„Na studiach lubiłem bawić się kobietami. Po latach jedna z nich została moją szefową. Bałem się, że się zemści”

mężczyzna w biurze fot. Adobe Stock, BGStock72
„Rozpoznałem ją od razu, pomimo upływu lat. I tego, że bardzo się zmieniła. Ale dobrze pamiętam te charakterystyczne rysy twarzy. I nieco krzywy nos. Aneta… Koleżanka ze studiów, którą kiedyś uwiodłem i skrzywdziłem”.
/ 13.09.2023 22:00
mężczyzna w biurze fot. Adobe Stock, BGStock72

Jeszcze na studiach zacząłem pracować w dużej firmie samochodowej. Najpierw na zlecenie, a potem, kiedy się już obroniłem, dostałem etat. I tkwię w tym miejscu już prawie 10 lat. Dochrapałem się co prawda stanowiska kierownika działu, zarabiam nieźle, ale miałem nadzieję, że mnie awansują.

Sprzątnęła mi awans sprzed nosa

Ostatnio w naszej firmie było parę zmian. Między innymi nasz dyrektor odchodził na emeryturę. Byłem jednym z poważniejszych kandydatów na jego miejsce. Studia mam, doświadczenie też, na stanowisku kierowniczym pracuję od lat. Wszyscy przebąkiwali, że to będę albo ja, albo mój kolega z sąsiedniego działu. Miałem nadzieję, że nasz dyrektor, który zawsze mnie lubił i cenił, wskaże jednak na mnie.
Ale rzeczywistość nas zaskoczyła. Kiedy w poniedziałek przyszedłem do pracy, od razu dowiedziałem się, że dyrektorem będzie ktoś zupełnie nowy, z zewnątrz.

– To co prawda tylko plotka, ale wygląda na dość wiarygodną – powiedział mój kolega, ledwie wszedłem do biura. – Góra postanowiła, że w firmie potrzebna jest świeża krew. Że to musi być ktoś z doświadczeniem, ale nie od nas. Podobno pracowała w konkurencji.

– Kobieta? – zdziwiłem się.

– No właśnie – Michał patrzył na mnie z jakimś dziwnym uśmiechem.

– Stary, naprawdę liczyliśmy, że ty awansujesz. Ale wygląda na to, że ta babeczka cię wygryzła.

We worek zostaliśmy wezwani na zebranie z nowym dyrektorem. Wszyscy kierownicy – mieliśmy potem przekazać załodze ustalenia. Ledwie wszedłem do sali konferencyjnej i ją zobaczyłem, zamarłem.

– To jest ta dyrektor? – zapytałem kumpla, który tak jak ja, był rozczarowany, że to nie jego wybrali.

– Tak – pokiwał głową. – Aneta W.

Znałem ją aż za dobrze

Wiedziałem, jak się nazywa. Rozpoznałem ją od razu, pomimo upływu lat. I tego, że bardzo się zmieniła. Ale dobrze pamiętam te charakterystyczne rysy twarzy. I nieco krzywy nos. Aneta… Koleżanka ze studiów, którą kiedyś uwiodłem i skrzywdziłem.

Zebranie trwało, a ja powoli uświadamiałem sobie, co dla mnie oznacza fakt, że Aneta została dyrektorem. Bo nasze relacje z czasów studiów nie były poprawne. Miałem sporo na sumieniu. A ona miała prawo czuć do mnie żal…

Moje życie nigdy nie było ani specjalnie skomplikowane, ani trudne. Pochodzę z normalnej rodziny. Urodziłem się w Warszawie, tu chodziłem do szkoły i na studia. W związku z tym obce mi były problemy studentów mieszkających gdzieś daleko, którzy musieli wynajmować pokoje i zarabiać. Ja wszystko miałem. I pewnie dlatego podchodziłem do życia luzacko.

