„Na czas urlopu wynajęliśmy nasz dom przemiłej rodzince. Po powrocie myśleliśmy, że trafiliśmy pod zły adres”

kobieta fot. iStock by Getty Images, MementoJpeg
„Nie wiedziałam, co powiedzieć. Stałam tam, patrząc na chaos, który kiedyś był naszym spokojnym domem, i zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Może nie powinniśmy byli wynajmować domu obcym ludziom?”.
/ 27.07.2024 17:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, MementoJpeg

Życie w naszym małym, przytulnym domu w podmiejskiej okolicy było prawdziwą idyllą. Byłam właścicielką tego miejsca od dziesięciu lat, a razem z mężem Szymonem zadbaliśmy o każdy detal. To było nasze królestwo, miejsce, gdzie świętowaliśmy sukcesy, przetrwaliśmy trudne chwile i planowaliśmy przyszłość.

Postanowiliśmy go wynająć

Szymon był moim najlepszym przyjacielem i partnerem we wszystkim. Podzielaliśmy wspólne pasje, a nasza miłość do ogrodu i wnętrzarskich eksperymentów sprawiała, że nasz dom tętnił życiem. Jednak kilka miesięcy temu podjęliśmy decyzję, która miała zmienić wszystko.

– Co powiesz na wynajęcie domu? – zapytał Szymon, siedząc przy kuchennym stole z kubkiem kawy. – Moglibyśmy pojechać na miesiąc na wymarzone wakacje do Chorwacji.

Wtedy wydawało się to świetnym pomysłem. Znaleźliśmy w internecie Sandrę i Daniela – rodzinę z dwójką małych dzieci, Zosią i Frankiem. Wyglądali na odpowiedzialnych ludzi, a ich ciepłe, serdeczne podejście sprawiło, że uwierzyliśmy, że nasz dom będzie w dobrych rękach. Mimo to, gdzieś głęboko, miałam pewne obawy.

– Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytałam Szymona, pakując nasze rzeczy. – A jeśli coś się stanie?

– Nie martw się, kochanie – Szymon uśmiechnął się, obejmując mnie. – Wszystko będzie dobrze.

Zasługujemy na ten wyjazd

I tak, zostawiając klucze w rękach Sandry i Daniela, wyruszyliśmy na nasze wymarzone wakacje.
Chorwacja przywitała nas ciepłym słońcem, turkusowym morzem i bezkresnym horyzontem. Nasze wakacje były jak z bajki – wypełnione leniwymi dniami na plaży, smakowitymi kolacjami przy zachodzie słońca i spacerami po wąskich, kamiennych uliczkach. Jednak każda bajka ma swój koniec, a my musieliśmy wrócić do rzeczywistości.

Gdy zajechaliśmy pod nasz dom, wszystko wyglądało normalnie – ogród był zadbany, a drzwi wejściowe zamknięte. Szymon otworzył drzwi i jako pierwszy wszedł do środka.

– O Boże, co tu się stało?! – usłyszałam jego krzyk z głębi domu.

Poczułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Weszłam do środka i stanęłam jak wryta. Wnętrze naszego ukochanego domu wyglądało jak po przejściu huraganu. Ściany były porysowane, kanapa połamana i poplamiona, sprzęty kuchenne rozrzucone po całej kuchni, a drewniane podłogi porysowane i pokryte śladami farb.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Stałam tam, patrząc na chaos, który kiedyś był naszym spokojnym domem, i zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Może nie powinniśmy byli wynajmować domu obcym ludziom?

– Musimy to jakoś rozwiązać – powiedziałam cicho, próbując zapanować nad drżeniem głosu. – Porozmawiamy z Sandrą i Danielem.

– Rozwiązać? Jak? – Szymon odwrócił się do mnie, w jego oczach widziałam gniew i frustrację.

Musieli to naprawić

Czułam, że zaczynam tracić kontrolę nad emocjami. Czy naprawdę mogliśmy to przewidzieć? Jedno było pewne – musieliśmy porozmawiać z Sandrą i Danielem, aby dowiedzieć się jak zamierzają to naprawić.

– Dzień dobry – mój głos drżał lekko, gdy mówiłam do słuchawki. – Możemy się spotkać? Musimy porozmawiać.

Sandra zgodziła się od razu. Spotkanie miało miejsce w kawiarni niedaleko naszego domu. Czułam, jak z każdym krokiem narasta we mnie gniew. Szymon wyglądał, jakby gotował się od środka. Sandra i Daniel już tam byli, siedzieli przy stoliku z filiżankami kawy przed sobą. Wyglądali na niespokojnych, ale wciąż nie wiedziałam, czy zdają sobie sprawę z tego, co się stało w naszym domu.

