„Na studiach mieszkałam z... galerianką. Dla odrobiny kasy zgadzała się na naprawdę obrzydliwe rzeczy”

Prostytucja fot. Adobe Stock
„– Wtedy, na studiach byłaś czyjąś utrzymanką, prawda? – zapytałam prosto z mostu. – Tak, to chyba było widać gołym okiem, prawda? – uśmiechnęła się niepewnie. – Facet dał ogłoszenie w gazecie. Był niewiele starszy od nas, miał świetną pracę i nie chciał zawracać sobie głowy związkami”.
/ 11.11.2021 16:40
Prostytucja fot. Adobe Stock

Iza studiowała archeologię, ja historię. Niby pokrewne kierunki, sąsiadujące ze sobą nawet budynkami, a jednak od kilku lat było nam ze sobą nie po drodze. Zresztą w liceum też nie trzymałyśmy się razem. Każda miała swoją paczkę znajomych. Przez chwilę zbliżyłyśmy się do siebie, kiedy obie, w nowym mieście nie dostałyśmy miejsc w akademiku i postanowiłyśmy razem szukać stancji. Wydawało się, że tak będzie łatwiej, ale wkrótce zaczęły się problemy.

Wolała iść na łatwiznę

Iza była śliczną dziewczyną. Ale chociaż sama wyglądała jak z żurnala, to jej część pokoju przypominała slumsy. Brudne rzeczy walały się wszędzie, do tego papierki po cukierkach, niedopite kubki z kawą, nadgryzione kanapki… Zwracałam jej uwagę, ale Iza nic sobie z tego nie robiła. W końcu, żeby uciąć te nieprowadzące donikąd rozmowy – jak sama uznała – postanowiła mi płacić za pranie swoich rzeczy i sprzątanie po niej.

Normalnie nigdy bym się na to nie zgodziła, nie pozwoliłaby mi na to duma, ale ponieważ dla studenta liczy się każdy grosz, przystałam na jej propozycję. Piorąc i prasując jej ubrania, zauważyłam, że jej garderoba zaczęła się zmieniać. Proste majtki i biustonosze z sieciowych sklepów zastąpiła ładna, koronkowa bielizna, a zamiast siermiężnych rajstop pojawiły się eleganckie pończochy. Sweterki nabrały lekkości, zaś spódniczki stały się bardziej kuse.

– Skąd masz na to wszystko pieniądze? – zapytałam ją kiedyś.
– Pracuję, zresztą nie twoja sprawa – rzuciła. – Ty i tak nigdy takich mieć nie będziesz, jesteś na to zbyt porządna i nudna, więc sprzątaj, ucz się, a garb sam ci wyrośnie – zażartowała złośliwie.

Upokorzona, przestałam zajmować się jej rzeczami, chociaż przyznam, że bez tych paru groszy miesięcznie nie było mi łatwo. Nie pochodziłam z zamożnej rodziny, w dodatku miałam trójkę młodszego rodzeństwa, ode mnie więc oczekiwano, że odciążę domowy budżet. I tak byłam wdzięczna rodzicom, że dali mi szansę, bym mogła studiować i co miesiąc dokładali mi parę złotych do stypendium, ale to nie wystarczało na życie w dużym mieście – na jedzenie, opłaty, podręczniki i ubrania.

Nasze drogi się rozeszły

Wkrótce poszukałam dodatkowego zajęcia, a Izka się wyprowadziła. Nie wiem dokąd i nie obchodziło mnie to. Za bardzo byłam zajęta swoim życiem. Czasem tylko widywałam ją z daleka na uczelni albo na ulicy. Wystrojona, elegancka w niczym nie przypominała dawnej dziewczyny z małego miasteczka. Przy niej rzeczywiście mogłam czuć się jak kopciuch. Patrząc na nią, nie mogłam pojąć, w jaki sposób doszła do takich pieniędzy. Ja pracując w znanej sieci sklepów jako ekspedientka i sprzątając mieszkania, nigdy nie miałam szans wyglądać jak ona.

– Nie wiesz, jak takie zdobywają kasę? – prychnęła kiedyś moja koleżanka, widząc Izkę. – Oddają się za dżinsy lub perfumy starym dziadom albo zostają ich utrzymankami. Brrr, ohyda – wzdrygnęła się z obrzydzeniem.
– Nie wierzę. Może ona znalazła jakąś dobrze płatną pracę? – moja naiwność nie znała granic.
– Taaaa, bardzo dobrze płatną, tyle że wstrętną.

