„Byłam tak zaślepiona miłością do kochanka, że nie zauważyłam, jak krzywdzi moją córkę. Zawiodłam jako matka”

zrozpaczona kobieta fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Poszłam do Pawła i powiedziałam mu, o co oskarża go moja córka. Oczywiście wszystkiemu kategorycznie zaprzeczył. Był zły, urażony i nieco rozbawiony. Ta mieszanka emocji wydawała mi się szczerą reakcją kogoś niewinnego. Amanda musiała się pomylić albo celowo zmyślała, by skłócić mnie z Pawłem. Metodę wybrała wyjątkowo podłą”.
/ 24.10.2023 21:15
zrozpaczona kobieta fot. Adobe Stock, Syda Productions

Cała ta obrzydliwa historia zaczęła się zupełnie niewinnie. Do naszej firmy przyszedł nowy pracownik. Paweł był mniej więcej w moim wieku, dość przystojny i uprzejmy. Nie mogłam mu niczego zarzucić, a jednak z początku wcale mi się nie spodobał. Miał w sobie coś fałszywego.

Rozmawiając z ludźmi, nigdy nie patrzył im w oczy, tylko błądził gdzieś wzrokiem. Jego mimika była niejasna, robił dziwne grymasy, tak że czasem nie było wiadomo, czy się uśmiecha, czy krzywi z niezadowolenia. Chociaż nie miałam żadnych obiektywnych powodów, żeby go nie lubić, to nie budził mojej sympatii. Chyba ostrzegała mnie przed nim kobieca intuicja, którą niestety zignorowałam, gdy zaczął mnie podrywać.

Uwiódł mnie tanimi komplementami

Najpierw prawił mi banalne komplementy o pięknych oczach i cudnym uśmiechu, potem dawał kwiaty i czekoladki, wreszcie zaprosił mnie na kawę. Nie był oryginalny, ale zgodziłam się na randkę, bo polubiłam uczucie bycia adorowaną. Podobało mi się, że tak o mnie zabiega, że tak się stara. Podnosiło to moją samoocenę i mile łechtało ego.
I tak powoli, stopniowo przekonywał mnie do siebie. Wyglądało na to, że naprawdę jest mną zainteresowany. Schlebiało mi to coraz bardziej.

Skończyłam czterdzieści lat i potrzebowałam męskiego uznania, tak jak roślina potrzebuje deszczu. Byłam samotną matką zbuntowanej nastolatki, nie spotykałam się z nikim od bardzo dawna, zapomniałam już, jak to jest być kobietą, której pragnie mężczyzna.

Parząc rano w lustro, czułam się brzydka, stara i coraz częściej nachodził mnie strach, że już do końca życia będę sama. Moja dusza tęskniła za miłością, a moje wyposzczone ciało za seksem. Taka żałosna prawda. Mimo mojego początkowego sceptycyzmu okazałam się łatwym celem, co on wyczuł i bezwzględnie wykorzystał.

Wystarczyło trochę cierpliwej, choć wcale niewyszukanej adoracji ze strony Pawła, lep słodkich słówek, uzależniający balsam czułych pocałunków, chodzenie razem za rękę, kilka namiętnych nocy…
I bach, stało się, zakochałam się po uszy. Zostaliśmy parą, a po pół roku związku wprowadził się do mnie. I właśnie wtedy coś zaczęło się psuć. Miało to związek z moją córką.

Córka nie lubiła Pawła

Amanda nie znosiła Pawła od pierwszego spotkania. Myślałam, że z czasem się do niego przekona, ale było tylko gorzej. Kiedy z nami zamieszkał, już nie tylko zachowywała się wobec niego niegrzecznie i opryskliwie, lecz wręcz otwarcie okazywała mu wrogość. Próbowałam z nią rozmawiać, ale kiedy pytałam, czemu tak bardzo go nie lubi, wzruszała ramionami i odburkiwała:

– Bo to palant.

Tyle w temacie. Było mi przykro, ale łudziłam się, że jeżeli będę wobec niej cierpliwa, wszystko się ułoży. Amanda weszła w trudny wiek, na dokładkę czuła się porzucona przez ojca, który po rozwodzie założył nową rodzinę.

Niby płacił alimenty na córkę, ale w ogóle się nią nie interesował. Dlatego podejrzewałam, że jej niechęć wobec Pawła wynika z ogólnej niechęci do facetów, plus jest o mnie zazdrosna, do tego zagubiona, nieszczęśliwa i zbuntowana przeciwko całemu dorosłemu światu.

Miałam nadzieję, że z czasem tych dwoje jakoś się  dogada. Aż pewnej niedzieli, pozornie bez powodu, doszło do wybuchu.

To nie mogła być prawda

Jedliśmy razem śniadanie. Amanda wstała od stołu, żeby zanieść swój talerz do zlewu.

