To Beatka podjęła decyzję o rozwodzie. Nieco mnie to zaskoczyło, ale po chwili poczułem ulgę. Od trzech lat, czyli od kiedy spotkałem Malwinę, myślałem o tym. Brakowało mi jednak odwagi, by to zrobić. Żona zatem mnie wyręczyła.
– Zauważyłam, że nie wydajesz się specjalnie zaskoczony – stwierdziła Beata.
– Nie, nie jestem. Ale też nie oczekiwałem tego...
– A dla mnie to szok, bo byłam przekonana, że sam planujesz złożyć pozew o rozwód.
– Ja? Dlaczego tak sądzisz?
– Leszku, nie żartuj. Mówisz, że nie zastanawiałeś się nad rozstaniem?
– No, czasem coś mi tam przebiegło przez głowę, ale... to normalne w każdym związku. Wiesz przecież, że między nami już od dawna nie jest tak, jak było. Pożądanie opadło, seks już tak nie kręci...
– Rozumiem. Seks ze mną przestał dawać ci satysfakcję?
– No, przecież to wiesz. Już nie uprawiamy miłości tak często jak na początku.
– To prawda, trudno się z tym nie zgodzić. A pamiętasz, od kiedy atmosfera między nami się ochłodziła?
– Nie jestem pewien, nie zastanawiałem się nad tym. O co ci dokładnie chodzi?
– O co mi chodzi? Myślałam, ze jak postawię cię pod ścianą, będziesz w stanie zachować podstawową uczciwość i odrobinę odwagi.
– Dlaczego mówisz o odwadze? Związek ostygł, obydwoje się zmieniliśmy, może każda relacja przechodzi przez taki moment. To ty podjęłaś decyzję o rozwodzie. Przypominam ci, to twoja decyzja! Szanuję ją, zakładam, że dobrze przemyślałaś wszystko i zgadzam się na takie zakończenie. Chcę tylko, żebyśmy mogli nadal być przyjaciółmi, przynajmniej dla dobra Piotrusia.
– Czy jesteś pewny, że wszystko było ok? Serio uważasz, że nie zrobiłeś nic złego?
– Cóż, nie do końca. Przyznaję, że za bardzo wsiąkłem w robotę, mogłem nie troszczyć się o was tak, jak powinienem... Nie jestem pewien. Ale ty też nie dostrzegasz niczego poza swoją pracą. Tak wygląda dzisiejsza rzeczywistość. Albo walczysz, albo giniesz. Nie tylko my to przeżywamy.
– Nie ośmieszaj się. Biedny, zapracowany człowiek "trochę" zaniedbał rodzinę, niewolnik korporacji, ponury szef i księgowa, podróże służbowe i spotkania – to wszystko zostawiło takie piętno na biednym chłopaku.
– Beata, przestań się ze mnie nabijać! To nie fair!
– Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo to nie fair! Jeszcze zobaczysz, jak to wszystko się skończy!
– O co ci chodzi? Nie możemy po prostu się rozejść jak normalni ludzie?
Nie odpowiedziała. Patrzyła na mnie z pogardą i przestępowała z nogi na nogę.
– Malwina.
– Co?
– To twoja wina.
– Ale co z tym "Malwina"? Mówisz o mojej koleżance z pracy?
– Tak.
– Ktoś ci nagadał bzdur.
– Rzeczywiście. Ale ja sama trochę już się dowiedziałam. Chcesz zobaczyć zdjęcia? Filmiki? A może powinnam odczytać jakieś bardziej pikantne kawałki z waszych maili i smsów? Podpisywałeś się jako "Leniuszek", tak? Prawie zwymiotowałam, gdy to zobaczyłam. "Leniuszek". Dla mnie jesteś raczej "tchórzem". Małym, śmierdzącym tchórzem! Leniuszek i tchórz w jednym.
Cóż, teraz już nie mogłem zaprzeczyć że miałem romans. Czy miałem jakiekolwiek inne opcje? Przez ostatnie trzy lata starałem się usunąć wszelkie dowody, robiłem co mogłem, by się nie wydało, nie obnosiłem się z tą znajomością i nie chwaliłem nikomu.
Myślałem, że świetnie sobie radzę
A tu nagle szok, wszystko się wydało. Nie tak miało być. Koniec. Czułem się zapędzony w kozi róg. Nie mogłem zapanować nad emocjami i wiedziałem, że twarz mam czerwoną z nerwów.
– Beata, ale jak to...? Skąd...?
