„Narzeczony zdradzał mnie z moją własną siostrą. Świeżo upieczonej żonie szybko znudził się mąż”

kobieta po zdradzie fot. Getty Images, fizkes
„– Z nami koniec – powiedziałam stanowczo do Jurka. – Cieszę się, że poznałam twoje prawdziwe oblicze przed ślubem, a nie po fakcie. A co do ciebie – zwróciłam się do siostry – od tej chwili jesteś dla mnie obcą osobą. A myślałam, że mogę ci ufać”.
/ 02.05.2024 21:15
kobieta po zdradzie fot. Getty Images, fizkes

To był czerwcowy dzień, idealny na wesele. Pogoda dopisała – słoneczna, ale nie za gorąco, taka, o jakiej każda para marzy. W powietrzu unosił się zapach piwonii. Wtedy pomyślałam sobie, że ja też chciałabym kiedyś w czerwcu stanąć na ślubnym kobiercu z moim Jurkiem… Wszędzie pełno kwiatów na bukiety, a na stołach piękne róże. Bardzo romantycznie. A ślub po prostu musi taki być.

No i wyobraziłam sobie siebie w tej całej scenerii – w długiej, śnieżnobiałej sukni ślubnej. Welon raczej skromny, niezbyt długi, ale z przodu koniecznie woalka. Tylko po to, żeby mój przyszły mąż mógł ją delikatnie unieść, gdy usłyszy słowa, że może już pocałować swoją żonę.

Śmiech i łzy nie idą w parze

Ewa, moja siostra, przywróciła mnie do rzeczywistości. Dzisiaj był jej wielki dzień – brała ślub. Fryzjerka dopiero co uporała się z jej fryzurą.

– I jak, Marta? – zapytała z rumieńcami emocji na twarzy. – Jak ci się podobam?

Wyglądasz przepięknie! – wykrzyknęłam z przekonaniem. – Ten kok to strzał w dziesiątkę. Będziesz najcudowniejszą panną młodą w kraju. A kto wie, może i na całym świecie? – dodałam żartobliwie.

Ewa niemalże uroniła łzę ze wzruszenia, ale w porę zareagowałam, przypominając jej o makijażu.

Na szczęście moja uwaga powstrzymała Ewcię przed płaczem. Ostrożnie otarła wilgotne oczy i zerknęła w lusterko, aby upewnić się, że nic się nie rozmazało. Odetchnęła z ulgą, widząc, że wszystko jest w porządku.

Znowu parsknęłyśmy śmiechem.

Wyjście za mąż to nie byle co – skwitowała, opadając delikatnie na sofę, uważając, by nie zniszczyć kunsztownie ułożonych włosów. – Nie można się pośmiać do woli, a nawet popłakać ze szczęścia.

– Najlepiej, żeby największym zmartwieniem w twoim życiu były zawsze takie dylematy – odezwała się mama, zaglądając do dziewczęcego pokoju córki. – Wtedy miałabyś gwarancję szczęścia do końca swoich dni. Ale spokojnie, nie mam zamiaru zanudzać cię opowieściami o tym, jak czasem los potrafi dać w kość – dodała z uśmiechem. – Na razie po prostu załóż tę kieckę.

Pan młody wraz z gośćmi oczekiwał pod budynkiem.

– Matko, to już?! – Ewa poderwała się niczym poparzona. – Szukaj mojej sukni!

– Ależ ona jest tutaj – powiedziałam zdziwiona, nie wiedząc, co stało się z moją zawsze opanowaną i racjonalną siostrą. – Wisi przed tobą.

W końcu Ewa założyła swoją kreację i dopasowała buty. Efekt całości był oszałamiający.

Kiedy Ewa przekroczyła próg domu i znalazła się w pełnym świetle, Adamowi dosłownie opadła szczęka. Mój partner też spoglądał na nią z uznaniem w oczach. No cóż, trzeba przyznać, że Ewka jest istną pięknością. Niezbyt wysoka szatynka, ale w żadnym razie mikruska czy chucherko. Ma i na czym siedzieć, i czym oddychać. I jest dumna z figury. Zdawałam sobie sprawę, że faceci na nią lecą. A ja? Chudzina, włosy koloru myszki, piegi. Taka trochę w stylu Pippi.

Zawsze miałam trochę kompleksów, gdy patrzyłam na moją siostrę. Miała w sobie taką zmysłowość i sex appeal, o którym ja mogłam tylko pomarzyć...

Ceremonia ślubna wyglądała jak spełnienie marzeń. Kościół pękał w szwach od gości, a w powietrzu unosił się intensywny aromat białych lilii. Nie każdemu to odpowiada, ale ja wprost przepadam za tym zapachem, więc czułam się idealnie. Sama impreza weselna też okazała się wspaniała. Zasiedliśmy do suto zastawionego stołu w gronie 30 osób, a potem przyszedł czas na tańce i rozmowy w luźnej atmosferze. Zabawa trwała prawie do samej północy.