– Cześć – powiedziała Sandra, próbując się uśmiechnąć. – Coś się stało?

– Co się stało?! – wybuchnął Szymon, ledwo trzymając się w ryzach. – Nasz dom wygląda jak pole bitwy. Jak mogliście do tego dopuścić?

Sandra zbladła, a Daniel spojrzał na nas zdezorientowany.

– Co masz na myśli? – zapytał niepewnie.

– Porysowane ściany, połamane meble, zniszczone sprzęty kuchenne – wymieniałam, próbując zachować spokój.

Wymawiali się dziećmi

– Dzieci były trudne do opanowania. Zosia i Franek są jeszcze mali, nie zawsze słuchają. Nie mieliśmy pojęcia, że zniszczenia są aż tak poważne.

– Nie mieliście pojęcia?! – Szymon uniósł się jeszcze bardziej. – Jak można nie zauważyć, że dzieci niszczą dom?

Daniel spróbował wtrącić się do rozmowy.

– Staraliśmy się je kontrolować, ale czasem było naprawdę ciężko. Nie chcieliśmy, żeby to tak wyglądało. Nie wiedzieliśmy, że to pójdzie tak daleko.

– Wasze dzieci, wasza odpowiedzialność – odpowiedziałam, czując, jak gniew narasta we mnie coraz bardziej. – Musicie teraz wziąć odpowiedzialność za to, co się stało.

Sandra i Daniel wymienili zaniepokojone spojrzenia. Było jasne, że nie spodziewali się takiej reakcji z naszej strony. Jednak my nie mogliśmy po prostu przejść obok tego, co się stało. Nasz dom, nasze bezpieczne miejsce, zostało zniszczone, a oni musieli to naprawić.

– Co teraz? – zapytała Sandra, patrząc na mnie z wyrazem skruchy na twarzy.

– Oczekujemy, że pomożecie w naprawie zniszczeń.

Zatrudniliśmy prawnika

Następnego ranka siedzieliśmy z Szymonem przy kuchennym stole, z planami napraw i kosztorysami rozłożonymi przed sobą. Nasz dom potrzebował gruntownego remontu, a koszty były ogromne. Musieliśmy podjąć trudną decyzję – czy pociągnąć Sandrę i Daniela do odpowiedzialności prawnej, czy spróbować rozwiązać to polubownie.

– Może spróbujemy najpierw porozmawiać z prawnikiem – zasugerowałam. – Dowiedzmy się, jakie mamy możliwości.

Szymon przytaknął i sięgnął po telefon. Kilka minut później mieliśmy umówione spotkanie z naszym prawnikiem na popołudnie. Punktualnie o czwartej weszliśmy do kancelarii prawnika.

– Proszę usiąść – powiedział, wskazując na krzesła przed swoim biurkiem. – Słyszałem, że macie problem z wynajmującymi. Opowiedzcie mi szczegóły.

Opowiedzieliśmy mu wszystko – od momentu wynajmu domu, przez nasze wakacje, aż po powrót i odkrycie zniszczeń. Słuchał uważnie, notując najważniejsze punkty.

– To bardzo trudna sytuacja – zaczął, kiedy skończyliśmy. – Macie prawo pociągnąć wynajmujących do odpowiedzialności prawnej za zniszczenia. Możemy złożyć pozew i domagać się odszkodowania za szkody.

To była trudna sytuacja

Spojrzałam na Szymona, który siedział z zaciśniętymi pięściami. Wiedziałam, że jest wściekły i zraniony, ale czy naprawdę chcieliśmy iść tą drogą?

– A jakie mamy inne opcje? – zapytałam cicho. – Czy możemy spróbować rozwiązać to polubownie?

– Oczywiście, możecie spróbować mediacji. To mniej formalna droga, która pozwala obu stronom na dojście do porozumienia bez angażowania sądu. Jeśli są gotowi wziąć odpowiedzialność i naprawić szkody, to może być najlepsze rozwiązanie.

Szymon odetchnął głęboko, a ja poczułam, jak napięcie w moich ramionach trochę się rozluźnia.

– Spróbujemy mediacji – powiedziałam, patrząc na męża. – Dajmy im szansę naprawienia tego, co się stało.

– To rozsądna decyzja. Pomogę wam w zorganizowaniu mediacji i będę was reprezentował. Ustalmy teraz szczegóły.