– I Ty rzekomo rozwiązujesz problemy z internetem? Wyrzuciłabym cię z roboty na zbity pysk. Taki z Ciebie specjalista jak z kozich czterech liter, wulkan. Leniuszku, jesteś tak żałosny, że nawet jeżeli chciałabym ci wybaczyć, jeżeli uznałabym, że dla dobra Piotrusia musimy to naprawić, to... nie byłabym w stanie. Już nie. Po co ty nam jesteś potrzebny? Czego Piotruś miałby się nauczyć od tatusia? Jak być fałszywym? Jak oszukiwać? Spadaj do swojej kawalerki, choć nie wiem jak, skoro ją wynajmujesz. Do rozprawy w sądzie nie chcę Cię widzieć na oczy.
Na tyle dobrze znałem Beatę, że wiedziałem, że nie ma już o czym rozmawiać. Spakowałem tylko niezbędne rzeczy i pojechałem do Bartka. Super kolega, który wszystko pojął i nie zadawał zbędnych pytań. Zgodził się mnie przenocować póki moja kawalerka nie będzie wolna. Dobrze, że nie zdecydowałem się na sprzedaż mieszkania – pomyślałem.
Chciałem zacząć życie od nowa
Marzyłem o nowym życiu z moim słodkim skowronkiem, moją wielką miłością. W końcu spełniło się jej pragnienie. Wreszcie jestem wolny i możemy swobodnie być razem. Teraz rozwiedziemy ją z Kacprem i cały świat będzie do naszej dyspozycji.
– Rozstajesz się z żoną? Ale przecież zawsze mówiłeś, że nie zrobisz tego, dopóki Piotruś nie podrośnie.
– Malwina! Rzeczywiście tak mówiłem, bo tak wtedy uważałem. Teraz jednak myślę, że mieszkanie z rodzicami, którzy się nie kochają, jest jeszcze gorsze. A Piotruś już ma trzynaście lat! W dzisiejszych czasach to prawie jak dorosłość, dzieci uczą się szybciej, mają przecież dostęp do internetu, więc on dużo rozumie. Tak czy inaczej chciałaś, żebym się rozwiódł, więc spełniam twoje życzenie. Nie ma sensu komplikować sytuacji, powiedz Kacprowi o naszym związku i na początek zamieszkamy w mojej kawalerce. Może i jest mała, ale na start nic nam więcej nie potrzeba, a potem zobaczymy.
– Oj, no muszę przyznać, że się tego nie spodziewałam. Zupełnie.
– Poważnie? Przez trzy lata nieustannie mnie o to prosiłaś. Nie rozumiem twojej reakcji. Teraz kiedy możemy być razem, ty masz jakieś obiekcje?
– Nie jestem pewna, czy można ci w pełni zaufać. Co zrobisz, jeśli ta twoja Beatka zmieni zdanie?
– Beatka? Ona? O, skoro tak mówisz, to jej nie znasz! Ona nie zmienia zdania. Wystarczy, że coś raz powie.
– Mnie nie interesuje, co ona by zrobiła. Zapytałam cię, jak ty byś się zachował, gdybyś miał możliwość do niej wrócić?
– Nie ma o czym mówić, bo ona nie zmieni zdania.
– Ale co, jeśli tak?
– A ty chciałabyś być ze mną, czy nie?
– Przecież wiesz, że cię kocham bardzo mocno. W życiu nie byłam z nikim taka szczęśliwa, jak z tobą...
– Malwina! Zadałem ci proste pytanie!
– Chciałabym...
– Ale co?
– Wszystko jest bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje.
– Wcale nie – to jest banalne. Ja kończę małżeństwo, ty też skończ swoje i zamieszkamy razem. Co w tym skomplikowanego?
– Zaczęłam budować dom z Kacprem. Wzięliśmy kredyt... Budowa potrwa co najmniej rok.
– Co? O czym ty w ogóle gadasz? Dom z nim? Zwariowałaś? Jak możesz mi to robić?
– Ano mogę. Ty zapewniałeś, że nie rozstaniesz się z Beatą, a ja... Też chciałem dalej żyć, coś z sobą zrobić. Wtedy pojawiła się ta działka, w bardzo dobrej cenie i my... Cóż, no takie okazje zdarzają się rzadko.
– Kobieto, o czym ty do mnie gadasz? A co ze mną?!
