Nie traciłam czasu – w poniedziałek zaczęłam staż, a już w sobotę zabrałam się ostro do rzeczy. Aby awansować, oddawałam całą siebie – w pracy intelekt, a w łóżku ciało. Rok później role się odwróciły.
Zawsze mierzyłam wysoko
Lubię łączyć przyjemne z pożytecznym. Nauczyłam się włoskiego, oglądając włoskie filmy na Netflixie. Tak, sprytna ze mnie babka. Do tego ładna i zgrabna, które to walory również chętnie przerabiam na korzyści. Nie dam sobie złemu losowi w kaszę dmuchać. Nie znoszę prowincjonalnej przeciętności!
Od małej dziewczynki z blond kręconymi kucykami widziałam siebie w dużej korporacji znajdującej się w wysokim, oszklonym biurowcu. Samodzielny gabinet. Kierownicze stanowisko. Kręcony, wygodny fotel. A przede wszystkim spora pensja. Byłam cierpliwa, a więc i gotowa zapracować na to wszystko pracą i wspinaniem się po szczeblach kariery. Ale że powolnym?
Nieee, no bez przesady!
Nie zamierzałam czekać na awans do trzydziestki. Szczególnie że to właśnie teraz mam mnóstwo dodatkowych atutów w... no, tu i tam, czyli długie nogi, zgrabną pupę, fajny biust. Blond loki za ramiona. Ciemnoniebieskie oczy. Długie rzęsy. Licencjat z kulturoznawstwa. Magisterka z marketingu. Elokwencja. Szyk. Flirt. Wdzięk. Paznokcie. Refleksy. Szpilki. Słowem – dziewczyna z klasą. Aha, no i języki, bo języki to moja pasja, nieraz mi się już przydały – oprócz angielskiego znam też niemiecki i włoski. Uczę się francuskiego... To język miłości.
Mając tyle asów w kieszeni, pewnego majowego poranka wyprowadziłam się ze swojego małego miasteczka. Miałam trochę oszczędności. Wkrótce znalazłam staż w znanej warszawskiej korporacji, w dziale marketingu, i... niemal od holu dopuściłam głosu swój wdzięk osobisty.
Wzięłam na tapet mojego szefa
Nie po to jestem taką fajną dziewczyną, żeby nie poderwać osoby decyzyjnej w firmie. Już od drugiego dnia stażu, po ogarnięciu tego, kto jest kim, wzięłam na cel szefa działu marketingu. Bo szybko zorientowałam się, że zrobienie kariery w tak dużej korporacji może być ciężkie, nawet dla tak ogarniętej dziewczyny jak ja. Lasek chętnych na stanowisko szeregowego pracownika, a już na pewno asystentki, jest wiele. Ale nie ze mną takie numery.
– Cześć... masz na imię Magda? – już o jedenastej zaczepiłam przy ekspresie do kawy starszą stażem koleżankę.
– Tak, a ty... – popatrzyła na moją błękitną sukienkę z dekoltem, eksponując z kolei swój biały, korporacyjny uśmiech.
– Julia jestem – odwzajemniłam banana na twarzy. Również mi niczego w nim nie brakowało.
– A, tak, nasza nowa stażystka – przyjrzała mi się uważnie.
– Tak, nowa, a ty jak długo...
– Dwa lata.
– Oj, to znasz pewnie prawie wszystkich z tego działu – zaczęłam drążyć swój ulubiony temat, popijając łyk aromatycznej kawy.
– A no, interesuje cię ktoś konkretny?
– Wiesz, tak się zastanawiam nad naszym szefem. Jest się kogo bać? – udałam zalęknioną, chowając misternie układane od rana loki w szczupłych ramionach.
– Nie jest taki zły, kochana. Znałam gorszych, ale...
– Tak?
– Ma słabość do kobiet, uważaj – uniosła swój długi paznokieć w kolorze budyniowego różu.
