„Na rocznicę ślubu mieliśmy lecieć do Australii. Miesiąc przed rocznicą Agnieszka zmarła. Chorowała tylko 6 miesięcy”

mężczyzna załamany po stracie żony fot. Adobe Stock
„Była miłością mojego życia. Bez Agnieszki każda rozrywka była jak zdrada. Codziennie chodziłem na cmentarz. Niewiele pamiętam, cały czas brałem leki. Wiele razy chciałem się zabić. Przed śmiercią Agnieszka prosiła mnie, żebym kogoś sobie znalazł...”
/ 13.04.2021 09:33
mężczyzna załamany po stracie żony fot. Adobe Stock

Przed nią miałem tylko dwie dziewczyny. Ale już po tygodniu znajomości wiedziałem, że to jest ta jedyna i właściwa. Moja druga połowa.

– Mamuś, tato, to jest Agnieszka, moja przyszła żona – przedstawiłem ją rodzicom.
– Bardzo nam miło, ale ile wy się właściwie znacie? – czujnie zapytała mama.
– Dwa tygodnie – odpowiedziałem i oboje z Agnieszką zaczęliśmy się śmiać.

Moja rodzina od razu Agnieszkę polubiła

Ale z naszych ślubnych planów trochę się za naszymi plecami podśmiewali. Przestali, kiedy dostali zaproszenie na ślub. Uroczystość zaplanowaliśmy dokładnie w szóstą miesięcznicę naszego pierwszego spotkania. Ja miałem wtedy dwadzieścia trzy lata. Agnieszka była rok młodsza. Mama wzięła mnie na rozmowę.

– Synku, ja wiem, że bardzo się z Agnieszką kochacie. Ale czemu wy się tak spieszycie z tym ślubem? Macie czas, oboje jesteście młodzi. Musicie?

Uspokoiłem mamę, że nie, Agnieszka nie jest w ciąży. Ale i jej, i innym ciężko było wytłumaczyć, że my po prostu wiemy, że jesteśmy dla siebie stworzeni i po prostu nie widzimy sensu, żeby zwlekać ze ślubem.

Przez pierwszy rok miałem wrażenie, że rodzice i rodzeństwo wypatrują znaków, że w naszym związku zaczyna się coś psuć. Czekali, kiedy każde będzie mogło tryumfalnie ogłosić: „a nie mówiłem!”. Na przyjęciu z okazji naszej dziesiątej rocznicy mama poprosiła o głos.

– Muszę przyznać, że jak wielu z was, nie wierzyłam w ten związek. Ale okazało się, że to Agnieszka i Tomek mieli rację, z czego oczywiście bardzo się cieszę. Życzę wam szczęścia, kochani! – zakończyła.

Moi rodzice zaakceptowali nawet to, że postanowiliśmy nie mieć dzieci

Jeszcze przed ślubem Agnieszka uprzedziła mnie, że nie widzi się w roli matki. Jasne, po cichu liczyłem, że za kilka lat zmieni zdanie. Ale też nigdy nie było tak, że przekazanie dalej moich genów było dla mnie bardzo istotne. Gdy okazało się, że Agnieszka zdania nie zmieniła, pogodziłem się z tym, że własnych dzieci mieć nie będę.

Na szczęście mam dwójkę rodzeństwa, które zapewniło moim rodzicom piątkę wnuków, więc nie wywierali na nas wielkiej presji. Ja i Agnieszka lubiliśmy dzieci, dla moich siostrzeńców i bratanków byliśmy ulubionymi ciocią i wujkiem. Zabieraliśmy ich na wyprawy rowerowe, na kajaki, na narty, a ich rodzice mieli trochę czasu dla siebie.

Po latach małżeństwa moje uczucie do Agnieszki ani odrobinę nie osłabło, wciąż zachowywaliśmy się jak młodzi zakochani. Trzymaliśmy się za ręce, całowaliśmy, przytulaliśmy. Kiedyś ciocia Agnieszki nawet zrobiła nam wykład, że w naszym wieku to już nie wypada i żebyśmy w końcu dorośli. W ogóle się tym nie przejęliśmy.

