Bardzo żałowałam, że sąsiedzi się wyprowadzają, takich lokatorów to ze świecą szukać! Czynsz zawsze na czas, oboje czyściutcy, dbający, dziecko grzeczne, takie, co budyniem po ścianach nie rzuca, młotkiem po kafelkach nie wali…
Gdzie ja teraz takich znajdę? Taka byłam zdesperowana, że nawet zgodziłam się na szczeniaka, o którym rozmawialiśmy kilka miesięcy wcześniej, ale nic tego. Mają dość, decyzje zostały podjęte, sprawy powoli dopinają się na ostatni guzik. On już teraz wyjeżdża do Oslo, ona dołączy z synem za trzy miesiące. Zawsze będą mnie miło wspominać, ale to koniec, cześć.
Same zgryzoty z tego!
Baśka z księgowości też wynajmuje, tyle że na Starym Mieście, i od razu mnie zaczęła przestrzegać: żadnych par bez ślubu, bo młodzi teraz rozstają się i wiążą bez ładu i składu. I żadnych samotnych mężczyzn, chyba że jacyś pracownicy naukowi czy coś.
No i tak to jest. Człowiek zainwestował w dodatkowe mieszkanie, żeby mieć ekstradochód na stare lata, a tu masz babo placek – same zgryzoty z tego! Dałam ogłoszenie, ale nikt mi do gustu nie przypadł. Tacy ci ludzie teraz jacyś bez klasy: byle jak ubrani, niby wyedukowani, ale niegrzeczni, niemili, interesowni. Jakbym nie miała dzieci, tobym w diabły sprzedała wszystko i pozbyła się kłopotu, ale z tymi moimi pociechami zawsze korowody. Zaraz się Asia zacznie dopytywać, czy Juruś coś dostał, będą sobie na ręce patrzeć, zaczną się gorzkie żale.
Jedyne wyjście to pieniądze od razu u notariusza podzielić: temu połowa, temu połowa i do widzenia. Wezmą i się rozjadą, jedno do Warszawy, drugie do Poznania, a ja znów zostanę sama jak palec, tyle że bez żadnego zabezpieczenia.
Młodym się wydaje, że wysoka emerytura po tatusiu załatwia sprawę. Tak naprawdę nie mają pojęcia, ile kosztuje życie starszego człowieka: pani do sprzątania, bo sama nie daję rady, taksówki, bo już nie mogę prowadzić, czy choćby głupia wizyta u pedikiurzystki... Mam sobie zapuścić szpony u stóp tylko dlatego, że już do nich nie sięgam?!
W każdym razie, kiedy kuzynka zadzwoniła, żeby zapytać, czy nie wynajęłabym mojego mieszkania jej córce z mężem, pomyślałam, że to może być wyjście z sytuacji. Nikt obcy, sami swoi… Chociaż, z drugiej strony, jak mnie zawiodą, ciężko będzie się pozbyć, bo rodzina. Co robić?
– Zgódź się, Maniu – prosiła kuzynka. – Zięć dostał samodzielne stanowisko w firmie, tyle że połączone z delegacją. Ma być kierownikiem filii w waszym mieście.
– A twoja córka? – zapytałam, bo coś mi nie grało. Któż to tak z dnia na dzień zostawia wszystko i wynosi się na drugi koniec Polski? – Nie żal jej przyjaciół, pracy?
– To dobra nauczycielka, ona wszędzie znajdzie zajęcie – wyjaśniła kuzynka. – Proszę, Marianno! Nie będziesz żałowała.
Każdy mnie wypytywał o Dagmarę i Damiana
Poprosiłam o kilka dni do namysłu, niby, że już mam z kimś innym umowę wstępną podpisaną, w końcu jednak się zgodziłam, szczególnie że młodzi się zobowiązali do pomocy w razie potrzeby. Wiadomo, że to tylko gadanie, kto ma dziś czas dla innych? Mimo wszystko policzyłam im to na plus – miło, że choć wyrazili taką chęć, nie każdy by o tym pomyślał.
Sprowadzili się po dwóch tygodniach, spisaliśmy umowę, uzgodniliśmy, że płatność będzie szła przelewem. Niby coś tam trzeba ustawić w banku internetowym i samo się regularnie wysyła. Najpierw się ucieszyłam, że przynajmniej będę miała zawsze płacone w terminie, potem zorientowałam w minusach tej sytuacji. Nie będę miała pretekstu, by kontrolować stan mieszkania.
I tak dokładnie było, odwiedziłam ich raz, oni mnie też i na tym się urwało. Tyle że jak był w rodzinie chrzest, sami zaproponowali, że mnie zawiozą na uroczystość, skoro też jadą. Nawet pieniędzy nie chcieli, ale na to się już zgodzić nie mogłam, i zapłaciłam na stacji benzynowej za tankowanie. Ciekawe, że na tej uroczystości co i raz ktoś mnie wypytywał o Dagmarę i Damiana…
Niby nic, ale najwyraźniej część rodziny bardzo była zaciekawiona, jak oni żyją, jak im się powodzi. Jakby nie mogli zapytać samych zainteresowanych, którzy byli kilka metrów dalej!
