Stałam nad grobem ojca, trzymając w dłoniach wilgotną różę, i czułam, jak ciężar jego śmierci powoli mnie przygniata. Nie był łatwym człowiekiem. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie mówił tego głośno. Surowy, nieustępliwy, czasem wręcz okrutny w słowach – taki był dla nas, swoich dzieci. Ale w tym wszystkim był też człowiekiem, który w swoim pokrętnym stylu kochał nas najbardziej, jak potrafił. To ja zawsze byłam tą odpowiedzialną, „najstarszą”. Beata od łagodzenia konfliktów, od klejenia rodziny, gdy wszystko zaczynało się sypać.
Monika, moja młodsza siostra, była zupełnym przeciwieństwem. Impulsywna, szczera do bólu, nie znała pojęcia „za dużo powiedziane”. Nasz brat Tomasz, ulubieniec ojca, wieczny złoty chłopiec – nawet teraz, w dorosłym życiu, zdawał się unikać problemów, które spadały na mnie. Ewa, jego żona, zawsze wydawała mi się trochę zbyt cicha. Zawsze gdzieś z boku, jakby bała się wejść do środka naszej skomplikowanej dynamiki rodzinnej.
Patrzyłam na nich wszystkich, stojących obok mnie w czerni, i miałam jedno pragnienie – żebyśmy przeszli przez ten dzień bez skandalu. Żebyśmy zachowali chociaż cień szacunku dla ojca. Ale gdy spojrzałam na twarz Moniki, zrozumiałam, że jej myśli podążają zupełnie inną drogą.
Siostra wybuchła
– Nie mogę już dłużej milczeć! – głos Moniki przeciął ciszę, która otulała cmentarz jak mgła.
Odwróciłam się gwałtownie, czując, jak zastygam w miejscu. Monika ruszyła kilka kroków do przodu, stanęła niemal na środku kręgu żałobników, a jej drżąca dłoń uniosła się w kierunku Ewy.
– Wszyscy tutaj powinni wiedzieć, kim naprawdę jesteś! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Ewa spojrzała na nią zdezorientowana, a potem szybko odwróciła wzrok w stronę Tomasza. Jego twarz zastygła, jakby próbował zrozumieć, co się dzieje. Ja z kolei poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
– Monika, dość tego! – wysyczałam, łapiąc ją za ramię. – Co ty wyprawiasz?!
– Prawdę, Beata, mówię prawdę! – odparła z rozgorączkowanym spojrzeniem. – Ewa miała romans z ojcem!
To nie był czas na takie pretensje
Słowa te zawisły w powietrzu, ciężkie i nieodwracalne. Kilka osób z tłumu zaczęło szeptać między sobą. Tomasz podszedł do żony, osłaniając ją swoim ciałem.
– Monika, oszalałaś? – rzucił w jej stronę. – Przeproś natychmiast!
– Przeprosić? – Monika wybuchnęła gorzkim śmiechem. – Tomasz, otwórz oczy! Znam całą prawdę. Oni... spotykali się za twoimi plecami!
– Monika! – warknęłam, starając się przywrócić jej rozum. – To nie czas ani miejsce na takie rzeczy. Zamilcz, chociaż raz w życiu!
– Nie mogę milczeć – odpowiedziała drżącym głosem. – Udawanie nigdy niczego nie naprawia.
Ewa zasłoniła twarz dłońmi, a Tomasz spojrzał na Monikę z taką złością, że przez chwilę bałam się, co zrobi. W końcu odwrócił się na pięcie, złapał Ewę za rękę i wyprowadził ją w kierunku parkingu, nie zważając na pytające spojrzenia gości. Monika, sfrustrowana, odeszła w przeciwnym kierunku, niemal depcząc po kwiatach leżących przy grobie.
A ja? Zostałam, z tłumem zdziwionych twarzy, próbując udawać, że jeszcze mamy kontrolę nad tym, co zostało z naszej rodziny.
Byłam wściekła
Monika rzuciła kurtkę na kanapę i usiadła ciężko na fotelu, tupiąc nogą w nerwach. Nie zdążyłam nawet zamknąć drzwi, gdy zaczęła mówić:
– Musiałam to w końcu powiedzieć. Inaczej wszyscy dalej by udawali, że nic się nie dzieje.
– Powiedzieć? – syknęłam, ściągając buty. – Na pogrzebie? Przy obcych ludziach?! Czy ty w ogóle myślisz, co robisz?
Monika zmierzyła mnie wzrokiem, wyraźnie nieprzejęta moim oburzeniem.
– Nie odwracaj kota ogonem, Beata. Ty też widziałaś, że coś jest nie tak. Przestań udawać!
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparłam, choć czułam, jak żołądek zaciska mi się z niepokoju. – Co to za brednie z romansem?
