„Na widok Joli prawie dostałam zawału. Mój syn umawia się z 40-letnią kobietą. Przecież ona mogłaby być jego matką"

Zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, Red Stock
„Bardzo chciałam, żeby mój jedyny syn w końcu przedstawił nam swoją dziewczynę. Z początku nie wiedziała, czemu się z tym tak ociąga. Gdy zobaczyłam Jole, prawie dostałam zawału. Gdyby była starsza o rok czy dwa, nikt by się tym nie przejął. Ale ona mogłaby być matką Kamila”.
/ 25.08.2021 13:29
Zmartwiona kobieta fot. Adobe Stock, Red Stock

Nie byłam zadowolona, kiedy Kamil, mój jedyny syn, oznajmił, że zamierza wyjechać do Warszawy. Nie chciałam go stracić. Wolałabym, żeby został w domu i studiował w naszym mieście.

– Przecież tu też masz uniwerek! – próbowałam go do tego przekonać.

– Mamo, facet powinien się jak najszybciej usamodzielnić. Później poszukam sobie też jakiejś roboty, żebyście nie musieli mnie utrzymywać – tłumaczył.

Niespodziewanie poparł go mój mąż.

– Ma chłopak rację! Ja w jego wieku byłem w wojsku. Niech sam pomieszka, trochę życia pozna – powiedział Sławek.

Wiedziałam, że z nimi dwoma nie wygram. Przed wyjazdem Kamila udzieliłam mu kilku lekcji gotowania.

– Pamiętaj, nie odżywiaj się samym kebabem i pizzą! – przykazałam.

– Dobrze – obiecał ze śmiechem.

Syn wyjechał i – muszę przyznać – świetnie sobie radził. Wynajmował mieszkanie z dwoma innymi chłopakami w jego wieku. Wszystkie egzaminy zdawał bez problemu i przynajmniej raz w miesiącu nas odwiedzał. Byliśmy z niego bardzo dumni.

Miałam nadzieję, że to koleżanka z uczelni

Kiedy Kamil był już na piątym roku studiów, zauważyliśmy z mężem, że coraz rzadziej nas odwiedza.

– Mówię ci, na pewno poznał jakąś dziewczynę. I to z nią woli spędzać weekendy – cieszył się Sławek.

– To dlaczego nam o tym nie powie?

– Spokojnie, doczekasz się – śmiał się mąż.

Brakowało mi jednak cierpliwości. Chciałam wiedzieć, czy mój jedynak z kimś się spotyka. W końcu zadzwoniłam do Kamila.

– Coś nas ostatnio nie odwiedzasz, jest jakiś powód? – zaczęłam drążyć.

– Mówiłem, że mam sporo nauki – odpowiedział, ale ja od razu wyczułam, że coś kręci. Za dobrze go znałam.

– Synu, a czy ty przypadkiem kogoś nie poznałeś? Może masz sympatię?

– Mamo, jestem już dorosły! Chyba nie muszę się tłumaczyć…

– Przecież ja nie mam nic przeciwko dziewczynom. Przeciwnie, bardzo się cieszę! Jesteśmy tylko z ojcem ciekawi, co to za panna.

Próbował mnie zbyć.

– Spotykamy się od niedawna. Jak to będzie coś poważniejszego, opowiem więcej.

– Powiedz mi chociaż, jak ma na imię twoja wybranka – poprosiłam.

– Jola – odparł.

Jakieś półtora miesiąca później Kamil wreszcie nas odwiedził.

– Spotykasz się jeszcze z tą Jolą? – nie mogłam się powstrzymać, żeby o to nie zapytać.

– Tak. Właściwie to… chcę się do niej wprowadzić – powiedział niespodziewanie.

– Będziecie razem wynajmować, tak? – dopytywał mój mąż. – Ona też studiuje?

– Nie. Jola ma już swoje mieszkanie. Mieszka sama. Właściwie to nie sama, tylko z córką… Ona jest trochę starsza ode mnie…– wykrztusił Kamil.

Poczułam, że robi mi się słabo. Takich nowin się nie spodziewałam!

– Twoja dziewczyna ma dziecko? – wypaliłam.

