„Na urodziny naszej córki jedna z matek podrzuciła swoje dziecko i poszła na zakupy. Nigdy już nie wróciła”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, stokkete
„– Co mogło ją zatrzymać? – zapytałam mojego męża. – Nie mam pojęcia. Ona jest nieodpowiedzialna. Od razu na taką wyglądała. – Bądź bardziej wyrozumiały! Przecież my też bywamy czasem zapracowani. Ale dlaczego nie odbiera telefonu? Nie wiem, co mam teraz zrobić…”.
/ 24.02.2024 11:15
załamana kobieta fot. Adobe Stock, stokkete

Postanowiliśmy świętować piąte urodziny naszej Kasi w sali zabaw w centrum handlowym. Można tam znaleźć trampoliny, baseny pełne kulek, zjeżdżalnie, huśtawki i wiele innych atrakcji dla dzieci.

Kasia miała już okazję być na takich urodzinach u swoich przyjaciółek i bardzo jej się to podobało. Nie trzeba było wiele, żeby przekonać nas do zorganizowania takiego kinder party.

Córka nie mogła się doczekać

Zaprosiliśmy siedem koleżanek naszej córki. Później, przez ponad dwa tygodnie musieliśmy codziennie odpowiadać na pytanie Kasi: "Kiedy będą moje urodziny?".

Kiedy nadszedł ten długo oczekiwany dzień, Kasia była bardzo podekscytowana. Na miejscu pojawiliśmy się aż dwie godziny przed przyjęciem. Musieliśmy więc trochę poczekać na gości, ale w końcu zaczęli się schodzić. O wyznaczonej porze prawie wszystkie dzieci były już na miejscu. Jedynie Iza, najlepsza przyjaciółka Kasi, jeszcze się nie pojawiła.

Staraliśmy się uspokoić córkę. Przekonaliśmy ją, że Iza na pewno tylko się spóźnia i rozpoczęliśmy zabawę. Niektórzy rodzice zostawili swoje pociechy i poszli na zakupy do galerii, a niektórzy zdecydowali się zostać z nami. Usiedliśmy razem przy stoliku, zamówiliśmy kawę i obserwowaliśmy, jak bawią się dzieci.

Spóźniła się i zaraz wyszła

Po około 30 minutach pojawiła się Iza. Kasia natychmiast pobiegła powitać przyjaciółkę, a ja z kolei przywitałam się z jej matką, która była zdyszana i czerwona na twarzy.

– Dzień dobry, już zaczynałam myśleć, że nie wpadniecie – powiedziałam na powitanie.

– Przepraszam panią. Mam dziś koszmarny dzień. Nigdzie nie mogę zdążyć. I chciałam się zapytać, czy mogę tu zostawić Izunię? Wrócę przed zakończeniem zabawy. Muszę jeszcze ogarnąć zakupy załatwić kilka spraw w mieście.

– Jasne, to nie jest problem – odpowiedziałam.

– I zostawię tutaj tylko mój numer telefonu na wszelki wypadek...

– To nie jest konieczne, już wcześniej wymieniałyśmy się kontaktami – uśmiechnęłam się.

– No tak, faktycznie. Przepraszam. Jestem tak zapracowana i zabiegana dziś, że w ogóle nie myślę. A jeszcze czeka mnie kilka spraw do załatwienia. Muszę lecieć... Do zobaczenia.

Pożegnała się ze mną, ucałowała Izę i szybko wybiegła z sali zabaw.

Impreza była udana

Zabawa była niezwykle udana. Dzieciaki dobrze się bawiły. Biegały, skakały i beztrosko się śmiały. Były życzenia, piosenki, tort i różne słodkości. Po upływie dwóch godzin maluchy były wyraźne zmęczone tymi wszystkimi atrakcjami. Byliśmy gotowi zakończyć imprezę, szczególnie że prawie wszyscy rodzice już przyszli po dzieci. Jedynie mama Izy wciąż się nie pojawiała.

Musisz do niej zadzwonić – podpowiedział mój mąż.

– Nie chcę jej się narzucać. Poczekajmy jeszcze trochę – odparłam i zaczęłam pakować prezenty, cukierki i resztę ciasta.

Zajęło mi około 20 minut, aby posprzątać i pożegnać się z gośćmi. A matka Izy wciąż się nie pojawiała. W końcu postanowiłam do niej zadzwonić. Wykręciłam numer, ale usłyszałam tylko komunikat, że numer jest zajęty.

Jednocześnie Iza stała obok nas i wyglądała na nieco zaniepokojoną, ponieważ również była już zmęczona i chciała wracać do domu. Starałam się dodzwonić jeszcze raz i jeszcze raz, ale za każdym razem słyszałam tylko ten nieszczęsny sygnał.

Byłam zaniepokojona

Zasugerowałam więc dziewczynkom, aby poszły się dalej bawić, a mój mąż miał zapłacić za dodatkową godzinę korzystania z placu zabaw. Trochę się zdenerwował, mówiąc coś o trwonieniu pieniędzy z powodu spóźnienia jednej mamy, ale szybko doszedł do wniosku, że właściwie nie mamy innego wyjścia. Kiedy minęła następna godzina, zaczęłam się poważnie martwić.

Próbowałam dzwonić ponownie. Nagle telefon przestał sygnalizować, że numer jest zajęty. Teraz w słuchawce słychać było komunikat, że abonent jest niedostępny.

– Co mogło ją zatrzymać? – zapytałam mojego męża.

– Nie mam pojęcia. Ona jest nieodpowiedzialna. Od razu na taką wyglądała. 

