„Narzeczony odszedł, bo miałam wypadek. Jak ostatni tchórz uciekł od kłopotów. Ale był ktoś, kto nie bał się stawić im czoła”

chłopak, który troszczy się o dziewczynę fot. Adobe Stock, Elnur
„– On nie był ciebie wart! – uznał Szymon. – Patrzył na ciebie jak na trofeum, którego zazdrościli mu koledzy na weekendowych imprezkach. Jest egoistycznym dupkiem, nikim więcej – stwierdził, a ja mu przytaknęłam, bo wiedziałam, że ma rację, bo z Pawłem można być tylko >>na dobre<<, ale nigdy >>na złe<<”.
/ 15.07.2022 13:15
chłopak, który troszczy się o dziewczynę fot. Adobe Stock, Elnur

Otworzyłam oczy i niemal natychmiast poczułam ból, którego nawet nie byłam w stanie zlokalizować. Odnosiłam wrażenie, że boli mnie dosłownie każda komórka mojego ciała. Jakby tego było mało, oślepiało mnie rozproszone jasne światło i wszechobecna biel.

Co się stało? Gdzie ja jestem? – zapytałam.

Przy moim łóżku pojawiła się pielęgniarka.

– W szpitalu, miałaś wypadek, ale wyjdziesz się z tego, jesteś tylko trochę połamana – wyjaśniła, a ja zaczęłam wydobywać z zakamarków pamięci obrazy: samochód jadący po mokrej drodze podczas deszczu i nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę...

Miałaś sporo szczęścia – kobieta poklepała mnie po ramieniu, a ja przymknęłam oczy.

– Czy moi rodzice wiedzą? I narzeczony? – pytałam dalej zaniepokojona.

– Tak, już tu jadą – uspokoiła mnie i nakazała odpoczywać.

Te słowa dotarły do mnie jakby z oddali, bo znów odpłynęłam w niebyt. 

Brat Malwiny mnie irytował

Szybko okazało się, że pod pojęciem „trochę połamana” kryje się złamanie obojczyka i trzech żeber, a także nogi w dwóch miejscach, co wymagało zoperowania i scalenia kości śrubami. Miałam też uszkodzoną miednicę. 

Czekało mnie długie leczenie i rehabilitacja, a więc miesiące spędzone w szpitalu, a potem  w domu. Byłam załamana. Rodzice pocieszali mnie, że wszystko się ułoży, a najważniejsze, że przeżyłam. Paweł, mój narzeczony, patrzył na mnie cały blady i wystraszony, ale trzymał mnie za rękę i w kółko powtarzał, że będzie dobrze. Cieszyłam się, że mam go przy sobie w tak trudnej chwili. Byliśmy razem od trzech lat i planowaliśmy ślub, który ze względu na mój wypadek trzeba było odłożyć.

– Przepraszam, wszystko popsułam – wyszeptałam przez łzy, gdy o tym rozmawialiśmy.

– Przestań, to nie twoja wina. Weźmiemy ślub, jak dojdziesz do siebie – odparł i pocałował mnie w czoło. – A teraz muszę lecieć... – dodał.

– Już? – nie zdołałam ukryć rozczarowania.

– Mam dużo pracy, ale wpadnę jutro. Pa – rzucił.

Z trudem powstrzymałam łzy napływające mi do oczu. Niepotrzebnie, bo nawet na mnie nie spojrzał i podejrzanie szybko znalazł się za drzwiami.  Wiedziałam, że ma mnóstwo pracy, tak było od zawsze – w końcu jest właścicielem sporego biura nieruchomości, ale poczułam się taka samotna… Dni spędzone na wpatrywaniu się w szpitalny sufit, gdy każdy ruch powoduje ból, potrafią dłużyć się niemiłosiernie.

– Jak się czujesz? – usłyszałam w drzwiach głos Malwiny, mojej najlepszej przyjaciółki.

– Jak widać – odparłam gorzko, ale się uśmiechnęłam, bo jej widok zawsze sprawiał mi radość.

– Cześć – raczej burknął, niż powiedział Szymon, jej brat, stawiając koło mnie jakieś wiktuały i przypatrując mi się badawczo.

– Hej – rzuciłam tym samym tonem.

– Sama nie dałabym rady wszystkiego przywieźć, więc poprosiłam Szymona  o podwiezienie – wyjaśniła Malwina, po czym spojrzała na mnie z nieukrywaną troską. – Pewnie cię bardzo boli?

