„Narzeczona ukrywała przede mną swoją przeszłość. Byłem w szoku, gdy dowiedziałem się, co robiła dla pieniędzy”

Byłem w szoku, gdy dowiedziałem się o przeszłości narzeczonej fot. Adobe Stock, baranq
„Dopiero wieczorem dotarło do mnie, że Bożena odeszła. Wolała sama mnie opuścić, niż czekać, aż każę jej się wynosić. Bolało. Znowu mi nie zaufała na tyle, by pozwolić mi zdecydować. A może odeszła, bo skoro się wydało, już nie musiała udawać? Może wcale mnie nie kochała, tylko stworzyła sobie iluzję miłości, której tak bardzo jej brakowało?”.
/ 26.10.2022 15:15
Byłem w szoku, gdy dowiedziałem się o przeszłości narzeczonej fot. Adobe Stock, baranq

Wracałem właśnie z pracy po popołudniowej zmianie. Było ciemno, że oko wykol, w dodatku siąpił drobny, ale gęsty deszcz. Droga wiodąca od fabryki, w której piastowałem stanowisko kierownika zmianowego, prowadziła przez las. Kilka kilometrów podziurawionego asfaltu, zero oświetlenia, plus mnóstwo ostrych zakrętów. Efekt? Na rosnących przy poboczu drzewach wisiały krzyże upamiętniające ludzi, którzy na tym odcinku, z powodu nieostrożności, brawury, własnej lub cudzej głupoty stracili życie. Pod kilkoma nadal zapalano znicze.

Jechałem powoli, ze wzmożoną ostrożnością

Widoczność dodatkowo ograniczała wisząca w powietrzu mgła, przez co nawet włączenie długich świateł niewiele pomogło. Nigdy nie należałem do ludzi, w których za kierownicą wstępuje demon. Byłem spokojnym, zapobiegawczym kierowcą, przez kolegów określanym mianem „zamulacza”. Czemu? Bo w przeciwieństwie do nich rzadko łamałem przepisy czy przekraczałem dozwoloną prędkość. I właśnie owo „zamulenie” uratowało nas oboje – mnie i Bożenę – od wypadku.

Kiedy podczas wychodzenia z wyjątkowo perfidnego zakrętu światła reflektorów oświetliły sunącą poboczem, kulącą się w deszczu postać, zdążyłem w ostatniej chwili odbić i przy akompaniamencie pisku opon zjechać na drugi pas. Szczęściem nic nie jechało z naprzeciwka. Zatrzymałem się i wyskoczyłem z samochodu równie zdenerwowany, co wystraszony. Początkowo miałem ochotę zrugać nieostrożną łajzę. Myślałem, że to jakiś tubylczy pijak, który po libacji z kolesiami wraca do domu na piechotę. Tymczasem zamiast zataczającego się faceta zobaczyłem przemokniętą i przerażoną dziewczynę z małą walizką na kółkach. Gdy zaproponowałem jej podwózkę, chwilę się wahała, ale najwyraźniej perspektywa dalszej wędrówki przez ciemny, smagany podmuchami zimnego wiatru las była na tyle zniechęcająca, że zdecydowała się wsiąść do mojego auta.

–Henryk – przedstawiłem się, żeby poczuła się nieco pewniej.

– Bożena – odpowiedziała, uśmiechając się nieznacznie.

– Mało cię nie przejechałem. Co ci, dziewczyno, strzeliło do głowy, żeby o tej godzinie iść tędy na piechotę? I to z walizką!

Moja historia jest nieco skomplikowana, nie chcę pana zanudzać – zbyła mnie; grzecznie, ale jednak. – Będę wdzięczna, jeśli odstawi mnie pan do jakiegoś hotelu.

Spojrzałem na nią zaintrygowany

Była bardzo ładna. Kształtna twarz, duże, błękitne oczy, opadające na ramiona czarne włosy. Miała góra trzydzieści lat.

– No cóż, nie będę naciskał – wzruszyłem ramionami. – Ale uprzedzam, że hotel w naszej mieścinie nie dostałby nawet jednej gwiazdki.

– Trudno.

