„Narzeczony był ze mną, bo byłam bogata. Po ślubie chciał położyć łapę na moich pieniądzach, żeby przehulać je w kasynie”

zrezygnowana kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Kuba wysłał swojemu koledze nawet nasze wspólne zdjęcie na potwierdzenie, że faktycznie znalazł sobie kozła ofiarnego. Czyli byłam dla niego tylko dobrym łupem. A ja byłam w nim szaleńczo zakochana i bez wątpienia dałabym mu tyle pieniędzy, ile by tylko chciał”.
/ 14.08.2023 07:30
zrezygnowana kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Kuba zawsze wiedział, co powiedzieć, żebym poczuła się ważna. Myślałam, że nasze spotkanie było najszczęśliwszym momentem w moim życiu.

Kiedy przed ślubem zaczęłam drążyć niewygodne dla niego tematy, odkryłam smutną prawdę o moim ukochanym mężczyźnie. Dobrze, że dowiedziałam się wszystkiego, zanim został moim mężem.

Więcej niż wakacyjny romans

To były dla mnie szczególne wakacje. Dwa lata wcześniej odważyłam się założyć swoją własną agencję nieruchomości i przez ten czas bardzo ciężko pracowałam, aby zbudować jej renomę. Kiedy firma miała już ugruntowaną pozycję, a ja zaczęłam dobrze zarabiać i zatrudniać pracowników, mogłam sobie w końcu pozwolić na urlop.

Zawsze kochałam polskie, kapryśne morze, więc nikogo nie zdziwiło, że to właśnie tam zdecydowałam się spędzić pełne dwa tygodnie. Zatrzymałam się w Kołobrzegu i nie planowałam niczego spektakularnego. Chciałam po prostu cieszyć się czasem tylko dla siebie.

Nie nacieszyłam się nim jednak zbyt długo, bo już trzeciego dnia poznałam Kubę. Podszedł do mnie zwyczajnie na plaży, zagadując na temat książki, którą akurat czytałam. To był najzwyklejszy na świecie podryw, ale szybko okazało się, że Kuba jest bardzo inteligentnym i przy tym niezwykle zabawnym facetem. Umówiliśmy się wieczorem na piwo, następnego dnia na obiad, potem na kolację i niewinna znajomość szybko zamieniła się w wakacyjny romans.

Byłam nim zachwycona i każdego dnia żałowałam, że przyjechałam do Kołobrzegu na tak krótko. Kiedy nieuchronnie zbliżał się mój wyjazd, Kuba zapytał, czy może kiedyś do mnie przyjechać. Oczywiście się zgodziłam, chociaż miałam wątpliwości, czy ta znajomość może faktycznie zmienić się w coś poważniejszego.

Już po tygodniu pojawił się po raz pierwszy w Warszawie i regularnie wracał. Moi znajomi nie byli szczególnie zachwyceni moim wyborem. Twierdzili, że Kuba do mnie nie pasuje, bo ciągle się przechwala swoimi biznesami i zwyczajnie mu nie ufają. Dla mnie był jednak po prostu bardzo pewny siebie i nie widziałam nic złego w tym, że podkreśla swój sukces. Jak się później okazało, moja intuicja zupełnie mnie zawiodła.

Nasz związek szybko się rozwijał 

W ekspresowy tempie nasza wakacyjna znajomość zmieniła się w poważny związek. Już po 3 miesiącach Kuba praktycznie się do mnie przeprowadził. Trochę martwiłam się, że zostawia swoją sieć komisów samochodowych bez opieki. Twierdził jednak, że ma swoich zaufanych pracowników, a w dalszej perspektywie chce otworzyć swój biznes właśnie w Warszawie.

Byłam zakochana po uszy i świata poza nim nie widziałam, więc ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła. Właściwie nie zadawałam żadnych pytań o przeszłość Kuby. I dopiero gdy po roku znajomości poprosił mnie o rękę, zaczęłam drążyć temat jego rodziny.

— Skoro bierzemy ślub, to chyba najwyższy czas, żebym cię lepiej poznała — zaczęłam, gdy leżeliśmy wtuleni w siebie w łóżku.

