„Narzeczony dał mi wybór: albo on, albo studia. Nie zamierzam całe życie tyrać przy garach jak niedouczona wieśniaczka”

kobieta fot. iStock by Getty Images, andresr
„Radość z otrzymania świetnej oferty przeplatała się z niepokojem o reakcję Zbyszka. Już wyjazd do stolicy nie przypadł mu do gustu, więc co dopiero powie na pomysł z Florydą?”.
/ 08.01.2025 19:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, andresr

Po długich latach nauki zdobyłam tytuł magistra. Gdy odbierałam dyplom, usłyszałam od mojego promotora, że byłam jego najlepszą studentką. Zaproponowano mi nawet możliwość dalszego rozwoju naukowego, ale nie skorzystałam z tej propozycji. Zdecydowałam się wrócić do miasta, z którego pochodzę, ponieważ tam mieszkał mój partner.

Chciałam skończyć studia

Dałam mu słowo, że jak tylko zdobędę dyplom, to wrócę. Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy po maturze jechałam do stolicy. Zbyszek stał ze zbolałą miną. Wydaje mi się, że martwił się, że nasza relacja nie przetrwa, że w Warszawie wpadnę na kogoś nowego, zakocham się i już stamtąd nie wrócę. Próbował wszystkiego, żeby mnie powstrzymać. Naciskał na szybki ślub i założenie rodziny. Jednak ja twardo trzymałam się swojego.

Byłabym pierwszą osobą w rodzinie ze studiami. Wszyscy w domu się ucieszyli, gdy przyszła wiadomość o dostaniu się na uczelnię. Żeby sfinansować moje utrzymanie i miejsce w akademiku, rodzice sprzedali kawałek ziemi. Nie mogłam ich rozczarować. Do tego bardzo kusiło mnie poznanie wielkiego miasta. Po pewnym czasie Zbyszek pogodził się z moją decyzją i nawet odprowadził mnie na pociąg.

– To nie jest przecież żadna daleka podróż. Będziemy się spotykać – mówiłam, stojąc z nim na stacji.

– Tylko proszę, uważaj na siebie, nie szalej za bardzo i trzymaj się z dala od innych facetów. I przyrzeknij, że do mnie wrócisz – powiedział, gdy wchodziłam do wagonu.

– Przyrzekam! – pokazałam dwa palce. 

Byłam mu wierna

Stolica zrobiła na mnie wrażenie, choć bez przesady. Zachowałam zimną głowę i trzymałam się swoich celów. Podczas gdy moje znajome zmieniały partnerów co chwilę, imprezując dzień i noc, ja pilnie wkuwałam materiał. Przykładałam się do studiów i wszystkie egzaminy zaliczałam od razu.

Zdarzało mi się pójść potańczyć w klubie, ale później grzecznie wracałam do akademika. Nie interesowały mnie przelotne znajomości. Mimo że byliśmy daleko od siebie, moje uczucia do Zbyszka stawały się coraz silniejsze. Z każdym dniem bardziej czułam, że to właśnie z nim chcę spędzić resztę życia.

Studenci z mojego roku gonili głównie za zabawą. A mój chłopak patrzył w przyszłość – harował w tartaku swojego taty i wszystko zmierzało ku temu, że niedługo zostanie jego właścicielem. Byłam pod wrażeniem tego, jak dojrzale podchodził do życia.

W dodatku mogłam na niego liczyć pod względem wierności. W takim małym miasteczku jak nasze plotki rozchodzą się błyskawicznie. Moja mama wciąż powtarzała mi o dziewczynach, które się koło niego kręcą. Zwłaszcza o jednej.

Chciałam pracować

Wciąż za nim chodziła. On jednak traktował ją jak utrapienie. Wytrwale na mnie czekał. I ta wytrwałość się opłaciła. Niedługo po moim powrocie Zbyszek poprosił mnie o rękę.

Zaplanowaliśmy ceremonię na lipiec przyszłego roku. On chciał stanąć na ślubnym kobiercu od razu, ale rodzice byli przeciwni. Ich marzeniem było zorganizowanie hucznego przyjęcia, a to wymagało sporo czasu. Do tego uważali, że szybki ślub mógłby wywołać plotki o ciąży.

Nie zamierzałam siedzieć z założonymi rękami w oczekiwaniu na ten dzień. Ruszyłam na poszukiwanie zatrudnienia. Zbyszek próbował mnie przekonać, że nie muszę tego robić, bo zapewni mi utrzymanie, ale nie dałam się namówić. Nie spędziłam tylu lat na uczelni tylko po to, by mój dyplom służył jako ozdoba.

Szybko jednak zdałam sobie sprawę, że znalezienie pracy to nie lada wyzwanie. Przez pół roku bez skutku wysyłałam aplikacje. W końcu szczęście się do mnie uśmiechnęło i dostałam pracę w domu kultury. Byłam przeszczęśliwa.

Miałam ambicje

Chciałam stworzyć miejsce, gdzie seniorzy mogliby poznawać tajniki internetu, a dzieciaki i młodzież rozwijałyby się artystycznie w kółku teatralnym i na zajęciach z filmowania. Szkoda, że pani dyrektor nawet nie chciała o tym słyszeć. Tłumaczyła się brakiem funduszy i uważała, że w zupełności wystarczą tradycyjne zajęcia – śpiewanie w chórze oraz nauka gotowania i robótek ręcznych. Bywały chwile, kiedy tęskniłam za życiem w Warszawie.

– Wszędzie zachodzą zmiany, a my tkwimy w miejscu. Mam wrażenie, że żyjemy jak pół wieku temu. Ta robota mnie wykańcza – poskarżyłam się Zbyszkowi.