Z rodzicami przyjechałam z powrotem do rodzinnego domu. Ewa razem z nowo poślubioną drugą połówką udała się do wynajmowanego mieszkania. Rozpoczęli kolejny etap swojego życia.

Mój związek rozkwitał. Albo tak mi się wydawało...

Udało mi się rozpocząć studia socjologiczne. On studiował na politechnice już trzeci rok. Niedługo później, tak samo jak moja siostra i jej mąż, wynajęliśmy niewielkie mieszkanko. Stwierdziliśmy zgodnie, że powinniśmy dać sobie czas, aby się lepiej poznać. Zarówno jako ludzie, jak i jako para. I na początku układało się między nami całkiem nieźle.

Kiedy pewnego razu się rozchorowałam, mój Jurek troskliwie mnie pielęgnował. Pamiętał o godzinach przyjmowania leków, przygotowywał herbatki z miodem, porządkował moją pościel oraz dbał o to, abym miała odpowiednio ułożone poduszki dla maksymalnego komfortu. Troszczył się też o to, żebym miała co czytać w wolnych chwilach. Zaopatrywał mnie w prasę, a pewnego dnia wybrał się nawet do wypożyczalni książek, skąd przyniósł mi parę ciekawych pozycji. Byłam niesamowicie wzruszona i pozytywnie zaskoczona jego postawą. Śmiało mogę powiedzieć, że wzorowo zdał ten pierwszy sprawdzian z naszego wspólnego pożycia.

Prawdę mówiąc, ja też dokładałam wszelkich starań. Wpadłam nawet na pomysł, by zacząć prasować jego koszule. W każdy piątkowy wieczór wybieraliśmy się do jakiejś przystępnej cenowo restauracji, bo jako studenci nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy. Czasami woleliśmy sami coś ugotować w naszych skromnych czterech kątach. Jurek był mistrzem w przygotowywaniu żeberek, a ja robiłam pyszne tiramisu. Istna idylla. Do pewnego momentu...

Dostrzegłam ich razem

Spacerowałam chodnikiem, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Przy stoliku w kafejce dojrzałam kogoś, kogo znałam. Gdy przyjrzałam się bliżej, zdałam sobie sprawę, że to nie jedna osoba, a dwie. Mój wzrok padł na Ewę i Jurka. Moją rodzoną siostrę i mojego faceta. Wyglądało na to, że siedzieli bardzo blisko siebie, a on chyba ściskał jej dłoń. Nie byłam tego pewna, bo obraz stał się niewyraźny. Zalała mnie fala emocji i ogarnęła panika.

Całe szczęście, że zaledwie parę kroków dalej znajdował się słup, który służył za tablicę ogłoszeniową. Przylgnęłam do niego plecami, aby złapać równowagę. Przez moment trwałam w bezruchu, skupiając się na głębokich wdechach i wydechach. Przechodzący obok facet przystanął, dopytując, czy nie potrzeba mi pomocy. No pewnie, że potrzebowałam. Przydałaby mi się natychmiastowa resuscytacja. Jednak perspektywa tłumu gapiów zbierających się wokół słupa niespecjalnie mnie zachwyciła. Mogłoby to przyciągnąć ich spojrzenia, a tego wolałam uniknąć za wszelką cenę. Dlatego zapewniłam go, że wszystko w porządku. Wyraziłam swoją wdzięczność za troskę.

Gdy już nieco się uspokoiłam, ponownie zerknęłam w ich kierunku. Istniała przecież szansa, że źle to zinterpretowałam, czyż nie? W tym momencie podnosili się od stolika. W jej dłoni dostrzegłam bukiecik konwalii. Z pewnością nie kupiła ich sama. Mimo sporej odległości, zauważyłam sposób, w jaki na nią spoglądał: z ogromną namiętnością. Mnie nigdy nie obdarzył takim spojrzeniem.

Nie mogłam powstrzymać łez, które napłynęły mi do oczu. Ruszyłam przed siebie niczym w transie, stawiając kroki jeden za drugim. Nie wiem, jakim sposobem, ale udało mi się dotrzeć do parku. Odnalazłam wolną ławeczkę, schowaną za krzakami, z dala od głównego deptaka. Tam mogłam dać upust emocjom.

To istny koszmar, nie do uwierzenia. Dwoje najbliższych mi ludzi zadało mi straszliwy ból. Narzeczony i siostra za moimi plecami mnie zdradzili. Po co Jurek wyznawał mi miłość? Czemu Ewa ani razu nie pisnęła słowem, że on wpadł jej w oko?