— Przecież znasz mnie od każdej strony kochanie — zaśmiał się Kuba i jeszcze mocniej mnie przytulił.

— Chyba nie do końca... Musisz mnie chyba w końcu przedstawić swojej rodzinie — zauważyłam.

— Szczerze mówiąc, to nie utrzymuję już z nimi kontaktu... — odparł niepewnie Kuba.

— A mogę wiedzieć dlaczego? — zapytałam.

— Bo to patologia. Ojciec tyran, matka pod jego pantoflem, a brat to niedojrzały gnojek, który tylko imprezuje. To bardzo toksyczni ludzie, ciągnęli mnie tylko w dół. W końcu się ostro pokłóciliśmy i dałem sobie z nimi spokój. Nie ma co drążyć tematu — odparł wyraźnie zdenerwowany Kuba.

Widziałam, że mój narzeczony nie ma ochoty na dalsze zwierzenia, więc tylko go pocałowałam i mocno przytuliłam. Nie dawało mi to jednak spokoju. Bardzo chciałam, żeby na ślubie Kuba miał przy sobie bliskich. Pomyślałam więc, że może ich odnajdę, porozmawiam i dowiem się, czy istnieje szansa na to, żeby ich pogodzić.

Wystarczył krótki research i już wiedziałam, gdzie mogę znaleźć bliskich Kuby. Miałam wyrzuty sumienia, że robię to za jego plecami, ale wydawało mi się, że warto spróbować. Teraz jestem sobie bardzo wdzięczna, że nie zamknęłam tego tematu i drążyłam rodzinne sprawy Kuby.

Jego rodzina mnie ostrzegała

Znalezienie brata Kuby nie było trudne dzięki mediom społecznościowych. Swoją drogą trochę się zdziwiłam, że na zamieszczonych tam zdjęciach wydawał się dość poważnym człowiekiem, a nie typem imprezowicza, ale internet przecież tak często kłamie. Bartek dość szybko odpowiedział na moją wiadomość. Podkreślił w niej, że dla mojego dobra musimy się jak najszybciej spotkać.

Trochę mnie to zaniepokoiło, ale przyjęłam zaproszenie do domu ich rodziców i już 2 dni później byłam w drodze do Kołobrzegu. Kubie powiedziałam, że jadę na babski wyjazd na Mazury. Nie czułam się dobrze z tym kłamstwem, ale uznałam, że tak będzie lepiej.

Kiedy dotarłam na miejsce, moim oczom ukazał się dość duży i zadbany dom, który znajdował się w cichej okolicy. Po chwili wyszedł z niego młody mężczyzna, którym okazał się Bartek. Bardzo serdecznie mnie przywitał i zaprosił do środka. Wnętrze było urządzone nowocześnie i z gustem. W salonie czekali już na mnie rodzice Kuby.

Jego ojciec, który miał być tyranem, przytulił mnie na przywitanie, jakbym już była jego córką. Mama również była niezwykle miła i pewna siebie, co nie pasowało mi do obrazu kobiety żyjącej pod pantoflem. Coraz więcej elementów tej układanki przestało do siebie pasować.

— Jak dobrze, że się do nas odezwałaś! Tak naprawdę to my powinniśmy to zrobić, gdy tylko dowiedzieliśmy się, co Kuba wypisuje do swoich znajomych — zaczęła mama Kuby.

— Nie rozumiem — byłam zupełnie zagubiona.

— Nie wiemy, jaką historyjkę sprzedał ci Kuba — odparł Bartek.

— Historyjkę? — byłam coraz bardziej zaniepokojona.

— O sobie, o swoim biznesie, o nas...

— Kuba powiedział mi, że ma tutaj sieć komisów samochodowych, ale chce przenieść biznes do Warszawy, bo tam mieszkamy. A jeśli chodzi o was, to raczej nie wyrażał się pochlebnie o waszych relacjach. Zwłaszcza po tej wielkiej kłótni — wytłumaczyłam i zobaczyłam, jak tata Kuby kręci smutno głową.