Potem Iza zniknęła mi z oczu. Nie wiedziałam, czy skończyła studia i jak potoczyły się jej losy. Dopiero przypadkowe spotkanie w klubie sprawiło, że umówiłyśmy się na kawę. Muszę przyznać, że nie poznałam tamtej Izy. Kobieta, na którą wpadłam w damskiej toalecie przypominała... prostytutkę. Gruba warstwa fluidów pokrywała jej twarz i szyję. Ogromne, wypełnione botoksem i podkreślone mocną, czerwoną szminką usta przywodziły na myśl gwiazdy porno, a ciasna sukienka opinająca o trzy rozmiary większe ciało i lakierowane botki tylko to potwierdzały.

W pierwszej chwili Izka wyglądała na wystraszoną. Jakby ktoś przyłapał ją na kłamstwie czy gorącym uczynku, ale gdy ochłonęła, zaproponowała spotkanie. Zgodziłam się. Wymieniłyśmy się nawet numerami telefonów, chociaż przyznam – nie sądziłam, że coś z tego wyniknie. Myślałam: „Izka zrejteruje, wymyśli coś, albo zwyczajnie wyrzuci mój numer”.

Stało się jednak inaczej. Zadzwoniła. I teraz siedziałyśmy naprzeciwko siebie w małej osiedlowej kawiarence. Moja dawna współlokatorka wyglądała na dziesięć lat starszą niż była, chociaż tym razem nie miała na sobie ani krzykliwego makijażu, ani wyzywającego stroju.

Była zwykłą prostytutką

Ubrana w zwyczajny sweterek i dżinsy, przypominała równie zwyczajną kobietę.
– Co u ciebie słychać? – zapytała, choć poczułam, że jest to tylko zwrot pro forma, bo czeka, żeby podzielić się swoim życiem.
Powiedziałam jej, gdzie pracuję i co robię. Nie miałam dzieci ani męża, więc moja relacja nie była długa. Widziałam, że Izce ulżyło po moim wyznaniu o braku rodziny.
– U mnie też niewesoło – zaczęła, jakby połączył nas ten sam nieszczęśliwy los. – Nie mam nikogo…
– To jeszcze nie dramat. Jesteśmy młode, chociaż w naszym miasteczku uchodziłybyśmy za stare próchna – próbowałam obrócić jej słowa w żart. – Co porabiałaś przez te wszystkie lata? Pamiętam, jaka byłaś… – ugryzłam się w język, ale było już za późno.
– Jaka byłam piękna? Bogata? To chciałaś powiedzieć... – w jej oczach pojawiły się łzy, a mnie zrobiło się jej żal.

Było w niej coś takiego, że chciało się ją przytulić. Wyciągnęłam rękę i położyłam na jej dłoni. Nie cofnęła jej. Wręcz przeciwnie, mocno ścisnęła, jakby dziękując za okazane w ten sposób uczucie.
– Jeśli nie chcesz, nic nie mów… – zaczęłam.
– Ale ja chcę. Wiesz, przez te wszystkie lata nie miałam komu powiedzieć o swoim życiu. Dawni znajomi się ode mnie odsunęli, a raczej to ja się od nich odsunęłam – poprawiła się, patrząc mi w oczy. – Ci nowi… Trudno nazwać ich znajomymi.
– Wtedy, na studiach byłaś czyjąś utrzymanką, prawda? – zapytałam prosto z mostu.
– Tak, to chyba było widać gołym okiem, prawda? – uśmiechnęła się niepewnie. – Facet dał ogłoszenie w gazecie. Był niewiele starszy od nas, miał świetną pracę i nie chciał zawracać sobie głowy związkami.

Kupił mieszkanie, wsadził mnie do niego, jak swój mebel i tak też traktował. Tyle, że ja się zakochałam. Myślałam, że skoro mnie odwiedza, obdarowuje prezentami, chodzi ze mną na kolacje, uprawia namiętny seks, to coś do mnie czuje? No i jak ta głupia wyznałam mu miłość. Nie wiem, co sobie wyobrażałam. A raczej wiem. Myślałam „teraz weźmie mnie na ręce i zatańczy ze szczęścia”! Idiotka ze mnie – upiła łyk herbaty.
– Ale nie wziął? – zapytałam smutno.
– Wyzwał mnie od dziwek. Wyśmiał, że chyba nie myślę, że ktoś z taką pozycją jak on weźmie sobie za żonę k…ę i jeszcze tego samego wieczora wyrzucił za drzwi jak psa. Wyszłam w tym, co miałam na sobie. Reszta przecież należała do niego. Upokorzona i załamana postanowiłam już nigdy się nie zakochać i doić facetów jak krowy.