Nawet pomyślałem, by zaproponować jej nocleg u siebie. Mieszkałem sam w domu po babci, miałem wolny pokój, ale jaka normalna kobieta by się na to zgodziła? Dość już ryzykowała, wsiadając w nocy do auta całkiem obcego faceta. Byłem pewien, że gdyby pogoda była lepsza, nie zrobiłaby tego. Resztę trasy pokonaliśmy w milczeniu. Wysadziłem Bożenę pod jedynym w mieście hotelem i pojechałem do domu. Tam rozsiadłem się w fotelu, otworzyłem piwo i włączyłem muzykę. Z zamkniętymi oczami popijałem browara i chłonąłem wydobywające się z głośników gitarowe riffy. Sobotę miałem wolną, więc mogłem posiedzieć nieco dłużej…

Nawet nie wiem, kiedy odpłynąłem. Śniła mi się Bożena. Pewnie dlatego, że mnie zaciekawiła. Co skłoniło ją do pieszej wędrówki przez to odludzie? Na dokładkę w tak paskudną pogodę. Mąż wyrzucił ją z domu? Ale na jej palcu nie zauważyłem obrączki… Może ją zdjęła, rzuciła mu w twarz i sama odeszła, tak ja stała? Albo nie dogadywała się rodzicami, chłopakiem, współlokatorką? Słońce zaglądało już do pokoju, a ja leżałem wpatrzony w sufit i snułem domysły na temat historii życia dziewczyny z lasu.

No, spodobała mi się, nie ma co kryć

Żałowałem, że nie udało mi się nawiązać z nią jakiejś konkretniejszej rozmowy. Mogłem zapytać, czy planuje tu zostać przez jakiś czas. Może zgodziłaby się umówić ze mną na kawę? Rano wybrałem się do centrum. Miałem swoją ulubioną kafejkę, w której na ścianach wisiały fotografie przedstawiające nasze miasteczko w różnych epokach. Siadywałem tam przy jednym z zabytkowych stolików, zamawiałem małą czarną i wpatrywałem się w zdjęcia, delektując smakiem i aromatem kawy. Kiedy tylko przekroczyłem próg lokalu, oniemiałem. To była ona! Bożena! Została, nie wyjechała!

Wyglądała dużo ładniej niż wczoraj. Miała na sobie suche ubranie, a na twarzy makijaż. Chwilę wahałem się, czy w ogóle podejść, ale stwierdziłem, że najwyżej mnie spławi. Przeżyję.

– Dzień dobry, pani Bożenko.

Spojrzała na mnie zaskoczona i jakby wystraszona. Chwilę mi się przyglądała, aż w końcu jej twarz rozjaśnił uśmiech.

– To pan…

Tak. Henryk. Ten z lasu – zażartowałem. – Mogę się przysiąść?

Zezwoliła skinieniem głowy.

– Miło panią znów widzieć – kułem żelazo, póki gorące. – Pozwoli pani postawić sobie kawę? Zwykle piję ją sam, ale w miłym towarzystwie lepiej smakuje. Itak to się między nami zaczęło.

Po kawie zaprosiłem ją na spacer, a potem odprowadziłem do hotelu. Nie zaproponowałem noclegu u siebie, żeby jej nie spłoszyć. Zwłaszcza że już poznałem jej historię. Zwierzyła mi się, że uciekła od rodziców alkoholików. Dopóki jej ubliżali, znosiła wszystko cierpliwie, ale gdy ojciec zaczął ją bić, nie wytrzymała.

Jak znalazła się tutaj?

Wsiadała do autobusów na chybił trafił, z nadzieją, że dowiozą ją w jakieś dobre miejsce. Gdy jeden z nich dotarł do końca trasy, kierowca skierował ją do najbliższego miasta. Czyli tutaj. Po drodze zdążyło się ściemnić, a gęsta mgła wyległa z lasu. Resztę historii znałem. Bożena zamierzała zostać tu przez jakiś czas, a potem wyruszyć dalej. To była moja szansa. Po trzech dniach – może nie randek, ale spotykania się popołudniami – złożyłem jej propozycję.

– Jak ci mówiłem, jestem kierownikiem w tutejszej fabryce tekstyliów. Jeśli chcesz, mogę załatwić ci pracę. I hm… nie chcę, byś źle to odebrała, ale mieszkam sam w dość dużym domu po babci. Mogłabyś zatrzymać się u mnie, póki nie znajdziesz czegoś własnego. Mam na piętrze osobną sypialnię, łazienkę, niewielką kuchnię…

– Dziękuję, Heniu. To bardzo miło z twojej strony. Sama jeszcze nie wiem, co zrobię… Ale jestem ci naprawdę bardzo wdzięczna za troskę.