– Trochę – jęknęłam i nie zważając na to, że nie jesteśmy same, zaczęłam się jej skarżyć, jak bardzo mi źle, bo wszystko mnie boli, a na domiar złego Paweł nie ma dla mnie czasu

Trzeba było się nie zaręczać z palantem – warknął pod nosem brat Malwiny.

– Szymon! – skarciła go siostra.

– Nie jest palantem, ma dużo pracy. To dobry człowiek – odpowiedziałam urażona.

Szymon drażnił mnie w stopniu nieprawdopodobnym. Pojąć nie mogłam, jak to możliwe, że ten gburowaty ponurak jest bratem wiecznie roześmianej i serdecznej Malwiny. Było mi nie w smak, że mnie odwiedził, ale tak bezczelnych komentarzy nie spodziewałam się nawet po takim typie jak on. Nigdy nie lubił Pawła i często dawał mi to odczuć. Nie wiedziałam, skąd ta wrogość i co on do nas miał, ale ta niechęć działała w obie strony.

– Dobry człowiek, który nie ma czasu dla swojej narzeczonej leżącej w szpitalu – zauważył kąśliwie, ignorując siostrę, która pokazywała mu, żeby zamilkł, kładąc palec na ustach.  – Czekam w samochodzie – rzucił w końcu do Malwiny i wyszedł.

– Boże, nie rozumiem, dlaczego on taki jest – westchnęłam.

– Nie jest, ale w twojej obecności coś w niego wstępuje – wyjaśniła.

Nie uznałam tego za okoliczność łagodzącą, ale też nie ciągnęłam tematu z szacunku do siostrzanych uczuć Malwiny. Zresztą znacznie przyjemniej było beztrosko poplotkować. To była dla mnie miła odmiana po smutnych rozmyślaniach i liczeniu plam na suficie.

Nasza relacja bardzo się zmieniła

Mijały dni. Często robili mi jakieś badania, zabiegi, wspominali o rehabilitacji. Powoli, dzień po dniu, zdrowiałam. A jednak psychicznie nie czułam się lepiej. Mój pokój tonął w kartach i kwiatach od moich uczniów, odwiedzali mnie rodzice, znajomi, Malwina i jej brat, no i oczywiście Paweł.

Niby przychodził, ale czułam, że coś jest nie tak. Miałam wrażenie, że siedzi jak na szpilkach, a jak minął kwadrans, to od razu musiał uciekać. Zdecydowanie się ode mnie oddalał, a ja przecież właśnie teraz tak bardzo go potrzebowałam! Gdy pytałam, co się dzieje, odpowiadał, że nic. I znów słyszałam tę starą śpiewkę, że ma dużo pracy, a tak w ogóle to nie lubi szpitali.

Charakterystyczne, że gdy to mówił, uciekał wzrokiem. Nic więcej nie mogłam zrobić, zwłaszcza że on nie potrafił zdobyć się na szczerość. Choć czułam nadciągającą katastrofę, to gdy oznajmił mi, że lepiej będzie, jak się rozstaniemy, przeżyłam szok.

– Jak to?! – zapytałam z niedowierzaniem

– Moniu, nie miej mi tego za złe. Zrozum, ten wypadek to chyba był znak... Ślub nie był nam pisany – plątał się.

– Jakoś wcześniej nie zauważyłam, żebyś szczególnie wierzył w przeznaczenie – odpowiedziałam kąśliwie.

– Poza tym po wyjściu ze szpitala będziesz potrzebowała czasu i opieki, których nie mogę ci poświęcić, bo przecież sama wiesz, ile mam pracy – nie patrzył mi w oczy i pospiesznie dodał: – Zawiozłem twoje rzeczy do twoich rodziców, żebyś nie musiała...

– Wyjdź stąd! – prawie krzyknęłam, żeby przerwać ten koszmar.

Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Że zamierzałam dzielić życie z palantem i egoistą, który ucieka przy pierwszej trudności! Opadłam na poduszkę i zaczęłam bezradnie płakać. 

Jakbym miała za mało stresów tego dnia, w drzwiach sali stanął... Szymon.

– Malwina przeprasza, ale się pochorowała, gorączka zwaliła ją z nóg. Przysłała za to mnie. Masz tu pomarańcze, czekoladę, nową książkę Camilli Läckberg i sok jabłkowy – wyliczał, gdy ja modliłam się, żeby jak najszybciej wyszedł.

