Zaczęłam za czymś tęsknić. Za miłością, za poczuciem, że ktoś mnie pragnie i pożąda jako kobiety. Siedziałam przy stoliku przy oknie w hotelowej restauracji, spoglądając na deszcz za oknem. Cały dzień towarzyszył mi wisielczy nastrój, ponieważ od dłuższego czasu męczyły mnie już konflikty w moim małżeństwie.
Z mężem, Stefanem, kłóciliśmy się początkowo o małe rzeczy. Krzywo postawiony kubek, niezgodność poglądów, pretensje o tym, że ktoś o czymś zapomniał. Ot, typowe problemy dwójki ludzi, którzy musieli ze sobą żyć. Ale potem problemy zaczęły przybierać na sile.
Pojawiały się konflikty na tle finansowym, sceny zazdrości, sprzeczki o sprawy fundamentalne, takie jak polityka czy religia. Nie do końca zgadzaliśmy się również w kwestii posiadania dzieci, bo ja bardzo nie chciałam ich mieć, a Stefan coraz bardziej na to nalegał. To wszystko składało się na powoli narastający małżeński kryzys, którego apogeum nastąpiło tuż przed moją delegacją. Właśnie wtedy doszło do naprawdę ostrej kłótni.
Poleciały wyzwiska, było sporo krzyku
Był to trudny okres, a tego wieczoru w hotelu znalazłam się sama, daleko od domu. Zaczęłam za czymś tęsknić. Za miłością, za poczuciem, że ktoś mnie pragnie i pożąda jako kobiety.
I wtedy do mojego stolika podszedł kelner. Początkowo nie zwróciłam nie niego większej uwagi, do momentu, gdy nie zaczął przyjmować ode mnie zamówienia. Nagle zauważyłam, jak przystojny mężczyzna stoi właśnie przede mną. Wysoki brunet o przenikliwym spojrzeniu i jakiejś takiej tajemniczej aurze. Ujął mnie swoim magnetyzmem. A po tym, jak przyjął ode mnie zamówienie, tak jakby zaczął ze mną flirtować. Ewidentnie się mną zainteresował.
— Poproszę kieliszek białego wina — powiedziałam. Musiałam się rozluźnić.
— Doskonały wybór. Zaraz wracam z winem — odpowiedział, a potem uśmiechnął się do mnie w taki sposób, że aż przeszły mnie dreszcze. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Poczułam się jak zawstydzona nastolatka.
Czułam, że naprawdę mnie słucha
Gdy kelner wrócił z winem i postawił je przede mną, nieco się rozluźniłam. To miejsce zaczynało wydawać się przyjemniejsze, niż początkowo myślałam. Ku mojemu zdziwieniu, mężczyzna dalej dotrzymywał mi towarzystwa.
— Już prawie wieczór, pani wygląda, jakby mogła potrzebować odrobiny relaksu — zagadywał mnie, niby sprzątając stolik obok.
— Tak, to prawda. Mam za sobą dość trudny tydzień.
— Nie chcę się chwalić — zaczął, uśmiechając się szelmowsko. — Ale jestem naprawdę dobry w pocieszaniu. Ludzie rekomendują moje usługi udostępniania ramienia do wypłakania się.
Zaśmiałam się szczerze. Właśnie tego potrzebowałam: optymizmu, humoru, okazania mi zainteresowania. I ten kelner dostarczał mi to z nawiązką. Potem nasza rozmowa stała się coraz bardziej osobista, a ja czułam, że ktoś naprawdę mnie słucha i rozumie. Dowiedziałam się, że ma na imię Krystian.
Następnego dnia nie mogłam skupić się na pracy. Na chwilę przestałam co prawda myśleć o moich problemach małżeńskich, ale za to skupiłam się na Krystianie. Sama karciłam się za to, jak bardzo mi się podobał. Jak on mnie kręcił... Muszę coś z tym zrobić. Byłam pewna, że gdyby odważył się zrobić pierwszy krok, ja poszłabym za nim jak w ogień. Nie zważając na to, że jestem mężatką.
Pierwsza okazja miała nastąpić już kolejnego wieczora od naszego pierwszego spotkania. Mężczyzna początkowo wysyłał subtelne sygnały. Uśmiechał się do mnie z drugiego końca sali, tak jakby zachęcając do flirtu. Czerwieniłam się przy nim jakbym miała znowu piętnaście lat. To było niesamowite. Wreszcie, gdy w hotelowej restauracji trochę się przerzedziło, głową wskazał mi na prawo. Chyba na windę. A potem gestem pokazał "2".