Dopiero w tym momencie uderzył mnie sens tych tajemniczych spojrzeń, jakimi się obdarzali, a także mimowolny dotyk, gdy byli obok siebie. Ostatnio, kiedy Ewa zraniła się w palec przy zmywaniu po rodzinnej kolacji, to on jako pierwszy zaoferował, że założy jej opatrunek. Wtedy wydawało mi się, że po prostu jest serdeczny, dbający o rodzinę i troskliwy. Teraz rozumiem, że faktycznie był troskliwy. Ale ta troskliwość brała się z pożądania, jakim ją darzył! Moją własną siostrę.

Przesiedziałam na tej ławce całe dwie godziny, przeplatając łkanie z napadami furii. Opróżniłam całe opakowanie chusteczek. Zapadł zmierzch. Ale w końcu podjęłam decyzję.

Ode mnie nikt się nie dowie

Będę udawać, że nic nie wiem. Ale dopilnuję, żeby nakryć ich na gorącym uczynku. Kiedy weszłam do mieszkania, oczy miałam zapuchnięte od łez. Jurek natychmiast to dostrzegł. Może tak uważnie mi się przypatrywał, bo dręczyło go sumienie?

Co się stało? – zapytał. – Płakałaś? Ktoś cię skrzywdził?

„Owszem! – odparłam w duchu. – Ty, ty draniu!”

– Nie, nie o to chodzi. Na studiach miałam pewien problem. A jakby tego było mało, to jeszcze zaczął mnie męczyć ząb. Musiałam skoczyć do stomatologa – odpowiedziałam cicho, ale słyszalnie.

– Ojej, to masz ciężki dzień, współczuję ci... – Jurek nachylił się w moją stronę, a ja odruchowo lekko się odsunęłam. Moje ciało zareagowało samoistnie, mimo że wcale tego nie chciałam.

– Przepraszam – rzuciłam. – Czuję się teraz trochę nie w sosie. Chyba się położę.

– No pewnie, leż sobie, leż – z zapałem pokiwał głową. – Ja jeszcze chwilkę poklikam na kompie – oznajmił. – Ale spokojnie, postaram się nie hałasować, żeby ci nie zakłócać odpoczynku.

Nic nie odpowiedziałam, po prostu udałam się w kierunku łazienki. Długi prysznic wpłynął na mnie kojąco. Jedyne, o czym marzyłam, to zasnąć i wymazać wszystko z pamięci.

W kuchni, po kryjomu, przygotowałam sobie napar z melisy. Czemu w sekrecie? Może by coś zaczął podejrzewać? A moim celem było przyłapanie go na gorącym uczynku, dowiedzenie, że jest zwykłym draniem. Obrzydliwym kłamcą.

Wypiłam zioła, nałożyłam chłodzącą maskę na zmęczone oczy i położyłam się do łóżka.

Następnego dnia o poranku zrezygnowałam z zajęć na uczelni. Chociaż właściwie to nie do końca prawda. Wyszłam, ale skierowałam się w stronę politechniki. Zanim tam dotarłam, przez jakiś czas snułam się bez celu po okolicznych sklepach, przeglądając stosy ubrań, ale bez specjalnego zainteresowania. Moje myśli krążyły zupełnie gdzie indziej i nawet najcudowniejsza kiecka nie byłaby w stanie przykuć mojej uwagi na dłużej.

Byłam pod uczelnią na długo przed zakończeniem zajęć Jurka, chociaż dobrze wiedziałam, kiedy kończą mu się wykłady. Obawiałam się, że mógłby wyjść wcześniej, a wtedy straciłabym jego ślad. Przeczuwałam, że tego dnia umówił się z nią na randkę. Moja siostra nie studiowała, dorabiała jako kelnerka w knajpie. Pamiętałam, że akurat dziś miała dostać dzień wolnego.

Nerwowo zerknęłam w stronę drzwi wejściowych. W pewnym momencie dojrzałam go w tłumie studentów. Zarzucił plecak na plecy i pobiegł, niemalże skacząc z radości.

„Pędzi prosto w ramiona tej swojej kochanki, skończony drań” – pomyślałam rozżalona, a do oczu zaczęły napływać mi łzy.

Szłam za Jurkiem krok w krok

Początkowo błądził po mieście, a ja z niepokojem deptałam mu po piętach. W końcu zatrzymał się przy pętli tramwajowej. Całe szczęście, że było sporo ludzi. Wtopiłam się w tłum, bacznie obserwując, do jakiego tramwaju wejdzie. Wsiadł do numeru cztery. Mnie udało się wcisnąć do sąsiedniego wagonu. Wysiadł siedem przystanków później, z dala od śródmieścia. Maszerował energicznie, ani razu nie spoglądając za siebie. I dobrze.

