„Przez głupotę syna nie mam kontaktu z wnuczką. Jest mi wstyd, że na własnej piersi wychowałam taką miernotę”

Zatroskana kobieta fot. iStock by GettyImages, mheim3011
„Nie wierzę, że mój syn mógł zrobić coś takiego. Zranił nie tylko swoją rodzinę, ale też nas. I co, warto było?”.
/ 29.03.2024 07:15
Zatroskana kobieta fot. iStock by GettyImages, mheim3011

Gdy Jacek po raz pierwszy przyprowadził do domu Kalinę, byliśmy z mężem zachwyceni. Zrobiła na nas doskonałe pierwsze wrażenie: była niezwykle uprzejma i dobrze wychowana, a jednocześnie zabawna, inteligentna i elegancka.

– I co sądzicie? – zapytał nas podekscytowany syn, gdy odwiózł już Kalinę do domu.

Cudowna dziewczyna – zachwyciłam się. – Myślisz, że będzie z tego coś poważnego?

– Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak – uśmiechnął się Jacek.

I ku naszej radości, ich związek rozwijał się dalej w zawrotnym tempie. Już kilka miesięcy później Jacek oświadczył się Kalinie, a ona go przyjęła.

– Tak się cieszę, że będziesz oficjalnie w naszej rodzinie, kochanie – obejmowałam ciepło przyszłą synową. – Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.

– Dziękuję, mamo, to dla mnie bardzo wiele znaczy – odpowiedziała mi wzruszona.

Ślub odbył się dość szybko, bo młodym nie zależało na wielkiej fecie w perfekcyjnym pałacyku. Obiad po ślubie odbył się we włoskiej restauracji, a przyjęcie z tańcami i drinkami trwało do białego rana w domu rodziców Kaliny.

– Ale ci się trafiła synowa, pozazdrościć – chwaliła moja siostra. – Widać, że poukładana dziewczyna. Niech Jacek ją docenia i traktuje po królewsku!

– Masz rację, mam nadzieję, że zdaje sobie sprawę z tego, jakie szczęście go spotkało – przytaknęłam.

Niestety, już wkrótce po ślubie syn zaczął coraz częściej bywać w naszym domu, gdzie coraz częściej żalił się na problemy małżeńskie.

Na co tu narzekać?

Jacek wpadał niezapowiedziany i wzburzony.

– Co się stało, synu? – pytałam z troską.

– Ech, nic... Mogę dziś u was przenocować? – mruczał pod nosem.

– Oczywiście, ale dlaczego? Pokłóciliście się z Kalinką? – dziwiłam się.

– Ona jest naprawdę nieznośna!

– Jacek, nie mów takich rzeczy! To przecież świetna dziewczyna, kochasz ją... – uspokajałam go.

– Wróć do domu z kwiatami i przeproś ją za cokolwiek, co zrobiłeś nie tak. O taką kobietę trzeba dbać! – tłukł mu ojciec.

– No jasne... Jak zwykle – skwitował tylko Jacek, po czym zamknął się w swoim starym pokoju.

Zupełnie nie wiedzieliśmy, o co mu chodzi, ale staraliśmy się nie wtrącać w detale ich kłótni. Martwiło mnie jednak, że te kryzysowe wizyty syna stawały się coraz częstsze. W końcu któregoś dnia mąż wziął Jacka na pogadankę. Nie wiem, co mu powiedział, ale przez dłuższą chwilę był spokój. Kalinka zaszła nawet w ciążę, co bardzo nas ucieszyło. I Jacek wydawał się być szczęśliwy, chociaż chyba zżerała go trema przed pierwszym „występem” w roli ojca.

Po kilku miesiącach urodziła się Klara: piękna, rumiana, zdrowa i radosna. Byłam tak dumna i szczęśliwa, że natychmiast obdzwoniłam wszystkie krewne i znajome.

– Gratulacje, Madzia! Na pewno będziesz świetną babcią – siostra cieszyła się razem ze mną.

– Ja sobie poradzę, ale... martwię się czasem o Jacka. Może to tylko takie wrażenie, ale czasem wydaje mi się, że on nie do końca jeszcze dorósł do roli ojca i męża – wyznałam.

– On też sobie poradzi, nie martw się. Mężczyznom to przychodzi trudniej i wolniej, ale da radę, to przecież dobry chłopak – uspokajała mnie siostra.

Niestety, nie miała racji. Po narodzinach Klary w małżeństwie syna dało się zauważyć nowy kryzys. Tym razem nie przychodził nadąsany do nas, ale szwendał się po mieście i stale imprezował, o czym dowiedziałam się któregoś dnia od samej Kaliny.

– Mamo, ja naprawdę nie chcę być żoną, która napuszcza innych na swojego męża, ale proszę, może tata da radę przemówić mu do rozsądku? Na mnie tylko się obraża, nie daje sobie nic powiedzieć. A ja naprawdę potrzebuję jego pomocy. Klara jest kochana, ale ledwo wyrabiam na zakrętach... Zwłaszcza kiedy wszystko jest tylko na mojej głowie – wyżaliła mi się synowa.

– Ależ oczywiście, kochanie! Janusz z nim porozmawia. Tak nie może być! – oburzyłam się.

Gdy powiedziałam mężowi o rozmowie, którą odbyłam z Kaliną, wściekł się, jak nie wiem co.

– A to gówniarz paskudny! Naprawdę, czy jemu nie wchodzi do tej pustej głowy, że jest już dorosłym facetem, a nie studentem? Żona z małym dzieckiem siedzi w domu, a ten lata po klubach i imprezach? Ja tego tak nie zostawię! – pieklił się.