Mieliśmy plan

Kiedy wychodziliśmy z kancelarii, czułam mieszankę ulgi i niepewności. Wiedziałam, że to dopiero początek trudnej drogi, ale przynajmniej mieliśmy plan. Musieliśmy teraz tylko wierzyć, że Sandra i Daniel naprawdę chcą naprawić swoje błędy.

Dzień mediacji nadszedł szybciej, niż się spodziewałam. Spotkanie miało odbyć się w kancelarii prawnika, w neutralnym miejscu, które miało pomóc nam wszystkim zachować spokój i profesjonalizm. Sandra i Daniel przybyli punktualnie, wyglądając na zestresowanych i zaniepokojonych.

– Celem dzisiejszego spotkania jest znalezienie rozwiązania, które będzie satysfakcjonujące dla obu stron. Proszę, usiądźcie. Zaczniemy od omówienia zniszczeń i kosztów napraw – zaczął prawnik, otwierając teczkę z dokumentami. – Weronika i Szymon przygotowali szczegółowy kosztorys. Przejrzymy go teraz razem.

Wzięli kredyt

Przesunęłam dokumenty w stronę Sandry i Daniela, obserwując ich reakcje. Sandra zbladła, a Daniel zaczął nerwowo przeglądać kartki.

– To naprawdę dużo pieniędzy – powiedział cicho Daniel, patrząc na mnie z wyrazem skruchy.

– Wiem – odpowiedziałam, próbując zachować spokój. – Ale nasz dom został poważnie zniszczony. Te koszty są konieczne, aby przywrócić go do stanu sprzed wynajmu.

– Rozumiemy – powiedziała Sandra, patrząc na Daniela. – Tylko... nie mamy tyle pieniędzy od razu.

– Moglibyśmy podpisać umowę – zaproponował prawnik. – Ustalmy harmonogram spłat i sposób monitorowania postępów. Czy to by wam odpowiadało?

Sandra i Daniel zgodzili się od razu. W ciągu następnej godziny ustaliliśmy szczegóły umowy, rozkładając koszty napraw na miesięczne raty, które byłyby realne do spłacenia przez wynajmujących. Prawnik spisał wszystko dokładnie, a my podpisaliśmy dokumenty.

W ciągu kolejnych tygodni nasz dom powoli wracał do dawnej świetności. Szymon i ja spędzaliśmy wieczory i weekendy na naprawach, malowaniu ścian, wymianie mebli. Sandra i Daniel regularnie wpłacali ustalone raty, a my czuliśmy, że sprawiedliwość zaczyna się dopełniać.

Udało się odnowić nasz dom

Pewnego wieczoru, po ciężkim dniu pracy, usiedliśmy z Szymonem na odnowionej kanapie w salonie. Wpatrywałam się w nowe, jasne ściany.

– Nasz dom znowu wygląda jak nasz.

– Tak, kochanie. – Szymon objął mnie. – Ale to było trudne. Czasem myślę, czy nie powinniśmy byli iść do sądu od razu.

Spojrzałam mu w oczy, widząc w nich zmęczenie i wątpliwości. Wiedziałam, że ta sytuacja odcisnęła na nas swoje piętno, a Szymon, mimo że starał się być silny, miał swoje momenty zwątpienia.

– Może i tak – odpowiedziałam cicho. – Ale daliśmy im szansę na naprawienie swoich błędów. Może to była właściwa decyzja.

Szymon westchnął i spojrzał w sufit.

– Chciałbym wierzyć, że to ich czegoś nauczyło. Że naprawdę zrozumieli, co zrobili.

– Myślę, że postąpiliśmy słusznie – powiedziałam, patrząc mu w oczy. – Daliśmy im szansę na poprawę, a my zyskaliśmy spokój ducha.

Nasz dom znów był pełen ciepła i spokoju, a my z Szymonem nauczyliśmy się, że nawet w najtrudniejszych chwilach można znaleźć siłę, by iść naprzód. Wiedzieliśmy, że cokolwiek przyniesie przyszłość, poradzimy sobie razem. A nasz dom, tak jak nasza miłość, będzie zawsze naszym bezpiecznym miejscem, niezależnie od przeciwności losu.

Weronika, 35 lat

Czytaj także:
„Narzeczony bawił się tak dobrze na wieczorze kawalerskim, że pomylił mój numer. Wysłał mi coś, czego nie powinien”
„Nie chciałam spędzać wakacji z dziećmi. Potrzebowałam odpocząć, więc podrzuciłam rozdarte wnuki teściowej”
„Teściowa stołowała się u nas jak w 5-gwiazdkowej restauracji. Gdy w końcu dałam jej rachunek na 100 zł, obraziła się”

Redakcja poleca

REKLAMA