Bez Agnieszki każda przyjemność i rozrywka były jak zdrada

Obydwoje uwielbialiśmy podróże i sport. Warunek był jeden: albo coś robimy razem, albo wcale. Agnieszka bardzo chciała pojechać do Tajlandii. Mnie w ogóle tam nie ciągnęło. Wakacje, skądinąd bardzo udane, spędziliśmy w Meksyku. Ale gdy naszło ją na windsurfing, dałem się namówić. Na kurs pojechaliśmy razem. Uczyliśmy się w grupie z nastolatkami. A potem oboje oszaleliśmy na punkcie tego sportu. Każdy letni weekend spędzaliśmy na Helu.

Wciągnęliśmy w to moich bratanków – Tymka i Julka. Na kolejną rocznicę ślubu mieliśmy polecieć do Australii. Oszczędzaliśmy na ten cel pieniądze przez dwa lata. Jednak rocznicy nie było. Agnieszka zmarła miesiąc wcześniej. Jej choroba trwała niecałe pół roku. Nowotwór jajnika.

Niewiele pamiętam z kolejnych kilkunastu miesięcy. Jechałem na lekach

Antydepresyjnych, nasennych. Kilka razy chciałem się zabić. Nikt z rodziny o tym nie wie. Za każdym razem brakło mi odwagi. A potem jeszcze bardziej się za to tchórzostwo nienawidziłem. Świat bez Agnieszki nie miał dla mnie sensu. Wykonywałem mechanicznie swoją pracę, jadłem, myłem się i spałem. Na nic innego nie miałem ochoty. Rodzina próbowała mnie wyciągnąć z domu. Nawet fortelem, bo niby bratu popsuło się auto, a siostra potrzebowała opieki do dzieci. Wykręcałem się, jak mogłem. Każda przyjemność i rozrywka bez Agnieszki była jak zdrada.

Wieczory spędzałem sam przed komputerem, oglądając niezbyt mądre filmy i seriale. Byle nie mieć czasu na myślenie. W jednym z serwisów z filmami na życzenie trzeba się było zalogować kontem na Facebooku. Przypomniałem sobie, że kiedyś je założyłem. Gdy udało się odzyskać hasło okazało się, że czeka na mnie kilkanaście zaproszeń do znajomych.

Nie byłem zainteresowany życiem towarzyskim ani nawiązywaniem kontaktów. Ale zwróciłem uwagę na jedno nazwisko. „Hanna (znowu) Nowacka”. Zaraz, zaraz… Hania Nowacka? Moja pierwsza dziewczyna. Chodziliśmy do liceum. Pamiętam, że spotkałem ją kilkanaście lat temu w tramwaju. Opowiadała o mężu, dzieciach. „Znowu Nowacka”? Zrozumiałem, że pewnie jest rozwódką.

Nie wiem czemu, ale postanowiłem sprawdzić, co u niej słychać. Może potrzebuje pomocy? Przyjąłem zaproszenie. Poczekałem pół godziny, ale nic się nie wydarzyło. Poszedłem spać. Na Facebooka zajrzałem znowu dopiero w weekend.

Cześć, Tomek. To naprawdę ty? To zaproszenie wysłałam ci ponad rok temu. Byłam pewna, że albo nie chcesz mnie znać, albo Facebook cię nie wciągnął i go porzuciłeś – przeczytałem.

Ze zdjęcia profilowego wynikało, że niewiele się zmieniła. Dalej miała piękny uśmiech i gruby jasny warkocz. Chodziliśmy ze sobą do matury. To z nią przeżyłem swój pierwszy raz. Potem poszliśmy na studia i nasze drogi się rozeszły. Dawno o niej nie myślałem, ale teraz zapragnąłem dowiedzieć się, co u niej słychać. Ciekawe, czy dobrze by nam się rozmawiało. Kiedyś potrafiliśmy przegadać całą noc. A potem zasypiać na matematyce… Zaczęliśmy korespondować.

Miała dwóch synów bliźniaków, a dwa lata temu rozstała się z mężem. Po dwóch miesiącach zdobyłem się na odwagę „Hanka, a może się spotkamy? Kolacja w sobotę?” – zaproponowałem. Denerwowałem się przed tym spotkaniem. Kiedy ja ostatnio byłem gdzieś z kobietą inną niż Agnieszka? Nie miałem pojęcia, jak się ubrać. W garnitur? Koszulę i dżinsy? Nie miałem pojęcia jak się ubiera Hanka. Nie chciałem się ośmieszyć. W końcu zdecydowałem się na złoty środek. Koszula bez krawata, sportowa marynarka i dżinsy. Będzie pasować i do Hanki w wieczorowej sukni i szpilkach i do wersji casual.