— Pani Alicjo, Kuba miał jeden komis samochodowy, który bardzo szybko upadł przez jego długi hazardowe. Do tej pory jest zresztą mocno zadłużony, a Bartek dowiedział się, że zapożyczył się nawet u jakichś szemranych biznesmenów, żeby mieć pieniądze na granie — mama Kuby przerwała, a w jej oczach pojawiły się łzy.

— Kiedy komornik pojawił się w naszym domu, tata dostał zawału. Na szczęście skończyło się to dobrze, ale nie mieliśmy pojęcia o tym, w jak trudnej sytuacji jest Kuba. Próbowaliśmy mu pomagać, wysyłaliśmy na leczenie, ale nie mieliśmy już siły walczyć — dokończył Bartek.

— Przestaliśmy dawać Kubie jakiekolwiek pieniądze i zmieniliśmy zamki w domu, żeby nie mógł wynosić z niego wartościowych rzeczy. Cały czas zapewnialiśmy go, że może liczyć na naszą pomoc, jeśli będzie chciał się leczyć, ale on po prostu przestał się odzywać — dodał tata mojego narzeczonego, a ja wciąż zastanawiałam się, o kim właściwie jest ta opowieść. Bo przecież nie o moim Kubie.

— To niemożliwe, przecież Kuba nie prosił mnie nigdy o żadne pieniądze — broniłam narzeczonego.

— Nasz wspólny znajomy, któremu Kuba też wisi pieniądze, przesłał mi ostatnio screeny z ich rozmowy. Zobacz, Kuba pisze, że wyrwał bogatą laskę i jak tylko to zalegalizuje, to zgarnie kasę na spłatę wszystkich długów — Bartek pokazywał mi kolejne fragmenty rozmowy na swoim telefonie.

Prawda mnie zdruzgotała

Byłam w szoku. Nie wiedziałam, w co mam teraz wierzyć. Kuba wysłał swojemu koledze nawet nasze wspólne zdjęcie na potwierdzenie, że faktycznie znalazł sobie kozła ofiarnego. Czyli byłam dla niego tylko dobrym łupem. A ja byłam w nim szaleńczo zakochana i bez wątpienia dałabym mu tyle pieniędzy, ile by tylko chciał.

Wracałam do Warszawy zdruzgotana, ale też po prostu wściekła. Zrobiłam Kubie ogromną awanturę, gdy tylko weszłam do mieszkania. Biedak nie wiedział na początku, co się właściwie dzieje. Kiedy jednak wytłumaczyła mu, czego się dowiedziałam, nie miał zamiaru zaprzeczać. Twierdził jedynie, że naprawdę się we mnie zakochał, ale musiał myśleć o swoich zobowiązaniach.

Błagał mnie o przebaczenie i drugą szansę, ale nie miałam zamiaru jeszcze raz dać mu się nabrać. Kazałam mu się wynosić jeszcze tego samego wieczoru i w napadzie szału rzuciłam w niego pierścionkiem zaręczynowym.

Kuba oczywiście wydzwaniał do mnie przez kolejne tygodnie, ale nie chciałam utrzymywać z nim żadnego kontaktu. Na chwilę zupełnie straciłam wiarę w ludzi i byłam w prawdziwym dołku emocjonalnym. Na szczęście miałam wokół siebie wspaniałych ludzi, którzy zamiast wypominać mi mój błąd, doskonale się mną zaopiekowali.

Mija teraz rok od tamtych wydarzeń, a ja dalej do końca się nie pozbierałam. Zaczynam jednak pozytywnie myśleć o przyszłości i wierzę, że jeszcze spotkam na swojej drodze kogoś wartościowego.

Czytaj także:
„Mąż w sekrecie pożyczył moje pieniądze bratu hazardziście. Trzymałam je na operację mamy, a on je oddał darmozjadowi”
„Mąż-hazardzista przegrał mnie w pokera. Gdy do łóżka władował mi się jego kumpel, wiedziałam, że to koniec tego małżeństwa”
„Ojciec hazardzista przepuszczał kasę i wpędzał rodzinę w długi. Mama wybaczała mu z miłości, aż miarka się przebrała”

Redakcja poleca

REKLAMA