„Narzeczona mnie zdradziła i wystawiła do wiatru w dniu ślubu. Przez nią teraz testuję wierność każdej kobiety”

smutny mężczyzna fot. Adobe Stock, dobok
„Śledziłem ją wieczorami, gdy spotykała się ze swoimi znajomymi, podrzucałem podsłuchy do kieszeni i torebki, by słuchać, czy z kimś flirtuje. Przestałem pojawiać się w pracy, choć nie udało mi się zdobyć zwolnienia lekarskiego, bo ważniejsza była Karolina. Nie, ważniejsza była moja mania na punkcie testowania jej wierności”.
/ 28.10.2023 15:15
smutny mężczyzna fot. Adobe Stock, dobok

Pamiętam dzień mojego ślubu. Miało być pięknie i elegancko. I było. Ja w garniturze za kilka tysięcy, pełen kościół, w ławkach rodzina, znajomi z pracy, przyjaciele… Potem miało być przyjęcie w luksusowym dworku pod miastem. I byłoby, gdyby moja narzeczona się pojawiła.

Czułem się jak ostatni frajer

Stałem przy ołtarzu jak kretyn, jej ojciec czekał przy drzwiach. Minęła szesnasta, potem kwadrans, pół godziny… Próbowałem się dodzwonić. Martwiłem się, że coś jej się stało, może miała wypadek, szalałem z niepokoju. Wyobrażałem sobie najgorsze: krew, karetki, szpital…

Zaproszeni goście kręcili się w ławkach. Rodzice też do niej dzwonili. Nie odbierała. W końcu podeszła do mnie jej koleżanka z pracy. Pamiętam, że była zdenerwowana i blada.

– Ja chyba wiem… Lenka zaczęła się spotykać z jednym stażystą. Jeszcze dwa dni temu słyszałam, jak ją błagał, żeby tego nie robiła. Znaczy… żeby nie wychodziła za mąż…

– Co? Zdradzała mnie? Nie wierzę!

Taka opcja nie mieściła mi się w głowie. Wykluczone. Prędzej trzęsienie ziemi. Chwilę później podeszła do mnie siostra Leny. I potwierdziła, że moja narzeczona wyjechała z innym, bo to jego teraz kocha nad życie. Nie będzie ślubu, nie będzie wesela, nie będzie wspólnej przyszłości.
Bolało. Jakbym trafił do piekła, i to nie za swoje grzechy. Przechodziłem tortury nie dlatego, że się rozmyśliła – w sumie lepiej, że przed ślubem niż po – ale dlatego, że mnie zdradzała, oszukiwała, a na koniec wystawiła na odstrzał. 

Przepracowałem ten problem. A właściwie go przepiłem i ruszyłem dalej. Tak sądziłem.

Od razu byłem zazdrosny

Gdy poznałem Karolinę, przepadłem. Była bibliotekarką i najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem. Lena się do niej nie umywała. Długie jasne włosy, oczy jak płynny miód, niski, seksowny głos…

Książki czytała nałogowo i dało się z nią pogadać niemal o wszystkim. Nic dziwnego, że taka piękna, elokwentna i bystra kobieta była lubiana. Miała mnóstwo znajomych, przyjaciół, ciągle przedstawiała mi kogoś nowego.

A ja walczyłem z uczuciem zazdrości, które pojawiało się za każdym razem, gdy poznawałem nowego Pawła, Czarka czy Dominika. Nic jej nie mówiłem, bo nie chciałem wyjść na paranoika, który po traumie zdrady ma problem z zaufaniem, ale… tak właśnie było. Nie ufałem jej. Nikomu nie byłem w stanie zaufać, a w szczególności kobiecie.

Nie umiałem zaufać Karolinie

Skoro zdradziła mnie dziewczyna, którą kochałem tyle lat, uwielbiałem i rozpieszczałem, to jak mogłam uwierzyć innej, którą ledwo poznałem? Lena szykowała się do wspólnego życia ze mną, przymierzała białe suknie i wybierała smak tortu, a zarazem przyprawiała mi rogi i porzuciła przed ołtarzem. Zmiażdżyła moją pewność siebie, zdeptała moje męskie ego, w efekcie nie potrafiłem uwierzyć Karolinie, gdy mówiła, że mnie kocha. Lena też mnie kochała i co?

Nigdy nie przyłapałem Karoliny na kłamstwie, nawet niewinnym. Gdy mówiła, że idzie na zakupy z koleżankami, wracała z pakunkami i nie ściemniała, że coś kosztowało mniej, niż podawała cena na metce. Gdy odpowiadała na pytania, nie plątała się. Uosobienie uczciwości.
A jednak w mojej głowie spirala zazdrości się nakręcała. Choć mijały kolejne tygodnie naszej wspólnej sielanki, ja, paradoksalnie, ufałem jej coraz mniej. Jakbym czekał na katastrofę. Wydawało mi się, że im pewniej się poczuję w tym związku, tym łatwiej będzie mnie skrzywdzić. O nie, już nigdy więcej!

Zacząłem ją śledzić i podsłuchiwać

Zacząłem za nią chodzić. Do biblioteki. A jak kończyła pracę, skradałem się za nią do sklepu, a potem szybko wracałem do domu, by zdążyć przed nią. Robiłem tak, kiedy tylko pozwalała mi na to praca. A kiedy nie pozwalała, brałem urlop albo zwolnienie lekarskie.