– Tak, ale zupełnie mi to nie przeszkadza – zapewnił Kamil. – Kocham Jolę i będę się z nią spotykał. Nawet jeśli wam się to nie spodoba! – dodał stanowczym głosem.

– To twoje życie, jesteś już dorosły – oświadczył Sławek. – My z mamą zaakceptujemy każdy twój wybór.

Ja jednak nie byłam tak tolerancyjna. Kamil wyjechał, a ja wciąż nie mogłam zapomnieć o tym, czego się dowiedziałam.

– W co on się wpakował? Po co mu dziewczyna z dzieckiem? – zagadnęłam męża.

– Przecież na razie nie biorą ślubu. Po prostu się spotykają. Kamil ma dopiero 24 lata. Takich dziewczyn może mieć jeszcze wiele – tłumaczył mi Sławek.

– No właśnie! Ma 24 lata, a już będzie musiał zajmować się dzieckiem! Nie swoim na dodatek!

– Przecież mojemu bratu urodził się syn, jak miał mniej niż dwadzieścia lat. Dał radę.

– To były inne czasy – westchnęłam. – Poza tym ona jest starsza od niego. Słyszałeś przecież, z dzieckiem i starsza!

– Co z tego, że ma kilka więcej? Nie bądź taka staroświecka!

Nie podobało mi się to wszystko. Zależało mi jednak na dobrych relacjach z synem. Zadzwoniłam do Kamila i zapewniłam go, że chętnie Jolę poznam. Na kolejną niedzielę zaprosiłam ich do nas na obiad.
Od rana chodziłam zdenerwowana. Kiedy wreszcie usłyszałam dzwonek do drzwi, pobiegłam otworzyć i… zamarłam!

Obok mojego syna nie stała dziewczyna w jego wieku czy też kilka lat starsza, lecz… dużo starsza. Dojrzała kobieta! Wprawdzie bardzo elegancka i zadbana, ale od razu było widać, że ma kilkanaście lat więcej niż Kamil!

Wpuściłam ich bez słowa do domu.

– Mamo, to jest Jola – przedstawił Kamil.

– Miło panią poznać – uśmiechnęła się i podała mi rękę.

Niewiele pamiętam z tego obiadu. Z Kamilem i tą jego Jolą rozmawiał głównie mój mąż. Ja siedziałam milcząca i wciąż myślałam tylko o jednym: „Ile ona ma lat i co mój nieszczęsny jedynak z nią robi?!”.

– Wiem, że nie takiej dziewczyny chciała pani dla syna… – niespodziewanie zwróciła się do mnie Jola. – Ja sama nie planowałam związku z młodszym, ale stało się. Naprawdę bardzo kocham Kamila.

W odpowiedzi tylko skinęłam głową.

Chciałam, żeby już sobie poszli! Oboje wyczuli chyba mój nastrój, bo zaraz po obiedzie pożegnali się i wyszli.

Byłam wściekła na syna, że naraża nas na taki wstyd

Wieczorem zadzwonił syn.

– Nie mogłaś być choć trochę milsza dla Joli?! – zapytał, nie kryjąc żalu.

– A ty nie mogłeś uprzedzić, że jest od ciebie tyle lat starsza?! Myśleliśmy z ojcem, że między wami jest maksymalnie trzy czy cztery lata różnicy. A ile ona ma? Pewnie ze trzydzieści pięć?

– W tym roku skończy czterdzieści, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo…

– Ile?! – nie pozwoliłam mu dokończyć.

– Synu, czy ty zwariowałeś?! Ona jest tylko piętnaście lat ode mnie starsza!

– Nie wygląda na swój wiek! – odpowiedział. – A ty, zamiast się czepiać, zadbaj o siebie, to też będziesz młodziej wyglądała! – krzyknął i rozłączył się.

Byłam wściekła.

– Co za bezczelny gówniarz! – powiedziałam do Sławka.

– Za to Jola była bardzo miła. A nawet nie chciałaś z nią porozmawiać – niespodziewanie własny mąż też mnie skrytykował.

– I nie będę z nią rozmawiać! Starej babie zachciało się młodego chłopaka! Dlaczego akurat naszego syna?! – odpowiedziałam, jeszcze bardziej wkurzona.

