„Nakryłam najlepszą przyjaciółkę na romansowaniu z moim synem. Przecież ta starucha mogłaby być jego matką!”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, missty
„Marta poszła do łazienki, telefon zostawiła na stoliku. Kiedy po chwili zaczął dzwonić, odruchowo spojrzałam na wyświetlacz. Zobaczyłam zdjęcie… mojego syna! Skąd miał jej numer? I po co do niej dzwonił? A przede wszystkim, dlaczego zapisała go jako >>Maciuś<<?!”.
/ 31.08.2022 13:15
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, missty

Maciek już od jakiegoś czasu zachowywał się dziwnie. Zaczęłam podejrzewać, że stoi za tym jakaś dziewczyna. Syn nigdy nie był flejtuchem, ale ostatnio zaczął o siebie dbać aż do przesady: kupił nowe ciuchy, zmienił fryzurę, poszedł na siłownię. I często znikał na całe wieczory, a nawet noce.

No cóż, miał już dziewiętnaście lat, więc nie dziwiło mnie to. Bardzo chciałam dowiedzieć się, co to za dziewczyna zawróciła mu w głowie, postanowiłam jednak dać mu trochę czasu, żeby go nie spłoszyć.

– Zauważyłeś, że nasz syn zachowuje się ostatnio jakoś dziwnie? – podpytywałam wieczorem męża.

– Nie pamiętasz, jak to jest w tym wieku? Co noc inna dziewczyna, ma to po tatusiu – zaczął żartować.

Szturchnęłam go tylko łokciem i zaśmiałam się. Faceci jednak inaczej podchodzą do pewnych spraw. W pewien czwartek Maciej oznajmił mi, że wyjeżdża na weekend. Próbowałam podpytać, gdzie i z kim. Zmieszał się i zaczął coś kręcić, że z kolegami nad jezioro jadą, żeby świętować koniec szkoły.

Marta nie miała czasu na pogaduchy

– Szkoła skończy się za miesiąc – zauważyłam, a potem dodałam: Widzę przecież, że poznałeś jakąś dziewczynę. Może byś ją nam w końcu przedstawił?

– Powiedziałem, że jadę z kumplami i przestań na siłę doszukiwać się sensacji! – wkurzył się.

Zamurowało mnie. Kompletnie nie spodziewałam się takiej reakcji! Co go tak rozwścieczyło? Przecież tylko delikatnie o tym napomknęłam, o nic nie wypytywałam, nie naciskałam. Zadzwoniłam do Marty, mojej przyjaciółki. Zaczęłam jej opowiadać o mojej rozmowie z synem.

– Przepraszam cię, ale wyjeżdżam na szkolenie, naprawdę mam teraz urwanie głowy. Odezwę się w tygodniu! – powiedziała i rozłączyła się.

Zostałam z tym wszystkim sama. Mąż nie widział problemu. Liczyłam, że Marta coś mi doradzi, ale cóż, to też musiało poczekać kilka dni. Cały weekend siedziałam jak na szpilkach. Mój syn był pełnoletni, to fakt. Ale czy był też odpowiedzialny? A jeśli spotyka się z jakąś małolatą?

Te czternastolatki wyglądają teraz na dziesięć lat więcej! Jeszcze kłopotów sobie narobi… Albo, nie daj Boże, za jakiś czas oznajmi mi, że będę babcią. To by dopiero było! Aż nagle wpadła mi do głowy jeszcze gorsza myśl. Tyle się teraz o tym słyszy… A jeśli Maciej jest… No, jeśli podobają mu się chłopcy? 

– Tadziu, a jeśli nasz syn jest gejem? – pobiegłam od razu do męża, który właśnie oglądał wiadomości.

– Kobieto, czyś ty na głowę upadła? – machnął tylko ręką.

Ja jednak szalałam z niepokoju

Marta milczała jak grób, więc w końcu zadzwoniłam do Maćka. Odebrał dopiero za trzecim razem. W sumie nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć, bo przecież nie zapytam po prostu, czy podobają mu się faceci! Zaczęłam więc pytać o pogodę, pensjonat.

– Mamo, śpimy pod namiotem. – powiedział zniecierpliwiony.

– A tak, tak. Ale to wszyscy pod jednym? W ilu wy tam właściwie pojechaliście? – drążyłam temat.

Nie doczekałam się jednak odpowiedzi. Usłyszałam, że naprawdę nie ma ani czasu, ani ochoty na przesłuchania i żebym się nie martwiła, bo wszystko jest w porządku. Po powrocie Maciej był nieco bardziej rozmowny. Podobno pojechali prawie całą klasą. To miała być taka ich pożegnalna wycieczka na koniec liceum.

Przyznał, że w sobotę wypili po kilka piw i kiedy dzwoniłam, był już pod wpływem alkoholu, dlatego był nieco zdenerwowany. Przeprosił, a ja uznałam, że chyba rzeczywiście tym razem nie chodziło o romantyczny wypad z ukochaną, czy też, nie daj Boże, ukochanym!

Mimo to dalej go obserwowałam, i z każdym kolejnym dniem nabierałam pewności, że kogoś ma. Esemesy odczytywane i wysyłane z wypiekami na twarzy, ukradkowe rozmowy przez telefon i ten rozanielony wyraz twarzy mówiły same za siebie.

– Marta, mówię ci, on się z kimś spotyka. To trwa już ze dwa miesiące, a nadal o niczym mi nie powiedział! – żaliłam się przyjaciółce, kiedy wreszcie udało nam się spotkać.

