„Na Krupówkach zgubiłem portfel, ale znalazłem miłość. Moja ukochana miała jednak tajemnicę z poprzedniego związku”

Para przy drewnianym domu fot. iStock by Getty Images, LuckyBusiness
„Zauważyłem, że Gosia unikała rozmów o swojej przeszłości. Zawsze, gdy temat schodził na jej życie przed przyjazdem do Zakopanego, zmieniała temat lub milkła. Było to dla mnie zagadkowe, ale postanowiłem nie naciskać. Każdy ma swoje sekrety”.
/ 19.07.2024 16:00
Para przy drewnianym domu fot. iStock by Getty Images, LuckyBusiness

Codziennie, od wczesnych godzin porannych, ustawiam się na Krupówkach z moją gitarą. Ludzie przemierzają ten tętniący życiem deptak w Zakopanem, niektórzy się zatrzymują, wrzucają parę groszy do kapelusza, inni tylko rzucają spojrzenia, mijając mnie pospiesznie.

Jestem artystą ulicznym, wolnym duchem, który kocha muzykę i góry. Moje życie to piosenki i marzenia. Marzenia, które wymagają pieniędzy, a ja właśnie na nie zbieram. Każda moneta wrzucona do mojego kapelusza przybliża mnie do nowego instrumentu, który pomoże mi spełnić moje plany.

Tego dnia było inaczej. Słońce świeciło mocniej, a tłumy turystów zdawały się bardziej żywe. Mimo to coś mnie niepokoiło. Spoglądając na swoje stanowisko, zauważyłem, że brakuje mojego portfela. Przez chwilę miałem nadzieję, że może zostawiłem go w domu, ale szybko zdałem sobie sprawę, że zawsze mam go przy sobie. Mój portfel z oszczędnościami zniknął. Przerażenie ścisnęło mi gardło, a frustracja wypełniła serce.

– Co teraz? – powiedziałem do siebie. – Jak bez tych pieniędzy zrealizuję swoje plany?

Po zakończeniu dnia, pełen nadziei, wróciłem do swojego małego mieszkania. Może portfel się odnajdzie? Może to tylko chwilowa zła passa? Leżąc na łóżku, wsłuchując się w ciszę nocy, nie mogłem zasnąć. Moje myśli krążyły wokół jednego pytania: co teraz?

Na szczęście los się odwrócił

Następnego dnia wróciłem na Krupówki, ale dzisiejszy występ miał inny ton. Grałem swoje utwory, jednak nie mogłem przestać myśleć o zaginionym portfelu. Każdy dźwięk gitary wydawał się przypominać mi o stracie. Ludzie przechodzili, niektórzy wrzucali monety, ale mój umysł był gdzie indziej. Frustracja narastała, a w głowie miałem jedno: jak mogłem być tak nieostrożny?

Pod koniec dnia, kiedy zaczynałem pakować swoje rzeczy, poczułem delikatne poklepanie na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem młodą kobietę z portfelem w dłoni.

Przepraszam, to chyba twoje – powiedziała nieśmiało, wyciągając rękę z moim zgubionym skarbem.

Spojrzałem na nią, zaskoczony i wdzięczny jednocześnie. Portfel! Moje serce zaczęło bić szybciej.

O Boże, dziękuję! – wykrzyknąłem, biorąc portfel. – Nawet nie wiesz, jak bardzo mi to ulżyło!

Uśmiechnęła się lekko, jakby trochę zakłopotana.

Znalazłam go wczoraj na chodniku. Wiedziałam, że muszę go oddać właścicielowi – powiedziała, patrząc na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami. – Jestem Gosia, przyjechałam do Zakopanego na kilka dni.

– Tymon – odpowiedziałem, nadal trzymając portfel, jakby miał zaraz zniknąć. – Dziękuję ci, naprawdę. Gdyby nie ty, straciłbym wszystkie moje oszczędności. Może mogę cię jakoś wynagrodzić? Może chociaż wspólna kawa? Herbata?

Gosia przystała na moją propozycję, a my zaczęliśmy rozmowę. Okazała się być sympatyczną osobą, choć wyczuwałem, że coś ją trapi. Mimo to nie naciskałem. Byłem wdzięczny za jej uczciwość i cieszyłem się jej towarzystwem. Zakończyliśmy dzień spacerem po Krupówkach, opowiadając sobie o naszych życiach. Gosia unikała jednak szczegółów na temat swojej przeszłości, a ja postanowiłem uszanować jej prywatność.