– Bądź bardziej wyrozumiały! Przecież my też bywamy czasem zapracowani. Ale dlaczego nie odbiera telefonu? Nie wiem, co mam teraz zrobić…

– Czy mamy numer do jej męża?

– Niestety, nie.

– A może inni rodzice?

– Niestety, już ich pytałam.

Zabraliśmy dziewczynkę do domu

Nie mogliśmy ustalić numeru do taty Izy. Byłam zdezorientowana, co zrobić dalej. Obie dziewczynki były wykończone, a Iza chyba bardzo martwiła się o mamę. Miała łzy w oczach. Musiałam ją uspokoić.

– Twoja mama jest dzisiaj bardzo zajęta. Zadzwoniła, że przyjdzie trochę później. Ale wiesz co? Pójdziesz do nas. Będziesz mogła pobawić się z Kasią, co ty na to?

Dziewczynka skinęła głową i zauważyłam, że się lekko uśmiechnęła. Natomiast mój mąż patrzył na mnie zaskoczony. Co innego mieliśmy zrobić? Przekazałam pracownikom placu zabaw swoje dane kontaktowe i wróciliśmy do domu.

To nie była łatwa sytuacja. Iza była coraz bardziej przygnębiona. Na progu naszego domu zaczęła znowu płakać. Przygotowałam dla dziewczyn obiad i włączyłam im bajkę, a wraz z mężem zastanawialiśmy się nad tym, co mogło się wydarzyć. Miałam złe przeczucia, ale mąż próbował mnie uspokoić, mówiąc, że najprawdopodobniej nieodpowiedzialna matka poszła na zakupy i zapomniała o swoim dziecku.

Tylko że ja znałam tę rodzinę. Ich córeczka zawsze wyglądała na czystą i zadbana. To nie byli rodzice, którzy zapomnieliby o własnym dziecku.

Ojciec po nią przyjechał

Po kolejnej godzinie oczekiwania, w końcu zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi wcześniej numer. Odebrałam i okazało się, że to tata Izy. Dostał mój numer na placu zabaw i postanowił zadzwonić.

– Dobry wieczór, czy Iza jest u was?

– Tak, tak. Ogląda kreskówki z moją córką.

– Bardzo przepraszam, zaraz po nią przyjadę...

– Spokojnie, nie ma się czym przejmować...

– Jak ona się czuje? Czy wszystko jest ok? – zapytał, a w jego głosie było słychać zmartwienie.

– Nic jej nie dolega, wszystko jest dobrze. Ma pan nasz adres? Czekamy...

Odłożyłam słuchawkę, ale nie poczułam się lepiej. Czułam, że powinnam być zadowolona, że wreszcie rozwiązaliśmy ten problem, ale podświadomie odczuwałam niepokój. Miałam dziwne przeczucie, że wydarzyło się coś złego.

Byliśmy w szoku

Gdy ojciec Izy w końcu do nas dotarł i zobaczyłam jego minę, wiedziałam od razu, że przeczucia mnie nie myliły. Wyglądał na zmęczonego, a oczy miał zaczerwienione od płaczu. Iza, usłyszawszy dzwonek do drzwi, natychmiast pobiegła się przywitać. Rzuciła mu się na szyję, a on przytulił ją mocno, patrząc na nas swoimi dziwnie smutnymi oczami. Następnie delikatnie odstawił małą na ziemię.

– Idź i pożegnaj się ze swoją przyjaciółką. Ja w międzyczasie podziękuję rodzicom Kasi za to, że zatroszczyli się o ciebie.

Dziewczynka od razu pobiegła do pokoju, a on zmęczonym głosem oznajmił:

– Jestem ogromnie wdzięczny. Chciałbym przeprosić, ale... nie jestem pewien. Cóż, nawet nie wiem, jak to powiedzieć. Stało się coś  strasznego

– Proszę się nie przejmować. Opieka nad Izą była dla nas przyjemnością. Może pan wejdzie do środka? Wygląda pan na zmęczonego...

– Nie mogę. Musimy już iść. Muszę zająć się wszystkim... Moja żona... Ona nie żyje... Została potrącona przez tramwaj... – powiedział, a my staliśmy jak skamieniali.

– O mój Boże... To straszne! Bardzo nam przykro... – wydusiłam z siebie po chwili, czując, jak niewiele znaczą moje słowa.

Muszę zabrać córkę do babci. Chwilowo tam zostanie. A co do mnie... Nie jestem pewien. Chyba muszę załatwić formalności... – pojawiły mu się łzy w oczach.

Na szczęście, szybko przybiegła Iza.

Podziękował jeszcze raz i zaczęli schodzić ze schodów. Kiedy drzwi się zamknęły, patrzyliśmy przez dłuższą chwilę na siebie z mężem. Nic nie mówiliśmy. Bo co można powiedzieć w takich chwilach, kiedy uświadamiasz sobie, jak łatwo wszystko może się skończyć? Kiedy zdajesz sobie sprawę, że w każdej chwili może to dotknąć także ciebie...

Czytaj także: „Moja córka rzuciła szkołę, bo rzekomo ją ograniczała. Swoją podróż za rozumem skończyła z brzuchem”
„Porzuciłem żonę dla innej mężatki. Kochanka nie chciała zrobić tego samego dla mnie. Sam zająłem się mężem-rogaczem”
 „Na kolację walentynkową zaprosiłam kochankę męża. W prezencie od zranionych kobiet drań dostał podwójne rozstanie”

 

Redakcja poleca

REKLAMA