Wkrótce poznała dużo starszego od siebie mężczyznę. Miał żonę i córki prawie w jej wieku, ale nie przeszkadzało mu to sypiać z Izą. Wynajął jej mieszkanie, które potem jej kupił. Zakochał się w swojej utrzymance, ona jednak tego nie widziała. Może gdyby wcześniej się zorientowała, nie doszłoby do tragedii. Któregoś dnia Iza stwierdziła, że jest w ciąży. Zrozpaczona postanowiła ją usunąć, nie informując o tym swojego żywiciela – jak go nazwała. Wyjechała na tydzień do Berlina, a kiedy wróciła, było już po sprawie.

Tyle że tamtego dnia on jej się oświadczył. Dokładnie w chwili, kiedy przekroczyła próg mieszkania, starszy pan klęknął i wyjął przepiękny pierścionek. Powiedział, że już złożył pozew i jak tylko dostanie rozwód, ożeni się z Izą. Rozpłakała się. On myślał, że ze szczęścia, a ona płakała nad sobą... Mogła mu dać wszystko, czego pragnął, a teraz… Jednak przyjęła pierścionek. Powiedziała tak, chociaż nie kochała tego mężczyzny.

Rok później byli już małżeństwem, tyle że bezdzietnym. Iza po zabiegu nie mogła już mieć dzieci, ale oczywiście nie powiedziała o tym mężowi. Zdradzała staruszka na lewo i prawo, z radością przyprawiając mu rogi, wciąż jednak nie mogąc mu dać upragnionego syna. Jakimś trafem mąż dowiedział się o jej podwójnym życiu. Wkurzony przez tydzień trzymał ją w domu pod kluczem, głodząc i bijąc. Może zdradę by jej wybaczył, ale tego że go nie kochała, tylko wyzyskiwała, znieść nie umiał. Odszedł od Izy, czyszcząc jej konta i zabierając wszystko przy rozwodzie.

Izka została bez grosza, pracy i wykształcenia. Kochankowie nagle gdzieś zniknęli, a ona już nie miała 20 lat. Może inna kobieta w jej sytuacji podniosłaby się, zmieniła swoje życie i zapomniała o dawnych zwyczajach, ale nie Iza. Nie mogła zrozumieć, że w pewnych kręgach stała się trędowata. Znajomi męża potępiali puszczalską żonę, a ona tylko na urodzie zbudowała swoje życie. Ta jednak przeminęła. Zniszczył ją alkohol, papierosy i operacje plastyczne – histeryczne próby zatrzymania czasu.

W takim właśnie stanie poznała pewnego Niemca. Myślała, że się nią zaopiekuje, a on wywiózł ją za granicę do burdelu.
– Nie zmuszał do niczego. Ja po prostu inaczej nie umiałam – spojrzała na mnie niepewnie, jakby bała się, że po tym wyznaniu wyjdę oburzona.
Nie zrobiłam tego. A Iza opowiedziała, jak wreszcie spłaciła swojego „wybawcę” i wróciła do kraju. Tyle że wciąż nie wiedziała po co. I w tym właśnie momencie ją spotkałam.
– I co zamierzasz teraz zrobić? – ponowiłam pytanie.
– Nie wiem, czy do czegokolwiek się nadaję – jęknęła.
– Dziewczyno, masz dopiero 34 lata, życie przed tobą. Możesz skończyć studia, albo zacząć nowe, znaleźć jakąś pracę, jeśli chcesz, to ci pomogę.
– Naprawdę? Chcesz mi pomóc? – rozpromieniła się.

Tydzień później już sprzątała w domu moich zamożnych znajomych. Pewnie nie przyjęliby jej, gdyby przyszła prosto z ulicy, ale przekonałam ich, że warto. Po kilku miesiącach Iza czyściła już kolejne domy. Pracy miała tyle, że nie starczało jej czasu na kawę ze mną.
– I pomyśleć, że to tobie kiedyś płaciłam za sprzątanie moich brudów – śmiała się, kiedy rozmawiałyśmy ostatnio przez telefon. – Już wiem, co mnie gnało z tych Niemiec do Polski. Przeczucie, że spotkam takiego dobrego ducha jak ty.

Rzadko się widujemy, ale często ze sobą rozmawiamy. Przepytuję Izę z polskiego i matematyki, bo za pół roku chce zdawać do studium menedżerskiego. Przez tę pracę, o dziwo, uwierzyła w siebie, bo pracodawcy ustawiają się do niej w kolejkach. Iza ujęła ludzi swoją uczciwością i starannością. Kto wie, może moja koleżanka otworzy niedługo firmę sprzątającą i odbije się od dna.

Mam nadzieję, że wytrzyma w swoim postanowieniu. Martwi mnie, kiedy narzeka na ciężkie życie. Cóż, sponsoring czy prostytucja to łatwe i całkiem spore pieniądze, a Iza zbyt długo przebywała w tamtym świecie. Mam jednak nadzieję, że z moją pomocą uwierzy, że uczciwość w życiu popłaca.

Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”

Redakcja poleca

REKLAMA