„Narzeczony oświadczył mi się, żeby mnie >>zaklepać<<. Wcale nie zamierzał się żenić. Czułam się oszukana”

Matka mnie wykorzystywała fot. Adobe Stock, fizkes
– Po cholerę się żeniłeś? Przed ślubem nieba chcą ci przychylić. Ale jak tylko założą obrączkę, to zmieniają się w obrzydliwe hetery i jędze. Ja taki głupi na pewno nie będę! Magda nie zaciągnie mnie do ołtarza nawet siłą! – walnął pięścią w stół.
/ 23.02.2022 07:33
Matka mnie wykorzystywała fot. Adobe Stock, fizkes

Sześć lat. Tyle czasu jestem narzeczoną. Oświadczył mi się, gdy byłam na ostatnim roku studiów. Sądziłam, że zaraz potem zaczniemy planować nasz ślub. Niestety nie.

Ja w pięknej białej sukni z welonem. On w smokingu

Goście, ołtarz, radość, pierwszy pocałunek po magicznych słowach „Jesteście mężem i żoną”. Och, jak bardzo tego pragnęłam i jak często to sobie wyobrażałam! Mijały jednak kolejne lata, a mój ukochany nawet nie napomknął o małżeństwie.

Gdy tylko wspominałam o ślubie, mówił, że pogadamy o tym później i szybko zmieniał temat. Do niedawna łudziłam się, że to nic takiego, że po prostu potrzebuje jeszcze trochę czasu, by zdecydować się na ten krok. Ale ostatnio stało się coś, co sprawiło, że przejrzałam na oczy.

To było w ostatnią sobotę. Moja najlepsza przyjaciółka z liceum zaprosiła mnie do siebie na działkę. Chętnie się zgodziłam, bo byłam ciekawa, co u nich słychać. Miało mnie nie być przez cały weekend, więc Bartek zapowiedział, że w tym czasie urządzi u nas spotkanie dla kumpli. Nie robiłam z tego problemu.

Nie przepadam co prawda za jego kolegami, ale wiem, że faceci też muszą się czasem spotkać we własnym gronie. Uprzedziłam jednak ukochanego, że jak wrócę, to nie chcę widzieć na podłodze żadnych okruchów po chipsach i pustych butelek po piwie. Obiecał, że zanim się zjawię, wysprząta mieszkanie na błysk.

Początkowo spotkanie na działce było świetne

Siedziałyśmy z dziewczynami na tarasie, piłyśmy wino i chichocząc, wspominałyśmy dawne czasy. Potem jednak rozmowa zeszła na tematy rodzinne. I nagle okazało się, że tylko ja jedna żyję z facetem na kocią łapę, że reszta kumpelek jest już dawno po ślubie.

Początkowo oczywiście udawałam, że nic mnie to nie rusza, że to ja nie chcę iść do ołtarza, ale jak wypiłam kolejny kieliszek wina, to wreszcie przyznałam im się, jak jest naprawdę. Były oburzone. Krzyczały jedna przez drugą, że jestem naiwna i głupia, że Bartek nie traktuje naszego związku poważnie. Bo jak ludzie się naprawdę kochają, to się pobierają.

Zwłaszcza po tylu latach narzeczeństwa. Im dłużej ich słuchałam, tym ogarniały mnie coraz większy smutek i żal. Było mi przykro, że tak na mnie wsiadły. Prosiłam, by zmieniły temat, ale nie chciały o tym słyszeć.

Atakowały coraz bardziej zaciekle

Gdy któraś stwierdziła, że mój ukochany pewnie wkrótce rzuci mnie dla młodszej, miałam dość. Wezwałam taksówkę i ruszyłam do domu. Miałam nadzieję, że koledzy Bartka już sobie poszli i będziemy tylko we dwoje. Nie, nie zamierzałam z nim rozmawiać o ślubie. Chciałam się po prostu do niego przytulić i usłyszeć, że bardzo mnie kocha.

Niestety, moje nadzieje okazały się płonne. Bartek i jego kumple bawili się w najlepsze. Gdy weszłam do mieszkania, właśnie otwierali kolejne piwa. Byli tym tak zajęci, że nawet nie zauważyli, że już jestem. Byłam ciekawa, o czym gadają faceci w czasie męskich wieczorów, więc schowałam się za wieszakiem w przedpokoju i nadstawiłam ucha.

Przez kilka minut rozmawiali o pracy i samochodach. Już chciałam się ujawnić, bo temat mnie znudził, gdy nagle jeden z nich spojrzał na zegarek i zerwał się z kanapy na równe nogi.

– Nie wiedziałem, że już tak późno! Spadam, bo Kaśka zabije! – krzyknął.

– Co ty, nawet browara nie dokończysz? – zachichotał Bartek.

– Nie dokończę. Jak za pół godziny nie zjawię się w domu, to do rana będę wysłuchiwał, jaki to jestem wredny i nieodpowiedzialny – wetchnął tamten.

– Sam jesteś sobie winien! – huknął Bartek – Po cholerę się żeniłeś? Przecież ci mówiłem, że baby są jak kameleony. Przed ślubem nieba chcą ci przychylić. Ale jak tylko założą obrączkę na palec, to zmieniają się w obrzydliwe hetery i jędze. Nie posłuchałeś, to cierp! Ja taki głupi na pewno nie będę! Magda nie zaciągnie mnie do ołtarza nawet siłą! – walnął pięścią w stół.

Byłam w szoku

Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Mój narzeczony nie zamierzał się ze mną ożenić? Gdy już trochę ochłonęłam, chciałam wparować do salonu i kazać mu się natychmiast wynosić z mojego życia. Jakimś cudem udało mi się jednak opanować nerwy. Cichutko otworzyłam drzwi i wyszłam z mieszkania.

Pomyślałam, że najpierw sobie wszystko na spokojnie przemyślę, a dopiero potem zdecyduję, co dalej. Krążyłam po osiedlu prawie do rana, ale nie potrafiłam podjąć żadnej decyzji. I nie potrafię do dziś. Korci mnie, żeby postawić Bartkowi ultimatum: albo ślub, albo rozstanie. Ale boję się, że wybierze to drugie. A wtedy…

Nawet nie chcę myśleć, co wtedy. Może więc jeszcze trochę poczekać? Może ta niechęć do małżeństwa mu minie? A jak nie? Nie chcę być tylko narzeczoną!

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA