„Myśleliśmy, że Mariola biega do szefa i na nas skarży. Ale teraz już wiem, jak wielki ciężar musiała dźwigać”

załaman kobieta fot. Getty Images, Olga Rolenko
„Zerknęłam. Jakiś mężczyzna, ledwo trzymający się na nogach, walczył z dziewczyną. Stałam ukryta w wejściu do kamienicy i przyglądałam się temu, co się działo. Niespodziewanie zdałam sobie sprawę, że ta dziewczyna to Mariola. Co za przypadek! Nie mogłam przestać patrzeć na to, co się tam działo”.
/ 07.02.2024 14:30
załaman kobieta fot. Getty Images, Olga Rolenko

Mariola nigdy nie była z nami blisko i dlatego traktowaliśmy ją jak odrzutka. Gdy poznałam o niej prawdę, było przykro i głupio.

Nie chce żyć z nami w zgodzie

Impreza firmowa zorganizowana z okazji 10-lecia naszej działalności, stanowiła doskonałą okazję zarówno do drobnych rozliczeń, jak i do nieśmiałych deklaracji. Jak to w pracy zresztą bywa. Przy pomocy małych, niepodpisanych prezentów, które zazwyczaj dawaliśmy sobie podczas takich wydarzeń, można było okazać komuś sympatię lub wręcz przeciwnie, niewinnie” się na kimś zemścić. Także najprościej mówiąc, był to idealny sposób na to, aby bez konsekwencji poprawić lub zepsuć komuś nastrój. A sobie na pewno w ten sposób go poprawić.

Zazwyczaj już miesiąc wcześniej losowaliśmy imiona osób, które mieliśmy obdarować prezentem. Bywało różnie, trafiało się raz lepiej, raz gorzej. Tym razem niestety nie miałam szczęścia. A właściwie to trafiło mi się najgorzej – wylosowałam mojego szefa.

– Co by tu mu kupić? – zastanawiałam się na głos, siedząc z koleżanką w kantynie dla pracowników.

– Na pewno coś wymyślisz – próbowała mnie pocieszyć. – Może jakiś symboliczny breloczek do kluczy? Na przykład ze świnką... – jej oczy rozbłysnęły złośliwie.

– Nie no, co ty wygadujesz?! – wykrzyknęłam. – Przecież mam kredyt, jakoś trzeba go spłacać. Muszę zarabiać hajs. Przecież gdyby się dowiedział, że to ja mu dałam ten brelok ze świnią, to by mnie z miejsca wyrzucił.

– Ale przecież prosiak to też symbol pieniędzy – starała się tłumaczyć moja koleżanka. – Może by to zrozumiał w ten sposób...

– Wolałabym tego nie sprawdzać – odparłam.

– No dobra, to nie wiem, no coś tam znajdziesz, futerał na wizytówki, długopis czy coś podobnego. Ja to dopiero mam zagwozdkę...

– Kogo wylosowałaś?

– Mariolę...

Niewiele o niej wiedziałyśmy

Zamilkłyśmy obie. Mariola to ta koleżanka, którą my, jako grupa, najmniej lubiłyśmy. Właściwie też najmniej ją znałyśmy, ponieważ zawsze trzymała się na dystans. Nigdy nie brała udziału w naszych piątkowych wyjściach po pracy, nie pisała do nas prywatnych wiadomości, właściwie nie rozmawiałyśmy.

Kiedy mieliśmy przerwę na śniadanie, zawsze siedziała sama. Kiedy do niej zagadałyśmy, odpowiadała tylko jednym słowem i jej sposób mówienia sugerował, że nie chce z nami mieć za wiele do czynienia. Na koniec ktoś rzucił plotkę, że donosi na nas do szefa i od tamtej pory wszyscy omijaliśmy ją z daleka.

W sumie to o Marioli wiedzieliśmy tylko tyle, że ma męża, bo miała na palcu obrączkę i że bardzo chciała zgarniać dodatkowe pieniądze za pracę po godzinach, bo bardzo się o to starała. Nikt nie wiedział, na co wydawała te dodatkowe pieniądze, bo ubierała się bardzo zwyczajnie, a do pracy jeździła tramwajem. Może była po prostu sknerą? Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek złożyła się na prezent imieninowy dla kogoś. Mimo wszystko nawet nielubiana Mariola wydawała mi się łatwiejszą osobą do obdarowania niż szef.

– Zamieńmy się – zaproponowałam mojej koleżance. – Ja wymyślę coś dla Marioli, a ty zajmij się szefem.

Nie byłam pewna, co na to koleżanka, ale ona od razu się zgodziła. Co więcej, wydawało mi się, że jest nawet zadowolona z tej propozycji. Wkrótce zrozumiałam, dlaczego...

Byłam tam przypadkowo

Czas mijał, impreza się zbliżała, a ja nadal nie miałam żadnego pomysłu na prezent dla mojej koleżanki. Oczywiście, przychodziły mi do głowy różne złośliwe pomysły na niezbyt sympatyczne gadżety, ale nie chciałam przesadzać. Przecież z założenia to miał być dla nas przyjemny dzień, a Mariola niczym konkretnym mi nie podpadła. Może dekoracje do salonu w kształcie sopelków?” – myślałam. To raczej subtelna sugestia, ale może skłoniłaby ją do namysłu. A może jednak doniczka na bluszcz? – nadal nie mogłam podjąć decyzji.

Gdy wychodziłam ze sklepu, zaczepiłam się o klamkę i uszkodziłam rączkę mojej torebki. Uznałam więc, że na chwilę zapomnę o wyborze prezentu i skupię się na naprawieniu mojej ulubionej torebki. Była droga i markowa, a poza tym, bardzo ją lubiłam. Nie można tak po prostu wyrzucić takiego cacka.

Następnego dnia na przerwie zapytałam:

– Czy ktoś z was zna może kogoś, kto by mógł naprawić torebkę?

– Tak, ja znam jednego – odpowiedziała Lidka z działu finansowego.

– Świetnie! – ucieszyłam się. – Podasz mi jego adres?

Warsztat był na Łąkowej.

– To daleko – powiedziałam z westchnieniem.

– Ale będziesz zadowolona. Naprawił mi moją podartą torbę tak dobrze, że nawet nie widać, gdzie była dziura – Lidka mówiła z wielkim entuzjazmem.

Zdecydowałam, że po pracy pojadę jednak na tę Łąkową. Na chwilę wpadłam do domu po zepsutą torbę i ruszyłam. Miałam trochę problemów z orientacją, bo absolutnie nie znałam tej okolicy. Nigdy wcześniej tam nie byłam. To nie była zbyt prestiżowa część miasta. Stare kamienice, niechlujne dziedzińce i obskurne budynki. A ja nie mogłam znaleźć nigdzie tabliczki z napisem „zakład kaletniczy”. Właśnie opuszczałam kolejne, pełne kontenerów podwórko, gdy usłyszałam krzyki:

– Ty suko, daj mi spokój! Jesteś nic nie warta, lepiej daj mi na wódkę!

Nie chciałam robić jej przykrości

Podniosłam wzrok. Zauważyłam, jak całkowicie pijany facet siłuje się z jakąś kobietą. Z ukrycia przyglądałam się całemu zajściu. Niespodziewanie zauważyłam, że tą kobietą jest Mariola. To był dopiero szok! Nie mogłam przestać patrzeć na to, co się działo.

– Dlaczego tak się pani przygląda? – usłyszałam za swoimi plecami.

Odwróciłam głowę: za mną stała kobieta z miotłą w ręku, na pewno była dozorczynią.

– Czy powinnyśmy wezwać policję? – zapytałam, nie do końca pewna, ale czułam, że muszę coś zrobić.

– Ach, droga pani… – kobieta od sprzątania tylko pomachała ręką. – Pani myśli, że policja tu coś zmieni? Ta kobieta ma męża, który ciągle pije, ale mimo to go nie opuści. Twierdzi, że złożyła przysięgę przed Bogiem i że jej dzieci potrzebują ojca.

– Często to się dzieje? – zapytałam.

– No cóż, tak często to nie. Może raz, góra dwa razy na miesiąc... – mówiła, machając ręką. – Kiedy przepija wszystko, co ma, to wtedy chwila spokoju jest. Ona zapracowuje się niemal na śmierć, a on... Co tu dużo mówić, to jest po prostu skaranie boskie, a nie mąż!

Poczekałam, aż Mariola zaprowadziła do domu swojego pijanego męża. Nie chciałam, żeby mnie zobaczyła i żeby było jej głupio, że poznałam jej sekret. Nagle zmieniłam swoje zdanie na temat tej kobiety. Zdałam sobie sprawę, dlaczego unika wspólnych wyjść i wymiguje się od zakrapianych imprez firmowych. Teraz już wiedziałam, dlaczego tak bardzo potrzebuje pieniędzy. Kupiłam jej w prezencie chustkę z kolorowymi wielbłądami. Może zrozumie, że ktoś chciałby, aby jej mąż przestał pić. Nawet jeśli nie zrozumie tej aluzji, to i tak jedwabna chusta może trochę umili jej szarą codzienność.

Udało się zorganizować fajną imprezę. Najgłośniejsze śmiechy przyniósł prezent dla szefa. Dostał kaktusa w doniczce z napisem „trochę kłuję, ale kochaj mnie”. Ja natomiast dostałam lusterko powiększające. Czy to oznacza, że powinnam się bardziej sobie przyglądać?

Czytaj także:
„Żona przeżyła kryzys wieku średniego. Zdradziła mnie z fagasem, bo miał sześciopak na brzuchu”
„Miałam siostrę za popychadło, bo mąż rozstawiał ją po kątach. Nie wiedziałam, że tak naprawdę to ona pociąga za sznurki”
„Zięć to chytrus i cwaniak, ale nie ze mną te numery. Naiwniak myśli, że dom i działki przepiszę na córkę. Niedoczekanie”

Redakcja poleca

REKLAMA