„Pół roku bawię się z kochankiem, a potem wymieniam go jak parę skarpetek. Nie szukam męża, tylko zabawy”

zakochana kobieta fot. iStock, praetorianphoto
„”.
/ 29.03.2024 15:30
zakochana kobieta fot. iStock, praetorianphoto

Babcia sama musiała się rozwieść z dziadkiem, bo pił i zrobił z jej życia piekło, ale dobrze na tym wyszła.

Po rozwodzie szybko stała się osobą zadbaną, oczytaną, towarzyską i niezależną. Wzięłam sobie jej radę do serca już dawno temu: po tym, gdy Karolek, moja pierwsza miłość z czasów liceum, zdradził mnie z moją przyjaciółką.

Jestem kobietą sukcesu

Dziś mam 28 lat. Gdy patrzę w lustro, widzę atrakcyjną kobietę w stylowym garniturze. Staranny makijaż, włosy spięte w kok, w dłoni służbowy telefon. Kobieta sukcesu. W firmie codziennie od rana do wieczora.
W moich kontaktach z mężczyznami też panował porządek. Miały zaplanowany grafik i przebieg.

Raz na pół roku szukałam kandydata. Interesowali mnie faceci niezależni finansowo, inteligentni, którzy nie liczyli na miłość. Kolacja raz w tygodniu, seks u niego lub w hotelu. Nigdy nie zapraszałam ich do siebie; nie zniosłabym walających się wokół brudnych skarpetek i nieumytej wanny. Po pół roku zmieniałam partnera, przeważnie wtedy, gdy zaczynał wspominać o wspólnym zamieszkaniu. To był sygnał, że należy znajomość zakończyć.

Siedziałam właśnie w kawiarni i tłumaczyłam Irkowi, przystojnemu kierownikowi dużej firmy handlowej, że nie możemy być razem, i że to we mnie jest problem, nie w nim, gdy... zobaczyłam Filipa. Wychodził z budynku, w którym znajdowała się moja firma. Na widok dobrze skrojonego garnituru i chłopięcego uśmiechu, który mi posłał, gdy napotkał moje spojrzenie, uznałam, że to on będzie kolejnym „półroczniakiem”.

Widząc, że zmierza  w moim kierunku, szybko spławiłam Irka. Posłałam nieznajomemu zalotne spojrzenie, po czym szybko spuściłam wzrok, udając, że jego zainteresowanie mnie peszy. To zawsze działa.

– Czy mina tego biedaka, z którym rozmawiałaś, oznacza, że opuściło go szczęście? – zapytał, przysiadając się do mojego stolika.

– I że to szczęście uśmiechnęło się do mnie?

– Najpierw musiałabym wiedzieć, czym jest szczęście – uśmiechnęłam się.

– Siedzi przede mną – zajrzał mi w oczy.

Taki był początek...

Najpierw dwie randki i kawa. Trzecia randka i seks. Więc gdy po romantycznej kolacji zaproponował herbatę u siebie, uznałam, że wszystko idzie według scenariusza.

Kiedy znaleźliśmy się w jego mieszkaniu, pocałował mnie namiętnie. Zaczęłam rozpinać guziki mojej koronkowej bluzki, gdy poczułam, że chwyta mnie za dłonie. Myślałam, że sam chce dokończyć dzieła, ale wbrew moim przypuszczeniom Filip zaczął powoli i delikatnie zapinać te cholerne guziki.

– Nie chcę, by nasza znajomość przerodziła się w szybki seks – powiedział cicho i pewnie. – Fascynujesz mnie, chcę cię naprawdę poznać. Chcę wiedzieć, jaką kawę lubisz, co ci sprawia radość, a czego nie znosisz. I chcę cię zdobywać.

Pierwszy raz urwałam się z pracy – żeby zobaczyć Filipa. Z rozkoszą do niego dzwoniłam. Zdarzyło mi się nawet coś zawalić, bo myślałam o Filipie. A on? Rzeczywiście chciał wiedzieć o mnie wszystko. Żyłam jak na haju aż do owego piątku.

Filip miał przyjechać po mnie do biura. Czekałam już od godziny.

W końcu zobaczyłam go w drzwiach mojego gabinetu. Na jego twarzy malowały się ból i rozczarowanie. On wiedział. Ktoś z firmy musiał mu powiedzieć.

– Jesteśmy ze sobą od trzech miesięcy – zaczął cicho. – Mamy więc kolejne trzy, zanim mnie rzucisz? Tak to działa?

– Kochanie, daj mi wytłumaczyć – zrobiło mi się zimno w żołądku.

– Nie, Izo – ledwo nad sobą panował. – Koniec kłamstw. Myślałem, że coś dla ciebie znaczę, a ty traktowałaś mnie jak zabawkę.

I wyszedł.

Chciałam za nim biec, wyjaśnić, ale co właściwie miałam mu powiedzieć? Przecież było dokładnie tak, jak mówił. Gdy go zobaczyłam, wcale nie myślałam, że będzie kimś więcej niż kolejnym panem na pół roku. Dopiero teraz dotarło do mnie, że czuję do niego coś, przed czym tak ostrzegała mnie babcia: miłość, która uzależnia. Wiedziałam już, że zrobię wszystko, by naprawić swój błąd.

Zaczęłam od trudnej szczerej rozmowy, w której opowiedziałam mu wszystko. Potrzebowaliśmy naprawdę dużo czasu, żeby zbudować zaufanie na nowo.

– Zostaniesz u mnie na noc? – spytałam kiedyś wieczorem, gdy wracaliśmy z teatru.

Oboje wiedzieliśmy, co to znaczy.

Czytaj także:
„Co roku w Wielkanoc, gdy teściowa pyta o dziecko, mam ochotę rzucić w nią jajkiem. Dłużej tego nie wytrzymam”
„Długo staraliśmy się o adopcję, ale nie potrafiłam pokochać tego dziecka. Macierzyństwo mnie przerosło”
„Przez głupotę syna nie mam kontaktu z wnuczką. Jest mi wstyd, że na własnej piersi wychowałam taką miernotę”

Redakcja poleca

REKLAMA