„Najpierw złapałam go na dziecko, którego nie było, a potem perfidnie oszukałam. Chciałam mieć męża tylko dla siebie”

Smutna dojrzała kobieta fot. iStock by GettyImages, AntonioGuillem
„Kiedy ktoś patrzy na mnie z boku, myśli pewnie, że całkiem dobrze mi się wiedzie. To pozory. Owszem – mam mnóstwo szmalu, za to moje serce i dusza są puste. Wszystko przez moją głupotę”.
/ 10.09.2023 22:30
Smutna dojrzała kobieta fot. iStock by GettyImages, AntonioGuillem

Miałam niecałe piętnaście lat, kiedy pierwszy raz zaszłam w ciążę… Nie, wcale nie byłam rozpuszczoną dziewuchą! Nieźle się uczyłam, śpiewałam w parafialnej scholi, chciałam zrobić maturę i iść na weterynarię. Tyle pięknych planów.

Mój ojczym był wielkim, silnym chłopem. Mogłam się szarpać i wrzeszczeć, ile wlezie – nie dałabym rady, tym bardziej że byliśmy w domu sami. Mama pracowała po południu, a on wyczekał stosownej chwili, aż wrócę ze szkoły i będzie mógł ze mną robić, co zechce. Pewnie dawno już to planował. Kiedy skończył, kazał mi trzymać gębę na kłódkę.

– Spróbuj słówko pisnąć, a nie będziecie miały życia ani ty, ani twoja matka. Wiesz, że lepiej po dobroci ze mną. Będziesz miła, nie pożałujesz!

Mama się szybko pokapowała, co się dzieje, ale nie do ojczyma miała pretensje, tylko do mnie.

– Kręciłaś się koło niego jak kocica w marcu, to nie wytrzymał. I co ja teraz zrobię? Co ludzie powiedzą? Życie mi zmarnowałaś, gówniaro!

Sama mnie zaprowadziła do lekarza. Skąd miała pieniądze? Jak to załatwiła? Nie wiem. Zresztą niedługo wyprowadziłam się z domu, bo mama znalazła mi zawodówkę z internatem i obie odetchnęłyśmy.

Z pijanego seksu była druga ciąża

Na marginesie dodam, że niedługo potem ojczym i tak ją rzucił. Nie miałam z tym nic wspólnego, ale moja matka uważała, że to przeze mnie.

– Dałaś mu spróbować, jak się je z cudzego talerza, to i na własnym mu już nie smakowało!

Chyba wtedy się nauczyłam, że nie ma co się żalić nawet najbliższym, bo i tak nie pomogą.

W szkole na początku dobrze mi szło; miałam średnią najlepszą w klasie, tyle że nie było się komu pochwalić, bo matka  olewała wywiadówki. Właściwie prawie jej nie widywałam. Nawet na święta zostałam w internacie. Napisała list, że świąt nie urządza, bo życie jej zbrzydło i nie chce nikogo widzieć.

Jeszcze tylko dwóch chłopaków ze starszej klasy zostało, jednak oni nie mieli w ogóle rodziny.
Specjalnie dla nas musiał mieć dyżur wychowawca, lecz tylko się pokazał, pokręcił po budynku
i zniknął. Byliśmy całkiem sami… Wtedy się pierwszy raz upiłam.

Chłopaki mieli jakąś wódę od Ruskich z bazaru. Taki wynalazek, co ścinał z nóg i odbierał rozum po trzecim kieliszku. To znaczy, mnie odbierał i ścinał, bo oni pili dużo więcej i tylko im ręce coraz bardziej się do mnie kleiły, aż wreszcie dostali, co chcieli. Nie pamiętam, co ze mną wyprawiali, taka byłam nagrzana.

Z tego pijanego seksu była moja druga ciąża.

Po świętach prawie z tymi chłopakami nie gadałam. Mijaliśmy się na korytarzach, w stołówce, i tyle. Dopiero kiedy mi się zaczął spóźniać okres, dorwałam ich i kazałam kombinować: albo forsa na zabieg, albo rozgłoszę po całej szkole i będzie zadyma. Gacie im się trzęsły ze strachu, ale ja już byłam mądra i walczyłam o swoje. Zero litości!

Pieniędzy nie dostałam. Przynieśli mi tabletki i zaklinali się, że to załatwi sprawę. Przysięgali, że gdyby nie pomogły, wtedy dostanę kasę i namiary na doktora. Połknęłam to świństwo bez zastanowienia. Dwie od razu, a potem jeszcze dwie…

Najpierw wymiotowałam. Potem doszła biegunka, więc odwodniłam się koncertowo. Wreszcie wylądowałam w szpitalu, gdzie stwierdzili, że poronienie jest w toku i miałam zabieg.

Poznaliśmy się tuż po śmierci mojej mamy

Byłam niepełnoletnia, więc chcieli wiedzieć, kto ze mną współżył. Nic nie powiedziałam, tym bardziej że po szpitalu już do szkoły nie miałam zamiaru wracać. Co by mi dało, gdybym wsypała tych kolesiów?

Pojechałam do mamy. Bardzo chorowała, więc była jej na rękę darmowa opiekunka. Namęczyłam się przy niej, bo złośliwa i marudna zrobiła się strasznie, ale tak cierpiała, że wszystko znosiłam bez szemrania. Zmarła w moje osiemnaste urodziny.