Serce biło mi mocno
Niewiele myśląc, odłożyłam sztućce, przetarłam chusteczką usta i odeszłam od stolika w stronę obietnicy czegoś naprawdę ekscytującego. Po dotarciu na drugie piętro, byłam pełna oczekiwań. Serce biło mi mocno, a przez głowę przemykały mi myśli o tym, co się wydarzy. Wiedziałam, że to coś, co zrewolucjonizuje moje życie.
Gdy drzwi windy otworzyły się, a mężczyzna dołączył do mnie na piętrze, spojrzałam na niego z mieszanką lęku i pożądania. Było coś w jego oczach, co sprawiło, że cokolwiek by miało się stać, było absolutnie wartym ryzyka. Krystian pomachał mi przed oczami kartą hotelową do jednego z pokoju i położył palec na moich ustach, szepcząc:
— Nikt nie może wiedzieć.
A potem wpuścił mnie do jednego z pustych pokoi. Kochaliśmy się namiętnie, wzajemnie ciekawi swoich ciał. Muszę przyznać, że nigdy w przeszłości nie czułam się tak cudownie. Krystian odpowiadał na wszystkie moje potrzeby, tak jakbyśmy znali się od lat. Kto by pomyślał, że zwykły młodzik może mi dostarczyć w łóżku aż takiej frajdy...
Po wszystkim ubraliśmy się i on jakby nigdy nic wrócił do swoich obowiązków. Ja jeszcze chwilę odczekałam, a potem zeszłam na dół, by dyskretnie oddać mu hotelową kartę. Obdarowałam go przy tym spojrzeniem pełnym skrywanego erotyzmu.
Wow! Ale wpadłam. Byłam po uszy zauroczona! Ale po jakimś czasie zaczęły mnie jednak dręczyć wyrzuty sumienia. W mgnieniu oka przypomniałam sobie o moim małżeńskim konflikcie, o tym, co na mnie czeka w domu.
Wiedziałam, że muszę stawić czoła prawdziwym problemom w moim małżeństwie, zamiast uciekać przed nimi. Nasza przygoda była chwilowym rozładowaniem emocji, ale nie była rozwiązaniem na dłuższą metę. Zrozumiałam, że muszę powrócić do domu i podjąć trudne rozmowy z moim mężem, aby spróbować naprawić to, co zostało zniszczone.
Może tak właśnie miało być...
Tak więc, pomimo miłości i pożądania, które odczuwałam wobec Krystiana, wiedziałam, że teraz muszę skonfrontować się z rzeczywistością i podjąć trudne decyzje dotyczące mojego związku. Być może to był początek drogi do znalezienia prawdziwego rozwiązania dla naszego małżeństwa.
Gdy wróciłam do męża, początkowo nie przyznawałam się do tego, co się stało. Bałam się, jak zareaguje, zwłaszcza że jeszcze wciąż trwaliśmy w konflikcie. Po tym, jak częściowo go rozwiązaliśmy, przyznałam się mu jednak do wszystkiego. Do romansu, do mojej zdrady. Jak mogłam się spodziewać, mimo mojej dobrej woli i otwartości, mąż zareagował na te wieści bardzo źle. Krzyczał, że mam zniknąć z jego życia, że on nie może żyć w takim zakłamaniu.
Czy żałuję tego, co zrobiłam, a potem tego, że się przyznałam? Nie, działałam w zgodzie z sobą. Dla tego małżeństwa chyba i tak nie było ratunku, a ja łudziłam się, że coś może się jeszcze odmienić na lepsze. Może Krystian to był dla mnie jakiś znak od losu. Może tak właśnie miało być...
Czytaj także:
„Nie mam szczęścia w miłości. Mikołaj miał być jurnym księciem z bajki, jednak okazał się bandyckim farbowanym lisem”
„Plan był prosty: pocieszyć przyszłego wdowca, a potem wskoczyć mu do łóżka. Jak na złość jego żona przeżyła”
„Dla marynarza przeprowadziłam się na drugi koniec Polski. Miał dziewczynę w każdym porcie, a żonę w domu”