Czułem się lepszy od tych, którzy musieli wyszarpywać pazurami swoje szczęście. Od tych, którzy przysypiali na wykładach, bo po nocy pracowali jako ochroniarze, żeby zarobić na swoje utrzymanie. I od tych, którzy mieli problemy z nauką. Ja ich nie miałem. Z niczym nie miałem problemów. A do tego byłem przystojny, więc z babkami mi się układało.

Założyłem się, że ją poderwę

Aneta była jedną z tych osób, które przyjechały spoza Warszawy. Mieszkała w akademiku i pracowała. Opiekowała się jakimś dzieciakiem po zajęciach, a w weekendy pomagała w kwiaciarni. Rodzice dawali jej pieniądze, ale za małe, żeby mogła się utrzymać. I zdecydowanie za małe, żeby mogła się bawić i szaleć jak my. Nie stać jej było ani na łażenie po knajpach, ani na modne ciuchy. A w dodatku była mało atrakcyjna

Przynajmniej my tak uważaliśmy, ja i jeszcze dwóch kolesi z roku. Dobraliśmy się jak w korcu maku, bo żaden z nas nie znał trudów pracy. Jedno, co nas interesowało, to jak spędzić piątkowe wieczory. Konkurowaliśmy ze sobą, kto wyrwie więcej dziewczyn. I zakładaliśmy się, który szybciej poderwie te najładniejsze.

Nie chodziło o to, żeby z nimi być. Traktowaliśmy to jak sport. Pewnie wiele dziewczyn przez nas płakało. Bo gdy już udało nam się jakąś poderwać, to byliśmy z nią ledwie kilka tygodni, a potem zrywaliśmy i zaczynaliśmy nowe polowanie. Wiem, głupie to było i bezduszne, i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Może tylko to, że teraz zmądrzałem i widzę, że byłem głupi.

Nie pamiętam, kto pierwszy wpadł na pomysł, żeby poderwać Anetę. Była jedną z niewielu dziewczyn, z którą żaden z nas nie próbował się umówić. Bo i po co? Wiecznie zalatana, biedna, no i nieszczególnie urodziwa. Miała krzywy nos, garbaty niczym u rzymskiego wojownika i grube brwi, które sprawiały, że jej twarz wydawała się jeszcze bardziej toporna. Nigdy się nie malowała. Nie mam pojęcia, co nas podkusiło, żeby zabawić się jej kosztem. W każdym razie założyliśmy się, który pierwszy ją wyrwie.

Wstydziłem się jej

Wygrałem, choć z trudem. Aneta była rzeczywiście bardzo zajęta, w dodatku niezainteresowana romansami. Myślałem, że będzie raczej zaskoczona, że ktoś taki jak ja się o nią stara. Ale potraktowała to jak coś zwyczajnego. I naprawdę musiałem się nieźle nagimnastykować, by się z nią umówić.

A co się nakombinowałem, gdzie mam się z nią spotkać! Nie chciałem, żeby pół miasta mnie z nią widziało. Miałem już wyrobioną markę Don Juana i wszyscy wiedzieli, że zmieniam dziewczyny jak rękawiczki, a co jedna, to ładniejsza. Aneta mogła mi popsuć reputację! Ale musiałem się z nią umówić, bo to była część naszego zakładu: ja szedłem z nią do knajpy czy do kina, a chłopaki stawiali się w wyznaczonym miejscu i sprawdzali, czy rzeczywiście idziemy, czy nie zmyślam. Musiałem nie tylko z nią iść, ale trzymać za rękę. Może nawet pocałować!

Pamiętam, że na pierwszą randkę wybrałem małą knajpkę na Mokotowie. Wystarczająco daleko od domu i szkoły, nie miałem tam znajomych. A na kilka kolejnych spotkań wybierałem kino, bo tam jest ciemno. Albo małe pizzerie na obrzeżach. Ona nic nie podejrzewała, a ja miałem gwarancję, że nikt mnie nie zobaczy.