Okazało się, że ludzie aż tak się nie zmieniają. Hanka dalej preferowała styl hipisowski

Miała na sobie długą purpurową spódnicę, czarną bluzkę i piękny kolorowy naszyjnik. Tylko drobne zmarszczki wokół oczu i ust przypominały, że od naszego ostatniego spotkania minęły lata.

– Tomek? Gdybyś w liceum golił się na łyso, wyglądałbyś tam samo – zażartowała.

Nie bardzo wiedziałem, jak się z nią przywitać. Na szczęście podeszła do mnie, objęła i pocałowała w policzek. Niezręczna cisza panowała tylko przez kilka minut. Nawet się nie zorientowałem się, kiedy zrobiła się północ. A my ciągle mieliśmy sobie tyle do powiedzenia! Umówiliśmy się na spotkanie w weekend.

W niedzielę poszedłem na cmentarz. Przez rok po śmierci Agnieszki bywałem tam codziennie. Teraz odwiedzałem ją w każdą niedzielę. Sprzątałem, stawiałem kwiaty i opowiadałem, co słychać.

– Pewnie już wiesz… Spotkałem się z Hanką, moją dziewczyną z liceum. Świetnie nam się rozmawiało, zupełnie jak kiedyś. Dawno nie czułem się tak dobrze. Chyba spotkam się z nią znowu. Nie będziesz się gniewać, prawda?

Agnieszka, kiedy naprawdę było już z nią bardzo źle, kazała mi obiecać, że nie będę sam do końca życia. Zapewniałem ją, że nie ma mowy, bym kiedykolwiek zainteresował się inną kobietą.

– Teraz tak myślisz. I kocham cię za to. Ale zobaczysz, za jakiś czas zmienisz zdanie. Dlatego chcę, żebyś wiedział, że takie jest moje życzenie – powiedziała wtedy.

Przez kolejne trzy miesiące spotykałem się z Hanką regularnie. Poznałem jej synów. Chyba mnie polubili. Ale cały czas spotykaliśmy się tylko po przyjacielsku. Wszystko zmieniło się dwa tygodnie temu. Oglądaliśmy film u Hani w domu. Piliśmy wino. Film się skończył. Wiedziałem, że powinienem wstać, podziękować za miły wieczór i iść do domu. Ale naprawdę chciałem zostać. Tylko nie miałem pojęcia, czy Hanka też tego chce.

Powoli dolałem jej i sobie wina. Sączyliśmy je w milczeniu. Na szczęście i tym razem to Hanka zachowała się odważniej. Odstawiła swój kieliszek na stół i wyjęła mi z ręki mój. Usiadła mi na kolanach i delikatnie pocałowała w usta. Przez chwilę siedziałem jak sparaliżowany, z rękami opuszczonymi na kanapę. Hania, niezrażona, całowała mnie dalej. W końcu oprzytomniałem. Przytuliłem Hankę do siebie i wtuliłem się w jej szyję. Pachniała jak kiedyś. I zareagowałem na jej bliskość, tak jak kiedyś.

Obudziłem się w jej łóżku. Sam. Zrobiło mi się głupio, ale po chwili usłyszałem, że Hanka krząta się w kuchni.

– No, obudził się śpiący królewicz. Dziś dostaniesz śniadanie do łóżka, ale pamiętaj, następnym razem twoja kolej!

Mam tylko jedną prośbę, mamuś. Nie wyjeżdżaj z tą synową, dobrze?

Hanka postawiła na szafce tacę z dymiącą kawą i grzankami. Ale kiedy zabrałem się do śniadania, kawa i grzanki były już zimne. Ale w ogóle mi to nie przeszkadzało!

W niedzielę przed południem poszedłem na cmentarz. Położyłem na grobie Agnieszki wielki bukiet kolorowych irysów, jej ukochanych kwiatów.