– Weźmiesz też mój? – zapytał Paweł, kładąc jej rękę na ramieniu.

Podskoczyła, a potem wrzasnęła:

– Łapy przy sobie! Nie dotykaj mnie, gnoju!

Tym razem moja córka przesadziła. Musiałam zareagować.

– Natychmiast przeproś! – nakazałam jej.

W odpowiedzi krzyknęła, że mnie nienawidzi, po czym wybiegła z domu. Tak jak stała, w samej piżamie. Osłupiałam. Nie miałam pojęcia, co ją ugryzło. Nerwowo czekałam na jej powrót, pewna, że w negliżu daleko nie ucieknie. Jednak mijały minuty, kwadranse… a jej wciąż nie było. Po upływie półtorej godziny zadzwonił telefon. Moja mama. 

– Jest u mnie Amanda…

– Dzięki Bogu! Skaranie boskie z tą dziewczyną…

– Ewa, posłuchaj mnie! – przerwała mi gwałtownie mama. – Amanda powiedziała mi, że Paweł się do niej dobierał… 

Nie dałam jej dokończyć. Odruchowo zaprzeczyłam:

– To nieprawda!

– Ewa, cholera jasna! Obmacywał Amandę, kiedy ciebie nie było w domu. Rozumiesz, co mówię?! A gdyby posunął się do czegoś więcej?

Niby rozumiałam, ale nie przyjmowałam do wiadomości.

– Smarkula kłamie. Zauważyłabym, gdyby coś…

Byłam wściekła

Mama po prostu odłożyła słuchawkę. A ja poszłam do Pawła i powiedziałam mu, o co oskarża go moja córka. Oczywiście wszystkiemu kategorycznie zaprzeczył. Był zły, urażony i nieco rozbawiony. Ta mieszanka emocji wydawała mi się szczerą reakcją kogoś niewinnego. Amanda musiała się pomylić albo celowo zmyślała, by skłócić mnie z Pawłem. Metodę wybrała wyjątkowo podłą.

Pojechałam po nią i tu pierwsze zdziwienie: mama nawet nie pozwoliła mi jej zobaczyć.

– Dopóki nie pogonisz tego drania, Amanda do ciebie nie wróci! Nie, nie zawołam jej! Nie pozwolę, byś mieszała jej w głowie. Dosyć już przeszła. Wróć, jak się opamiętasz! – i zamknęła mi drzwi przed nosem.

Do końca życia będę jej wdzięczna. Ale wtedy byłam wściekła i rozżalona. Wróciłam do domu bez niej. Sądziłam, że kiedy Amanda ochłonie, ruszy ją sumienie i sama do mnie przyjdzie. Z przeprosinami.
Tymczasem dni mijały i nic. Ani moja córka, ani moja matka się do mnie nie odzywały. Jakbym była trędowata.

Paweł pokazał prawdziwą twarz

Za to Paweł coraz bardziej nalegał na powrót Amandy, twierdząc, że powinnam jej pokazać, kto rządzi w tym domu.

– Powinna cię słuchać, nie uważasz?

– Nie chcę jej tu ściągać na siłę…

– Zwyczajnie gówniarze ustępujesz!

Nie rozumiałam, czemu aż tak nalega. I czemu aż tak drażni go mój opór przed zaognianiem sytuacji. Złościł się i obrażał, jakby… jakby… Zaczęłam mieć wątpliwości. Czy słusznie zarzucałam córce kłamstwo i złą wolę? Jezu, może to ja błądziłam w mroku?!

Próbowałam ponownie pogadać z Pawłem, ale gdy zorientował się, że go podejrzewam, wpadł w szał. Uderzył mnie i wypluł z siebie te straszne słowa:

– Sama tego chciała! Najpierw mnie prowokowała, a potem zgrywała niewiniątko. Jak wróci, nauczę ją rozumu!

Następnego dnia przepraszał na kolanach i przysięgał, że nie mówił serio.

– Zrobiłem to, żeby cię zranić. Nie wiem, co mnie opętało. Nie zostawiaj mnie, błagam!

Zostałam z nim, ale nie dlatego, że mu uwierzyłam.  Muszę spotkać się z córką i prosić ją o wybaczenie, ale najpierw… Zamontowałam w domu kilka kamer i czekam, aż Paweł znów przyzna się do dotykania mojej córki. Będę miała dowody i nie puszczę mu tego płazem.

Czytaj także: „Myślałem, że okradnę szefa i będę królem życia. Nie przewidziałem, że ta duża kasa w ogóle nie będzie się mnie trzymać” „Po śmierci żony niemal zamieszkałem na cmentarzu. I to przy jej grobie poznałem wdowę, która ukoiła mój smutek”
„Mąż wynajmował moje ciało za pieniądze. Mam dopiero 32 lata, a urodziłam już 10 dzieci. W dodatku ani jednego własnego”

Redakcja poleca

REKLAMA