„Na emeryturze mąż chciał tylko siedzieć na kanapie. Ruszył się, gdy poczuł zazdrość o innego mężczyznę”

para emerytów fot. Getty Images, JGI/Tom Grill
„Marian czekał na mnie na lotnisku. Właśnie planowałam podejść do niego, aby się przywitać, kiedy niespodziewanie Stanisław pojawił się między nami. – Aniu droga, jakie to szczęście, że mogłem cię spotkać! Gdyby nie ty, pewnie umarłbym z nudów na tej wycieczce – zaczął całować moje dłonie”.
/ 24.03.2024 18:30
para emerytów fot. Getty Images, JGI/Tom Grill

Kiedy w końcu przeszliśmy na emeryturę, poczułam się rozczarowana. Okazało się, że marzenia Mariana są całkowicie odmienne od moich wyobrażeń o tym, co będziemy robić. Szybko zdałam sobie sprawę, że mój mąż planuje głównie siedzieć w domu. Wiele razy próbowałam go zachęcić do wyjścia, ale za każdym razem odrzucał moją propozycję. Twierdził, że potrzebuje odpocząć i oswoić się z nową sytuacją.

Był bardzo leniwy

Na początku byłam cierpliwa i czekałam, aż mąż zdecyduje się wstać z kanapy. Nie doczekałam się zmiany jego zachowania i moja cierpliwość się wyczerpała.

– Skarbie, stuletni żółw ma więcej energii niż ty –zaatakowałam go, kiedy ponownie odmówił udziału w aktywnościach.

– Nic na to nie poradzę. Przez całe moje życie harowałem jak wół, teraz chcę po prostu poleniuchować – odparł i wrócił do oglądania telewizji.

Najbardziej lubił spędzać czas na oglądaniu filmów, siedząc wygodnie w fotelu. Nie chciałam zostawiać go samego, więc zazwyczaj mu towarzyszyłam. Ale ta bierność wywoływała u mnie ogromny dyskomfort. Prawie codziennie dochodziło do kłótni między mną a mężem. Do emerytury byliśmy zgodnym i spokojnym małżeństwem, a potem zaczęły się niekończące się kłótnie. Niestety, im częściej podnosiłam na niego głos, tym bardziej Marian upierał się przy swoim. Miałam wrażenie, że nic nie jest w stanie zmienić jego zachowania.

Koleżanka otworzyła mi oczy

Mariolę, koleżankę z dawnej pracy, spotkałam na ulicy jakiś czas temu. Jest emerytką tak jak ja. Wyglądała niesamowicie. Promienna, uśmiechnięta i zadbana. Poczułam lekką zazdrość. Zdecydowałyśmy, że wspólnie wypijemy herbatę w pobliskiej kawiarni.

– Więc jak ci się żyje na emeryturze? Wygląda na to, że doskonale – powiedziałam do niej.

– Och, tak! Uczestniczę w różnych wydarzeniach zorganizowanych specjalnie dla seniorów, dużo podróżuję. Razem z mężem mamy grupę zaufanych przyjaciół, z którymi planujemy różne wyjazdy. Powiem ci, jeśli ktoś potrafi poradzić sobie z Internetem, to w zasadzie może zwiedzać świat za niewielkie pieniądze – odpowiedziała.

– Zazdroszczę ci, bo u mnie tylko monotonia i nuda – powiedziałam ze smutkiem.

– Serio? A czemu?

– No cóż, mój Marian woli spędzać cały czas w domu. Proponowałam mu wyjazd gdziekolwiek, ale zawsze dostawałam tę samą odpowiedź: nie bo nie – westchnęłam.

W takim razie jedź sama! – rzuciła.

– Co? Bez niego? W końcu jesteśmy małżeństwem... To by nie było w porządku, gdybyśmy spędzali czas osobno.

– A dlaczego niby nie? Jeśli on chce siedzieć w domu, niech siedzi. A ty masz pełne prawo realizować swoje potrzeby!

– Naprawdę tak uważasz?