– Dziękuję – wyszeptałem tylko.

Wiedziałem, że pora powiedzieć o Hance mojej rodzinie. Jednak najpierw musiałem z tym pójść do rodziców Agnieszki. Trochę się bałem ich reakcji. Najpierw chciałem im powiedzieć od razu. Potem po zupie, może przed deserem… Talerzyki po cieście dawno leżały już w zlewie, a ja ciągle nie zebrałem się na odwagę. Siedziałem ze wzrokiem wbitym w stół.

– Tomek, chyba chciałbyś nam coś powiedzieć? – odezwał się teść. – No śmiało…

W końcu wydusiłem z siebie nowinę.

– Bardzo mi zależało, żebyście dowiedzieli się pierwsi. Wydawało mi się, że jestem wam to winien – zakończyłem.

Teściowa podeszła do mnie i przytuliła.

– Tomuś, przecież my wszyscy od jakiegoś czasu wiemy, że się z kimś spotykasz. Przyjmowaliśmy z twoimi rodzicami zakłady, czy powiesz nam w tym miesiącu, czy jeszcze nie. Cieszymy się, przecież wiemy, że Agnieszka tego chciała – zapewniła.

Teść poklepał mnie tylko po plecach.

– No to nie ma wyjścia, zięciu, musimy to oblać – zaordynował, mrugając do mnie.

Nie jestem fanem wódki, ale teściowi się nie odmawia. Dzielnie wypiłem pięćdziesiątkę, a potem kolejną. W sumie dobrze mi zrobiły, ponieważ dopiero po nich przestały mi się trząść nogi. Prosto od teściów pojechałem taksówką do swoich rodziców. Żeby tylko się nie obrazili! – pomyślałem, ale zanim dojechałem, mama już porozmawiała z teściową. Miałem już tylko do wyjawienia jedną rzecz, z kim się spotykam. Bo tego mojej dociekliwej rodzinie jednak nie udało się wyśledzić!

– Pamiętacie Hankę? Z liceum, byłem z nią na studniówce. To z nią się spotykam.
– Z Hanią? Naprawdę? No popatrz. Pamiętam, że kiedyś powiedziałam do twojego ojca, że mogłabym mieć taką synową – ucieszyła się mama. – Bardzo ją lubiłam. Koniecznie przyprowadź ją za tydzień na obiad. Zaproszę wszystkich!

Wiedziałem, że z mamą nie wygram. I że za tydzień Hanka będzie musiała stawić czoła moim rodzicom, teściom, rodzeństwu i bratankom…

– Mam tylko jedną prośbę, mamuś. Nie wyjeżdżaj z tą synową, dobrze? Bo Hanka się wystraszy. Na razie jest nam dobrze tak jak jest. Nie ma mowy o wspólnym mieszkaniu, a co dopiero ślubie!

Niedawno wróciliśmy z tego obiadu. Byli też na nim synowie Hanki

Ponad dwadzieścia osób. Byłem wycieńczony. Hanka usiadła koło mnie na kanapie i przytuliła się do mojego ramienia.

– Masz wspaniałą rodzinę. Zauważyłem, że oni bardzo się starali, żeby nie mówić o Agnieszce. To bardzo miłe, ale musisz im powiedzieć, że to bez sensu. Wiem, kim była i dla ciebie, i dla nich. I że żadne z was jej nie zapomni. Możemy o niej rozmawiać.

Pocałowałem ją w czoło i objąłem. Ale nic nie mówiłem, bo poczułem gulę w gardle i do oczu napłynęły mi łzy.

– Wiem, że Agnieszka była i jest miłością twojego życia. Nie zamierzam z tym walczyć. Ani jej zastąpić . Po prostu spróbujmy być razem szczęśliwi. Dobrze?
– Jasne… – szepnąłem i wtuliłem się w jej włosy. – Spróbujmy.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Nad naszą rodziną ciążyła klątwa. Wszystkie kobiety wcześnie zostawały matkami. I to samotnymi
Moja żona miała obsesję na punkcie porządku. Potrafiła wstać o 4 i myć podłogi
Mój 18-letni syn zmarnował sobie życie. Miał zostać adwokatem, a zrobił dziecko prostej dziewczynie

Redakcja poleca

REKLAMA