Zabawiłem się i rzuciłem ją

Aneta dość szybko zaangażowała się w ten związek. No, faktem jest, że wiem, jak zaimponować kobiecie. Ona co prawda była nieco oporna, ale i tak mi uległa. Zakochała się i nie mogła się doczekać kolejnych spotkań. Nawet zrezygnowała z pracy w kwiaciarni, żeby mieć dla mnie wolne weekendy. I chociaż wiedziałem, że ta kasa była jej potrzebna, to nie miałem wyrzutów sumienia.

Zerwałem z nią po kilku tygodniach, jak z każdą inną. Wiem, że cierpiała i kompletnie nie rozumiała, o co chodzi, co się stało. A ja, jak głupi bufon przyznałem jej się, że założyłem się z kumplami.

Chyba bardzo to przeżyła, bo po wakacjach już nie była z nami na roku. Podobno przeniosła się do innego miasta. Ktoś mi nawet powiedział, że stara się o stypendium w Niemczech, że ma szansę tam się bronić. Nie obchodziło mnie to. Dla mnie była jedną z wielu przygód.

Byłem zestresowany

A teraz Aneta miała być moją przełożoną! Stała w sali konferencyjnej, i pewnym, spokojnym głosem opowiadała, co chce zrobić, jakie wprowadzić ulepszenia. Patrzyłem na nią i podziwiałem, jak się zmieniła. Nos i brwi były te same, ale wyładniała, wysubtelniała.
W pewnym momencie jej wzrok padł na mnie, a ja zamarłem. Rozpoznała mnie, bo zawiesiła na chwilę głos, zawahała się, dopiero po chwili wróciła do wykładu.

Wezwała mnie do swojego gabinetu już następnego dnia. Spodziewałem się tego. I podejrzewałem, że odpłaci mi teraz za to, co zrobiłem.

– Cześć, Paweł – powiedziała, nie wstając zza biurka. – Usiądź, proszę. Słyszałam, że byłeś jednym z kandydatów na moje stanowisko.

– Tak – kiwnąłem głową. – Ale szefostwo podjęło decyzję, żeby zatrudnić kogoś z konkurencji.

– Rozmowy ze mną trwały już od pewnego czasu – powiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Nie chciałam cię wygryźć. Nie wiedziałam nawet, że tu pracujesz.

– Od dziesięciu lat – wzruszyłem ramionami. – A ty robisz karierę.

– Robię – uśmiechnęła się. – Ale nie mówmy o mnie, nigdy cię nie interesowałam. Chciałam coś ustalić: jestem twoją przełożoną, a nie mam w zwyczaju nikogo faworyzować. Zapomnijmy więc o tym, że się znaliśmy. Jesteś jednym z moich podwładnych, kierownikiem jednego z działów, a ja jestem dyrektorką.

– Po to mnie wezwałaś? – zapytałem, zaskoczony, bo myślałem, że naprawdę będzie się na mnie mścić.

– Po to – kiwnęła głową i spojrzała na mnie uważnie. – A co, myślałeś, że będę chciała się zrewanżować? Nie robi się kariery na emocjach, tego już się nauczyłam.

– Powinienem cię przeprosić.

– Powinieneś – przyznała. – Może kiedyś. Na razie wracaj do pracy.

Czułem się jak skarcony uczniak. I moja duma została zraniona, bo Aneta dała mi do zrozumienia, że ma w nosie, co czuję, i co uważam.
Tak, chyba dostałem za swoje. Zrobiła to z klasą, czym mi zaimponowała. I wcale nie jest taka brzydka, jak zapamiętałem ze studiów. I teraz to mi naprawdę głupio!

Czytaj także: „Myślałam, że mąż mnie zdradza, bo nasze łóżko od 3 lat coraz bardziej przypominało chłodnię. Prawda złamała mi serce”
„Myślałam, że to ja rozdaję karty i romans ze swoim podwładnym mam pod kontrolą. Mateusz ograł mnie koncertowo” „Tajemniczy adorator pomylił mnie z inną kobietą. Zjadł kolację, naładował mi akumulator i się zakochał”

Redakcja poleca

REKLAMA