Parę dni później poznałam Czarka. Poszłam do kościoła załatwiać mszę za mamę i pogrzeb, a w kancelarii miał dyżur nowy organista. Koło trzydziestki, przystojny, miły, spokojny, no i taki dla mnie uprzejmy. Zakochałam się w nim na śmierć i życie! Pierwszy i ostatni raz.

Dla niego stanęłam na nogi. Zaocznie skończyłam szkołę, po niej rozkręciłam mały biznes i zaczęłam zarabiać pieniądze. Chciałam pokazać Czarkowi, że potrafię żyć po ludzku, jestem samodzielna i można mi ufać.

Miałam ładny głos. On grał na organach, a ja śpiewałam podczas mszy albo na ślubach. Moje Ave Maria podobno wyciskało łzy z oczu. Całą moją miłość do niego wkładałam w to śpiewanie!

To ja go złapałam. Na dziecko. Z tym że żadnego dziecka nie było, tylko tak powiedziałam, bo on marzył o rodzinie. I kiedy tylko się dowiedział, że niby jestem w ciąży, zaraz był nasz ślub.

Miałam wtedy dwadzieścia sześć lat. W sam raz, żeby naprawdę zacząć nowe życie.

Był taki łatwowierny

Łatwo wmówiłam Czarkowi, że coś z tą ciążą nie wyszło i że trzeba dalej próbować. Uwierzył, bo w ogóle jest łatwowierny. Myśli, że skoro on nie kłamie, to inni też nie… Taki z niego naiwniak!

Ja nie tak od razu chciałam mieć dziecko. Albo nie było we mnie instynktu, albo tak kochałam Czarka, że ta miłość mi wystarczała. Więc po kryjomu brałam tabletki, a jednocześnie udawałam, że się martwię tak jak on, kiedy co miesiąc mówiłam: „Kochanie, znowu nic!”.

Wyładniałam, ubierałam się modnie, zrobiłam prawo jazdy, było nas stać na zagraniczne urlopy. Wydawało mi się, że nad wszystkim panuję.

Zwlekałam z ciążą jeszcze pół roku, a potem następne pół, aż wreszcie Czarek zapytał:

– Może to ze mną coś jest nie tak? Trzeba by się zbadać…

– Daj spokój, kochanie! Poczekajmy jeszcze parę miesięcy, zanim się zaczniemy martwić. Urodzę ci tuzin dzieciaków!

Zbliżałam się do trzydziestki. Właśnie wtedy mój do tej pory skromny biznesik zmienił się w kurę znoszącą złote jajka. Wymagało to pracy nadludzkiej, wyjazdów krajowych i zagranicznych, nerwów oraz przytomności umysłu, ale efekty były.

– Jeszcze parę lat takiej harówy i będziemy ustawieni – planowałam. – Nie wypuszczę z rąk takiej okazji!

Ciąża spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Pojawiły się jakieś kłopoty z miesiączkami, przestałam się zabezpieczać i wpadłam.

Na szczęście Czarek wyjechał na jakiś festiwal organowy, więc mogłam się spokojnie zastanowić, co dalej. Kto wie, może gdyby był wtedy ze mną, nie zrobiłabym tego…

„Po co ci dziecko? – pytałam sama siebie. – Twarz w plamach, mdłości od świtu do nocy, głowę ci rozsadza, a proszka żadnego wziąć nie wolno, wyglądasz, jakby cię ktoś nadmuchał… Tylko ci się chce leżeć i jeść! Zgroza!”.

To był mój trzeci zabieg.

Niestety, z powikłaniami, odbierającymi mi szanse na macierzyństwo w przyszłości. Czarek się dowiedział o wszystkim. O tych poprzednich ciążach też. I o tabletkach antykoncepcyjnych, które brałam będąc jego żoną. No i o tym, że tak strasznie, tak obrzydliwie, tak perfidnie go okłamywałam.

On ma już nową żonę i dwoje dzieci

Wyprowadził się, kiedy trochę doszłam do siebie. Powiedział, że mi wybaczy, ale nie będzie ze mną żył. Że nic do mnie nie czuje oprócz litości. Na koniec dodał, że nie mógłby mnie nawet dotknąć, dlatego chce rozwodu.

Tak go prosiłam, żeby mnie nie skreślał. Przysięgałam, że nie jestem potworem i kocham go nad życie. Błagałam, żeby mnie nie opuszczał. Klęczałam przed nim… Wszystko na nic!

Szybko sobie znalazł inną; młodziutką, ładną dziewczynę z dobrego domu.

Nie chciałam się zgodzić na rozwód, ale wtedy jego młoda narzeczona była już w zaawansowanej ciąży, więc sąd wziął pod uwagę również dobro dziecka mającego się narodzić.

Kiedy patrzyłam, jak po sprawie idą przytuleni i szczęśliwi, wprost nie mogłam oddychać, tak mnie serce kłuło z bólu. Ja wszystko straciłam!

Czarek wyjechał. Wiem, że się ożenił i ma dwie córeczki.

Czytaj także:
„Myślałam, że jestem miłością jego życia, a ten łajdak mnie perfidnie oszukał”
„Przystojniak z pracy się mną interesował, ale miałam być tylko przykrywką. Był gejem i nie chciał, by się wydało”
„Uroczy, szarmancki starszy pan wynajął mi mieszkanie za bezcen. Pozory mylą, a ja dałem się oszukać tej wyrachowanej świni”

Redakcja poleca

REKLAMA