„Na rozprawę rozwodową odstawiłam się tak, że mąż mnie nie poznał. Teraz niech żałuje, że odszedł do kochanki”

Pewna siebie kobieta fot. iStock by GettyImages, Westend61
„Jak zemścić się na mężu, który po latach upokarzania mnie i odbierania mi poczucia własnej wartości po prostu mnie zostawił? Nie miałam żadnego pomysłu, moja była przyjaciółka przyszła mi jednak z pomocą. Za jej namową zdecydowałam się na totalną metamorfozę”.
/ 30.10.2023 18:30
Pewna siebie kobieta fot. iStock by GettyImages, Westend61

Gdy Marcin powiedział, że z nami koniec, byłam gotowa na kolanach błagać go o szansę dla naszego małżeństwa. Przez lata słyszałam, że jestem brzydka, niezdarna, niepewna siebie i nieciekawa i tylko przy nim cokolwiek reprezentuję.

Byłam przekonana, że sama sobie nie poradzę. Nie padłam do jego stóp, tylko dlatego, że nie dał mi okazji. Bardziej wysyczał, niż powiedział, że ma kogoś innego i że jestem tak żałosna, że aż do rozprawy rozwodowej mam się z nim nie kontaktować. Do rozprawy, w czasie której rozwód ma być ustalony za porozumieniem stron!

Gdyby nie to, że jawnie zadrwił ze mnie tym, że pomimo posiadania kochanki nie zgodzi się na rozwód ze swojej winy, pewnie nic bym nie zrobiła. Ale to krótkie zdanie przebiło się do mojej pełnej kompleksów głowy. Jak to – za porozumieniem stron? Gdy tylko wyszedł, chwyciłam za telefon, żeby pogadać z Dorotą, moją byłą przyjaciółką.

Bałam się tej rozmowy. Dorota latami przypominała mi, że związek z Marcinem nie ma sensu, że to gad i potwór. Ja jednak nie chciałam słuchać. W końcu ograniczyłam z nią kontakty, gdy tylko mąż uznał, że przyjaciółka ma na mnie zły wpływ. Od pięciu lat wymieniałyśmy tylko zdawkowe życzenia imieninowe i urodzinowe. Na szczęście, odebrała od razu.

– No co tam Lidka – miło było usłyszeć jej wesoły głos.

Opowiedziałam jej wszystko na jednym wdechu, nie pozwalając sobie przerwać, jak gdybym bała się, że nie zechce mi pomóc, jeśli nie dowie się natychmiast o każdym szczególe. Potrzebowałam pomocy, a po latach małżeństwa nie miałam się do kogo zwrócić.

– Lidia, możemy zniszczyć tego gada – odezwała się wreszcie. – Ale ty musisz zacząć współpracować, a nie bać się, że może kogoś urazisz. Spróbujesz?

Nie znałam jeszcze planu Doroty, ale nie miałam innego wyjścia, jak tylko się zgodzić.

Nowa ja

Zmiany bardzo mnie przytłaczały. Dorota zamieszkała w moim życiu wraz z tysiącami pomysłów i grupą swoich koleżanek. Podczas gdy ja siedziałam w domu niczym Kopciuszek, ona pielęgnowała stare znajomości i zawiązywała nowe. I naprawdę miała plan.

– Najpierw prawnik – przedstawiała swój pomysł na zemszczenie się na Marcinie. – Mam namiary na spoko panią adwokat. Prowadziła kilka rozwodów wśród moich znajomych i jest świetna. Nie damy mu żadnej szansy na polubowne zakończenie sprawy. Niech stanie do walki, jeśli planuje wytaczać ciężkie działa. Czy ty w ogóle masz oszczędności?

Już miałam parsknąć, ale przypomniałam sobie w porę o mamie. Od czasu, gdy zorientowała się, że Marcin jest bałwanem, nie była ze mną w najlepszych stosunkach. Kilka razy dawała mi jednak do zrozumienia, że ma tylko mnie i jeśli zechcę odejść od męża, to mi pomoże. Nie umiałam sobie wybaczyć, że nie zobaczyłam męża jej oczami wcześniej.

– No to pożyczymy od starszej pani pieniądze – przyjaciółka nie ukrywała entuzjazmu. – Potem, jak się ogarniesz, to się jakoś z rodzicielką rozliczysz. Bo musimy mieć na detektywa.

– Detektywa?

– A co ty myślałaś? Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Liczą się twarde dowody, a nie podejrzenia. No i nie będziesz biegać za mężem z aparatem fotograficznym, niech to robi profesjonalista.

Najgorsze były jednak nie spotkania z adwokat i detektywem, ale to, co Doda szykowała dla mnie.

– Liduś – tłumaczyła – Marcin na pewno nie będzie ci płacił jakichś wielkich alimentów. To cham. Pewnie zacznie ukrywać dochody i takie tam. Musisz wyjść do ludzi, znaleźć pracę. Pamiętasz? Byłaś świetną sekretarką. Tylko musisz wyglądać, bo tak między nami – trochę się zapuściłaś.

Nie mogłam się nie zgodzić. Gdy Marcin uznał, że nie muszę pracować, nie miałam motywacji, żeby o siebie dbać. Zresztą mąż miał zawsze pretensje o to, że robiłam coś dla siebie. Oskarżał mnie na przemian o marnowanie pieniędzy oraz o to, że planuję zdradzić go z wyimaginowanym kochankiem. Teraz wiele wymagało poprawy. Nie wiedziałam nawet, od czego zacząć – od zmiany fryzury, nowej sukienki, a może od zrobienia w końcu czegoś ze swoimi paznokciami. Na szczęście, dla Dody nie był to problem.

Kolejne tygodnie były jednymi z najintensywniejszych w moim życiu. Przy wsparciu Doroty zmieniałam się z każdym dniem. Na początku czułam się nieszczęśliwa, gdy miałam odwiedzić fryzjerkę albo stylistkę paznokci, z czasem zaczęłam sobie jednak przypominać, jak wiele radości daje dbanie o siebie. Z każdym dniem miałam wrażenie, że odzyskuję stracony rok swojego życia. Osoby, które na mnie wpadały, zaczynały mówić, że nie mogą mnie poznać. Cóż, sama miałam chwilami wątpliwości, czy odbicie w lustrze należy do mnie. Najlepsze miało jednak dopiero nadejść.

Pierwsza rozprawa

Ku swojemu zdumieniu, wcale nie miałam przed rozprawą bezsennej nocy. Adwokat poinformowała mnie o tym, czego powinnam się spodziewać, a Dorota i jej koleżanki nastawiły mnie pozytywnie. Trzy dni wcześniej umówiłam się na pierwszą rozmowę o pracę. Nie obiecywałam sobie zbyt wiele, ale cieszyłam się, że w końcu przypomnę sobie, jakim uczuciem jest uczestnictwo w rozmowie rekrutacyjnej. Bałam się trochę spotkania z Marcinem, jak się jednak okazało – niesłusznie.

Wkroczyłam na sądowy korytarz pewna siebie, w nowych szpilkach, eleganckiej garsonce i spódnicy, która przypomniała mi o tym, że w technikum zawsze komplementowano moje nogi. Miałam lekki, ale staranny makijaż, odświeżoną fryzurę i całą pewność siebie Doroty, która miała przyjechać już za kilka minut, żeby mnie wspierać. Gdy zobaczyłam Marcina, serce mi przyspieszyło.

Nie można wymazać wielu lat życia natychmiast. On też mnie zauważył i – ku mojemu zaskoczeniu – obdarzył uwodzicielskim uśmiechem. Nim zaczęłam zastanawiać się, o co mu tym razem chodzi, podszedł do mnie dziarskim krokiem i podał mi rękę.

– Jak rozumiem, moja już niedługo była żona, zdecydowała się na skorzystanie z usług adwokatki – zagadnął. – Ciekawe, kto podpowiedział to tej głupiej gęsi.

Wtedy zrozumiałam. Zadałam takiego szyku, że ten gamoń mnie nie poznał! Wszystkie moje obawy nagle się ulotniły, a na twarz wpłynął mi uśmiech. Nie zdążyłam się nawet odezwać, bo z oddali doszedł mnie szczery śmiech Doroty.

– Dobry początek rozprawy. Nie poznałeś własnej żony!

Marcin natychmiast schował rękę wyciągniętą w uścisku i z niedowierzania otworzył buzię. To było coś cudownego! Po raz pierwszy to ja byłam górą. Miałam nad nim przewagę i nie zamierzałam już nigdy oddać mu pola. Właśnie w tym momencie zrozumiałam, że rozwód da mi nie tylko wolność od niego, ale i pewność siebie, której przez lata nie umiałam znaleźć.

Nasza sprawa rozwodowa zbliża się ku końcowi. Wiadomo już, że do czasu aż mój poziom życia się nie poprawi, będę dostawać od byłego męża alimenty, ale ich wysokość ciągle nie jest ustalona. Marcin próbuje grać nieuczciwie i nadal przekonywać mnie, że jestem nic niewarta. Mam jednak obok siebie przyjaciółkę, mamę i dobrą prawniczkę. Tym razem mu nie uwierzę!

Czytaj także:
„Mąż po ślubie stał się przewidywalny, cnotliwy i leniwy. On siedział w kapciach przed telewizorem, ja doprawiałam mu rogi”
„Mój 30-letni syn w swoim domu zarastał brudem. W kuchni ma taki syf, że zaraz będzie zbierał tam grzyby”
„Dzieci w tym roku wolą wycinać dynie na Halloween i przebierać się za kościotrupy. Rozumiem zabawę, ale co z tradycją”

Redakcja poleca

REKLAMA