Gosia miała coś w sobie, co przyciągało mnie jak magnes, ale czułem, że za jej uśmiechem kryje się jakaś tajemnica.

Kolejne dni spędziliśmy razem

Nasze spotkania były pełne radości i beztroski, a ja czułem, jak między nami rozwija się coś wyjątkowego. Spacerowaliśmy po Krupówkach, wspinaliśmy się na pobliskie szczyty, a wieczorami rozmawialiśmy przy świetle księżyca. Była w tym coś magicznego, coś, co sprawiało, że zapominałem o wszystkich troskach.

Jednak zauważyłem, że Gosia unikała rozmów o swojej przeszłości. Zawsze, gdy temat schodził na jej życie przed przyjazdem do Zakopanego, zmieniała temat lub milkła. Było to dla mnie zagadkowe, ale postanowiłem nie naciskać. Każdy ma swoje sekrety, pomyślałem.

Pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy na ławce z widokiem na góry, postanowiłem delikatnie poruszyć ten temat.

– Gosiu, wiesz, cieszę się, że cię poznałem – zacząłem niepewnie. – Ale zastanawiam się, co sprawiło, że przyjechałaś do Zakopanego. Czasem wydajesz się taka zamyślona...

Kobieta spuściła wzrok, bawiąc się kosmykiem włosów. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwała cichym westchnieniem.

– Tymon, jest coś, czego ci nie powiedziałam – zaczęła, a ja poczułem, że zaraz usłyszę coś ważnego. – Przyjechałam tutaj, żeby uciec. Uciec od mojego życia w Warszawie, od człowieka, który... który mnie skrzywdził.

Spojrzała na mnie z oczami pełnymi łez. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Mój umysł zalała fala emocji – złość, współczucie, chęć ochrony. Delikatnie ująłem jej rękę.

– Gosiu, nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. Ale jeśli potrzebujesz wsparcia, jestem tutaj – powiedziałem łagodnie.

Otarła łzy i uśmiechnęła się smutno.

– Dzięki, Tymon. To trudne, ale czuję, że mogę ci zaufać. Mój były partner, Mirek, był niebezpieczny. Byłam z nim przez kilka lat, ale kiedy zaczęłam dostrzegać jego prawdziwe oblicze, postanowiłam uciec. Jesteśmy w trakcie rozwodu. Tu, w Zakopanem, miałam nadzieję zacząć od nowa.

Zacisnąłem dłoń na jej ręce, próbując dodać jej otuchy.

– Jesteś tutaj bezpieczna, Gosiu. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało – zapewniłem ją. – Zakopane to moje miejsce, a teraz również twoje.

Rozmawialiśmy jeszcze długo, aż noc stała się głęboka i chłodna. Odprowadziłem Gosię do jej pensjonatu, czując, że nasze relacje stały się jeszcze bliższe.

Chciałem ją chronić przed światem

Następnego dnia, gdy słońce wstało nad górami, spotkałem się z Gosią na Krupówkach. Nasze spotkania stały się codzienną rutyną, która dodawała mojemu życiu koloru. Spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, a czasami po prostu siedzieliśmy w ciszy, delektując się swoją obecnością. Z każdym dniem czułem, że Gosia staje się coraz bliższa mojemu sercu.

Podczas jednego z naszych spotkań postanowiłem opowiedzieć jej o swoich marzeniach i planach na przyszłość. Opowiedziałem jej o mojej pasji do muzyki, o planach zakupu nowego instrumentu, który miał mi pomóc w realizacji moich marzeń. Gosia słuchała z uwagą, a jej oczy błyszczały, gdy mówiłem o swoich nadziejach.

– Tymon, jesteś niesamowity – powiedziała z uśmiechem. – Twoja pasja do muzyki jest inspirująca. Wiesz, zawsze marzyłam o tym, żeby znaleźć coś, co daje mi tyle radości, co tobie muzyka.

A tobie co sprawia radość, Gosiu? – zapytałem, patrząc jej w oczy.

Uniknęła mojego spojrzenia, jakby znowu coś ukrywała.

Lubię malować – odpowiedziała w końcu. – Malowanie jest dla mnie formą ucieczki, sposobem na wyrażenie siebie. Ale od kiedy uciekłam od Mirka, nie miałam zbyt wiele okazji, żeby to robić.