– Tak, oczywiście. Słuchaj, za miesiąc jedziemy grupą na kilka dni do Rzymu. Przyłącz się do nas. Z tego, co mi wiadomo, jeszcze są dostępne miejsca – zaproponowała.

Namawiała mnie na wycieczkę

Moje serce zabiło szybciej. Zawsze pragnęłam odwiedzić Wieczne Miasto. Ale po chwili moje podekscytowanie zgasło.

– Muszę skonsultować to z Marianem...

–  Nie konsultuj, tylko poinformuj go, że wyjeżdżacie. Jeśli usłyszysz "nie", powiedz mu, że jedziesz sama.

– Hmm, nie jestem pewna, muszę to przemyśleć...

– Daj spokój. Jutro oczekuję odpowiedzi, czy wyjeżdżasz sama, czy z Marianem. Nie akceptuję informacji, że zostajesz w Warszawie. Czy to jasne? – patrzyła mi wprost w oczy.

– Rozumiem – odpowiedziałam.

Nie zaskoczył mnie

Gdy powróciłam do naszego mieszkania, natychmiast zdecydowałam się na rozmowę z moim mężem. Jak zawsze, siedział przed telewizorem.

– Wiesz, dzisiaj spotkałam na mieście Mariolę. Tą, z którą kiedyś pracowałam w dziale kadr – zaczęłam.

– Pamiętam, co z tego? – wymamrotał, nie przestając patrzeć w ekran.

–  Zaproponowała nam wyjazd do Rzymu. Naprawdę tanio –  kontynuowałam.

– Do Włoch? Po co mamy tam jechać? To przecież daleko i jeszcze do tego tam jest gorąco – powiedział z grymasem na twarzy.

– Więc nie zamierzasz jechać?

– Jasne, że nie!

– W takim razie jadę bez ciebie!

– Serio? – odparł zaskoczony.

–  No tak. Taka szansa może się już nie pojawić –  odpowiedziałam.

Chwilę się zastanowił.

–  No dobrze, jedź. Nawet cię podwiozę na lotnisko. Chociaż przez kilka dni będę miał w domu spokój – westchnął.

Bez zastanowienia, zadzwoniłam do Marioli i poinformowałam, że chcę zarezerwować jedno miejsce. Zasmuciło mnie, że mój mąż nie jedzie ze mną, ale cieszyłam się, że w końcu spełnię swoje marzenie.

Poznałam Stanisława

Pobyt w Rzymie był naprawdę niezapomniany. Mariola miała naprawdę fantastycznych znajomych. Choć większość z nich stanowiły pary, nie czułam się samotna. Bez towarzystwa drugiej połówki był tylko Stanisław. Jego małżonka odeszła dwa lata temu. Miała problemy z sercem. Teraz on z zapałem zwiedzał miejsca, które ona zawsze pragnęła zobaczyć. Zaprzyjaźniłam się z nim. Był naprawdę fajnym, optymistycznym człowiekiem.

Podobało mi się to, że zawsze pamiętał o swojej żonie. Jak szanował jej wspomnienie. Przez cały czas podróży nie odstępowałam go na krok. Dobrze się czułam w jego obecności. Wykazywał się takim zapałem, chęcią poznawania nowych rzeczy, entuzjazmem. Żałowałam, że mój Marian nie jest taki jak on.

Zwierzyłam mu się

Któregoś razu, po całym dniu zwiedzania, ja i Staszek usiedliśmy na ławce pod drzewem. W trakcie rozmowy zaczęliśmy poruszać tematy związane z rodziną.

– Zastanawiam się, czy twojemu mężowi nie przeszkadza, że jesteś tu bez niego. Czy nie obawia się, że ktoś cię poderwie? Ja nigdy bym cię nie zostawił samej – powiedział w pewnym momencie.

– Ach, on w ogóle nie zastanawia się nad takimi rzeczami – odparłam, machając ręką. – Jest zadowolony, kiedy nic nie musi robić i może spędzać cały dzień w fotelu, oglądając telewizję. To mnie niepokoi, bo martwię się o jego zdrowie. Osoby starsze powinny prowadzić aktywny tryb życia – powiedziałam.