Więcej nie wracaliśmy do tematu. Wieczorem jak zwykle odprowadziłem ją pod hotel. Jakież było moje zdziwienie, kiedy następnego dnia po pracy zobaczyłem ją czekającą przed moim domem z walizką przy boku. Nie pamiętałem, bym podawał jej swój adres, ale nie miało to znaczenia. Ucieszyłem się na jej widok.

Postanowiłam, że zaryzykuję i zostanę tutaj – powiedziała. – Pod jednym warunkiem: będę ci płaciła za mieszkanie. O ile oczywiście załatwisz mi tę pracę w fabryce. Nie chcę cię wykorzystywać. I tak bardzo mi pomogłeś.

Zgodziłem się, rzecz jasna

Oprowadziłem Bożenę po domu i obiecałem, że nazajutrz z samego rana porozmawiam z dyrektorem. Może i postąpiłem nierozsądnie, wpuszczając pod swój dach kogoś, kogo ledwie znałem, ale… po prostu czułem, że mogę jej zaufać. Los Bożeny leżał mi na sercu, szczególnie gdy usłyszałem, w jakich warunkach przyszło jej dorastać. Ciągłe awantury i libacje, wizyty meliniarzy, interwencje policji… Masakra. Mogłem i chciałem jej pomóc. Więc pomogłem. Czy podjąłem słuszną decyzję? Okaże się.

Z biegiem czasu układało nam się coraz lepiej, a po trzech miesiącach zostaliśmy parą. Pewnej nocy Bożena zeszła na dół i wsunęła się pod moją kołdrę. Ot tak. Byłem zdumiony, ale nie protestowałem. Jeszcze by! Kochaliśmy się do białego rana. Bożena była niesamowita! Czułem się przy niej jak niedoświadczony młokos, choć dotąd miałem się za wprawnego kochanka. Nic nie mąciło naszej miłosnej sielanki. Nie przeszkadzało nam, że widujemy się zarówno w pracy, jak i w domu. To tylko cementowało nasze uczucie. Jasne, że trafiały się gorsze dni, jakieś sprzeczki, ale to zdarza się w każdym związku.

Po roku postanowiłem się oświadczyć. To miała być niespodzianka. Przez cały dzień szperałem w internecie w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. Udało mi się znaleźć luksusowy hotel ze spa w oddalonej o jakieś pięćdziesiąt kilometrów miejscowości. Zadzwoniłem tam i zarezerwowałem pobyt na weekend. Bożenkę poinformowałem o wyjeździe niemal w ostatniej chwili. Ot, żeby miała czas spakować kilka rzeczy. Trochę się dąsała, że nie chcę jej zdradzić celu podróży, ale byłem pewien, że przestanie, gdy uklęknę przed nią z pierścionkiem w dłoni. To było jasne jak słońce. Jednak im bliżej byliśmy celu, tym bardziej nerwowa robiła się moja ukochana. Tak mi się przynajmniej wydawało. A gdy minęliśmy ogromną tablicę powitalną z nazwą miejscowości, zbladła.

– Stało się coś? – spytałem. – Źle się czujesz? Niedobrze ci?

Pokręciła głową. Ale coś musiało być na rzeczy, bo gdy zatrzymaliśmy się przed hotelem, wpadła niemal w panikę. Zaczęła mnie błagać, byśmy stąd odjechali, że ona nigdzie nie pójdzie, że boli ją głowa i chciałaby wrócić do domu. Patrzyłem na nią osłupiały, nie rozumiejąc, co się dzieje. Dopiero po chwili nieco się uspokoiła.

Henryk, nie możemy wejść do tego budynku.

– Ale czemu? Byłaś tu już kiedyś? Masz jakieś złe wspomnienia związane z tym miejscem? – dopytywałem zdumiony.

Spojrzała mi w oczy dziwnym wzrokiem

Ni to złym, ni znękanym. Jakby tłamsiła w sobie coś, co zżerało ją od środka i domagało się ujścia. Westchnęła głośno, a po jej policzkach popłynęły łzy.

– Wracajmy do domu, a wszystko ci opowiem – powiedziała tak cicho, że ledwie ją usłyszałem. – Byle jak najdalej stąd.

