Matka miała rację, że facetom nie wolno wierzyć na słowo. Trzeba brać byka za rogi, póki człowiek młody i zdolny do poświęceń. Naciskać na stały związek, żeby wszystko było czarno na białym, a nie tkwić w nieformalnym związku.
Prawda wyszła na jaw
– Od dawna ze sobą chodzicie i nic się nie zmienia. Uważaj, bo ten cały Marek tylko cię wykorzysta – mówiła mi matka za każdym razem, kiedy do niej wpadałam.
Takie teksty okropnie mnie irytowały.
– Daj spokój, zupełnie go nie doceniasz. On szczerze mnie kocha. Weźmiemy ślub, kiedy nadejdzie odpowiedni moment – oponowałam.
Nie miałam wątpliwości co do uczucia, jakim darzył mnie Marek. Gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się po raz pierwszy na korytarzu uczelni, od razu poczułam, że to mój wymarzony facet. Bez cienia wahania zgodziłam się z nim wprowadzić do małego mieszkanka, tuż po tym, jak odebraliśmy dyplomy ukończenia studiów trzy lata temu. Czułam się wtedy najszczęśliwszą dziewczyną na całym świecie, a jego postrzegałam jako miłość mojego życia.
Głęboko wierzyłam, że kiedy już się lepiej poznamy i dotrzemy, poprosi mnie o zostanie jego żoną. Wyobrażałam sobie, jak zakładam śnieżnobiałą suknię z welonem i stajemy razem przed ołtarzem.
Uwielbiałam go
Prawdopodobnie nadal bym tak naiwnie sądziła, gdyby nie zupełnie niespodziewane zdarzenie – wpadliśmy na jego znajomego z ogólniaka. Spotkaliśmy go na zakupach w hipermarkecie. Odjechałam kawałek z wózkiem z zakupami, żeby dać im trochę prywatności. Mimo to gadali tak głośno, że wyłapywałam urywki ich rozmowy.
– Niezła laska. Dla takiej to sam bym chyba dał się zaciągnąć przed ołtarz – rzucił znajomy, zerkając na mnie kątem oka.
– No racja – Marek aż się wypiął z dumy. – Ale to nie moja małżonka. Sam wiesz, że lubię być wolnym ptakiem.
– Już myślałem, że tobie też szajba odbiła i dałeś się skuć w kajdany małżeństwa – parsknął śmiechem kolega.
– Nie istnieje taka moc, co by mnie do tego przekonała – ryknął śmiechem mój ukochany.
Następnie obydwaj zaczęli prześcigać się w opowieściach o tym, w jaki sposób udaje im się sprytnie wymigiwać od wszelkich zobowiązań i nabijać z kolegów, którzy dali się wciągnąć w małżeńską kabałę. Wciągnąć! Dokładnie takim określeniem to nazwali!
Zrobił ze mnie idiotkę
Tak bardzo wciągnęli się w dyskusję, że kompletnie przestali zwracać na mnie uwagę. Zupełnie nie przeszkadzało im, że podeszłam bliżej i słuchałam, o czym rozmawiają. Po jakimś czasie mój chłopak łaskawie raczył mnie w końcu dostrzec.
– Moja kobieta to inteligentna osoba, która doskonale rozumie, że facetowi wolność jest niezbędna do życia. Nie kieruje się jakimiś przestarzałymi, tradycyjnymi zasadami. No nie? – powiedział, wpatrując się we mnie czule.
Poczułam, jak krew się we mnie gotuje ze złości.
– Nie! – wrzasnęłam.
Szarpnęłam wózek z impetem, celując prosto w jego piszczele, po czym puściłam się pędem ku wyjściu. Miałam cichą nadzieję, że Marek ruszy w pogoń, spróbuje mnie dogonić i zacznie błagać o wybaczenie. Gdzie tam! Zerknęłam ukradkiem i dostrzegłam, jak rozciera obolałą nogę, jednocześnie tłumacząc coś kumplowi. Sekundę później chichotali już obaj jak głupi do sera.
Zamarłam na moment tuż przed wejściem do sklepu, zastanawiając się, co dalej. Powrót do mieszkania nie wchodził w grę, przynajmniej na razie. Potrzebowałam chwili, żeby to sobie poukładać w głowie. Chętnie bym się przed kimś wygadała, ale cóż… Akurat teraz, jak na złość, moja przyjaciółka bawiła się w najlepsze na weselu siostry. Gdybym zaś poszła do matki, ta urządziłaby mi kazanie.
Musiałam to przemyśleć
Wybrałam się do kawiarenki, kupiłam ogromny kawałek ciasta i zaczęłam rozmyślać nad moją relacją z Markiem. W głowie kłębiło mi się mnóstwo pytań i niepewności. Czy mama nie ma racji? Może Marek rzeczywiście mnie wykorzystuje? Pomyślałam, że jest ze mną tylko dlatego, że mu to obecnie odpowiada. Jednak zostawił sobie otwartą drogę ucieczki. W każdym momencie może się spakować i odejść.
Powtarza mi słodkie słówka o tym, jaką radość mu daję, jaka jestem fantastyczna i wyjątkowa. Ale czy aby na pewno są one szczere, czy to tylko próba zwodzenia mnie? Zależy mu, żebym jak najdłużej żyła w przeświadczeniu, że lada moment się oświadczy. W rzeczywistości pewnie nigdy nie planował nic na poważnie.