– Kochasz go, prawda?

– Tak, kocham go. Ale jego zachowanie sprawia, że cierpię. I co najgorsze próbowałam już wszystkiego. Prosiłam, straszyłam. Nic nie działa. Jest uparty jak osioł!

– Twój mąż przyjedzie po ciebie na lotnisko? – spytał Staszek.

– Tak – odparłam.

– W takim razie, bez względu na to, co się wydarzy, uśmiechaj się i dołącz do gry.

– Do jakiej gry?

– To niespodzianka! Ale zobaczysz, że da się znaleźć sposób na osła – powiedział z uśmiechem.

To było komiczne

Marian czekał na mnie na lotnisku. Właśnie planowałam podejść do niego, aby się przywitać, kiedy niespodziewanie Stanisław pojawił się między nami.

– Aniu droga, jakie to szczęście, że mogłem cię spotkać! Gdyby nie ty, pewnie umarłbym z nudów na tej wycieczce – zaczął całować moje dłonie.

– Mi również było bardzo przyjemnie –  wymamrotałam.

Byłam zaskoczona tą niespodziewaną wylewnością.

–  Mam nadzieję, że to nie jest koniec naszej znajomości. Za tydzień będziesz na naszej imprezie dla seniorów? A jesienią dołączysz do naszej wycieczki do Paryża? –  mrugnął do mnie dyskretnie.

Spostrzegłam, że Marian obserwuje go z mało przyjaznym wyrazem twarzy. Nagle do mnie dotarło, o jakiej grze Stanisław mówił wcześniej.

– Cóż, jeszcze nie wiem, czy znajdę czas. Dam ci znać za pośrednictwem Marioli. Ale raczej tak – odparłam niezobowiązująco.

– To fantastyczne! Więc do zobaczenia. Już nie mogę się doczekać – ucałował jeszcze raz moje dłonie i skierował się do wyjścia.

Dopiero wtedy podeszłam do mojego męża i się przywitałam. W drodze do domu Marian nie odezwał się do mnie ani słowem. Tylko od czasu do czasu spoglądał na mnie z pewnym zaniepokojeniem.

Mąż był zazdrosny

Gdy już znaleźliśmy się w domu, zdecydował się na rozmowę.

– No i? Jak było?

– Niesamowicie. Szkoda, że nie zdecydowałeś się jechać ze mną. Obejrzeliśmy Watykan, Koloseum, byliśmy przy Fontannie di Trevi – zaczęłam wymieniać.

– A kim jest ten mężczyzna? – przerwał mi Marian.

– Kogo masz na myśli? – udając, że nie wiem o kim mówi.

– Ten, który tak serdecznie się z tobą pożegnał na lotnisku...

– Och, to Staszek! – odparłam beztrosko.

– Jest samotny?

– No tak, jest wdowcem.

– Wdowcem, mówisz... Mówił coś o jakiejś imprezie tanecznej?

– Tak, pewna restauracja organizuje dyskoteki dla seniorów.

– Chcesz tam iść?

– Zdecydowanie. Od dawna nie tańczyłam. Nawet nie pamiętam, czy jeszcze umiem – odpowiedziałam. Zastanawiał się.

W takim razie pójdę z tobą! – zaproponował.

– Ty? – zapytałam zaskoczona.

– No jasne. I do Paryża też się wybiorę. Chyba że wolisz spędzać czas z tym Stanisławem – spochmurniał.

– Nie, kochanie, wolę twoje towarzystwo – pocałowałam go.

Czytaj także: „Bez pardonu zdradzałem żonę, a chętnych mężatek mi nie brakowało. Gustowałem w zajętych, bo trzymały język za zębami”
„Dziadek był hulaką i lekkoduchem. Gdy zostawił rodzinę dla innej kobiety, nie wziął ze sobą nawet majtek”
„Dawałem żonie wszystko, oczekując w zamian tylko dziecka. A ona zdradziła mnie na naszej kanapie z obcym facetem”

Redakcja poleca

REKLAMA