Całą drogę powrotną milczeliśmy. Widziałem, że Bożena cierpi, i nie chciałem jej popędzać. Uznałem, że otworzy się, gdy będzie gotowa. Choć ciekawość męczyła mnie na spółkę z niepokojem. Bałem się tego, co mogę usłyszeć. Zarazem czułem, że muszę się dowiedzieć, co ukrywa kobieta, którą chcę poślubić. Zrobiłem nam po drinku i usiedliśmy w salonie. Długa chwila ciszy, a potem:

– Pracowałam w tym hotelu wiele lat.

Zdziwiłem się. Czemu nie wspominała o tym wcześniej? To jakaś tajemnica? Milczałem jednak i cierpliwie czekałem na resztę opowieści. Doceniałem, że zdobyła się na zwierzenia, które wyraźnie były dla niej trudne.

– Gdy opowiadałam ci o ucieczce od rodziców, powiedziałam tylko część prawdy. Ewakuowałam się z domu w wieku szesnastu lat. Tułałam się jakiś czas to tu, to tam, aż trafiłam do tamtego miasta. I do tego hotelu. Właściciel początkowo zatrudnił mnie jako pokojówkę. Utrzymywałam porządek w pokojach, myłam korytarze, zajmowałam się praniem. A kiedy stałam się pełnoletnia, zaczęłam usługiwać gościom…

– To chyba nic strasznego pracować jako kelnerka? – wtrąciłem.

Ku mojemu zaskoczenia Bożena wybuchnęła histerycznym śmiechem.

– Kelnerka? – parsknęła. – Henryk, nie tak obsługiwałam klientów…

Potrzebowałem chwili, by zrozumieć, jakiego rodzaju usługi miała na myśli i… jakbym dostał cios w splot słoneczny.

Zamurowało mnie, zatkało totalnie

Gapiłem się na Bożenę, nie mogąc złapać tchu.

– Tak... Sypiałam z mężczyznami za pieniądze – powiedziała to na głos. – A Bogdan, właściciel tego interesu, był moim szefem. Miał swoich zaufanych, wybranych klientów, którym ja i inne dziewczyny umilałyśmy czas. Spełniałyśmy ich różne zachcianki, szczegółów ci oszczędzę. No ale przynajmniej nie byłam głodna, brudna, bita… Po kilku latach stwierdziłam, że tego miodu też mam dość. Marzyłam o prawdziwej miłości, założeniu rodziny, normalnym domu, jakiego nigdy nie miałam. Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i po kryjomu stamtąd uciekłam. Najwyraźniej nie byłam dla Bogdana zbyt cenna, skoro do tej pory mnie nie odnalazł… – czyżbym usłyszał żal w jej głosie?

Naprawdę było jej żal?! Chciała to kontynuować?

– Może w ogóle nie szukał… W końcu do niczego mnie nie zmuszał. To był układ, korzystny dla obu stron. Wiem, jak to brzmi, ale taka jest prawda. Gdy prawie na siebie wpadliśmy na drodze, a ty mnie podwiozłeś, pomyślałam, że może to przeznaczenie. Nie chciałam się narzucać, ale kiedy spotkaliśmy się znowu w kawiarni, a ty sam podszedłeś, a potem z własnej woli zaproponowałeś pomoc, doszłam do wniosku, że warto spróbować. Może naprawdę jesteś mi pisany? Wiem, powinnam była od razu ci powiedzieć, kim byłam, co robiłam, ale im dłużej to odkładałam, tym było mi trudniej. Bałam się, że cię stracę. Teraz żałuję. Powinnam ci była powiedzieć od razu, bo teraz prawda boli bardziej… teraz, gdy tak mi zależy…

Siedziałem z otwartymi ustami i słuchałem

Z jednej strony, kochałem tę kobietę i nie wyobrażałem sobie życia bez niej, z drugiej, świadomość tego, skąd bierze się jej łóżkowa wprawa, przyprawiała mnie o mdłości i piekielną zazdrość. Boże drogi, już zawsze będę się zastanawiał, z kim, ile razy, jak…? Zapadło pełne napięcia milczenie. Patrzyłem na Bożenę z mieszaniną współczucia i niechęci, by nie nazwać tego pogardą. Naprawdę musiała tak zarabiać? Przecież sama powiedziała, że nikt jej nie zmuszał. Mogła robić cokolwiek, więc czemu akurat to? Widać tak było łatwiej. Niby uciekła, ale…