– Dzięki – wyszeptałam, a on zamilkł i spojrzał na mnie badawczo.

– Co się stało? – zapytał, a ja tylko pokręciłam głową, bo nie chciałam z nim gadać.

– Boli cię? – w jego głosie brzmiała troska.

Zaprzeczyłam, bo co mu miałam powiedzieć? Że najbardziej boli mnie serce?

 – Paweł narozrabiał? – gdy wypowiedział jego imię, rozpłakałam się jak bóbr. – Rzucił cię – bardziej stwierdził, niż zapytał.

– Tak – wyszeptałam

– Mówiłem, że to palant – skwitował i wyszedł bez jednego słowa.

Zaskoczyło mnie to, ale cóż... Faceci to inny gatunek, kto za nimi trafi? Po kilku minutach jednak wrócił.

– Nie znam się na leczeniu złamanych obojczyków i serc, ale mojej siostrze zawsze pomaga to – oświadczył i podał mi wielkie opakowanie lodów bakaliowych.

– Dzięki – odparłam ze słabym uśmiechem. – Ale lody chyba nie poprawią mojej sytuacji...

– W ofercie mam jeszcze obgadywanie tego durnia. Posłuchaj, dla ciebie lepiej, że uciekł – spojrzał na mnie jakoś tak poważnie, a ja smutno pokiwałam głową i oczy zaszły mi łzami. – I nie płacz już, bo okropnie wtedy wyglądasz – dodał, a ja roześmiałam się przez łzy.

Na szczęście Szymon nigdzie się nie spieszył. Został ze mną, a ja wówczas wylałam wszystkie swoje żale, równie otwarcie i szczerze, jakbym wypłakiwała się na ramieniu Malwiny.

On nie był ciebie wart! – uznał Szymon. – Patrzył na ciebie jak na trofeum, którego zazdrościli mu koledzy na weekendowych imprezkach. Jest egoistycznym dupkiem, nikim więcej – stwierdził, a ja mu przytaknęłam, bo wiedziałam, że ma rację, bo z Pawłem można być tylko „na dobre”, ale nigdy „na złe”.

Za to tamtego dnia coś się zmieniło w relacji mojej i Szymona. Zauważyłam, że stał się dla mnie inny. Nadal był szorstki, ale teraz pod jego nieco złośliwym poczuciem humoru wyraźnie wyczuwałam wrażliwość i troskę. Przychodził do mnie do szpitala z Malwiną, a czasem sam, i godzinami zawzięcie dyskutował ze mną o rzekomej przewadze kryminałów norweskich nad szwedzkimi. Byłam mu wdzięczna, wypełniał mi czas i odrywał myśli od przykrych dla mnie spraw.

Gdy wypisali mnie ze szpitala, odwiedzał mnie w domu. Jak płakałam, że nie zniosę kolejnego dnia bolesnej rehabilitacji, mówił, że muszę, bo niesprawna nie poderwę kolejnego palanta... Dwoił się i troił, byle tylko wywołać uśmiech na mojej twarzy.

– Szymon, dziękuję – powiedziałam z przekonaniem, gdy wyszliśmy na mój pierwszy po wypadku samodzielny spacer.

– A za co? Ja ci nóg nie poskładałem.

– Ale mnie poskładałeś – uśmiechnęłam się. – A ja myślałam, że nawet mnie nie lubisz.

Zatrzymał się i nagle spoważniał

– To nieprawda. Tylko nie mogłem patrzeć, jak pakujesz się w związek bez przyszłości – powiedział takim głosem, że przeniknął mnie dreszcz. – Lubię cię od zawsze, ale ty tego nie widziałaś – dodał już łagodniej.

– A jeśli teraz widzę? – spytałam z mocno bijącym sercem, jednak nie odpowiedział, tylko mnie przytulił, a ja utonęłam w jego objęciach.

Szymon miał rację – bardzo dobrze, że ten palant mnie zostawił.

Czytaj także:
„Męża wyrzucili z zawodu chirurga, bo przyszedł pijany na operację. Jego alkoholizm zamienił nasze życie w piekło”
„Jurek mi się podobał, ale traktował mnie jak kumpelę. Dopiero gdy wyczuł konkurencję, odezwał się w nim pies ogrodnika”
„Po porodzie, mama sztorcowała mnie na każdym kroku. Chciała udowodnić, że żadna ze mnie matka i doprowadziła do tragedii”

Redakcja poleca

REKLAMA