„Najpierw mąż odszedł do kochanki, a teraz syn porzucił mnie dla pustej lali. Pożałują tego, będą błagać na kolanach o przebaczenie"

Zalamana kobieta fot. Adobe Stock, Sergio
„Mój Mateusz przestawał być mój, a zaczynał należeć do Luizy. Teraz liczyło się tylko to, co ona powie lub zrobi. A nie to, co uważa matka. Musiałam zrobić wszystko, żeby wreszcie to zrozumiał. Żeby w końcu na nią spojrzał moimi oczami! Ona zupełnie do nas nie pasowała, ona do nas nie należała. To my należeliśmy do siebie”.
/ 22.10.2022 10:30
Zalamana kobieta fot. Adobe Stock, Sergio

Wciąż nie potrafię doszukać się swojej winy w tym, co się stało… Przynajmniej nie aż tak wielkiej, abym musiała zostać ukarana z takim okrucieństwem. Tamtego dnia akurat były moje urodziny. Wróciłam do domu i już od progu zawołałam radośnie:

– Już jestem!

Odpowiedziała mi jednak głucha cisza. Pomyślałam, że Mateusz wyszedł gdzieś na chwilę. Do kolegów, a może z tą swoją dziewczyną do kina. Ale kiedy otworzyłam drzwi do jego pokoju, zorientowałam się, że zabrał wszystkie swoje rzeczy.

Odszedł…

Zamknęłam oczy i poczułam, że gdzieś lecę, bo ziemia usunęła mi się spod nóg. Złapałam się futryny i stałam tak przez chwilę, łapiąc oddech i czekając, aż świat przestanie wirować. A potem pomyślałam, że to kolejny ukochany facet, który odszedł ode mnie bez słowa. Najpierw mąż, a teraz syn… Czy ja jestem jakaś przeklęta?!

Piętnaście lat temu mój mąż zakochał się na zabój w innej kobiecie. I z dnia na dzień podjął decyzję, że odchodzi ode mnie i naszego dziecka. Pewnego dnia wróciłam do domu, a jego już w nim nie było. W jednym momencie stałam się samotną matką.

Oczywiście, usiłowałam walczyć o męża. Błagałam, żeby wrócił jeśli nie dla mnie, to choć dla syna. Nie chciał. Powiedział, że już podjął decyzję. Dlaczego? Podobno byłam zaborcza
i uwielbiałam narzucać własne zdanie. Potem przez wiele lat mój eksmąż unikał mnie jak diabeł święconej wody, z kim innym budując sobie nowe życie. Nie było mi łatwo. Dobrze, że chociaż regularnie płacił alimenty, bo z widywaniem syna bywało różnie.

Za to dla mnie syn stał się całym moim życiem. Kiedy mój mąż nas opuścił, Mateusz miał zaledwie siedem lat i bardzo potrzebował ojca. Starałam się mu ten brak wynagrodzić wszelkimi sposobami. Wspólne wycieczki rowerowe, kino, wspinaczka na skałkach, jazda na rolkach. Sama nie wiem, jak temu podołałam, ale w rezultacie mały miał naprawdę szczęśliwe dzieciństwo. A ze mną był związany jak żadne inne dziecko z rodzicem. Rozumieliśmy się bez słów. Koleżanki wyraźnie zazdrościły mi takiego syna.

– Naprawdę nie masz z nim żadnych kłopotów? Nie przeżywa młodzieńczego buntu? – dziwiły się. – Mój od dawna jest ze wszystkim na „nie”!

Wiem, że Mateusz był inny niż większość nastolatków. Pewnie dlatego, że zawsze traktowałam go jako partnera. Nie miał się więc przeciwko czemu tak naprawdę buntować. Nie miał, dopóki nie poszło o dziewczynę… Mateusz miał wiele koleżanek. Niektóre z nich traktował nawet dość poważnie. Joasię w liceum, a na pierwszym roku studiów Monikę. Jednak dopiero Luiza naprawdę zawróciła mu w głowie. A ja nie mogłam pojąć, co on w niej takiego zobaczył…

Mój Mateusz przestawał być mój

Ta dziewczyna nie była dla niego, to było oczywiste na pierwszy rzut oka! Zbyt pewna siebie, zbyt wyzwolona. Mój syn mówił mi z zachwytem, jak to ona sobie doskonale radzi w życiu. Podobno już w liceum mieszkała w internacie, z dala od rodziny. To mi się chyba
w niej najbardziej nie podobało. Ta jej niezależność! Wyczuwałam w niej siłę charakteru i własne zdanie, które potrafiła przeforsować w każdej sytuacji.

Z dnia na dzień szala wpływów przechylała się na jej stronę. Mój Mateusz przestawał być mój, a zaczynał należeć do Luizy. Teraz liczyło się tylko to, co ona powie lub zrobi. A nie to, co uważa matka. Bardzo mi się to nie podobało i starałam się zdyskredytować Luizę na rozmaite sposoby. Wykazywałam Mateuszowi jej wady, lecz on był ślepy!

Mimo moich uwag, jak mi się wydawało – niezmiernie rzeczowych i popartych licznymi przykładami, potrafił odmieniać jej imię na tysiące sposobów, za każdym razem z bezbrzeżnym zachwytem. Kompletnie przestawałam nad nim panować. Nic więc dziwnego, że w końcu zaczął przebąkiwać o swoim zupełnie szalonym pomyśle.

– Chcę się wyprowadzić – powiedział  pewnego dnia – i zamieszkać z Luizą.

– Ale po co miałbyś odchodzić z domu? – przestraszyłam się. – Przecież mieszkasz trzy przystanki od uczelni – przypominałam. – To Luiza musi mieszkać na stancji, skoro jest ze wsi. Ale przecież nie ty!

