Z nudów i tęsknoty za bliskimi różne pomysły przychodzą człowiekowi do głowy. Ja i Marek postanowiliśmy się zabawić kosztem Wojtka…
Kiedy w naszej miejscowości zamknęli jedyne przedsiębiorstwo – za radą starszego, bardziej obrotnego kumpla wyjechaliśmy we trzech do Warszawy do pracy na budowie: ja, Marek i Wojtek. Wynajmowaliśmy jedną kwaterę. Po skończonej harówce lubiliśmy siadać razem przy telewizorze i gadać.
– Moja Irenka to chyba ma kogoś na boku – przyznał się pewnego wieczoru Marek. – Jak przyjeżdżam w piątek, to tylko jakieś żale, pretensje. Nawet ochoty nie ma się przytulić. A ja przecież dla nikogo innego, tylko dla niej tu siedzę, i pęcherze na tych rękach zbieram – narzekał.
– To prawda – zgodziłem się z kolegą. – Moja też myśli, że ja tu odpoczywam. Bez przerwy narzeka mi przez telefon, jak to się musi umęczyć z dzieciakami!
– To wam nie zazdroszczę – roześmiał się Wojtek. – Moja Ala, jak przyjeżdżam na weekend do domu, to zawsze kolacją mnie zaskoczy i ciasto upiecze. Ubierze się, uczesze, jakby na pierwszą randkę ze mną szła.
– Zobaczysz, młodzi jeszcze jesteście. Niech tylko dziecko wam się urodzi, od razu koniec sielanki – pocieszyłem kumpla.
– Stary, ja o niczym innym nie marzę! – aż podskoczył Wojtek. – Ala też wylicza, przelicza, zapisuje w kalendarzu, wszystko po to, żeby szybciej zajść w ciążę. Jak jest prawdziwa miłość, to przetrwa wszystko – wymądrzał się.
Wojtek dał nam się wkręcić
– Uważaj, żeby ci tego dziecka z kim innym nie zafundowała – mrugnął do mnie Marek. – Słyszałem ja co nieco o tej twojej Ali... Podobno lubi mężczyzn – ciągnął Marek, więc domyśliłem się, że chce Wojciecha podpuścić, bo Alicji z całą pewnością nic nie można było zarzucić.
– Co ty mi tu za kit wciskasz! – zacietrzewił się Wojtek.
– Wszystkie żony zdradzają swoich mężów, tylko nie moja, co? – zarechotał Marek.
– Wiesz, dlaczego ci nie uwierzę? – odpalił pewny siebie kolega. – Bo nasze mieszkanie jest na przeciwko mieszkania mojej matki! Pierwsza by mi powiedziała, że Ala ma kogoś! Kochany, moja żona strzeżona jest jak kochanka generała – zażartował.
– Kto mówi, że kochaś przychodzi drzwiami – postanowiłem włączyć się w tę zabawę.
Wojtek zbaraniał. Dobrze wiedziałem, że mieszkają na parterze.
– A sprawdzałeś, czy trawa pod twoim balkonem nie jest wydeptana? – zapytałem. – A nie pomyślałeś, dlaczego Ala nie chce mieć krat w oknach?!
– Bo… bo… jej się z więzieniem kojarzą – bąkał skołowany.
Po czym złapał kluczyki od auta i wybiegł z domu.
– On jedzie do domu! – wypalił Marek, patrząc na mnie.
– Dobra, bierz komórę i powiedz mu, że żartowaliśmy – opamiętałem się.
– No coś ty! Teraz dopiero zaczyna się najlepsze – roześmiał się dowcipniś.
Zaraz potem sięgnął po swój telefon. Odetchnąłem. Dobrze, że zaraz wszystko się wyjaśni. Zabawa już przestała być śmieszna.
– Cześć, Heniek – zaczął Marek. – Mam do ciebie prośbę…
Cholera! On dzwonił do swojego sąsiada!
– Wiesz, gdzie mieszka Wojciech? – pytał rozbawiony Marek. – Idź pod jego balkon i wygnieć trawę, powyrywaj trochę kwiatów, no wiesz, stwórz pozory, że ktoś tam często chodzi. Flaszkę ci postawię za to – obiecywał.
– Stary, nie wiem, czy dobrze robimy… – wymiękłem, kiedy Marek odłożył słuchawkę.
– Daj spokój, strachu się trochę tylko naje, i tyle – uspokajał mnie.
Nasza przyjaźń tego nie przetrwała
Ja jednak nie chciałem mieć na sumieniu małżeństwa kolegi ani jego samego. Złapałem swoje kluczyki i ruszyłem w pościg za kumplem, który oczywiście nie odbierał komórki. Półtorej godziny później byłem na miejscu. Zwróciłem uwagę na wydeptany trawnik pod oknem mieszkania Wojtka.
– Co ty tu robisz? – zdziwił się.
Właśnie wchodził do swojej klatki, otrzepując ręce. I nie czekając, co powiem, dokończył:
– Obiłem mordę draniowi. Teraz niech Ala mi wszystko wyjaśni – prychnął.
– Słuchaj… – zacząłem.
Ale ten już nie słuchał, tylko dzwonił do swoich drzwi. Nie wiedziałem, co robić: uciekać czy bronić honoru żony kolegi.
– Cholera, chyba rzeczywiście jej nie ma! Gdzie ona się włóczy o północy? – warknął pod nosem podejrzliwy mąż.
Nagle otworzyły się drzwi w mieszkaniu z naprzeciwka. „Teraz to już grób mogiła, przepadło” – pomyślałem, widząc matkę Wojtka.
– Synku, a co ty tu robisz w środku nocy? – przywitała go ze zdziwieniem.
– Szukam Alicji – odburknął.
– Ala śpi u nas – odparła kobieta. – Boi się spać sama i przychodzi do nas na noc.
Na dowód tego w korytarzu pojawiła się żona Wojtka.
– Co się stało, kochanie? – zapytała zdziwiona.
Wojtek zmieszany popatrzył na mnie pytająco.
– Chciałem ci powiedzieć, że to był tylko głupi żart – szepnąłem mu do ucha.
– Nic, kochanie, miałem zły sen i koniecznie musiałem sprawdzić, czy u ciebie wszystko w porządku – powiedział, całując żonę z czułością.
W ten sposób małżeństwo Wojtka i Alicji zostało uratowane. Jednak nasza przyjaźń, niestety, nie przetrwała tej próby.
Czytaj także:
„Wzięłam sobie za męża bawidamka, który żadnej nie przepuści. Byłam młoda, głupia i wierzyłam, że po ślubie się zmieni”
„Mąż pracował za granicą, żeby zarobić na dom. Gdybym nie zmusiła go do powrotu, już zawsze mieszkałabym w nim sama”
„Żona zwyzywała mnie od starych dziadów, uciekła do córki, a teraz chce wracać? Spóźniła się, mam już inną na jej miejsce”