką, a obija się, zaniedbuje ją i żyje z jej pieniędzy”

Nasz brat miał opiekować się matką fot. Adobe Stock, Ozgur Coskun
„Gdy Ela zobaczyła mamę, też się przeraziła. Za to Roman powiedział, że jak nam się nie podoba jego opieka nad matką, to sobie ją możemy zabierać do miasta. Albo przyjść na jego miejsce na wieś, na gospodarkę. Okazało się, że tylko przed nami grał gospodarza. Tak naprawdę leżał do góry brzuchem i żył z pieniędzy, które płacono mu za dzierżawę”.
/ 13.04.2023 22:00
Nasz brat miał opiekować się matką fot. Adobe Stock, Ozgur Coskun

Wiedziałem, że brat ma trudny charakter, że popija i nie potrafi ułożyć sobie życia. Ale nie sądziłem, że jest zdolny do czegoś takiego!

– Co jej jest?! – spojrzałem przerażony na moją prawie siedemdziesięcioletnią mamę.

– No co? – wzruszył ramionami Roman, mój brat. – Zwyczajnie, śpi.

– To nie jest zwyczajne spanie… Ona tak dziwnie leży… i nawet nie drgnie, chociaż głośno rozmawiamy.

– Zmęczona była.

– A nie mówiłeś jej, że przyjadę?

– Mówiłem. Ale przecież ostrzegałem cię, że do niej teraz niewiele dociera.

– No dobrze… To ja poczekam, aż się obudzi.

– Wydawało mi się, że chcesz być w domu przed wieczorem… Masz jeszcze dwie godziny drogi – spojrzał na mnie niechętnie Roman. – A ona może się nie obudzić tak szybko. Dostaje teraz dużo lekarstw uspokajających.

– Po co?

– Lekarz jej przepisał.

– I tak przesypia całe dnie? W nocy nie śpi? – dopytuję.

– A skąd ja mam wiedzieć?! – wybuchnął – Co to ja jej cały czas mam pilnować? Wy, cwaniaczki, sobie wyjechaliście do miasta, a ja nie dość, że na gospodarce muszę pracować, to się jeszcze nią opiekować! I co za to dostaję? Wieczne pretensje i nic więcej! Ani sobie człowiek życia nie może ułożyć, ani nic…

Pokłóciliśmy się tego dnia ostro z Romkiem

Tak bardzo, że nie miałem ochoty zostać tam ani chwili dłużej. Wybiegłem wzburzony z domu. Na podwórku potrąciłem jeszcze Jadwigę, sąsiadkę, która od dość dawna pomagała Romkowi w gospodarstwie. Wyglądała na przestraszoną moim widokiem i chciała mnie chyba o coś zapytać, ale ja kompletnie straciłem ochotę na rozmowę. Po powrocie do domu, zaraz zadzwoniłem do Eli, naszej siostry i powiedziałem, że musimy się koniecznie jak najszybciej spotkać. Umówiliśmy się na następny dzień. Kiedy się spotkaliśmy, opowiedziałem Eli o mojej wizycie u mamy i Romka.

– No i co ty o tym myślisz? – zapytałem.

– A ty? – zapytała asekuracyjnie. – Bo pewnie masz jakieś podejrzenia.

– Moim zdaniem on ją truję tymi lekarstwami. Przecież mama zawsze była spokojna, nigdy nie brała nic na uspokojenie. A i sen lekki miała. A teraz wrzeszczeliśmy na siebie metr od niej, a ona nawet nie drgnęła…

– Ale chyba nie myślisz, że on jej chce... coś zrobić? – Ela spojrzała przerażona.

– Raczej chce mieć święty spokój. Po prostu ją zatruwa jakimiś środkami, żeby mu się nie pałętała pod nogami…

– To są ciężkie oskarżenia…

– Wiem, ale nie możemy tak tego zostawić. To jest w końcu nasza matka!

Z Elą też się mało co nie pokłóciłem, bo uparcie twierdziła, że przesadzam. W końcu jednak zgodziła się ze mną wybrać za kilka dni do matki, z niezapowiedzianą wizytą.

Roman bardzo się zdenerwował, gdy nas zobaczył

Powiedział, że mama śpi i nawet nie chciał nas wpuścić do jej pokoju. Ale my byliśmy uparci i weszliśmy tam. Gdy Ela zobaczyła mamę, też się przeraziła. Za to Roman powiedział, że jak nam się nie podoba jego opieka nad matką, to sobie ją możemy zabierać do miasta. Albo przyjść na jego miejsce na wieś, na gospodarkę. On tak samo jak my nie miał ochoty być w tym miejscu. „Wżenił się” w miejską dziewczynę, ale po dwóch latach rozwiódł się. Powodem było to, że za dużo pił. Potem gdzieś jeszcze pracował dorywczo, wynajmował mieszkania, ale nigdzie nie mógł zagrzać miejsca. Parę razy musieliśmy oddać za niego długi, bo nie płacił czynszu. I wyglądało na to, że mimo czterdziestki na karku, wciąż nie ma szans, żeby się ustatkował. Wtedy zmarł nasz ojciec. Było jasne, że nasza sześćdziesięciokilkuletnia mama nie da sobie rady z prowadzeniem gospodarstwa rolnego. Myśleliśmy o tym, żeby je sprzedać, a opieką nad mamą jakoś się podzielić. Ale ona nie chciała nawet słyszeć o wyprowadzce.

Wtedy Roman powiedział, że ma dość tego miejskiego życia i może się zająć prowadzeniem gospodarstwa. Ale pod warunkiem, że po śmierci matki odziedziczy je w całości. Uznaliśmy z Elą, że tak będzie lepiej. Mama wciąż będzie mogła mieszkać w swoim domu, my nie będziemy obciążeni opieką nad nią. A i ziemia pozostanie w rękach rodziny. Mieliśmy tylko jedną wątpliwość. Jak Roman poradzi sobie z prowadzeniem gospodarstwa, skoro do tej pory nie umiał utrzymać się na żadnej posadzie ani smykałki do rolnictwa nie miał? Ale, ku naszemu zdziwieniu, gospodarstwo miało się całkiem nieźle. I wszystko by może toczyło się ku wspólnemu zadowoleniu, gdyby nie to, że kilka razy, kiedy dzwoniłem, żeby pogadać z mamą, to mój brat tłumaczył, że ona czuje się gorzej albo że wyszła do lekarza. Z początku niczego nie podejrzewałem, po prostu zaniepokoiłem się jej stanem zdrowia. I dopiero kiedy pojechałem na miejsce i zobaczyłem jak mama wygląda, przeraziłem się nie na żarty.

Ela też była zaniepokojona

– To co robimy? – zapytała, gdy wyjechaliśmy od Romana. – Na policję przecież z tym nie pójdziemy…

– A powinniśmy. Inaczej będziemy się mogli tylko bezsilnie temu przyglądać.

– Nie mamy dowodów, świadków…

– Czekaj, czekaj… Jak byłem poprzednio, spotkałem tę Jadwigę, co pomaga Romkowi. Wydawało mi się, jakby chciała mi coś powiedzieć.

– Wątpię. Ona zawsze była w Romka zapatrzona…

– Trzeba spróbować. Inaczej nie dowiemy się niczego.

Jeszcze tego samego dnia zadzwoniliśmy do Jadwigi. Rozmawiała z nią Ela. Zgodnie z jej przypuszczeniami, Jadwiga nie chciała nic powiedzieć. Ale Ela odniosła wrażenie, że kobieta jest zwyczajnie wystraszona jej pytaniami. To nas upewniło, że coś jednak jest na rzeczy i trzeba poważnie zastanowić się nad zawiadomieniem policji. Zanim jednak zdążyliśmy to zrobić, policja zawiadomiła nas. Mieliśmy natychmiast przyjechać do domu naszej matki, bo zdarzyło się nieszczęście. Nic więcej nie chciano nam powiedzieć, reszty dowiedzieliśmy się na miejscu. Otóż Roman został aresztowany, bo rzucił się z łapami na Jadwigę… Od tego dnia poznawaliśmy powoli coraz więcej szczegółów sprawy. Mama trafiła pod naszą opiekę i z każdym dniem ma się coraz lepiej. Niewiele wprawdzie jeszcze pamięta, ale stało się już jasne, że jej stan był wywołany jakimiś proszkami. Z prowadzeniem gospodarki też nie mieliśmy problemu, bo okazało się, że wszystko już dawno temu, łącznie ze stodołą, chlewem i kurnikiem zostało wydzierżawione sąsiadom rolnikom.

Romek tylko przed nami odgrywał gospodarza

Tak naprawdę leżał do góry brzuchem i żył z pieniędzy, które płacono mu za dzierżawę. Mama początkowo się tego nie domyślała, bo Romek najpierw wydzierżawił odległe kawałki pola. Ale potem się zorientowała i zagroziła, że wszystko powie nam. Dlatego zaczął ją wyciszać. Pomagała mu w tym Jadwiga, ale przestraszył ją nasz telefon i bała się, że wszystko się wyda. Poszła więc do Romana i powiedziała, że już dłużej nie będzie mu pomagać. Brat akurat był pijany. Zdenerwował się i zaczął gonić Jadźkę. No i niestety udało mu się ją dopaść. Ale jak ją już zranił, to się sam przestraszył i zadzwonił na pogotowie. Wszystko wskazuje na to, że posiedzi kilka lat w więzieniu. Tak oto skończyła się jego „troskliwa” opieka nad mamusią. 

Czytaj także:
„Siostra zwaliła mi się na głowę i rozstawiała córki po kątach. Chciałam nakopać jej w tyłek, ale w porę ktoś mnie uprzedził”
„Pazerność nie popłaca. Siostra próbowała nas perfidnie okraść i karma szybko ją dorwała. Zbłaźniła się przed całą rodziną"
„Siostra z rodziną to banda nierobów, która żeruje na mojej 87-letniej matce. Od lat obmyślam, jak ich wykurzyć z jej domu”

Redakcja poleca

REKLAMA