Nie miałam zamiaru dopuścić do tego, aby mój syn zrobił tak błąd. Oczywiście, wmawiałam sobie, że być może gdyby to była odpowiednia dla niego dziewczyna, tobym mu na to pozwoliła, jednak…

Ta była kompletnie nieodpowiednia!

Musiałam zrobić wszystko, żeby wreszcie to zrozumiał. Żeby w końcu na nią spojrzał moimi oczami! Ona zupełnie do nas nie pasowała, ona do nas nie należała. To my należeliśmy do siebie... Nie było więc dnia, abym nie przypominała Mateuszowi, że wychowałam go sama wielkim nakładem sił, więc chyba coś mi się za to należy. W najgorszym razie wdzięczność, nie wspominając o wsparciu. Nie jestem już przecież taka młoda i nie poradzę sobie w życiu sama.

Aby to udowodnić, wynajdywałam mu w domu coraz to inne zajęcia. Kiedy szykował się ostatnio na spotkanie z Luizą, przypomniałam mu, że szwankuje zmywarka i powinien na nią spojrzeć, zanim ten grat do końca się zepsuje.

– Nie stać mnie na nową. Szczególnie teraz, kiedy zamierzasz się usamodzielnić i pewnie trzeba będzie ci dopłacać do wynajętego mieszkania – podkreślałam, dając mu jednocześnie do zrozumienia, że moim zdaniem za nic sam nie da sobie rady.

Za każdym razem, kiedy gdzieś wychodził, mówiłam, że czuję się samotna. Może i źle robiłam, na każdym kroku wypominając mu niewdzięczność. Lecz kompletnie nie byłam przygotowana na jego odejście… Nie wyobrażałam sobie życia bez Mateusza. Kryzys nadszedł niespodziewanie. Mateusz wyjechał z Luizą na narty, a ja przez cały weekend snułam się po mieszkaniu nieprzytomna, ubrana… w jego piżamę.

Nie wiem, jak to się stało, chyba po prostu zaplątałam się w nogawki, które były dla mnie za długie. Przyznam zresztą, że trochę wtedy wypiłam, ale przecież nie na tyle, aby się zataczać.
Runęłam jak długa na podłogę, uderzyłam się o kant szafki na buty i straciłam przytomność. Tak mnie znalazł mój syn. Nieprzytomną, zakrwawioną, pijaną i w jego piżamie…

Kiedy się ocknęłam, chciał dzwonić po pogotowie, ale go powstrzymałam. Zaprowadził mnie więc, a właściwie zaniósł do łóżka. A potem położył się obok mnie, przytulił i było jak dawniej. Ja i Mateusz, we dwoje, sami. Kiedy rano się obudziłam, robił śniadanie. Dawno nie miałam takiego apetytu! Mimo guza na czole czułam się świetnie. Podając mi śniadanie, powiedział krótko:

– Mamo, wyprowadzam się pod koniec miesiąca.

Jakby mi ze strzelby wypalił w pierś!

Nie mogłam złapać tchu przez kilka sekund, a potem… Krzyczałam i wyłam. Wyzywałam Luizę i jego od najgorszych.  Życzyłam jej śmierci i wszystkiego najgorszego. Zwyczajnie ją wyklęłam. A jemu kazałam zostać tu, gdzie jest. Ze mną.

– Inaczej też mnie popamiętasz! – wysyczałam i zamknęłam się w swoim pokoju.

Miałam nadzieję, że Mateusz się przestraszy i zostanie. Jakaż ja byłam naiwna! Zrobił to. I to w moje urodziny! Piękny mi zgotował prezent… Najlepszy, jaki może dać syn własnej matce! Kiedy do niego zadzwoniłam, widząc pustą szafę, początkowo nie odbierał. A potem, kiedy zdecydował się ze mną porozmawiać, powiedział mi, że jestem… toksyczną osobą.

– Teraz już rozumiem, dlaczego ojciec odszedł od ciebie bez słowa! Z tobą nie można być szczerym! Nie można ci się zwierzyć ze swoich zamiarów czy pragnień, bo jeśli nie są po twojej myśli, to człowieka zniszczysz! Ojciec miał rację! Potrafisz udusić najbliższą osobę z pozornej miłości! Narzucić swoje zdanie, oszołomić i przywiązać do siebie linami. Za wszelką cenę! Teraz też nie potrafisz zrozumieć, że jestem już dorosły i mam prawo decydować o sobie sam!

– Zamierzasz nie utrzymywać ze mną kontaktu? – byłam w szoku!

– Na razie nie. Dopóki nie ochłoniesz – usłyszałam, po czym odłożył słuchawkę.

Dotrzymał słowa. Myślałam, że w końcu złamię go materialnie, bo przecież nie miał swoich pieniędzy. A jednak nie… Zapomniałam, że mój były mąż nadal wypłaca synowi alimenty. Podobno Mateusz poszedł też do pracy. Jestem tym wszystkim załamana, bo mimo moich czarnych wizji mały najwyraźniej sobie w życiu radzi. Sam. Beze mnie.

Czytaj także:
„Pokochałam go bezgranicznym uczuciem, lecz boję się mieć takiego kochanka. To, co kiedyś zrobił, jest skazą na naszej miłości”
„Nakryłam kuzyna na zdradzie, lecz nie odważyłam się wyznać jego żonie prawdy. Los wziął sprawy w swoje ręce i ukarał podłego bawidamka"
„Siostra pod nosem męża, zdradzała go ze swoim podwładnym. Porzuciła synów dla kochanka, który leci tylko na jej kasę”

Redakcja poleca

REKLAMA