Mówiłam jej o wszystkich jednoznacznych sygnałach i moich obawach, że jest gejem albo zadaje się z jakąś nieodpowiednią dziewczyną. Bo niby dlaczego by ją przed nami ukrywał. Marta milczała.

Było mi trochę przykro

– Czy ty mnie słuchasz? – spytałam, bo wydawała się nieobecna.

– Przepraszam, zamyśliłam się – powiedziała. – Chyba przesadzasz, może nie ma żadnej dziewczyny? – rzuciła i zaczęła opowiadać o butach, jakie udało jej się upolować.

Jak do tej pory rozmawiałyśmy ze sobą o wszystkim i zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Teraz natomiast Marta zwyczajnie mnie ignorowała, nawet nie raczyła wysłuchać do końca tego, co miałam do powiedzenia. Cóż, jest ode mnie o kilka lat młodsza, nie ma dzieci ani męża, może po prostu te problemy były dla niej niezrozumiałe?

Minęło kilka tygodni. Co jakiś czas wracałam do tematu i delikatnie podpytywałam syna o dziewczynę. Początkowo reagował bardzo nerwowo, potem ucinał temat. Ostatnio jednak przyznał, że rzeczywiście od kilku tygodni jest w związku.

– Mamo, na pewno niedługo ją poznasz. Daj nam jeszcze trochę czasu, proszę – powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą.

Od razu zadzwoniłam do przyjaciółki i umówiłam się z nią na kawę. Kiedy weszła do mieszkania, podzieliłam się z nią radosną nowiną.

– Naprawdę? Tak powiedział? Że ją poznasz? – spytała z dziwną miną.

Moja przyjaciółka była tą tajemniczą ukochaną!

O co jej chodziło? Wcześniej w ogóle się tym nie przejmowała, a teraz nagle takie zainteresowanie? Tak czy inaczej nie mogłam się doczekać dnia, kiedy wreszcie poznam dziewczynę, która skradła serce mojemu synowi. Nie spodziewałam się jednak, że nastąpi to tak szybko…

Marta poszła do łazienki, telefon zostawiła na stoliku. Kiedy po chwili zaczął dzwonić, odruchowo spojrzałam na wyświetlacz. Zobaczyłam zdjęcie… mojego syna! Skąd miał jej numer? I po co do niej dzwonił? A przede wszystkim, dlaczego zapisała go jako „Maciuś’?!

Po chwili przyszedł esemes, na ekranie pojawiło się kilka pierwszych słów wiadomości: „Ale tęsknię Skarbie! Chciałbym znów…” – reszty nie mogłam zobaczyć, ale czy była mi w ogóle potrzebna jakaś reszta? Wszystko nagle stało się jasne! Rozkojarzenie Marty, niechęć do rozmów na ten temat, szkolenia zbiegające się w czasie z wyjazdami Maćka… To ona!

– Jak ci nie wstyd? Ufałam ci, a ty uwiodłaś mojego syna? Przecież mogłabyś być jego matką! – krzyknęłam, kiedy tylko wróciła.

Próbowała kręcić, zaprzeczać, ale kazałam jej spojrzeć na telefon. Już wiedziała, że nie ma sensu kłamać.

– Ja ci wszystko wyjaśnię, to nie tak, jak myślisz! – mówiła.

Nie chciałam jej słuchać, kazałam jej wynosić się z mojego domu i mojego życia. Jeszcze nigdy nie czułam się tak zdradzona! Traktowałam ją jak członka rodziny, a ona… Boże! Była od Maćka o starsza! Poza tym, jak mogła mnie tyle czasu okłamywać? Wiedziała, jak martwię się o Maćka, mówiłam jej o moich obawach, podejrzewałam nawet, że jest gejem! A ona cały czas milczała.

Był już dorosły, nie mogłam mu dyktować

Tadeusz również był wściekły. Początkowo nie chcieliśmy nawet wysłuchać Maćka. Kategorycznie zakazałam mu kontaktów z Martą. Wiedziałam jednak, że nie ma to większego sensu. Był już dorosły, nie mogłam mu dyktować, z kim ma się spotykać. Kiedy ochłonęłam, postanowiłam z nim porozmawiać.

Tłumaczył, że Marta podobała mu się od dawna i to nie jest zwykłe szczeniackie zauroczenie. Długo ją przekonywał, by dała mu szansę.

– Nie chciała ze względu na ciebie, mamo. Jej naprawdę na tobie zależy! – mówił. – Zrozum, nie możemy z tym walczyć, to silniejsze od nas.

Maciek wyprowadził się do Marty. Oboje starają się nas do siebie przekonać – dzwonią, piszą, czasem przychodzą. Ja jednak nie potrafię z nimi na razie rozmawiać. Przepłakałam wiele dni i nocy, lecz nadal nie znalazłam odpowiedzi na pytanie, co mam z tym wszystkim zrobić.

Nie umiemy z mężem zaakceptować tego związku. Straciłam syna i przyjaciółkę, czy kiedykolwiek uda mi się ich odzyskać? Czy kiedykolwiek nasze relacje będą poprawne? Chciałabym w to wierzyć!

Czytaj także:
„Jestem 34-letnim nauczycielem, który związał się z 18-letnią uczennicą. Mieszkamy w Anglii, bo w Polsce nie daliby nam żyć”
„Czułam, że ta kobieta jest uczciwa, więc zaoferowałam jej pomoc. Wyszłam na tym, jak Zabłocki na mydle, była złodziejką”
„Mama i babcia wciskały mi bzdury o klątwach i rodzinnych zabobonach. Nie wierzyłam w to, ale nie chciałam igrać z losem”

Redakcja poleca

REKLAMA