„Na lotnisku zażartowałem, że jestem w bombowym nastroju. Chwilę później wiedziałem, że nie zobaczę greckich wysp”

Smutny mężczyzna na lotnisku fot. iStock by Getty Images, urbazon
„Nawet nie spostrzegłem, kiedy mnie otoczyli. Sprawnym ruchem wzięli mnie za ręce i zaczęli gdzieś prowadzić. Zdołałem na chwilę obrócić głowę. Zobaczyłem, że reszta funkcjonariuszy w taki sam sposób prowadzi moich przyjaciół. No to po wycieczce”.
/ 01.08.2024 08:30
Smutny mężczyzna na lotnisku fot. iStock by Getty Images, urbazon

To miały być wymarzone wakacje – ostatnie lato wolności przed wkroczeniem w dorosłe życie. Po obronie pracy magisterskiej całą paczką wyruszyliśmy na podbój greckich wysp. Humor nam dopisywał i nic dziwnego. W końcu za kilka godzin mieliśmy meldować się w hotelu i wyruszyć na plażę. Niestety, nic z tego nie wyszło, bo na lotnisku zebrało mi się na głupie żarty. Nie zobaczyłem greckich wysp, za to musiałem zapłacić dotkliwą grzywnę. Całe szczęście, że obyło się bez prokuratorskich zarzutów.

Ten wyjazd miał być naszym pożegnaniem

Ostatni rok studiów to wielkie wydarzenie. Do człowieka dociera nagle, że już tylko krok dzieli go od dorosłego życia.

– Jak myślisz, po obronie magisterki nasza paczka wciąż będzie trzymać się razem? – zapytała mnie pewnego dnia Iga, moja przyjaciółka.

– Bardzo bym chciał. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, to raczej mało prawdopodobne – odpowiedziałem.

– Dlaczego tak myślisz?

– Bo każde z nas będzie musiało w końcu rozpocząć dorosłe życie. Pewnie porozjeżdżamy się po Polsce w poszukiwaniu pracy. Niektórzy opuszczą kraj i będą tu wracać tylko na święta. No i prędzej czy później wszyscy założymy rodzinę, a gdy pojawią się dzieci, nie będziemy mieli czasu nawet dla siebie, a co dopiero dla przyjaciół – powiedziałem lekko zasmucony.

– Do kitu – stwierdziła przybitym głosem.

– Jakbym nie wiedział – skwitowałem.

– Nie chcę zrywać z wami kontaktu – zaznaczyła żarliwie Iga.

– Nie mamy wpływu na to wszystko, ale za to możemy zadbać, żeby zachować w pamięci dobre wspomnienia – pocieszyłem ją.

Zdecydowaliśmy, że greckie wyspy będą idealną destynacją.

– Co proponujesz? – zapytała Iga.

– Zbierzmy całą paczkę i po obronie wyjedźmy razem na wakacje. W jakieś fajne miejsce. Sam nie wiem. Może do Grecji? – zaproponowałem po chwili namysłu.

– Świetna myśl! Ale nie zostało już dużo czasu, więc im szybciej zaczniemy organizować wyjazd, tym lepiej.

– Później zadzwonię do reszty ekipy. Jestem pewien, że nie będę musiał ich długo namawiać.

Miałem rację. Paweł, Bartek i Marcelina od razu zapalili się do mojego pomysłu. „A więc Grecja” – postanowiliśmy i następnego dnia  zarezerwowaliśmy bilety lotnicze i pokoje w niedrogim, ale dość przyzwoitym hotelu.

Przed odlotem mieliśmy wyśmienite nastroje

Każde z nas obroniło pracę magisterską na całkiem dobrą ocenę.

– Stało się. Skończyliśmy studia – powiedział smutnym głosem Bartek, gdy siedzieliśmy w pubie.

– Tylko nie mów, że będzie ci tego brakowało – odezwał się Paweł.

– A żebyś wiedział. Wzdrygam się na samą myśl o codziennym wstawaniu rano i chodzeniu do pracy. A jak pomyślę, że pewnie niedługo będę musiał wstawać w nocy i zmieniać pieluchy, robi mi się słabo.

– Najpierw musisz znaleźć naiwną, która za ciebie wyjdzie – zaśmiała się Marcelina.

– Przestańcie smucić – wtrąciłem się. – Pojutrze lecimy do Grecji i na tym powinniśmy się skupić.

– Za Grecję! – krzyknął Paweł i wzniósł toast butelką piwa.

W poniedziałek wszyscy spotkaliśmy się przed lotniskiem. Wszyscy mieli przy sobie walizki i plecaki.

– Gotowi? – zapytałem.

– Tak, panie przewodniku – zadrwiła Iga.

– Więc ruszamy. Jeszcze tylko odprawa i za chwilę będziemy siedzieć na pokładzie – zakomenderowałem.