– Co masz na myśli?
– Właściwie nic. Po prostu bardzo lubi kobiety.
– Hmm, dzięki. – Cóż, w odróżnieniu od niej, nie uznałam tego za wadę. Raczej podatny grunt na swoje zamiary.
Od razu mu się spodobałam
Już pierwszego dnia nasz szef obrzucił mnie powłóczystym spojrzeniem. Kątem oka zorientowałam się, jak przygląda się mojej zgrabnej sylwetce. A było na co popatrzeć, bo założyłam dosyć obcisły, beżowy kostium, eksponujący wcięcie w talii i nie tylko. Drugiego dnia ubrałam się jeszcze bardziej seksownie, w czarną sukienkę mini, uważając jednak, aby nie przesadzić, bo zbyt dosłowna przynęta mogłaby się okazać zbyt nudna.
– Coraz ponętniej pani wygląda. Pani Julio... – udało się, zagadał do mnie!
– Dziękuję! – posłałam mu odważne spojrzenie. Założył dzisiaj twarzową, jasnoróżową koszulę.
– I świetnie sobie pani radzi z obowiązkami – pochwalił mnie.
Na jego prawym nadgarstku błyszczał złoty zegarek.
– A tam... Zwyczajnie się staram – dla odmiany udałam skromniejszą, schylając głowę i patrząc na niego spod rzęs.
– Oj, oj, zbyt surowa jest pani dla siebie. Czy to nie... kokieteria? – powiedział powoli, przeciągając uroczo słowa.
– Możliwe. W końcu nawet mnisi marzą trochę o skromnisi. –
Uśmiechnęłam się zalotnie, ściszając głos.
– No proszę, czytuje pani Sztaudyngera! – jego oczy błysnęły.
– O tak, lubię jego rubaszne żarty... – odpowiedziałam, chwaląc siebie w myślach za szerokie zainteresowania.
– A ja lubię oczytane kobiety – patrzył mi prosto w oczy. – I piękne.
Super, wyglądało na to, że zapunktowałam tego dnia nie tylko urodą! Tak trzymać.
Nie traciłam czasu
Już po południu kolejnego dnia upewniłam się, że do twarzy jest mi także w czerwonych sukienkach. W piątek było zebranie, na którym postarałam się zająć miejsce obok szefa. A w sobotę wybrałam się na firmową imprezę. Stanęłam w rogu sali i już po chwili, kątem oka poczułam na sobie jego wzrok. Stałam nadal odwrócona do ściany, z kieliszkiem w dłoni, kiedy powoli, pociągająco, posuwiście podszedł do mnie.
– No proszę, znów się spotykamy – powiedział. Serce zabiło mi szybciej.
– Tak... – odwróciłam się.
W białej, rozpiętej koszuli i liliowej marynarce wyglądał tak apetycznie, że mimowolnie przysunęłam się bliżej, aby powąchać jego perfumy. Mmm! Zauważył moje maślane spojrzenie i powiedział, przysuwając dłoń z kieliszkiem białego wina:
– Łukasz jestem.
– Julia – stuknęliśmy się.
– I co teraz? – wino powoli uderzało nam już chyba do głów, bo jego spojrzenie ślizgało się po moim dekolcie.
– A co byś chciał? – musnęłam kolanem jego spodnie.
Wtedy wziął mnie za rękę i wyszliśmy z sali. Nie powiedział, gdzie idziemy, ale ja wiedziałam. Wsiedliśmy do windy, ruszyła. Długie dwie minuty. Wysiedliśmy. Objął mnie w talii. Znaleźliśmy jego pokój. Przekręcił klucz w zamku. Już od progu pocałował moją szyję, usta, piersi. Kochaliśmy się prawie do rana.
– Jesteś idealną asystentką... w łóżku – powiedział, kiedy otworzyłam oczy. Miałam potargane loki, ale widziałam, że i tak wyglądam mega atrakcyjnie.
– W łóżku? – zapytałam.
– No a gdzie? Jak na razie widzę cię tylko w łóżku, co to oznacza? – odpowiedział, odwracając głowę i spoglądając w kierunku okna.
– Nie wiem...
– Może czas to zmienić.
– Co masz na myśli?
– Zobaczysz w poniedziałek.
Był taki stanowczy! I tajemniczy.
Najgorętsza asystentka w mieście
Cóż, muszę siebie samą pochwalić, że niezły miałam refleks. Niedzielę spędziłam gratulując sobie w lustrze dobrze wykonane zadania. W poniedziałek poszłam do pracy w świetnym humorze. A kiedy szef powiadomił mnie o tym, że zamierza zrobić mnie swoją asystentką, endorfiny kotłowały mi się w żyłach.
– Poczekamy kilka tygodni, aby nie wzbudzać podejrzeń – powiedział cicho.
– Ok, szefie – puściłam mu oczko, również konspiracyjnie ściszając głos.
– Super, moja najgorętsza asystentko w mieście – przesunął dłonią po moim kolanie.
Przy ludziach staraliśmy się nie okazywać sobie uczuć. Za to jako osobista asystentka, za drzwiami gabinetu, sprawdzałam się, jak tylko umiałam. Prawdopodobnie to miasto nie widziało bardziej oddanej asystentki – w dzień oddawałam cały swój intelekt, a nocami swoje ciało. Łukasz musiał nieco zainwestować w kuszącą bieliznę, kuse majteczki, ażurowe pończoszki, bo z pensji asystentki nie dałabym stworzyć odpowiedniego anturażu asystentki idealnej.
Oczywiście nie wracaliśmy jednym autem. On swoim, ja jechałam przystanek dalej, a następnie już wygodnie zawoził mnie do naszego luksusowego gniazdka, bo zamieszkaliśmy w jego apartamencie. Dobrze nam było. Zakochiwałam się coraz bardziej, chociaż nie planowałam tego.
To było... rok temu.
Role się odwróciły
Jak potoczyła się moja zawrotna kariera? Nie jestem już asystentką mojego szefa. Awansowałam! Tak, mam przestronny gabinet, jak chciałam. Jeszcze bardziej odlotowy fotel. Kierownicze stanowisko... Co z moim szefem?
Cóż, role nieco się odwróciły. Teraz on jest moim asystentem w... łóżku, ale nie sypialnianym, lecz łóżku dziecięcym. Bo urodziłam córeczkę, Marysię.
Łukasz był zachwycony, kiedy pokazałam mu dwie kreski. Postanowiliśmy odejść z pracy, aby nie wzbudzać podejrzeć i nie narobić sobie większych kłopotów. On wziął kredyt na rozwój własnej działalności świadczącej usługi konsultingowe, ale to ja zostałam prezeską firmy. Przynajmniej do czasu jego urlopu tacierzyńskiego. Mój zakochany po uszy, świeżo poślubiony mąż stwierdził, że jestem wyjątkowo zdolna i zdecydowanie bardziej reprezentacyjna, a także umiem przebojem zdobywać nowych klientów.
Teraz nocami mnie doszkala, a ja odwdzięczam mu się jak mogę. No, tylko że nocami nie jest już tak beztrosko jak dawniej, bo Marysia bardzo się o to stara, a temperamencik ma chyba po mamusi. Kto by pomyślał, że tak potoczy się moja kariera... mimo drobnych wpadek po drodze.
Czytaj także:
„Zakochałam się i wierzyłam, że spotkałam księcia z bajki. Za naiwność zapłaciłam wszystkimi oszczędnościami”
„Samotna sąsiadka pomogła mi spełnić największe marzenie. A potem została moją przyjaciółką”
„Pracowałem całymi dniami za granicą, żebyśmy mieli dach nad głową. Przez lata tyrałem na chleb, żonę i jej kochasia”