Przez kilka kolejnych dni nie rozmawiałam z Kamilem. Miałam kiepski humor. „Co ludzie powiedzą?!” – tłukło mi się po głowie. Już wyobrażałam sobie komentarze znajomych i rodziny… Taki wstyd!
Mijał dzień za dniem. Liczyłam na to, że mój syn przemyśli wszystko, odezwie się i powie, że rozstał się z tą Jolą…

Zamiast tego czekała mnie niespodzianka.

– Jadę do Kamila – oznajmił któregoś popołudnia Sławek.

– A po co? – zdziwiłam się.

– Pomóc mu w przeprowadzce. Będzie mieszkał u Joli. Mówił nam przecież.

Tego było już za wiele.

– Czyli na mnie się obraził, a do ciebie się odzywa, tak?

– Może dlatego, że ja go nie pouczam tak jak ty! – odparował Sławek.

Było mi przykro, ale stwierdziłam, że to nawet lepiej. Niech wybada sytuację. Wieczorem niecierpliwie oczekiwałam na powrót męża. W końcu się zjawił.

– Wszystko się udało – oznajmił w progu.

– Rozstali się?! Jednak się do niej nie wyprowadził? – nabrałam nadziei.

– Przeprowadzka się udała. A syn Joli to bardzo grzeczny chłopiec… – opowiadał Sławek, uśmiechnięty od ucha do ucha.

– Tobie nie przeszkadza, ile ona ma lat?! Kamil to młody chłopak. Chciałam, żeby miał dziewczynę w swoim wieku…

– Ja też bym wolał, żeby Kamil miał dziewczynę w swoim wieku, ale nic nie poradzimy.

– Możemy go jakoś przekonać, żeby to jeszcze przemyślał.

– A nie pamiętasz, jak było z nami? – zapytał nagle Sławek.

Pamiętałam. Rodzice mojego męża byli wykształceni i dobrze im się powodziło. Mnie wychowywała tylko mama i zawsze ledwo wiązałyśmy koniec z końcem. Kiedy poznałam Sławka, jego mama mnie nie zaakceptowała. Była pewna, że chcę usidlić ich syna dla pieniędzy. Robiła wszystko, żeby nas skłócić, ale na szczęście jej się nie udało.

Skapitulowała wtedy, gdy zaszłam w ciążę, ale Kamila przyszła zobaczyć dopiero, kiedy miał już pół roku. Zresztą, przez wiele lat moje kontakty z teściową nie były najlepsze. Chyba nigdy mnie nie zaakceptowała, mimo że byliśmy ze Sławkiem naprawdę udanym małżeństwem.

– Ale to co innego… – próbowałam wytłumaczyć mężowi.

– Nasz syn to dorosły mężczyzna! Zakochał się i nic na to nie poradzimy. Prędzej przestanie widywać się z nami, niż z Jolą! Wiedziałaś, że znalazł stałą pracę, bo nie chce być na jej utrzymaniu? Jest odpowiedzialny…

W duchu przyznałam Sławkowi rację. Pamiętałam, jak to jest, gdy się człowiek szaleńczo zakocha. Kamil był moim jedynym dzieckiem. Nie chciałam go stracić.

Wieczorem zadzwoniłam do syna.

– Prze… cię! – wyszeptałam.

– Co mówisz? – nie dosłyszał.

– Przepraszam – powiedziałam głośniej.

– Przemyślałam wszystko. Starsza synowa to nie taki zły pomysł. Przynajmniej będziemy miały o czym pogadać. Może spytasz, czy Jola wybrałaby się ze mną na zakupy? 

Czytaj także:
„Opuściła mnie chęć życia, ale nie chciałem się leczyć. Byłem przekonany, że tylko wariaci chorują na depresję"
„Syn umawiał się z narkomanką i sam zaczął ćpać. Musiałam to przerwać. Wynajęłam chłopaka, żeby zniszczył ich związek"
„Janusz nie wierzył w zdradę Krysi, a ja milczałam. Stanęli na ślubnym kobiercu. Nawet zaprosiła kochanka na ceremonię”

Redakcja poleca

REKLAMA