Weszliśmy do hali i na tablicy odszukaliśmy numer punktu odpraw. Kolejka zdawała się nie mieć końca, a wentylacja na lotnisku pracowała z wydajnością płuc palacza z 50-letnim stażem w nałogu. Było mi duszno i pociłem się jak przestępca na przesłuchaniu. W końcu nadeszła nasza kolej. 

Pracownik lotniska przepuścił mój bagaż przez skaner i niedbale odepchnął go na miejsce, z którego mogłem go odebrać.

Ej, ostrożnie! – upomniałem go. – Mam tam delikatny sprzęt!

– Mateusz! – syknęła Iga.

– No co? Myślą, że mogą rzucać moją walizką jak workiem ziemniaków? Mają szczęście, że jestem w bombowym nastroju, inaczej pociągnąłbym ich do odpowiedzialności – rzuciłem bez namysłu.

– Mają szczęście, że wszyscy jesteśmy w bombowym nastroju – poparł mnie Paweł i zaczął się śmiać.

To miał być taki niewinny żarcik dla rozładowania napięcia. Nie pomyślałem jednak, że na lotnisku nie wypada żartować na niektóre tematy. Są słowa, które w miejscach jak to znajdują się na cenzurowanym. Jednym z nich jest właśnie „bomba” i wszystkie wyrazy pochodne. Zaraz miałem się o tym dobitnie przekonać.

Pracownicy lotniska nie mieli poczucia humoru

Nikt nas o nic nie pytał, nic nie powiedział. Nawet nie spostrzegłem, kiedy otoczyli mnie smutni panowie w kominiarkach. Sprawnym ruchem wzięli mnie za ręce i zaczęli gdzieś prowadzić. Nie wiem, jak to zrobili, ale w międzyczasie założyli mi na nadgarstki kajdanki. Zdołałem na chwilę obrócić głowę. Zobaczyłem, że reszta funkcjonariuszy w taki sam sposób prowadzi moich przyjaciół. Chwilę później wprowadzili mnie do małego pokoju bez okien.

Przesłuchanie trwało kilka godzin. Próbowałem tłumaczyć, że to był tylko żart. Że nie jestem zamachowcem, nie mam ładunków wybuchowych i nie zamierzam nikomu robić krzywdy. W kółko powtarzałem swoje wyjaśnienia.

– Wiemy. Pirotechnicy już sprawdzili pański bagaż – poinformował mnie funkcjonariusz straży granicznej.

– Świetnie. Więc mogę już iść? Muszę przebukować bilet na następny lot – mówiłem zestresowany, ale z resztkami nadziei.

Obawiam się, że to nie takie proste – rzucił funkcjonariusz.

– Człowieku, to był tylko żart! – krzyknąłem.

– Mamy spore poczucie humoru, ale nigdy nie żartujemy z bezpieczeństwa. Wasze zachowanie mogło wywołać panikę, a gdyby do tego doszło, być może musielibyśmy ewakuować lotnisko. A wtedy ponieślibyście bardzo poważne konsekwencje – wyjaśnił.

– Jak bardzo poważne? – zapytałem, głośno przełykając ślinę.

– Odszkodowanie liczone w setkach tysięcy złotych byłoby waszym najmniejszym zmartwieniem. Do tego najpewniej doszłyby zarzuty prokuratorskie.

– W głowie się nie mieści. Wielkie halo o jeden niewinny żart – odburknąłem.

– Niewinny? Każdego dnia mamy tu przynajmniej kilku takich cwaniaczków. Myślą, że mogą sobie żartować o bombie w bagażu. Nie biorą pod uwagę, jakie może to nieść konsekwencje. 

Nic nie wyszło z naszych wymarzonych wakacji

Funkcjonariusz wyszedł z pokoju. A ja siedziałem tam jeszcze dobrą godzinę. Nasze bilety zostały wycofane. W dodatku trafiliśmy na czarną listę przewoźnika. Żadne z nas już nigdy nie skorzysta z usług tej linii.

Jakby tego było mało, za ten wybryk musimy zasilić budżet państwa kwotą pięciuset złotych. I tak mieliśmy szczęście, że nie skończyło się gorzej. Najgorsze jest jednak to, że nie polecieliśmy do Grecji. Rany! Że też musiało mi się zebrać na głupie żarty.

Mateusz, 24 lata

Czytaj także:
„Wymarzone wakacje all inclusive były katastrofą. W Egipcie czekała na nas nie tylko zemsta faraona”
„Chciałam mieć dziecko, ale nie faceta. Chwila uniesienia z przypadkowym gościem mi wystarczyła”
„Wakacje w Chorwacji zaczęliśmy zgubionych bagaży. Ale to był dopiero początek naszych kłopotów”

Redakcja poleca

REKLAMA