– No przecież ty byłeś z Beatą. Co miałam zrobić? Siedzieć i czekać, aż się nade mną zlitujesz? Przekonywać Kacpra, że budowanie domu nie ma sensu, bo ty kiedyś może zdecydujesz się na związek ze mną? Miałam zatrzymać swoje życie i tylko czekać? Gdybyś podjął decyzję wcześniej, kiedy o to prosiłam, wszystko by się mogło udać. Teraz jest za późno...
– Do diabła z Kacprem, domem, budową i kredytami. Do diabła z tym wszystkim! Przecież ty chcesz być ze mną.
– Tak. Chcę... ale...
Malwinka, moja mała, urocza istotka, wpakowała się w sytuację bez wyjścia. Teraz oboje mieliśmy problem.
– To co teraz? Co zrobimy?
– Nie mam pojęcia... Naprawdę nie wiem. Może zostawimy wszystko tak, jak jest?
Nie tak miało być...
Spotykaliśmy się sporadycznie, bo Maliwana nie mogła bez końca wymyślac kolejnych alibi. Teraz na przykład łaziła po sklepach.
– Muszę jeszcze poszukać jakichś gratów do domu. Kacper to taki trochę smakosz estetyki, im bliżej końca, tym więcej się czepia i oczekuje... Kupiliśmy gigantyczny telewizor, powiem ci, zajmuje pół ściany, jest jak w kinie... Sąsiadka, bardzo miła pani, podarowała mi sadzonki swoich róż. Dzięki nim zasadzę magiczny ogródek. I wyobraź sobie, że ten dureń, mój mąż, zatkał komin, bo nikt mu nie powiedział, że drewno powinno być odpowiednio wysuszone... I jedziemy do Toskanii, wiesz, takie trochę wakacje, ale też nie do końca. Zamierzam poszukać tam wyjątkowych bibelotów do nowego domu... – paplała zbierając się do wyjścia.
Nie chciałem tego słuchać, ani sobie tego wyobrażać. Nie było moim zadaniem urządzać nowy dom Malwiny i Kacpra. Szczególnie, że moje mieszkanie z dnia na dzień było w coraz bardziej opłakanym stanie. Tapeta zaczynała złazić ze ścian, a rośliny dawno umarły, bo w doniczkach gaszono niedopałki papierosów. Pękła mi szklana płyta w piekarniku. Nie miałem głowy, żeby doradzać kobiecie, która nie chciała zostawić dla mnie swojego męża.
W międzyczasie był rozwód i Beata zgodziła się na moje spotkania z Piotrusiem, ale tylko pod warunkiem, że nie będą one odbywały się u mnie w domu. Mówiła, że chciała w ten sposób uchronić dziecko przed zgorszeniem. Zazwyczaj zabierałem go do zoo…
Tej nocy obudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałem na zegarek, była druga w nocy.
– To ja... – rozpoznałem głos Malwinki.
– Wiem, że to ty. Wypiłaś trochę?
– Nie. Tak. Może troszkę. Ale co z tego? Zadzwoniłam do ciebie, bo musiałam. Chcę usłyszeć twój głos. Kocham cię, Leniuszku.
– Połóż się spać, wytrzeźwiej i zadzwoń rano, może być?
– Dlaczego mnie lekce... lekce... ważysz? Dlaczego? Przecież wiesz, że kocham cię jak nikt inny i jesteś dla mnie najważniejszy na świecie... wiesz o tym?
– Tak, wiem, wiem.
– Przyjedź po mnie jak najszybciej, proszę. Rozumiesz? Nie chcę tutaj dłużej być...
– Gdzie nie chcesz być?
– Tutaj! Czego nie rozumiesz? Należę do ciebie, Leniu... Kacper, ten obleśny typ, ma romans. Dostałam zdjęcia. Przyjeżdżasz? Czy zostawisz mnie samą?
Usiadłem za kierownicą. Cała akcja poszła zadziwiająco gładko – zaśmiałem się w duchu. A Beata zawsze szydziła z moich umiejętności w sieci. Ruszam po moją małą jutrzenkę.
Czytaj także:
„Mój ojciec na stare lata zwariował i przepisał majątek na Kościół. Ja klepię biedę, a proboszcz je z pozłacanych talerzy”
„Spędziłam noc z nieznajomym. Po czasie okazało się, że to przyjaciel mojego chłopaka. Cóż, on też nie próżnował”
„Mąż wystawił mnie w walentynki. Kiedy wypłakiwałam oczy sama przy stole, przystojny nieznajomy podszedł mnie pocieszyć”