„Męża wyrzucili z zawodu chirurga, bo przyszedł pijany na operację. Jego alkoholizm zamienił nasze życie w piekło”

matka pociesza córkę fot. Adobe Stock, yavdat
„Wszystko pamiętam. Każdą przykrość, jaką zrobił mi przez te lata; wszystkie zabrane z konta pieniądze, za które kupował whisky… Każde święta, kiedy ryczałam w poduszkę, bo leżał pijany w łóżku… Ale pamiętam też chwile, kiedy byliśmy szczęśliwi. Kiedy kupował mi prezenty, obsypywał kwiatami, a gdy zaszłam w ciążę, nosił na rękach”.
/ 12.07.2022 13:15
matka pociesza córkę fot. Adobe Stock, yavdat

Do tego zadania Iza wzięła się z gotowym planem: obdzwoni wszystkich figurujących w notesie ojca, potem porówna listę nazwisk z tymi, których telefony mam ja w swojej komórce.

– Tym sposobem nikogo nie pominiemy – stwierdziła i zaczęła od A.

– Dzień dobry, mówi Izabela… – poinformowała Ryśka oficjalnym tonem, choć znała go od kołyski, bo przyjaźniliśmy się z Ryśkami od niepamiętnych czasów. – Msza o 11.00 w kościele przy cmentarzu… Pozdrawiam.

 Krótko, bez zbędnych słów, emocji, sentymentów...

Moja córka była zimna jak lód

Potem następny telefon, i kolejny. Patrzyłam na córkę i robiło mi się coraz zimniej. Do mnie powoli docierało, że Karol nie żyje, że już go nie zobaczę, nie usłyszę… Z trudem oswajałam się ze śmiercią męża, chociaż wszyscy na nią czekali. Ja też czekałam…

– Tak, chorował. Nowotwór. Msza o 11.00 – Iza poinformowała kolejną osobę o pogrzebie ojca jak o służbowym spotkaniu.

Zaschło mi w gardle. Zrób mi coś do picia – poleciła mi nagle.

Choć czułam, że każda moja noga waży sto kilogramów, ruszyłam w stronę kuchni.

– A, koniecznie zadzwoń do pani Małgosi, Izuniu – przypomniałam sobie o staruszce, która niańczyła małego Karola, kiedy jego matka ciężko zachorowała.

Pani Małgosia była przyjaciółką teściowej. Stara panna, bezdzietna. Wydaje mi się, że poza matką Karola chyba nikogo bliskiego nie miała…

– Mamo, nie wprowadzaj chaosu. Jestem dopiero przy G – usłyszałam.

Zrobiłam córce napar z imbiru. Wydało mi się, że jest przeziębiona.

– Proszę, wypij. Rozgrzejesz się… Tak tu zimno… – powiedziałam, siadając w fotelu i okrywając się kocem.

– Jak to zimno? Przecież grzeją – zdziwiła się córka.

Przez moment uchwyciłam wyraz jej twarzy. „Boże! Ona nic nie czuje” – pomyślałam.

W czasie choroby Karola Iza nieraz podkreślała, że ojciec sam sobie załatwił ten nowotwór. Mój mąż pił. Miewał okresy, kiedy w ogóle nie trzeźwiał, jak wtedy, gdy odebrano mu prawo wykonywania zawodu, bo przystąpił do operacji kompletnie pijany. Załamał się całkiem i potem pił przez kilka tygodni bez przerwy...

Po pierwszym odwyku było dobrze przez rok. Drugi pomógł na dużo krócej.

– Nie czujesz smutku, rozpaczy? Kochał cię, był twoim tatkiem – przypomniałam córce najlepsze wspólne lata, gdy nie odstępował jej na krok.

Pamiętam wszystkie chwile dobre i złe

Chciałam ją zmusić, żeby płakała ze mną.

– Mamo, nie przeszkadzaj. Dzwonię do pani Małgosi… Nie odbiera.

– Iza, dlaczego, do cholery, jesteś taka zimna? Naprawdę nic nie czujesz? Twój ojciec nie żyje! Miał tylko 62 lata, nie żal ci?! – zaczęłam nagle krzyczeć i płakać.

– Uspokój się mamo. Nie czas na te dywagacje: żal, nie żal… Chorował, umarł i już się nie męczy. Ty też przestałaś się przy nim mordować.

Owszem, jest mi lepiej. Już nie budzę się w nocy, żeby sprawdzić, czy oddycha. Już nie biegnę po miskę, bo znów wymiotuje. Nie zmieniam nad ranem pościeli. Nie muszę błagać lekarzy o morfinę dla męża. Nie chodzę do szpitala i nie czekam godzinami, aż mnie wpuszczą na OIOM. Jest mi lepiej, bo nie patrzę na wychudzoną twarz Karola, rurę wciśniętą w jego gardło, na jego dziwnie opuchnięte dłonie. Nie słyszę miarowych dźwięków aparatury ani złowieszczego charczenia. Na pewno jest mi lepiej niż przez ostatnie miesiące. Ale nie jest mi dobrze.

Naprawdę nic nie czujesz?

– Czuję, jest mi przykro, ale ojciec sam wszystko zepsuł. No bo jak mam żałować człowieka, który i moje życie zamienił w piekło? Pamiętasz, byłam na studiach, kiedy wyrzucili go ze szpitala. Nie pamiętasz, co sama wtedy myślałaś?

Pamiętam, wszystko pamiętam. Każdą przykrość, jaką Karol zrobił mi przez te lata; wszystkie zabrane z konta pieniądze, za które kupował whisky… Każde święta, kiedy ryczałam w poduszkę, bo zamiast dzielić się z nami opłatkiem, mój mąż leżał pijany w łóżku… Ale pamiętam też wszystkie chwile, kiedy byliśmy szczęśliwi. Kiedy kupował mi prezenty, obsypywał kwiatami, a gdy zaszłam w ciążę, nosił na rękach. Pamiętam, jak rozpieszczał córkę… Jaki był w nią wpatrzony…

– A pamiętasz, jak cię niósł na rękach do domu prawie kilometr, bo myślał, że złamałaś nogę? A potem okazało się, że to tylko stłuczenie?

Izabela milczy. Chwyta za telefon.

– Pani Małgosia? Mówi Izabela… Tata umarł… No tak, przedwczoraj tuż po północy. Tak, już nie cierpi… Pogrzeb – słyszę, jak mojej córce załamuje się głos – o 11.00, na Powązkach… Przyjdzie pani? – pyta i nagle się rozłącza.

Wyjmuję z roztrzęsionych rąk córki telefon i notes. Moja mała Izunia ma szczuplutką buzię całą we łzach.

– Nareszcie, córeczko. Płacz…

Czytaj także:
„Nie kocham mojego synka. Udaję miłość i przywiązanie tylko po to, by inni nie wyzywali mnie od wyrodnych matek”
„Latami usługiwałam mężowi, a on szydził ze mnie i mnie poniżał, ale nie chciałam zrobić mu krzywdy. To był wypadek...”
„Władowałem się w biznes z 13-latkiem. Musiałem wyłożyć ponad 30 tysięcy, ale dzieciak ma talent do interesów”

Redakcja poleca

REKLAMA