A jeśli naprawdę szczerze mnie kocha, chce ze mną spędzić życie, a te wszystkie głupoty wygadywał tylko przy Karolu? Mężczyźni często zgrywają twardzieli. Kto wie, może to była tylko taka poza?
W końcu doszłam do przekonania, że muszę szybko pozbyć się wszelkich niepewności, bo inaczej chyba oszaleję. Zdecydowałam, że gdy tylko wrócę, od razu przeprowadzę poważną rozmowę z Markiem. Nie będę uciekać się do żadnych babskich sztuczek. Zamiast tego postawię sprawę jasno: albo weźmiemy ślub, albo to koniec naszego związku. Jeżeli jego uczucia są szczere, to zgodzi się od razu na moją propozycję. Jednak w przeciwnym razie każde z nas pójdzie własną drogą.
Postawiłam go pod ścianą
Weszłam do naszego mieszkania, czując w sobie olbrzymią złość. Marek siedział wygodnie cały nadąsany na sofie.
– Czy było konieczne zrobienie takiej afery przy moim znajomym? Dzięki tobie wyszedłem na totalnego głupka! – rzucił z wyrzutami.
Przecierałam oczy ze zdumienia. Narobił bigosu, a teraz jeszcze czuł się pokrzywdzony?!
– Coś ci się chyba popieprzyło! To ty ze mnie zrobiłeś kompletną kretynkę! Naiwniaka, którym można się przez chwilę zabawić, a jak już się człowiek nim przeje, to wywalić na zbity pysk – odcięłam się.
Powiedziałam, co mi ciążyło na duszy. Że potraktował mnie niepoważnie, że mam wątpliwości co do jego uczuć i nie mam pewności, czy rozmawiał z Karolem na serio, czy po prostu chciał zrobić przed nim dobre wrażenie. Marek przez dłuższy moment milczał. Chyba zdziwiło go moje wyznanie. Potem jednak podniósł się i mnie objął.
– Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie – odparł.
Poprzedniego dnia pewnie dałabym się ugłaskać. Do tej pory zwrot „kocham cię” i ciepły przytulas rozwiewały wszelkie moje rozterki i zamykał mi buzię na długi czas. Ale tego dnia to było za mało.
– Serio? To może się hajtnijmy! – rzuciłam, wbijając wzrok prosto w jego oczy.
Zamurowało go
Miałam przeczucie, że lada moment uklęknie i oświadczy mi się. Ale gdzie tam… Marek cały zdrętwiał, a radosny wyraz zniknął z jego oblicza. Zaczął chodzić po mieszkaniu w tę i z powrotem, wyraźnie zdenerwowany.
– O co ci chodzi z tymi nagłymi planami małżeńskimi? Moim zdaniem obecnie układa się między nami świetnie i nie musimy nic zmieniać.
– Być może z twojej perspektywy, ale z mojej niekoniecznie – odpowiedziałam.
– Czegoś ci brakuje w naszym związku? – warknął.
– Choćby poczucia stabilizacji, potwierdzenia tego, jak dużo dla ciebie znaczę, deklaracji chęci dzielenia ze mną przyszłości – wyjaśniłam.
– I sądzisz, że jakiś świstek papieru to zagwarantuje? Chyba sobie ze mnie kpisz – parsknął śmiechem.
– Mówię całkiem serio i dlatego oczekuję, że w przeciągu najbliższych tygodni zdecydujesz. Zostaniemy mężem i żoną albo się rozejdziemy – oznajmiłam.
Nie odpuszczę
Kiedy powiedziałam Markowi, co o tym myślę, wybuchł jak wulkan. Strasznie się zdenerwował! Oskarżył mnie, że próbuję go do czegoś zmusić. Twierdzi, że jeszcze nie jest gotowy na ślub i założenie rodziny, że potrzebuje więcej czasu. Odpowiedziałam mu, że już wystarczająco długo czekałam i w odróżnieniu od niego – czas mi się kończy.
Mam już skończone trzydzieści lat, mój biologiczny zegar tyka coraz głośniej. Wszystkie moje koleżanki zdążyły już wyjść za mąż i urodziły przynajmniej jedno dziecko.
Ciężko powiedzieć, co przyniesie jutro. Całe popołudnie spieraliśmy się, wymieniając różne racje. Koniec końców… oboje pozostaliśmy przy własnym zdaniu. Minął już prawie miesiąc od tej gorącej dyskusji, a od Marka ani słychu. Mimo wszystko nie mam zamiaru odpuszczać i wycofywać się z postawionego warunku. Choć go kocham, to w końcu chciałabym mieć jasność, czego mogę się po nim spodziewać.
Justyna, 32 lata
Czytaj także:
„Gorący numerek w biurowej windzie to najlepsze, co mnie spotkało w tym roku. Do dziś drżę na myśl o tym, co tam wyrabiałam”
„Wodzirej zrobił ze mnie pośmiewisko na własnym weselu. Zamiast wirować na parkiecie, spiekłam buraka i miałam ochotę wiać”
„Zerwałem się ze smyczy i na własnym kawalerskim poleciałem w tango. Gdy ukochana dowie się, co zrobiłam, ślubu nie będzie”