Monika miała dowody
Monika sięgnęła do swojej torebki i rzuciła na stół telefon. Przesunęła palcem po ekranie, a potem podsunęła go w moją stronę.
– To są brednie? – rzuciła z przekąsem.
Na ekranie zobaczyłam zdjęcie – ojciec i Ewa, siedzący razem na ławce w parku. Na pierwszy rzut oka nic dziwnego, ale ich spojrzenia... Ojciec patrzył na nią w sposób, który przyprawił mnie o dreszcze. Zdjęć było więcej – uśmiechy, gesty, bliskość.
– Zdjęcia? Serio? – próbowałam zachować spokój. – To jeszcze nie dowód na cokolwiek.
– A wiadomości? – Monika przesunęła ekran dalej. – Spójrz na to.
Zamrugałam, widząc kilka wymownych SMS-ów, które Monika zdążyła skopiować, zanim ojciec je skasował. Były wystarczająco niejednoznaczne, by mogły świadczyć o czymś więcej. „Tęsknię za naszymi rozmowami” – to jedno zdanie mnie zaniepokoiło.
– To niemożliwe... – wyszeptałam, czując, jak robi mi się słabo.
– Beata, otwórz oczy – powiedziała Monika, kładąc rękę na moim ramieniu. – Zawsze wolałaś patrzeć na dobre strony. Ale nie można zakładać, że wszyscy są bez winy.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Obraz ojca, którego znałam, zaczynał się rozpadać na moich oczach.
Musiałam to wyjaśnić
Kiedy dotarłam do mieszkania Tomasza i Ewy, czułam, jak ciężar tej wizyty wbija mi się w plecy. Ewa otworzyła drzwi, jej twarz była bledsza niż zwykle, a oczy przekrwione od płaczu. Tomasza nie było – pewnie wyszedł, żeby ochłonąć.
– Beata... – zaczęła cicho. – Wiem, po co przyszłaś.
Weszłam do środka, siadając na brzegu kanapy. Ewa usiadła naprzeciwko, zaciskając dłonie na kubku z herbatą. Nie było czasu na ceregiele.
– Ewa, czy to prawda? – zapytałam wprost, chociaż w środku bałam się odpowiedzi.
Zamarła, a jej palce zaczęły nerwowo obracać kubek.
– To... nie jest takie proste – wymamrotała.
– To jest bardzo proste – powiedziałam ostro. – Albo Monika ma rację, albo nie. Powiedz, co się stało.
Jej oczy napełniły się łzami, ale w końcu spojrzała mi prosto w twarz.
– Twój ojciec... on... próbował mnie pocałować – powiedziała, a jej głos drżał.
Bratowa wyznała mi prawdę
Czułam, jak cały świat wokół mnie wiruje.
– Kiedy? – zapytałam niemal bez tchu.
– Kilka miesięcy temu – przyznała, przygryzając wargę. – To był jeden raz. Byliśmy sami w jego gabinecie, a on... nagle stał się inny, natarczywy. Powiedział, że zawsze podziwiał moją urodę. Ja... nie wiedziałam, co zrobić.
Złapałam się za głowę, próbując to wszystko poukładać.
– Więc to on zaczął – szepnęłam.
– Tak, ale... – przerwała, jakby walczyła sama ze sobą. – Ja też nie jestem bez winy. Może nie odsunęłam go wystarczająco stanowczo.
W tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem. Monika stanęła na progu z gniewem wypisanym na twarzy.
– Wystarczająco stanowczo? – rzuciła z ironią. – To brzmi, jakbyś szukała wymówek, Ewa.
Brat się zdenerwował
Tomasz wrócił do domu, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Monika, stojąca w rogu pokoju, niemal drżała od napięcia, a Ewa siedziała skulona na kanapie, uciekając wzrokiem przed swoim mężem.
– Co tu się dzieje? – zapytał Tomasz, rzucając spojrzenie najpierw na Monikę, potem na mnie, a na końcu na Ewę. – Czy ktoś mi w końcu wyjaśni, co się dzieje?
– Tomasz... – zaczęłam spokojnie, starając się zapanować nad sytuacją. – Musimy porozmawiać.
– Już to słyszałem – warknął, patrząc na Ewę. – Chcę usłyszeć od niej. Co dokładnie się wydarzyło?
Ewa spojrzała na niego z mieszanką strachu i wstydu.
– On... próbował mnie pocałować – powiedziała cicho. – Ale to nic nie znaczyło, przysięgam.
Tomasz wybuchnął gorzkim śmiechem.
– Nic nie znaczyło? Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Dlaczego dowiaduję się tego w tak upokarzający sposób?
– Bałam się – szepnęła Ewa. – Nie chciałam niszczyć twojej relacji z ojcem.
Monika była uparta
Monika nie mogła dłużej wytrzymać.
