„Naprawdę nie chciałem zdradzić żony. Iwona perfidnie mnie uwiodła. Boję się, że teraz zacznie mnie szantażować”

zmartwiony mężczyzna fot. Adobe Stock, kurhan
Iwona wiedziała, że mam żonę i córkę. Mimo to, była nachalna i ze szczegółami dopracowała plan, jak mnie omotać. Żałowałem tej zdrady już chwilę później...
/ 10.11.2022 09:53
zmartwiony mężczyzna fot. Adobe Stock, kurhan

– Trzeba być w pełni skoncentrowanym i nie dać się ponieść emocjom – mówił nauczyciel, gdy szkoliłem się na instruktora nauki jazdy.

Prawdę mówiąc, sam nie wiem, skąd pasja do tego zawodu. Nigdy nie byłem wielkim fanem motoryzacji, nie myślałem też o pracy pedagogicznej. Już w liceum wpadłem na pomysł, żeby zostać instruktorem nauki jazdy. Kurs prawa jazdy, na który poszedłem zaraz po maturze, tylko mnie w tym postanowieniu utwierdził.

– Co drugi młodzieniec, który tu siada, mówi, że to fajna robota. Gdy przychodzi co do czego, mało kto wytrzymuje proces szkolenia na instruktora, nie mówiąc już potem o pracy – śmiał się pan Wacław, gdy na jednej z pierwszej lekcji jazdy powiedziałem mu, że podoba mi się ten zawód.

Kursantki nieraz mnie uwodziły, ale zawsze trzymałem dystans

Egzaminy teoretyczny i praktyczny zdałem za pierwszym podejściem.

– Powiem ci, młodzieńcze, że może faktycznie masz zadatki na dobrego instruktora. Spróbuj – poradził pan Wacław, gdy poszedłem podziękować mu za dobre przygotowanie.

Postanowiłem spróbować. Nie sądziłem jednak, że to takie trudne i długotrwałe. Kilka razy spotkałem się z panem Wacławem, który udzielał mi bezcennych rad.

– Teorię zdasz bez trudu, ale bardzo ważne są też badania psychologiczne. Trzeba mieć pewne predyspozycje, nie można się tego po prostu nauczyć – podkreślał mój mistrz.
Kilka egzaminów państwowych, kilka ukończonych kursów – droga do zawodu instruktora była wtedy dłuższa i trudniejsza. W końcu się udało. Instruktorskie papiery dostałem mniej więcej w tym samym czasie, co dyplom ukończenia studiów.

No młody, teraz panienki będą na ciebie leciały. Robisz nam konkurencję – śmiał się jeden ze starszych instruktorów ze szkoły jazdy, w której dostałem pracę.

Od razu przypomniały mi się słowa pana Wacława, który przestrzegał:
Pamiętaj, żadnych romansów z kursantkami, bo niczego w tym zawodzie nie osiągniesz.

O romansach instruktorów nauki jazdy nasłuchałem się wielu historii. Zwykle były żenujące. Choć w jednym przypadku znajomość kursantki z instruktorem zakończyła się małżeństwem. I to ponoć szczęśliwym. Mnie jednak takie przygody nigdy nie interesowały.

Ożeniłem się, urodziła się nam córka. Zdarzyło się kilka razy, że młoda kobieta zamiast na gałce drążka skrzyni biegów położyła rękę na moim kolanie, ale moja reakcja zawsze była stanowcza.

Iwona wydawała się sympatyczną kursantką, ale bardzo zestresowaną

Nigdy wcześniej nie siedziała za kierownicą – o czym od razu mnie uprzedziła – bo jej rodzice nie mieli samochodu. Pierwszych jazd z takimi osobami obawiałem się najbardziej. Nie mogłem jednak tego pokazać.

– Śmiało, proszę wsiadać – zaproponowałem, mierząc ją wzrokiem.

Była wysoka, miała długie zgrabne nogi, wyglądała bardzo młodo. Spojrzałem w dokumenty – 31 lat. O rok mniej niż ja. W wieku mojej żony. Kobieta była bardzo bezpośrednia.

Świetne ma pan podejście do kursantów. Takie grzeczne, uprzejme, ale stanowcze. Stres szybko minął. Coś czuję, że będzie się nam świetnie współpracowało – oznajmiła po pierwszej lekcji, uśmiechając się.

A potem wyciągnęła rękę i przedstawiła się:
– Jestem Iwona.

Nie miałem w zwyczaju przechodzić na „ty” z kursantami, nie wypadało jednak odmówić, tym bardziej że byliśmy prawie rówieśnikami.

– Mateusz – uścisnąłem jej dłoń.
Miałam kiedyś chłopaka Mateusza. Niestety, nie wyszło nam – stwierdziła niespodziewanie.

Na kolejnych lekcjach słyszałem coraz więcej pochwał. O mojej cierpliwości, o tym, że jestem wyjątkowym facetem. Zwykle ucinałem je, przypominając, że powinna skoncentrować na jeździe. Muszę jednak przyznać, że Iwona doskonale sobie radziła za kierownicą.