– To akurat bardzo dobrze. Kiedy zostaniesz moją żoną i będziemy mieli dziecko, nie będzie ci żal rezygnować z pracy – odpowiedział, szczerząc się do mnie.

Wszystko szło świetnie z planowaniem wesela. Naprawdę nie mogłam się doczekać momentu, kiedy zostanę żoną Zbyszka. Ale dwa tygodnie temu wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Akurat siedziałam w robocie i strasznie się nudziłam. Próba z seniorkami z chóru właśnie dobiegła końca, a do rozpoczęcia warsztatów kulinarnych zostało jeszcze trochę czasu. Nie miałam nic do roboty, więc po prostu gapiłam się przez okno.

To była szansa

W pewnym momencie usłyszałam dzwonek telefonu. Dzwonił profesor z mojej uczelni. Przekazał mi informację o tym, że nawiązali współpracę z uczelnią na Florydzie. Mają program, w ramach którego dziesięcioro najlepszych absolwentów z ostatnich kilku lat dostanie możliwość wyjazdu.

– Co powie pani na taką propozycję? Skoro Warszawa nie przypadła pani do gustu, to może spróbuje pani swoich sił za oceanem? – rzucił.

– Naprawdę? Czemu akurat mnie to spotkało? – wykrztusiłam.

– No cóż, miała pani najlepsze wyniki, doskonale radzi sobie pani sobie z angielskim… Proszę wpaść do nas na wydział, gdy będzie pani mogła, wszystko pani wyjaśnię – odparł.

Nie mogłam opanować podekscytowania. Nikomu nawet nie pisnęłam, dokąd naprawdę się wybieram. Wymyśliłam historyjkę o przedślubnych sprawunkach. Uznałam, że lepiej zachować wszystko dla siebie, dopóki nie będę w stu procentach pewna co do wyjazdu.

Spotkanie z profesorem zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Uczelnia z Florydy kusiła świetnymi warunkami. Proponowali umowę na dwa lata, dobrą pensję, zakwaterowanie, ciekawą posadę i szansę na dalsze studiowanie. Znalazłam się w ścisłej czołówce kandydatów do tej propozycji.

Powiedziałam mu prawdę

Wystarczyło uzupełnić parę formularzy i praktycznie miałam to w kieszeni.

– Ma pani niepowtarzalną okazję. Liczę, że pani z niej skorzysta – usłyszałam od profesora na koniec rozmowy.

W trakcie jazdy do domu kłębiły się we mnie różne emocje. Radość z otrzymania świetnej oferty przeplatała się z niepokojem o reakcję Zbyszka. Już wyjazd do stolicy nie przypadł mu do gustu, więc co dopiero powie na pomysł z Florydą? W końcu to prawie na drugim krańcu Ziemi. Przeczuwałam, że przekazanie mu tej wiadomości nie będzie należało do przyjemnych.

Wreszcie zebrałam się na odwagę. Poprosiłam go, żeby wpadł do mnie na kolację. Ugotowałam zrazy, które tak uwielbiał, i zaopatrzyłam się w butelkę wina.

– Widzę, że szykuje się prawdziwa wyżerka. Czyżbyś przeszła się po sklepach w stolicy i potrzebujesz teraz finansowego ratunku? – zażartował.

– Wcale nie chodziłam po sklepach… – powiedziałam cicho.

– Nie? A gdzie w takim razie? – jego uśmiech momentalnie zgasł.

– Byłam na uniwersytecie. Zaproponowali mi wyjazd do Stanów – wyrzuciłam z siebie.

Nie rozumiał mnie

Kiedy przedstawiłam mu wszystkie szczegóły, zachowywał się niezwykle opanowanie. Siedział bez słowa, nie okazując niepokoju, tylko wpatrywał się we mnie osobliwym wzrokiem.

– I co zamierzasz? – odezwał się po wysłuchaniu całości.

– Muszę skorzystać z tej szansy i wyjechać – powiedziałam stanowczo.

– No tak, oczywiście… W takim razie między nami koniec, a ślub uważam za odwołany. Moja cierpliwość się wyczerpała. Nie będę dłużej czekał – stwierdził lodowatym tonem.

– Chyba żartujesz?

– Jestem śmiertelnie poważny – odpowiedział.

Byłam kompletnie zszokowana. Nie przypuszczałam, że tak gwałtownie zareaguje na moje słowa. Wciąż miałam nadzieję, że kiedy ochłonie i wszystko przemyśli, spojrzy na to inaczej. Wierzyłam, że uda nam się wrócić do tematu i może zdołam go nakłonić do zmiany zdania. Niestety, nic takiego się nie stało. Ilekroć próbowałam rozpocząć rozmowę na ten temat, od razu mi przerywał, powtarzając ciągle to samo – jeśli zdecyduję się wyjechać, żadnego ślubu nie będzie.

Teraz muszę dokonać naprawdę trudnego wyboru. Nie śpię po nocach, próbując znaleźć rozwiązanie. Z jednej strony bardzo kocham Zbyszka i marzę o wspólnym życiu. Ale jest też druga strona medalu… Ten wyjazd może otworzyć przede mną nowe możliwości i odmienić moje życie. Jak mam postąpić?

Beata, 26 lat

Czytaj także:
„Moja synowa to zakała rodziny i wstyd we wsi. Myśli, że pochodzenie ukryje za ładną buzią i niewyparzonym językiem”
„Mój facet opowiada kumplom, że żyje w wolnym związku. A ja po cichu marzę, że wreszcie dostanę upragniony pierścionek”
„Romantyczny Sylwester w górach okazał się festiwalem żenady. Teraz mam pewność, że wszyscy faceci to zdrajcy i kłamcy”

Redakcja poleca

REKLAMA