– Może moglibyśmy malować razem? – zaproponowałem. – Ty mi pokażesz, jak malować, a ja będę ci grał. Co ty na to?

Gosia uśmiechnęła się, a jej oczy rozbłysły.

– To byłoby cudowne, Tymon. Naprawdę.

Nasze spotkania stały się jeszcze bardziej magiczne. Malowaliśmy i graliśmy razem, tworząc swoisty duet artystyczny. Czułem, że nasza więź staje się coraz silniejsza, ale jednocześnie wiedziałem, że coś ciągle dręczy Gosię.

– Tymon, boję się – wyznała cicho. – Boję się, że Mirek mnie odnajdzie. Boję się, że zniszczy wszystko, co tutaj zbudowałam. Zniszczy to, co mamy.

Przytuliłem ją mocno, czując jej drżenie.

Nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Jesteś tutaj bezpieczna. Razem stawimy czoła każdemu zagrożeniu – obiecałem.

Gosia przytuliła się mocniej, a ja czułem, że zrobię wszystko, aby ją chronić. Ale wiedziałem też, że nasze życie może się skomplikować. Z opowieści Mirek nie brzmiał jak ktoś, kto łatwo odpuszcza.

Przeszłość nagle wróciła

Pewnego dnia zauważyłem, że Gosia stała się niespokojna. Jej oczy błądziły, jakby szukała czegoś lub kogoś w tłumie. Chciałem ją zapytać, co się stało, ale zanim zdążyłem otworzyć usta, jej twarz pobladła.

– Co się dzieje? – zapytałem z niepokojem.

Gosia ścisnęła moją rękę tak mocno, że aż mnie zabolało.

On tu jest – wyszeptała przerażona. – Mirek. On mnie znalazł.

Próbowałem zachować spokój, choć serce biło mi jak szalone. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem go. Wysoki, muskularny mężczyzna z zimnym spojrzeniem przeczesywał wzrokiem tłum. Mirek. Wiedziałem, że musimy działać szybko.

– Chodź, idziemy stąd – powiedziałem stanowczo, ciągnąc Gosię w stronę bocznej uliczki.

Biegliśmy, trzymając się za ręce, starając się zgubić go w labiryncie zakopiańskich uliczek. Gdy byliśmy już daleko od głównego deptaku, Gosia zatrzymała się, ledwo łapiąc oddech. Była przerażona, a ja nie wiedziałem, jak ją uspokoić.

– Tymon, co my teraz zrobimy? – zapytała drżącym głosem. – On mnie znajdzie. On zawsze mnie znajduje.

Przytuliłem ją mocno, starając się dodać jej otuchy.

Znajdziemy sposób, żeby się go pozbyć – powiedziałem stanowczo. – Nie pozwolę, żeby cię skrzywdził. Najpierw musimy znaleźć bezpieczne miejsce, gdzie możemy się schować.

Zaprowadziłem Gosię do mojego mieszkania. Było małe, ale wiedziałem, że tam będziemy bezpieczni przynajmniej przez chwilę. Gosia była wyczerpana, więc usiadła na kanapie, a ja postanowiłem zadzwonić do mojego przyjaciela, Marka, który pracował w lokalnej policji.

Kiedy Marek przyjechał, opowiedziałem mu całą historię. Gosia siedziała obok mnie, trzymając moją rękę, i starała się jak najlepiej opisać swoją sytuację. Marek spisywał notatki, jego twarz była poważna.

– Zrobimy, co w naszej mocy, żeby go zatrzymać – powiedział w końcu. – Ale potrzebujemy czasu i dowodów. Na razie musicie być ostrożni.

Po wyjściu Marka, Gosia wydawała się nieco spokojniejsza, ale wiedziałem, że strach nadal w niej tkwi. Zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie, jeśli Gosia przez jakiś czas zostanie u mnie. Moje mieszkanie mogło być dla niej schronieniem, a ja mogłem ją chronić.

Następne dni były pełne napięcia. Zaczęliśmy unikać Krupówek, spędzając czas w mniej uczęszczanych miejscach. Byłem na każdym kroku czujny, starając się dostrzec jakiekolwiek ślady Mirka. Nasze życie stało się grą w chowanego, a ja czułem, że nie możemy tak żyć wiecznie.