Tuż przed wyjazdem przycisnęłam jedną z ciotek i ona, krygując się, że plotki, wyznała wreszcie, że ponoć rozwód wisiał już na włosku. I właśnie dlatego młodzi się wyprowadzili: żeby zmienić środowisko, a przede wszystkim wyrwać Damiana ze szponów kochanicy.
– Co za bzdury! – żachnęłam się.
– Już dawno nie widziałam pary, która darzyłaby się taką miłością i szacunkiem! Przecież on wielbi ziemię, po której stąpa jego żona. Wstyd takie plotki siać!
– Nikt niczego nie sieje, Mańka – obraziła się ciotka. – Chciałaś, to ci powiedziałam.
Typowe dla rodziny od strony męża: narobić komuś gnoju, a potem stwierdzić, że przecież się pytało! Może zazdrośni, może z tamtą gałęzią rodu mają na pieńku? Ostatecznie postanowiłam zapomnieć o sprawie.
Jak można zostawić włączone radio?!
Tymczasem Dagmara zaszła w ciążę. Poinformowała mnie przez telefon, zapytała, czy zechcę być przyszywaną babcią, skoro prawdziwa mieszka daleko. Zgodziłam się, chociaż też zastrzegłam, że na co dzień nad maleństwem opieki się nie podejmę, bo siłowo nie podołam.
– Twoja mama już wie? – zapytałam. – Musiała się bardzo ucieszyć.
– Nie wie, chcę jej osobiście powiedzieć – zaśmiała się Dagmara. – Specjalnie jadę na jej urodziny na początku października!
– Z Damianem? – zapytałam, myśląc, że pod ich nieobecność mogłabym zajrzeć do mieszkania.
– Nie, on nie może – westchnęła. – Akurat wtedy ma szkolenia w Warszawie. Trudno!
Postanowiłam, że wykorzystam tę okazję, by się zorientować, czy wszystko jest w porządku. Ktoś mógłby się zdziwić: jak to tak włazić pod nieobecność lokatorów, ale przepraszam, to mój jedyny majątek i zabezpieczenie.
Gdybym wynajmowała obcym, a nie rodzinie, po prostu wpisałabym comiesięczne wizyty w umowę, przy krewnych nie wypadało. Skoro już mowa o savoir-vivrze, sami mogli wpaść na to, by zaprosić mnie co jakiś czas, prawda?
Nadszedł październik, Dagmara wyjechała do matki, Damian do stolicy, a ja wyjęłam z szuflady zapasowe klucze i pojechałam na wieżowce. Wjechałam windą na górę i już stojąc pod drzwiami, usłyszałam muzykę. Jak można zostawić włączone radio przed wyjazdem?! Wystarczy spięcie, iskra…Dobrze, że przyszłam, przynajmniej wszystko powyłączam.
Wyłuskałam klucze z torebki. Drzwi otworzyły się cichutko i Damian od razu zapunktował: widać, że wszystko naoliwione. W środku czysto, obejrzałam gniazdka w przedpokoju, weszłam do łazienki…
Bałagan straszny! Ale sprzęt w porządku. Wróciłam do przedpokoju, a tu drzwi od sypialni się otwierają i staje w nich Damian goły jak go Pan Bóg stworzył!
– Co pani tu robi?! – sapnął wściekły.
– Kto to? – zza jego ramienia wyjrzała biuściasta blondyna, też goła. – Damian, znasz ją?
– Do pokoju! – złapał ją za ramiona i wepchnął z powrotem, przymykając drzwi. – I nie wychodź!
Cofałam się, tłumacząc, że chciałam tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku, że to przecież moja jedyna lokata kapitału na starość…
– Teściowa cię nasłała, starucho?
– Nie, ja sama… Myślałam, że nikogo nie ma i…
– I chciałaś sobie po szufladach pogrzebać, majty policzyć, tak?
Zbliżał się, coraz większy i większy, czułam już woń jego potu. Ostatnimi siłami wypadłam na klatkę schodową i schodami w dół…
Byle szybciej, jak najdalej stąd…
Czekał przy wyjściu, musiał zjechać windą. Już w swetrze i dżinsach.
– Przepraszam, że się uniosłem – wyłamywał palce. – Pani Marianno, to nie tak, jak pani myśli. Uczepiła się, przylazła sama. Przecież pani wie, że kocham Dagmarę nad życie! I teraz będziemy w końcu mieli dziecko…
Złapał mnie za rękę, ale szarpnęłam się z obrzydzeniem.
– Ma pan miesiąc na wyprowadzkę. Moje mieszkanie to nie burdel!
– Błagam panią, niech pani nie mówi żonie. Obiecuje pani?
Minęłam go jak powietrze.
Czytaj także:
„Dla namiętnego romansu z piękną uczennicą, byłem w stanie zniszczyć moje małżeństwo. Jej uśmiech odbierał mi rozum”
„Kumpel zakochał się w starszej kobiecie i po latach pluje sobie w brodę. Jędrne pośladki koleżanek śnią mu się po nocach”
„Córka w Dzień Matki wykrzyczała mi w twarz, że mnie nienawidzi. Moje serce rozbiło się jak kryształowa waza”