W końcu stanęliśmy przed kawiarnią, która idealnie pasowała do starej kamienicy. Napis na szyldzie brzmiał: „Zielona przystań”. To było naprawdę urocze miejsce, całe porośnięte bluszczem. Na podwórku ustawiono parę stolików, co pozwalało schronić się przed upałem. Gdybym nie miała konkretnego powodu, żeby się tu pojawić, mogłabym się zachwycać tym zakątkiem w nieskończoność. Nigdy wcześniej tu razem nie zaglądaliśmy. Idealna miejscówka na potajemne spotkania. Mało ludzi, spokój i dużo zieleni.

Ewa siedziała przy stoliku, czekając na swojego towarzysza. Znalazłam sobie idealną kryjówkę w pobliskiej bramie, skąd mogłam ich doskonale widzieć. Kiedy tylko Jurek się zjawił, na jej twarzy zagościł promienny uśmiech. Przywitali się czułym pocałunkiem. Mój wzrok ani na chwilę nie opuszczał zakochanej pary. Czas płynął, a oni powoli popijali mrożoną kawę, którą przyniosła im kelnerka.

Siedzieli przy stoliku, trzymając się za dłonie i wpatrując sobie głęboko w oczy... Czułam, jak moje serce pęka na milion kawałków, a jednocześnie złość we mnie wzbierała z każdą sekundą. Kiedy w końcu złączyli się w namiętnym pocałunku, moja furia osiągnęła punkt krytyczny. Bez zastanowienia i chwili wahania po prostu opuściłam swoją kryjówkę za bramą i stanęłam tuż przed nimi. Nie od razu przerwali pieszczoty. Zapewne sądzili, że to tylko kelnerka przynosi im zamówioną szarlotkę.

– Czy to jest zwykła przyjaźń, czy może jednak coś więcej? – rzuciłam, starając się brzmieć sarkastycznie, choć w duchu ledwo powstrzymywałam płacz.

W jednej chwili odskoczyli od siebie jakby ich prąd poraził. Twarz Ewy przybrała kolor dojrzałej wiśni. Jurek również poczerwieniał. Gapili się na mnie, jakbym była jakimś dziwnym, niespotykanym stworzeniem.

Jurek zerwał się na równe nogi.

– Skarbie, to nie jest tak jak ci się wydaje! – krzyknął. – Zaraz ci to wyjaśnię!

– Kiepska kwestia – skomentowałam oschle, nawiązując do filmu, który razem oglądaliśmy w kinie.

– Marta, ja... Nie mam pojęcia, jak to wyjaśnić, jak wyrazić żal – powiedziała Ewa ledwo słyszalnym głosem. – Serio nie potrafię pojąć, jak do tego doszło. Odrobinę nam się... pomieszało w głowach...

Czy Adam wie? – zapytałam oschle.

Cisza, która nastąpiła, była aż nazbyt wymowna.

– Z nami koniec – powiedziałam stanowczo do Jurka, patrząc mu prosto w oczy. – Chyba nie ma co do tego wątpliwości. Jeszcze dzisiaj spakuję swoje rzeczy i się wyprowadzę. Cieszę się, że przynajmniej poznałam twoje prawdziwe oblicze przed ślubem, a nie po fakcie. A co do ciebie – zwróciłam się do siostry, a po twarzy spłynęły mi łzy – od tej chwili jesteś dla mnie obcą osobą. A myślałam, że mogę ci ufać jak nikomu innemu na świecie.

Gwałtownie się odwróciłam i ruszyłam przed siebie. Od tego momentu ani razu nie spotkałam się z Jurkiem, mimo że błagał, wydzwaniał i zasypywał moją skrzynkę mailami. Nie miałam też ochoty rozmawiać z Ewą.

Nie pisnęłam ani słówka. Nawet Adasiowi. Od tamtej pory minął prawie rok. W końcu przystałam na propozycję spotkania z Ewką. Już za kilkanaście godzin.

Nie da się przecież wiecznie unikać rozmowy z własną siostrą, prawda? Tylko czy dam radę puścić w niepamięć to, co było?

Marta, 23 lata

Czytaj także:
„Miałam 16 lat, gdy zaszłam w ciążę. Matka stwierdziła, że mam oddać dziecko siostrze, bo jej się bardziej należy”
„Chłopak wnuczki poderwał dziewczynę mojego syna. Wszystko zostało w rodzinie, jak w amerykańskiej telenoweli”
„Życie pod jednym dachem z synową to był koszmar. Wreszcie powiedziałem dość – młodzi mają się słuchać albo wyprowadzić”

Redakcja poleca

REKLAMA