– Bałaś się? Może raczej liczyłaś, że nikt się nie dowie! Tomasz, ona cię okłamywała przez cały czas!
Tomasz zwrócił się do mnie.
– Ty w to wierzysz? Naprawdę?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Z jednej strony Monika miała swoje dowody i oskarżenia, które wydawały się niepodważalne. Z drugiej – Ewa wyglądała na zdruzgotaną i przerażoną.
– Tomasz... to nie jest takie proste – powiedziałam, czując, jak słowa grzęzną mi w gardle.
– Ale to proste dla mnie – warknął. – Jeśli ona kłamie, to nie mamy o czym rozmawiać.
Ewa spojrzała na niego z łzami w oczach.
– Nie kłamię – wyszeptała.
Tomasz odwrócił się i wyszedł, trzaskając drzwiami. W pokoju zapadła długa, przytłaczająca cisza.
Każdy miał pretensje
Siedzieliśmy w kuchni, milcząc. Tomasz wrócił kilka godzin później, ale jego obecność była jak cień. Ewa próbowała nawiązać rozmowę, ale on jedynie rzucił krótkie: „Nie teraz”. Monika, siedząc obok mnie, wyglądała na bardziej zdeterminowaną niż kiedykolwiek.
– Musimy to wszystko wyjaśnić – powiedziałam w końcu, przerywając ciszę. – Inaczej nie da się tego naprawić.
– Naprawić? – Tomasz prychnął, podnosząc głowę. – Co ty chcesz naprawiać, Beata? Mój ojciec okazał się kimś, kogo nie znałem, a moja żona...
Urwał, zaciskając pięści na stole.
– Tomasz... – zaczęła Ewa, ale on przerwał jej natychmiast.
– Nie! – powiedział stanowczo. – Chcę znać prawdę. Całą. Bez żadnych niedomówień.
– Prawda już została powiedziana – wtrąciła Monika. – Może teraz czas przestać udawać, że to była jedna pomyłka.
– Dość! – krzyknął Tomasz, uderzając pięścią w stół. – Monika, jeśli nie możesz pomóc, to po prostu zamilknij.
– Zamilknij? – warknęła Monika, wstając gwałtownie. – Ty wolisz udawać, że twoje idealne życie nie legło w gruzach.
– Przestańcie! – krzyknęłam, próbując ich uciszyć. – Wszyscy tylko obwiniacie siebie nawzajem.
Ewa, która dotąd siedziała cicho, wstała powoli.
– Może Tomasz ma rację – powiedziała cicho. – Może powinnam odejść.
– Nigdzie nie pójdziesz – odparł Tomasz. – Nie dopóki nie ustalimy, co dalej.
Monika westchnęła ciężko, biorąc swoją torebkę.
– Ja wiem, co dalej – rzuciła z kpiną. – To się już nigdy nie naprawi.
Odeszła bez słowa, a Tomasz i Ewa spojrzeli na siebie, jakby po raz pierwszy widzieli się naprawdę.
Nasza rodzina się zmieniła
Stałam przy grobie ojca, sama. Wiatr rozwiewał mokre liście, które przykleiły się do zimnego granitu. Wokół panowała cisza, zupełnie inna od tej wrzawy, która jeszcze kilka dni wcześniej rozdzierała naszą rodzinę.
Monika przestała odbierać telefony, a Tomasz wyprowadził się z mieszkania, zostawiając Ewę samą. Rozpad, którego tak bardzo się obawiałam, stał się faktem. Wszyscy odeszli w swoje strony, jakby nic nas już nie łączyło. Takiego skandalu jeszcze w naszej rodzinie nie było.
Patrzyłam na wyryte na płycie imię ojca i zastanawiałam się, czy zdawał sobie sprawę, jak wielki chaos zostawił za sobą. A może wiedział, ale to było mu obojętne?
– Miałam nadzieję, tato, że chociaż w tej jednej chwili byłeś pewien, że warto – szepnęłam, a moje słowa zniknęły w zimnym powietrzu.
Nie czułam ulgi, tylko wyczerpanie. Wszystko toczyło się tak, jak musiało, i nie miałam już siły walczyć. Może rodziny po prostu takie są – piękne na zewnątrz, a pękające w środku. Jedno wiedziałam na pewno: żadne z nas nie pozostało takie samo.
Beata, 35 lat
Czytaj także: „Mąż wygrał 200 tysięcy i zgłupiał. Zafarbował włosy, baluje całymi nocami i migdali się z młodymi dziewczynami”
„Nikt oprócz mnie nie chciał opiekować się babcią. Gdy zapisała mi swój majątek, rodzinne szambo wylało”
„Mąż kiedyś był biedakiem i teraz pilnuje każdej złotówki. Żałuje córce kasy nawet na jesienne buty”