– To twoja zasługa – powtarzała. – Jesteś świetnym instruktorem.
Tego dnia Iwona była ostatnią kursantką. To była także jej ostatnia jazda. Wkrótce miała zdawać egzamin.
– Zdasz za pierwszym razem. Jestem o tym przekonany – stwierdziłem po wyjściu z auta.
– No nie wiem… Chciałabym wykupić jeszcze jedną jazdę, może taką dłuższą, dwugodzinną. Niby dobrze się czuję, ale wolałabym nabrać więcej pewności siebie – zaproponowała niespodziewanie.

Zaskoczyła mnie, bo byłem przekonany, że jest już odpowiednio przygotowana do egzaminu.
Iwona, dasz sobie radę, szkoda pieniędzy na dodatkowe jazdy.
– Mati, będę się czuła pewniej. Proszę... – powiedziała to z takim uśmiechem, że nie umiałem odmówić.
Zgodziłem się na jazdę za trzy dni.
– Dziękuję! – aż krzyknęła z radości, a na pożegnanie dostałem całusa.
Chyba czekała, żebym się zrewanżował, ale – choć z trudem – udało mi się opanować emocje.

Bóg mi świadkiem, że wcale nie chciałem jechać na tę polankę

Spotkaliśmy się tradycyjnie na parkingu przy stadionie.
– No to mamy dwie godzinki? – upewniła się Iwona.
– Tak jak chciałaś – potwierdziłem.
– Świetnie! Pozwól, że tym razem ja wybiorę trasę – zaproponowała.
– Nic z tego. Jeździmy moimi ulicami – odparłem stanowczo.

Miałem już sprawdzone w mieście trasy, wiedziałem, na których ulicach prowadzone są egzaminy.
– To nie wycieczka. Masz być idealnie przygotowana do egzaminu – dodałem.

Iwona nie dawała za wygraną.
– Przecież nie będziemy jeździli dwie godziny w kółko po mieście. Zróbmy tak: pierwszą godzinę pod twoich trasach, a drugą po moich.

Zgodziłem się na ten kompromis, bo dwie godziny krążenia po mieście to rzeczywiście średnia przyjemność. Iwona prowadziła auto niczym wytrawny kierowca, dobrze parkowała zarówno przodem, jak i tyłem. Nie miałem wątpliwości, że zda egzamin za pierwszym podejściem.
– No to teraz moja trasa – oznajmiła po godzinie. Szybko wyjechała na obwodnicę miasta.

Wybierałem czasami tę drogę, gdy chciałem sprawdzić, jak kursant daje sobie radę na szybszych trasach. Po kilkunastu kilometrach Iwona zjechała z obwodnicy i polnymi drogami zawiozła nas na uroczą polanę.
– To moje rodzinne strony. Rozprostujmy kości – zaproponowała.

Wysiedliśmy z samochodu. Widoki były urocze, z jednej strony piękne górki, a z drugiej – lasek. Cisza, spokój. A wokół żywego ducha. Iwona czule objęła mnie od tyłu. Jej dłonie wędrowały po całym moim ciele, usta muskały moją szyję. Chciałem coś powiedzieć, wyrwać się z jej objęć, ale to było silniejsze ode mnie. Odwróciłem się do niej przodem i zaczęliśmy się namiętnie całować.

Chwilę później znaleźliśmy się na tylnym siedzeniu samochodu. Kochaliśmy się namiętnie, szaleńczo i żadne z nas nie zamierzało przestać. W końcu przyszło opamiętanie. Wyszedłem z auta, błyskawicznie się ubrałem. W głowie miałem mętlik. Co ja zrobiłem?! Przecież wcale tego nie chciałem! Jak mogłem jej ulec?

– Mati, było cudownie – Iwona znów objęła mnie od tyłu.

Poprosiłem, żeby przestała, bo musimy wracać. Siadłem za kierownicą, obawiając się, że Iwona za chwilę znowu wymyśli coś szalonego. Rozstaliśmy się w tym samym miejscu, co zawsze, przy stadionie.
– Do zobaczenia – rzuciła i nachyliła się, by mnie pocałować.

Odwróciłem głowę, bo bałem się tego pocałunku. Byliśmy w centrum miasta, ktoś mógłby zobaczyć! Nie przeczę, to było coś wyjątkowego, ale tego wieczora nie mogłem sobie znaleźć miejsca w domu. Udawałem jak mogłem, że wszystko jest w porządku, ale wcale tak nie było. Przełożyłem nawet zaplanowaną jeszcze na ten dzień dodatkową jazdę, kłamiąc kursantowi, że się rozchorowałem.

Obawiałem się, że nie będę w stanie się skupić. Chciałem o wszystkim powiedzieć dwóm najlepszym kolegom ze szkoły jazdy, ale bałem się, że mnie wyśmieją. Tyle razy opowiadali o swoich historiach z kursantkami, nigdy nie mieli żadnych wątpliwości. Minęło kilka miesięcy, trochę się uspokoiłem, choć cały czas chodzi mi po głowie Iwony „do zobaczenia”. Wie przecież, że mam żonę i córeczkę. A jeśli zechce dalej się spotykać? Co zrobię, gdy przyjdzie jej do głowy, żeby mnie szantażować?

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Teściowa najchętniej zostałaby u nas na 3 tygodnie
Jako dziecko straciłam słuch i stałam się niewidzialna dla innych
Teściowa przed śmiercią wyznała mi, że mąż mnie oszukał
Facet w którym się zakochałam, próbował mnie zgwałcić

Redakcja poleca

REKLAMA