Nie dawał nam spokoju

Kilka dni później, gdy wydawało się, że Mirek zniknął, Gosia zaczęła się nieco uspokajać. Staraliśmy się prowadzić normalne życie, choć nie opuszczało nas poczucie zagrożenia. Pewnego wieczoru, gdy wracaliśmy z zakupów, zauważyłem, że ktoś nas śledzi. Serce podskoczyło mi do gardła, ale starałem się zachować spokój.

– Gosiu, musimy przyspieszyć – szepnąłem, nie odwracając głowy. – Ktoś za nami idzie.

Gosia zbladła, ale skinęła głową. Przyspieszyliśmy kroku, starając się jak najszybciej dotrzeć do mojego mieszkania. Gdy tylko przekroczyliśmy próg, szybko zamknąłem drzwi i zaryglowałem je.

Przez kolejne dni żyliśmy w ciągłym strachu, aż w końcu Marek przyszedł z dobrą wiadomością.

– Udało nam się zebrać wystarczająco dużo dowodów, żeby zatrzymać Mirka – oznajmił, a ja poczułem ogromną ulgę. – Został aresztowany. Możecie odetchnąć.

Gosia rozpłakała się z ulgi, a ja objąłem ją mocno. Wreszcie mogła poczuć się bezpiecznie.

Następnego dnia, gdy wszystko wydawało się wracać do normy, postanowiliśmy z Gosią wybrać się na Krupówki, żeby uczcić naszą nowo zdobytą wolność. Spacerowaliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się, ciesząc się każdą chwilą. To był nasz czas, nasz moment.

Nasza miłość przetrwała próbę, stając się silniejsza i głębsza. Życie nie zawsze było łatwe, ale wiedzieliśmy, że razem możemy pokonać wszelkie trudności.

Postawiłem na zmiany

Nasze życie w Zakopanem nabrało nowego tempa. Gosia wkrótce zaczęła pracę jako instruktorka malarstwa w miejscowym centrum kultury, co dawało jej wiele radości i pozwalało spełniać się artystycznie. Ja nadal grałem na Krupówkach, ale teraz miałem obok siebie kogoś, kto mnie wspierał i inspirował.

Mimo że nasze życie powoli wracało do normy, oboje wiedzieliśmy, że musimy być czujni.

– Tymon, chciałabym cię o coś zapytać – zaczęła, trzymając mnie za rękę. – Czy myślałeś kiedyś o tym, żeby razem wyjechać? Zacząć wszystko od nowa gdzieś indziej?

Zaskoczyła mnie, ale rozumiałem jej obawy. Życie w Zakopanem, choć piękne, przypominało nam o przeszłości, której chcieliśmy uniknąć.

Postanowiliśmy, że damy sobie trochę czasu na zastanowienie się. Chociaż kochaliśmy Zakopane, musieliśmy myśleć o naszym bezpieczeństwie i przyszłości. Kilka miesięcy później, po długich rozmowach i planach, zdecydowaliśmy się przeprowadzić do małego miasteczka nad morzem. Tam Gosia mogła dalej rozwijać swoją pasję malarską, a ja miałem okazję występować w lokalnych klubach i kawiarniach. Pożegnanie z Zakopanem było trudne, ale wiedzieliśmy, że to konieczne dla naszego spokoju i szczęścia.

Nowe miejsce okazało się idealnym wyborem. Szybko zaprzyjaźniliśmy się z sąsiadami i staliśmy się częścią lokalnej społeczności. Nasza miłość kwitła, a my cieszyliśmy się każdym dniem spędzonym razem.

I tak, z nową nadzieją i determinacją, zaczęliśmy kolejny rozdział naszego życia. Tym razem bez strachu, bez tajemnic, tylko z miłością i wiarą w lepsze jutro.

Tymon, 33 lata

Czytaj także:
„Gdy ja harowałem w pracy, żona wygrzewała pościel innemu. Odkryłem, że jej romans to dla mnie podwójna zdrada”
„Wycieczka po Italii miała być powiewem świeżości, a dała mi całkiem nowe życie. Mojego Włocha musiałam wykraść innej”
„Chciałam mieć życie jak w Madrycie, a wylądowałam na wsi pod Radomiem. Zamiast plaży mam hektary i faceta-nieudacznika”

Redakcja poleca

REKLAMA