Tym razem niestety jego interwencja nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Jacek tylko się obraził i wypadł z naszego domu wściekły, z przekleństwami na ustach.

– Nie wiem, co się dzieje z tym chłopakiem. Jak do niego przemówić, zanim zrobi coś naprawdę głupiego? – martwiłam się.

Nie zdążyliśmy zapobiec katastrofie

Pomimo naszych próśb i błagań, żeby się opamiętał, Jacek nadal robił to, co mu się żywnie podobało. Rozmowa z ojcem zdawała się tylko bardziej go rozjuszyć... Nie wiedzieliśmy, co robić i byliśmy coraz bardziej zmartwieni. Zwłaszcza że pewnego wieczoru Jacek pojawił się w naszym progu ze smętną miną i walizką.

– Co ty tu robisz? – zapytał go ostro mąż.

– Kalina wyrzuciła mnie z domu... – mruknął.

– No i się doigrałeś! Masz za swoje – zdenerwował się Janusz.

– Tato, proszę cię, widzisz, że nie jestem w dobrej formie... Pogadamy o tym jutro – odparł cicho, po czym znowu zadekował się w swoim starym pokoju.

Jakiś kwadrans później cicho zapukałam do sypialni Jacka. Nie odpowiadał, więc ostrożnie weszłam. Siedział na łóżku i wpatrywał się w okno.

– Synek, powiedz mi, proszę, co się stało? Może da się to jakoś naprawić – zapytałam łagodnie.

– Zdradziłem Kalinę, mamo. Zachowałem się jak kompletny idiota. Dopiero teraz rozumiem to wszystko, co mi tłumaczyliście. Ale byłem tak sfrustrowany tym, że wszyscy tak idealizują Kalinę, że wszyscy powtarzają mi, jakie mam szczęście, że na nią trafiłem... Czułem się przy niej jak nieudacznik, wiesz? Ona była naprawdę wspaniała, a ja ciągle nawalałem i nie potrafiłem się ogarnąć – wyznał mi, a do oczu zaczęły mu napływać łzy.

Milczałam, bo byłam w szoku. Czułam się, jakby to, co syn zrobił Kalinie, zraniło bezpośrednio także mnie. Widziałam, że Jacek czuje się z tym wszystkim źle, ale bardzo ciężko było mi wykrzesać z siebie ciepłe słowo.

– Rozumiem. No cóż, prześpij się z tym i jutro się zastanowisz co zrobić – oznajmiłam spokojnie, po czym zostawiłam go samego.

Następnego dnia postanowiłam zadzwonić do Kaliny.

– Kochana, wiem, co się stało i ja tylko chciałam powiedzieć, że... Jacek zachował się jak gnojek, ale naprawdę tego żałuje. Nie chcę się bardzo wtrącać, ale chciałam, żebyś to wiedziała – powiedziałam nieśmiało.

– Mamo, dziękuję, ale ja podjęłam już decyzję. Nie toleruję niewierności. Jak najszybciej złożę pozew o rozwód i o odebranie Jackowi praw rodzicielskich – odpowiedziała twardo Kalina.

– Ależ Kalinko, co ty mówisz! Jesteś tego pewna? Naprawdę potrzebne są aż tak drastyczne posunięcia? – zmartwiłam się nie na żarty.

– Niestety tak. Przykro mi, jeśli sprawiam wam tym ból, ale nie mam innego wyjścia. Do widzenia, mamo – ucięła temat i pożegnała się ze mną uprzejmie, acz dość chłodno.

Byłam zrozpaczona

Początkowo miałam nadzieję, że Kalina jeszcze zmieni zdanie, ale mijały tygodnie, a potem miesiące, a ona w dalszym ciągu trwała w swoich postanowieniach. Jednak nie to było najgorsze. Byłam w stanie zrozumieć, że synowa nie chce widywać się z Jackiem, a co za tym idzie – syn nie miał też kontaktu z Klarą. Nie potrafiłam jednak zaakceptować faktu, że i nasza relacja z wnuczką została praktycznie ucięta.

– Kochanie, proszę, przywieź ją nam, chociaż na jeden dzień – błagałam synową przez telefon, ale ona miała swoje powody, żeby stale mi odmawiać.

– Nie mogę, mamo. Przepraszam cię, ale muszę się od tego wszystkiego na razie odciąć, zaleczyć rany. Spotkania z wami także będą dla mnie teraz bolesne. Proszę, zrozum mnie. Może z czasem to minie, ale jeszcze nie teraz – odpowiadała z bólem, ale stanowczo.

Taki stan utrzymuje się już od wielu miesięcy. Nie widziałam wnuczki już prawie sześć miesięcy. Zżera mnie tęsknota, a wraz z nią rośnie moja złość na Jacka. Jak mógł zachować się tak nieodpowiedzialnie? Nie tylko rozbił własną rodzinę i zmarnował świetne małżeństwo, ale też odciął nas od ukochanej wnuczki i pozbawił relacji z synową, którą traktowaliśmy jak córkę. Nie wiem, jak sobie z tym poradzę. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Kalina zmieni kiedyś zdanie...

Czytaj także:
„Rodzina ciągle pyta, kiedy ślub. Wciskają mi, że mój termin ważności się kończy i żaden nie zechce starej kociary”
„Mój brat to wiejski podrywacz, który żadnej pannie nie przepuścił. Brał je sobie na sianko, bo miał dobry bajer”
„Mój syn to pantoflarz. Nawet po rozwodzie chce być lojalny, choć żona go zdradziła i upokorzyła”

Redakcja poleca

REKLAMA