Nie wiem, czułem się zagubiony, oszukany, rozczarowany. W głowie kotłowały mi się tysiące myśli. Pierś rozpierało coś, czego nie umiałem nawet nazwać. Bożena… Chciałem ją przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze, że damy radę, że przeszłość to przeszłość, liczą się teraźniejszość i przyszłość… I nie potrafiłem tego zrobić. Moja wiara w nią i w nas poważnie się zachwiała. Gdyby wcześniej mi powiedziała, może bym się w ogóle nie zakochał. A może miłość dojrzałaby we mnie wolniej, na przekór trudnościom, ale by dojrzała i byłaby jeszcze silniejsza, bo wysmagana. Tymczasem ona przyszła do mnie w nocy, zakradała mi się do łóżka i… Teraz nie mogłem uwolnić się od myśli, że to sobie zaplanowała. Najpierw znalazła azyl w moim domu, a potem postanowiła ugruntować swoją pozycję. Czy ona w ogóle mnie kochała? Czy tylko mnie potrzebowała? Czy gdyby nie dzisiejsza wyprawa, w ogóle by mi powiedziała? A może poznałbym prawdę lata po ślubie? Albo nigdy?

Muszę się zastanowić – wydukałem i na zdrętwiałych nogach poczłapałem do siebie.

Tej nocy położyliśmy się spać osobno

Nie wiem jak ona, ale ja do świtu przewracałem się z boku na bok. Usiłowałem zrozumieć motywy jej postępowania. Zastanawiałem się, jak sam zachowałbym się na jej miejscu. Czy chwaliłbym się swoją przeszłością komuś, z kim chciałbym zacząć wszystko od nowa? Czy odważyłbym się na taki krok, wiedząc, że może to przekreślić naszą relację? Nie wiem. Ale na pewno bardzo bym się wahał. Tak jak teraz… Zdawałem sobie sprawę z tego, że przeszłość Bożeny może być problemem, stałym powodem do kłótni, wyrzutów, ale mimo wszystko postanowiłem, że dam nam szansę. Inaczej zawsze bym się zastanawiał, co by było gdyby.

Zerwałem się z łóżka bardzo wcześnie. Oświadczyny na razie były nieaktualne, bo najpierw chciałem sprawdzić, jak w nowej sytuacji będzie funkcjonował nasz związek. Może się przecież okazać, że ciążące nad nim piętno przeszłości Bożeny uniemożliwi nam wspólne życie. Poszedłem do jej pokoju, zapukałem. Odpowiedziała mi cisza. Nacisnąłem klamkę i pchnąłem drzwi.

Bożena? Możemy porozmawiać?

Pokój był pusty. Łóżko zostało pościelone, z szafy zniknęły rzeczy. Zbiegłem na dół. Sprawdziłem wszystkie pokoje, wypadłem przed dom, obszedłem ogród, nawołując. Daremnie. Nigdzie nie było Bożeny. Wróciłem do domu, szybko się ubrałem, złapałem kluczyki i pojechałem na dworzec. W niedzielę odjeżdżały stąd dwa autobusy na krzyż. Ale tutaj też jej nie znalazłem. Odwiedziłem hotel, w którym niegdyś nocowała, i naszą kawiarnię. Nic. Załamany, przez pół dnia krążyłem po mieście w nadziei, że gdzieś ją zobaczę. Dopiero wieczorem dotarło do mnie, że Bożena naprawdę odeszła. Wolała sama mnie opuścić, niż czekać, aż każę jej się wynosić. Bolało. Znowu mi nie zaufała na tyle, by pozwolić mi zdecydować. A może odeszła, bo skoro się wydało, już nie musiała udawać?

Może wcale mnie nie kochała, tylko stworzyła sobie iluzję miłości, której tak bardzo jej brakowało? Chyba nigdy się tego nie dowiem. Miałem szczęście i w moim przypadku czas uleczył rany. Nigdy o Bożenie nie zapomnę, ale lubię myśleć, że dobrze się stało. Widać nie byliśmy sobie pisani. Ciekawe, jak potoczyło się jej życie? Wróciła do tego hotelu i zawodu? Oby nie. Oby udało jej się spełnić marzenie. Wyobrażam sobie, że ma teraz normalną rodzinę. Stworzoną z mężczyzną, któremu zaufała na tyle, by wyznać mu prawdę, wierząc, iż ją zniesie. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA