„Mój 30-letni syn w swoim domu zarastał brudem. Smród aż szczypał w oczy. Wstyd mi, że nie nauczyłam go porządku”

Zmartwiona kobieta fot. iStock by GettyImages, Colin Hawkins
„Rozpuściłam syna, nie ma co. Doprowadził swoje mieszkanie do ruiny. Wszędzie było lepko od brudu, a smród aż szczypał w oczy. Ale to moja wina, nigdy nie nauczyłam go porządku”.
/ 30.10.2023 19:15
Zmartwiona kobieta fot. iStock by GettyImages, Colin Hawkins

Kacper zawsze jawił mi się jako ponadprzeciętne dziecko. Był bardzo zdolnym chłopcem, ambitnym i zawziętym we wszystkim, co robił. Nigdy nie musiałam go gonić do nauki, a on przynosił ze szkoły same dobre stopnie.

Koleżanki, też matki, często się zastanawiały, jak to robię, że nie mam z nim żadnych problemów wychowawczych. Mąż odszedł przecież do kochanki, jeszcze jak Kacper miał trzy latka, a ja sama musiałam się zająć jego wychowaniem. I tak świetnie sobie poradziłam.

Nie wiem, w czym tkwił klucz do sukcesu. W każdym razie zawsze mogłam się pochwalić wynikami w nauce mojego syna, a także brakiem jakichkolwiek kłopotów związanych z niby naturalnymi przejawami młodzieńczego buntu. Kacper tam żadnych przejawów nie miał, a ja się z tego bardzo cieszyłam.

Uważałam też, że świetnie poradzi sobie w dorosłym życiu. A że czasem sprzątałam po nim to czy owo – co to za problem? Zajęty był i nie miał zapewne głowy do tego, by odłożyć każdą rzecz na swoje miejsce.

Kacper szybko się usamodzielnił

Tak jak podejrzewałam przez całe życie, mój syn szybko poszedł na swoje. Już pod koniec pierwszego roku studiów znalazł dobrze płatną pracę w branży finansów. Nie wiem dokładnie, co robił, bo i nic nie rozumiałam z tego, co mówił o swoim zajęciu, ale pensję w każdym razie miał lepszą niż dobrą. Dzięki temu już cztery lata później mógł sobie kupić mieszkanie na kredyt i powoli się do niego przenosić.

Było mi bardzo miło, kiedy to już nie ja musiałam utrzymywać Kacpra, a często on sam proponował, że dołoży mi do domowego budżetu trochę pieniędzy. Jedyne, co trochę mnie martwiło, to fakt, że syn nigdy nie zawierał żadnych bliższych relacji. Co prawda miał grupkę znajomych, ale zawsze trzymał się trochę na uboczu, bo nie lubił rzucać się w oczy.

Nie związał się też z żadną dziewczyną. Pytałam go niejednokrotnie o sprawy sercowe, ale wtedy tylko się uśmiechał i twierdził, że nie ma na to czasu.

Miał piękne mieszkanie, ale nie chciał mnie zapraszać

W mieszkaniu mojego syna byłam tylko raz, zaraz po tym, jak odebrał klucze po remoncie. Było naprawdę piękne – nowocześnie urządzone, funkcjonalne, położone na pierwszym piętrze nowego bloku. Wnętrza wyglądały jak z katalogu, aż nie mogłam się na nie wtedy napatrzeć. Z każdą chwilą rosła też we mnie duma – bo to właśnie w tym wyjątkowym otoczeniu miał żyć Kacper. Sam zresztą do tego doszedł!

Wraz z upływem czasu zaczęło mnie tylko zastanawiać, czemu nigdy nie chce, żebym do niego przychodziła. To nie tak, żebym miała wrażenie, że się mnie wstydzi, bo chętnie się ze mną spotykał i pokazywał publicznie. Zapraszał mnie nieraz na kolacje do wykwintnych restauracji, chodziliśmy też do kina i do uroczych kawiarenek.

Mimo to zawsze znajdował wymówkę, żeby nie zabrać mnie do siebie. A to ktoś do niego przychodził, a to było już późno, a to nagle przypominał sobie o jakimś pilnym spotkaniu zawodowym. Nie męczyłam go o to, bo nie uważałam tej sprawy za aż tak istotną, ale jednak był we mnie jakiś niepokój w związku z tym.

Postanowiłam zrobić mu niespodziankę

Któregoś dnia udało mi się podebrać zapasowe klucze od mieszkania Kacpra i uznałam, że zrobię mu niespodziankę. Chciałam przyjść do niego, nim skończy pracę, żeby przygotować dla niego obiad. Po drodze zrobiłam nawet zakupy, uznając, że może nie mieć w lodówce wszystkich potrzebnych składników.

Kiedy weszłam do jego bloku, od razu zrobiło się przyjemniej. Już na korytarzu wyglądało tam jak w efektownie wyremontowanym domu, a nie molochu rodem z blokowiska, na którym sama mieszkałam. Uznałam, że nie będę wjeżdżać windą na pierwsze piętro i skorzystałam ze schodów. Kacper mieszkał nieco z boku, po prawej stronie od windy.

Weszłam do środka i zamarłam. To piękne mieszkanie w nowiutkim, dopiero co przecież postawionym apartamentowcu, wyglądało jak jakaś ruina. Wszędzie były porozwalane ubrania, papiery, gdzieniegdzie widziałam nawet niedojedzone kanapki. Prawdziwy Armagedon panował jednak w kuchni. Tam aż śmierdziało, a tona brudu sprawiała, że podeszwy butów kleiły się do kafelków.

Położyłam torby z zakupami na jedynym wolnym krześle, które nie było akurat zawalone ubraniami, gazetami i elementami pościeli. Coś mnie tknęło, dlatego zajrzałam do lodówki. Nie dość, że było tam prawie pusto, to te rzeczy, które jeszcze zalegały na półkach, zwyczajnie się popsuły. Część porosła pleśnią, inne miały niezdrowy kolor i śmierdziały.

Wycofałam się z kuchni i wciąż oszołomiona tym wszystkim, co zastałam w mieszkaniu, usiadłam na brzegu kanapy. Właściwie to wykopałam sobie miejsce, bo każdy kawałek siedziska był zajęty przez rzeczy Kacpra. Zupełnie nie wiedziałam, co począć. Zwłaszcza że uświadomiłam sobie nagle, że mój syn po prostu nigdy nie nauczył się sprzątać.

Brud mu nie przeszkadzał

Kacper przyszedł pół godziny później i dosłownie zamarł w progu pokoju, gdy tylko mnie zobaczył.

– Mama? – rzucił słabo. – Co ty tutaj robisz? Mówiłem, że…

– Dziecko – przerwałam mu. – Co ty zrobiłeś z tego mieszkania? – Pokręciłam głową. – Synku, tak nie można…

Skrzywił się wyraźnie. Ze zgrozą dostrzegłam jednak, że wcale nie jest tym jakoś szczególnie przejęty.

– Przesadzasz – mruknął. – Mnie się tu dobrze mieszka.

– W tym syfie? – nie wytrzymałam. – Kacper, to było nowe mieszkanie!

Wzruszył ramionami.

Mi bez różnicy. – Uśmiechnął się przepraszająco. – Mamo, ja wiem, że ty lubisz, jak się wszystko błyszczy i tak dalej, ale daj mi żyć po swojemu, okej?

Przez dłuższą chwilę nic nie mówiłam. Nie mogłam uwierzyć, że jemu to naprawdę nie przeszkadza.

– Chciałam ci zrobić obiad – wymamrotałam wreszcie. – Ale nic nie znalazłam, no i w tej kuchni…

– Nic się nie przejmuj – uspokajał. – Zjadłem na mieście.

Mam nadzieję, że teraz sporządnieje

Chociaż byłam mocno zaniepokojona tym, co zastałam u syna, starałam się nie wtrącać. Zresztą, i tak nic do niego nie trafiało. Któregoś dnia przyprowadził jednak do mnie dziewczynę. Miłą, poukładaną, na której wyraźnie mu zależało. Na imię miała Ania. Jak się zorientowałam, nie zabrał jej jeszcze do siebie do mieszkania, czego nie omieszkała mu wypomnieć podczas herbaty.

Po jej wyjściu Kacper poprosił mnie, żebym pomogła mu zrobić coś z tym całym bałaganem. Nie powiem – byłam zadowolona. Zgodziłam się, ale zaznaczyłam, że to on będzie sprzątał, a ja zajmę się nadzorowaniem prac.

Teraz jego mieszkanie znów imponuje wyglądem. Nie wiem, na ile starczy mu zapału, ale wierzę, że zależy mu na tej dziewczynie. I że będzie się po ludzku wstydził przyprowadzić ją do takiego barłogu. Dobrze by było, gdyby się ze sobą związali. To już najwyższy czas – w końcu ma już trzydzieści lat i młodszy nie będzie. Pora założyć rodzinę. A ja chętnie będę bawić wnuki.

Czytaj także:
„Dzieci w tym roku wolą wycinać dynie na Halloween i przebierać się za kościotrupy. Rozumiem zabawę, ale co z tradycją”
„Oszust z Tindera to przy Janku pikuś. Matrymonialny bandyta zabrał mi nie tylko pieniądze, lecz także rodzinę i przyjaciół”
„Syn z synową zamiast odwiedzić cmentarz, idą na imprezę. Mój mąż w grobie się przewraca”

Redakcja poleca

REKLAMA