Igrałem z losem, ale co jest ważniejsze: praca czy upewnienie się, że kobieta mnie nie zdradza. Oczywiście, że to drugie! Chodziłem za nią jak cień i gryzło mnie, że nie wiem, co robi w pracy. Przecież Lena zdradzała mnie z kolesiem z biura! Może Karolina też? Przychodzi taki jeden, żeby wypożyczyć książki, a potem idą między regały i…
Moja wyobraźnia działała na pełnych obrotach! Przecież nie mogłem siedzieć osiem godzin dziennie w bibliotece! Wyrzuciłaby mnie stamtąd i nici z całej konspiracji.

No ale od czego są sklepy detektywistyczne? Kupiłem podsłuch ukryty w broszce i podarowałem Karolinie. Przypięła gadżet do bluzki przed wyjściem do pracy, a ja potem słuchałem, co mówi przez cały dzień. Nuda, nuda, nuda. Dzień dobry, do widzenia, oddaje pani, pan wypożycza, Krasiński jest tu, biografie tam, a fantastyka na tamtych półkach… Nic podejrzanego. Nawet cienia. Po całym dniu mogłem odetchnąć, chociaż…

Kolejnego dnia w słuchawkach panowała cisza. Następnego też, choć kiedy Karola wracała do domu, broszkę miała przypiętą. Już chciałem zareklamować ten cholerny mikrofon, który po jednym dniu przestał działać, ale wcześniej przyznała się, że w pracy zdejmuje tę ozdóbkę, bo tak naprawdę nie do końca jest w jej guście. Jak ktoś tak szczery mógłby mnie oszukiwać? Może to tylko maska? Kolejna próba oszustwa?

Wpadłem w obsesję

Zacząłem pisać do niej wiadomości z fałszywych kont, namawiając ją na schadzkę. Choć zawsze odmawiała i blokowała takie konto, nie przestawałem. W końcu ją na czymś przyłapię. Na pewno! Ta myśl zawładnęła mną do tego stopnia, że wynająłem faceta, który miał ją uwieść. Totalne przegięcie, ale obiecałem sobie, że to ostatnia próba. Karolina odesłała gościa z kwitkiem.

Powinienem wreszcie odpuścić, uwierzyć w jej uczciwość i oddanie, ale… przekroczyłem granicę. Ciągle byłem podejrzliwy, ciągle wypytywałem ją, testowałem

– Kochanie, o co chodzi? Ale tak naprawdę? – patrzyła na mnie zmartwiona. – Co cię męczy?

Milczałem, zmieniałem temat. Miałem się przyznać, że po prostu świruję? Nawet nie z zazdrości, ale ze strachu, że znowu zostanę skrzywdzony. Nie mogłem przestać – ani się bać, ani przestać sprawdzać, czy mój lęk ma jakiekolwiek podstawy. Nie miał, ale ja już wpadłem w obsesję.

Śledziłem ją wieczorami, gdy spotykała się ze swoimi znajomymi, podrzucałem podsłuchy do kieszeni i torebki, by słuchać, czy z kimś flirtuje. Przestałem pojawiać się w pracy, choć nie udało mi się zdobyć zwolnienia lekarskiego, bo ważniejsza była Karolina. Nie, ważniejsza była moja mania na punkcie testowania jej wierności.

Postawiła mnie pod ścianą

No i doigrałem się, bo zwolniono mnie dyscyplinarnie. Ale nawet to mnie nie otrzeźwiło. Miałem trochę oszczędności, więc myślałem, że zanim się skończą, znajdę inną pracę.

Na razie każdą wolną chwilę poświęcałem na sprawdzanie Karoliny. W końcu to ona mnie przyłapała. Znalazła podsłuchy, a znajomi donieśli jej, że widzieli mnie tu i tam, gdy ją śledziłem. Zadzwoniła do mojej byłej firmy i dowiedziała się, że już tam nie pracuję. Zażądała wyjaśnień.

– Mów albo z nami koniec!

Więc się przyznałem. Do wszystkiego. Czułem, że jak coś pominę albo pomniejszę, stracę ją. I nadal mogło do tego dojść, bo postawiła mi ultimatum:

– Albo zaczniesz się leczyć z tej chorej zazdrości, albo odejdę. Tak się nie da żyć, Dawid…

Postawiła warunek i go egzekwowała. Przypilnowała, żebym zapisał się na terapię, i po każdej sesji sprawdzała, czy rzeczywiście w niej uczestniczyłem. Była twarda, nie znałem jej z tej strony, ale w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że ona tak walczy. O mnie. Mogła po prostu dać sobie spokój z takim związkiem, uwolnić się ode mnie, ale ona wolała o mnie zawalczyć. Dała mi szansę.

Uczepiłem się jej. Chciałem się zmienić, zacząć nowy etap, znaleźć inną pracę i po prostu kochać Karolinę, być dla niej wsparciem, zamiast ciągle podejrzewać ją o coś, czego nie robiła. To nie jest łatwa droga, ale powoli nią podążam.

Nadal bywam zazdrosny. Nie podoba mi się, że nie mam kontroli nad wszystkim. Nadal boję się zostać zraniony. Ale prawda jest taka, że to ja swoim zachowaniem krzywdziłem Karolinę. Na szczęście, okazała mi wyrozumiałość.

Czytaj także: „Mąż miał więcej kochanek niż las kasztanów. Pomyśleć, że dla takiego zdrajcy porzuciłam prawdziwą miłość”
„Byłam tak zaślepiona miłością do kochanka, że nie zauważyłam, jak krzywdzi moją córkę. Zawiodłam jako matka”
„Przez nieodpowiedzialną matkę jadłam w dzieciństwie chleb ze śmietnika. A teraz muszę ją utrzymywać, choć nie chcę”

Redakcja poleca

REKLAMA