„Narzeczony zwiał sprzed ołtarza i poleciał do kochanki. Odrzucił mnie i swoje dziecko. Puszczę tego drania z torbami”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, Seventyfour
„Nie pamiętam dokładnie, jak przebiegła reszta naszej rozmowy. Byłam w ogromnym szoku i nic do mnie nie docierało. Artur mówił coś o podziale kosztów imprezy, o wspólnie kupionych rzeczach do mieszkania i o kocie, którego dobrodusznie zostawiał mnie. Potem zabrał swoje walizki i odjechał”.
/ 19.05.2023 19:15
załamana kobieta fot. Adobe Stock, Seventyfour

Od zawsze uwielbiam organizować imprezy, więc nikogo nie dziwiło to, że zajęłam się tym zawodowo. Najwięcej radości sprawiło mi jednak planowanie własnego ślubu. Kiedy po 5 latach razem, Artur w końcu mi się oświadczył, byłam w siódmym niebie. Niemal natychmiast zaczęłam wprowadzać w życie pomysły ślubne, które rozwijały się w mojej głowie od lat. Udało mi się zrealizować niemal każdy z nich, ale na tydzień przed uroczystością, wszystko to przestało być ważne.

– Aneta, nie mogę się z tobą ożenić – powiedział poważnie Artur, trzymając mnie za rękę i patrząc mi prosto w oczy.

– Przestań sobie żartować głupku, bo przez ciebie dostanę zawału – zaśmiałam się.

– Ja mówię poważnie... wszystko sobie przemyślałem i teraz już jestem pewien, że ja cię nie kocham. Ty pewnie czujesz to samo, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Jesteśmy ze sobą z przyzwyczajenia, ale naprawdę nie ma sensu tego dalej ciągnąć – przekonywał mnie mój narzeczony.

– Artur za tydzień jest nasz ślub – powiedziałam powoli, wciąż nie dowierzając w to, co mówi do mnie mój partner.

– No właśnie nie. Kochanie, ślubu nie będzie. Jeszcze dzisiaj się wyprowadzam, już spakowałem większość rzeczy. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. Jeśli nie teraz, to kiedyś – mówił bez emocji Artur.

Nie pamiętam dokładnie, jak przebiegła reszta naszej rozmowy. Byłam w ogromnym szoku i nic do mnie nie docierało. Artur mówił coś o podziale kosztów imprezy, o wspólnie kupionych rzeczach do mieszkania i o kocie, którego dobrodusznie zostawiał mnie. Potem zabrał swoje walizki i odjechał. A ja siedziałam dalej na kanapie i gapiłam w ścianę, próbując zrozumieć, co się właśnie stało. Z transu wyrwał mnie dopiero telefon od przyjaciółki. Gdy powiedziałam jej, co się stało, w końcu dotarło do mnie, że Artur mnie zostawił. Zaczęłam płakać i nie przestawałam przez kolejnych kilka dni.

Może jeszcze nie wszystko stracone

Odejście Artura i odwołany ślub były dla mnie bardzo ciężkimi przeżyciami. Mimo tego, jak bardzo mnie zranił, nadal wierzyłam, że wróci i jeszcze uda się naprawić ten związek. Nawet gdy siostra powiedziała mi, że Artur podobno wprowadził się do swojej szefowej, wmawiałam sobie, że to tylko głupie plotki i lada dzień pojawi się z przeprosinami. W powrocie do formy nie pomagał mi zły stan zdrowia. Zaraz po rozstaniu zaczęły mnie męczyć silne mdłości, co niepokoiło moich bliskich.

– Aneta, a może ty jesteś w ciąży? – któregoś dnia zapytała moja siostra.

– No coś ty, przecież się zabezpieczaliśmy. To byłoby bardzo okrutne zrządzenie losu, gdybyśmy akurat teraz zaliczyli wpadkę – uśmiechnęłam się żartobliwie, ale ta myśl zaczęła mnie dręczyć.

Dwa dni później zrobiłam jednak test ciążowy. Wynik pozytywny pokazał się na pasku niemal natychmiast. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Patrzyłam na wyraźne dwie kreski na teście z niedowierzaniem. Byłam przerażona i jednocześnie pełna nowej nadziei. Oczywiście nie planowałam dzieci w najbliższej przyszłości, ale teraz wszystko się mogło zmienić. W głowie zaczęła kiełkować mi myśl, że teraz Artur na pewno do mnie wróci! Przecież nie zostawi mnie samej z dzieckiem. Weźmiemy ślub i założymy rodzinę!

Podekscytowana chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Artura. Poprosiłam go o spotkanie w bardzo ważnej sprawie. Próbował się wykręcać, ale nie dałam za wygraną i w końcu obiecał, że podjedzie do mnie po pracy. Byłam zachwycona i od razu zaczęłam się przygotowywać na to spotkanie. Wzięłam prysznic, włożyłam swoją ulubioną sukienkę i zrobiłam delikatny makijaż. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi i pełna entuzjazmu zaprosiłam Artura do środka.

– Cześć. Przepraszam cię, ale nie mam dużo czasu, jestem z kimś umówiony za 15 minut – powiedział oschle Artur.

– Ok, w takim razie siadaj, bo mam ci coś ważnego do powiedzenia – poprosiłam z uśmiechem na ustach.

Artur wydawał się zaskoczony moim dobrym nastrojem, ale usiadł i czekał na to, co chcę mu przekazać.

– Kochanie, będziesz tatą – niemal wykrzyknęłam radośnie i złapałam go za rękę. Natychmiast wysunął ją z mojej dłoni i popatrzył na mnie jak na wariatkę.

– O czym ty mówisz Aneta? Całkiem ci odbiło? Jakim znowu tatą? – dopytywał z niedowierzaniem Artur.

– Zrobiłam rano test. Jestem w ciąży Artur, będziemy rodziną! Możemy zapomnieć o tym, co było i zacząć wszystko od nowa! – tłumaczyłam mu.

– Ja p... Aneta, czy ty oszalałaś? Nie kocham cię, nie będziemy niczego zaczynać od nowa – krzyczał Artur.

– No ale ja jestem w ciąży, będziemy mieli dziecko – cicho odpowiedziałam, nie rozumiejąc jego wybuchu złości.

– Nie, nie i jeszcze raz nie! Musisz sama sobie poradzić, pomogę ci, załatwię lekarza i dam ci pieniądze. To jakiś koszmar, ale jeszcze wszystko da się załatwić – Artur był w szoku, ale jednocześnie już planował, jak się pozbyć problemu.

– Nie ma mowy, ja urodzę to dziecko i będziemy rodzicami – powiedziałam stanowczo.

– Tak? To będziesz sobie sama wychowywała tego bachora! Nie chcę mieć z nim nic wspólnego! Nie dzwoń do mnie już nigdy więcej! – krzyknął na do widzenia Artur i praktycznie wybiegł z mojego mieszkania.

Po raz kolejny w ciągu kilku tygodni zostałam sama, w szoku, wpatrując się bez emocji w przestrzeń. Po kilku minutach ocknęłam się jednak i nie miałam już ochoty płakać za moim cudownym narzeczonym. Czułam ogromną złość i odrazę do człowieka. W końcu przejrzałam na oczy. Uniknęłam życia z cholernym gówniarzem, który myślał tylko o sobie. Moje dziecko zasługuje na lepszą przyszłość i byłam zdeterminowana, by mu ją zapewnić.

Wyciągnę od niego ostatnią złotówkę

Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Zatrudniłam najlepszych prawników w mieście i nie szczędziłam ani czasu, ani pieniędzy na to, aby się upewnić, że moje dziecko dostanie od swojego biologicznego ojca wszystko, co mu się należy. Artur musiał być naprawdę zaskoczony obrotem spraw, bo zaczął do mnie regularnie pisać i dzwonić.

Niemal błagał, żebyśmy się jakoś dogadali poza sądem, bez udziału prawników. Ja jednak nie chciała ryzykować. Doskonale wiedziałam, że będzie chciał rzucić mi jakieś ochłapy, próbując załatwić sprawę po chichu.

Tym razem nie dałam się nabrać na te jego gierki. Nie zamierzałam siedzieć cicho, dziękując mu za to, że w ogóle zwrócił na nas uwagę. W naszym niewielkim mieście aż huczało od plotek, na temat tego, jak zachował się szanowany urzędnik. A ja dopilnowałam, by jego współpracownicy i przyjaciele poznali wszystkie szczegóły naszej rozmowy na temat dziecka.

Ludzie z jego najbliższego otoczenia mogli więc poznać prawdziwą twarz Artura i wielu z nich się od niego odwróciło. Tak naprawdę nie planowałam zemsty na byłym narzeczonym. Byłam jedynie zdeterminowana, aby zapewnić mojemu dziecku dobrą przyszłość. Mimo tego, jakim dupkiem okazał się jego ojciec. Nie będę jednak udawać, że nie czułam satysfakcji, gdy Artur zaczął się przede mną kajać, a jego życie stało się o wiele trudniejsze.

Ten egoista zasługiwał na to, żeby w końcu dostać od losu zapłatę za to, jak się do tej pory zachowywał. Miał szansę na to, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Nie skorzystał z niej na własne życzenie.
Nie wiem, jak będą wyglądały nasze relacje w przyszłości. Mój synek ma już pół roku, ale Artur raczej się nim nie interesuje. Na razie skupia się na tym, co może zrobić, aby płacić nam jak najmniej.

Choć nadal jestem na niego zła, nie chcę przelewać swoich uczuć na synka. Nie zamierzam utrudniać kontaktów Leonka z ojcem, ale jak na razie Artur nie prosi o spotkanie z nim. Mam nadzieję, że kiedyś jednak się to zmieni dla dobra dziecka, które przecież chce być kochane przez oboje rodziców. A jeśli nie, to postaram się, aby mój syn dostał wiele miłości ode mnie i od moich bliskich, którzy po prostu go ubóstwiają.

Czytaj także:
„W windzie zamiast z przystojniakiem utknęłam z oszołomem. Liczyłam na romans, a dostałam szkołę przetrwania”
„Zakochałem się i planowałem przyszłość. Ta żmija nie wspomniała ani słowem, że z góry jestem na przegranej pozycji”
„Mąż we mnie nie wierzył i podcinał mi skrzydła. Słuchałam go jak potulna owieczka i jak na tym wyszłam?”

 

Redakcja poleca

REKLAMA