„Narzeczony oskarżył mnie o zdradę i zostawił jak stary mebel. Po 25 latach moje serce znów rozpadło się na kawałki”

Zniszczyłam sobie życie przez faceta fot. Adobe Stock, aletia2011
„Moje związki od samego początku skazane były na niepowodzenie. Finał? Skończyłam 59 lat, nie mam rodziny, dzieci, jestem sama jak palec. A on, nie dość, że porzucił mnie jak psa, to jeszcze wymyślił to kłamstwo. Oskarżył mnie o zdradę, tchórz”.
/ 03.07.2022 16:30
Zniszczyłam sobie życie przez faceta fot. Adobe Stock, aletia2011

Minęło tyle lat, a ja wciąż o nim myślę, mimo że strasznie mnie skrzywdził. Przez niego nigdy nie założyłam rodziny i każdy mój związek się rozpadał. Czy to możliwe, żeby złamane serce bolało przez całe życie?

Serce waliło mi jak oszalałe

Przecież wyrzuciłam wszystkie zdjęcia. Pozbyłam się każdej rzeczy, która mogła przywołać wspomnienia. A teraz trzymałam w ręce nasze zdjęcie z wakacji… Pamiętam, że to ja je zrobiłam. Krzysiek patrzył prosto w obiektyw, opalony, uśmiechnięty. Zalała mnie fala gorąca. Z trudem podniosłam się z kolan i poszłam do kuchni po krople i wodę. Usiadłam na krześle i zerkałam w stronę wybebeszonej szuflady. Że też zachciało mi się porządków. Przymknęłam oczy i natychmiast nas zobaczyłam.

– Ktoś chce nas poróżnić. Nie widzisz tego? Przecież to oczywiste. Nigdy cię nie zdradziłam, nie przyszłoby mi to nawet do głowy – ze złości przymrużyłam oczy. – Od kiedy to jesteś taki łatwowierny, co?

– Od momentu, kiedy moja kobieta robi ze mnie rogacza – krzyknął mi prosto w twarz Krzysiek.

– Zwariowałeś? Niby kiedy miałabym to robić? Pracuję od rana do wieczora – czułam, że brakuje mi tchu.

– Pewnie nocami, jak ja śpię – zadrwił. – A tak naprawdę nie wiem i nic mnie to już nie obchodzi. Znikam, już mnie tu nie ma. Nie ma i nigdy nie było.

I zniknął. A wraz z nim cała reszta. Znajomi, przyjaciele, dobra praca. Nie miałam ochoty z nikim się spotykać, w biurze nie mogłam się skupić. Zawodziłam wszystkich i zawalałam wszystko. Po dwóch latach egzystowania w próżni, zaczęłam się zastanawiać, jak mogłam całe swoje życie podporządkować jednemu człowiekowi. I to, jak się okazało, takiemu, który nie był tego wart.

Od tego czasu minęło 25 lat

Moje związki od samego początku skazane były na niepowodzenie. W każdym mężczyźnie szukałam Krzyśka i… żaden nie był w stanie tego znieść. Finał? Skończyłam 59 lat, nie mam rodziny, dzieci, jestem sama jak palec. Koleżanki po pracy biegną tulić wnuki, więc nawet do kina chodzę sama.

Często myślę o Krzyśku, zastanawiam się, czy znalazł szczęście za oceanem. I dlaczego tak postąpił? Byliśmy ze sobą 2 lata, chyba mógł mieć do mnie zaufanie. Czego się bał? Kogo? Może sądził, że nie zdecyduję się na wyjazd z kraju? Że się przestraszę nielegalnej ucieczki? Że będę bała się więzienia? A może myślał, że będę odwodzić go od tego szalonego pomysłu, bo byłam jedynaczką i nie opuściłabym rodziców? Jak mógł?

Przecież tyle razy wspólnie narzekaliśmy na brak perspektyw, cenzurę, szarzyznę, puste półki w sklepach… Wspólnie marzyliśmy o lepszym życiu. Na pewno byłabym przerażona samą ucieczką, ale przecież pojechałabym za nim na koniec świata. Nie było takiej rzeczy, której bym dla niego nie zrobiła. Wystarczyłoby, aby szepnął słowo… A on, nie dość, że porzucił mnie jak psa, to jeszcze wymyślił to kłamstwo. Oskarżył mnie o zdradę, tchórz.

10 lat po ucieczce Krzysztofa otworzyły się granice. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi wtedy do głowy, to ta, żeby go odnaleźć. Mimo wszystko. Gdyby tylko na mnie czekał, byłabym w stanie mu wybaczyć...

Byłam bez niego taka nieszczęśliwa

Nie wiedziałam jednak, jak to zrobić. Jego rodzice nie żyli – zginęli w wypadku samochodowym zaraz po Krzyśka maturze – a dalszej rodziny nie znałam. I wtedy wpadłam na pomysł, żeby odnaleźć go przez Polski Czerwony Krzyż. Przecież ta organizacja pomogła się odnaleźć wielu ludziom. Postanowiłam się do tego przygotować. Zgromadziłam wszystkie informacje o Krzyśku, jego zdjęcia, i pełna nadziei wybrałam się do siedziby PCK w moim mieście. Niestety, okazało się, że nie mogą mi pomóc – poszukują tylko członków najbliższej rodziny, a nie chłopaków, którzy porzucają swoje narzeczone. Byłam załamana. To był ostatni raz, kiedy próbowałam odnaleźć moją miłość. On mnie nie szukał. Nie dał znaku życia przez tyle lat.

Spotkałam dzisiaj w parku Marcina, naszego kolegę ze studiów. Nie poznałam go, to on zauważył mnie siedzącą na ławce, przysiadł się obok. Z nim też straciłam kontakt wiele lat temu… Po godzinie znałam już sekret mojego ukochanego. Był do bólu banalny. Okazało się, że znajomy, który organizował mu wyjazd na Zachód, postawił warunek: jeśli chce wyjechać, to tylko sam.

– Żadnych ogonów – powiedział. – Poza tym na miejscu jest praca tylko dla ciebie i jedno łóżko – pojedyncze. I nie obiecuj jej, że ją ściągniesz, to nie jest takie proste. Daj sobie spokój. Po co ci taki balast? Kasa jest dobra. W miesiąc zarobisz tyle, co w Polsce w pół roku.

Poczułam gulę w gardle, ale już po chwili zalała mnie fala wściekłości. Uświadomiłam sobie, że zostawił mnie w tak ohydny sposób... dla kasy. Naprawdę półroczna wypłata była warta mojego złamanego serca? Wpadłam w szał. Pożegnałam się szybko z kolegą i pognałam przed siebie. Czas zacząć żyć, bo życie nie będzie na mnie czekać. Wystarczająco długo czekało.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA