Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Stałem w kącie galerii, obok moich prac, czując się jak dodatek do tego miejsca. Ludzie podchodzili, rzucali krótkie spojrzenia na moje obrazy, a potem przechodzili obojętnie dalej. Nie rozumiałem, dlaczego moja twórczość nie może przyciągnąć ich uwagi.
Nie doceniali mnie
Krytycy zawsze powtarzali: „Twoje prace są zbyt surowe, brakuje im polotu”. A ja malowałem, jak czułem – z wnętrza, prosto z duszy. Tylko że nikt tego nie rozumiał.
Zatopiłem się w myślach, kiedy nagle usłyszałem za plecami niski, pewny siebie głos:
– Twoje prace wyróżniają się w tłumie.
Odwróciłem się i zobaczyłem przed sobą uznanego malarza, którego obrazy osiągały jeździły na wystawy za granicę. A teraz stał przede mną.
– Twoje prace mają autentyczność, którą rzadko się spotyka – kontynuował, wskazując na jedno z moich płócien. – Masz talent. Potrzebujesz tylko odpowiedniego przewodnika.
Zaniemówiłem. Zauważył mnie w tłumie!
– Pan naprawdę tak uważa? – wydukałem w końcu, czując, jak serce bije mi mocniej.
– Oczywiście. Mam pewien pomysł – powiedział, uśmiechając się lekko. – Jeśli masz ochotę, możemy porozmawiać o twojej przyszłości.
Nie zastanawiałem się ani chwili.
Wziął mnie pod skrzydła
Jego pracownia była jak inny świat. Ogromne, wysokie pomieszczenie z wielkimi oknami, przez które wpadało naturalne światło. Ściany były obwieszone obrazami, podłoga pokryta plamami farb, a w powietrzu unosił się zapach terpentyny.
– To tutaj tworzę – powiedział, rozkładając ręce. – Od dziś to także twoje miejsce pracy.
Zaniemówiłem.
– Serio? Mam tu malować? – zapytałem, próbując ukryć ekscytację.
– Tak, ale najpierw musisz zrozumieć, jak ważna jest dyscyplina. Praca to klucz.
Zabrałem się do pracy z energią, jakiej dawno w sobie nie czułem. Malowałem od rana do wieczora, zapominając o wszystkim innym. Mój opiekun czasem patrzył na mnie przez ramię, czasem dawał wskazówki, a czasem tylko kiwnął głową.
– To dobry kierunek – powiedział któregoś dnia, wskazując na moje płótno. – Ale musisz nauczyć się cierpliwości.
Czułem, że rosnę w oczach.
Ufałem mu
Kilka tygodni później zaproponował coś, co wtedy wydawało mi się szansą życia.
– Twoje prace muszą trafić do galerii – powiedział. – Ale musisz mi zaufać. Na razie pokażemy je pod moim nazwiskiem. To tylko strategia marketingowa. Kiedy ludzie je pokochają, powiemy, że to ty jesteś ich autorem.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Z jednej strony czułem, że to szansa, z drugiej – miałem wątpliwości. Natalia, moja przyjaciółka, nie miała żadnych wątpliwości.
– To brzmi podejrzanie – powiedziała, gdy opowiedziałem jej o planie mojego mistrza. – Jak masz później udowodnić, że to twoje prace?
– On nie jest takim człowiekiem – odparłem. – On chce mi pomóc.
Mijały tygodnie. Moje prace zapełniały ściany pracowni, ale wciąż nie widziałem swojego nazwiska w galerii. Zaczynałem się niecierpliwić. Pewnego dnia odwiedziłem galerię, gdzie mój mistrz miał wystawę. Gdy wszedłem do środka, poczułem, jak coś we mnie pęka. Na ścianach wisiały moje obrazy – podpisane jego nazwiskiem.
– Jak ci się podobają? – zapytał mnie właściciel galerii. – Są niesamowite, prawda?
Nie wiedziałem, co powiedzieć.
Było mi przykro
Kiedy wróciłem do pracowni, zażądałem wyjaśnień.
– To tylko tymczasowe – tłumaczył, jakby nic się nie stało. – Chcę zobaczyć, jak ludzie zareagują na twoje prace. Gdy zobaczymy sukces, ujawnimy prawdę.
– Ale one już są sprzedawane! – wykrzyknąłem.
– Spokojnie. Zaufaj mi. Wszystko robię dla twojego dobra.
Próbowałem wierzyć w jego słowa, ale wątpliwości nie dawały mi spokoju.
Natalia, widząc moje wątpliwości, zaczęła działać na własną rękę. Poszła do galerii pod pretekstem kupna obrazów. Podczas naszej rozmowy o tym, co odkryła, poczułem, jak wszystko we mnie pęka.
– On zarabia na twojej pracy. Twoje dzieła wiszą w najlepszej części galerii, a ludzie płacą za nie fortunę – powiedziała z determinacją w głosie. – Musisz coś z tym zrobić.
Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko było prawdą.
– Myślisz, że ktoś mi uwierzy? On ma kontakty, reputację, a ja jestem nikim.
– Jeśli nie zaczniesz walczyć, zawsze będziesz nikim – odpowiedziała ostro.
Zacząłem zbierać dowody
Przejrzałem wszystkie swoje szkice i zdjęcia z pracowni, które udokumentowałem na własny użytek. Każdy detal obrazu, każdy ślad pędzla był taki sam jak na płótnach w galerii. Poszedłem do pracowni, by skonfrontować się z moim mistrzem. Siedział na sofie z kieliszkiem wina, jakby nic się nie stało.
– Coś cię trapi? – zapytał, uśmiechając się.
– Dlaczego sprzedajesz moje obrazy jako swoje? – rzuciłem bez ogródek.
Na moment zamarł, po czym zaczął się śmiać.
– Twoje obrazy? – powiedział z ironią. – Ty jesteś nikim bez mojego nazwiska. To ja nadaję im wartość, ja je tworzę, nawet jeśli malujesz je ty.
Poczułem, jak gniew zalewa mnie od środka.
– Nie masz prawa do mojego talentu. Bez niego jesteś tylko oszustem – odparłem.
Wzruszył ramionami.
– Tak działa świat, chłopcze. Talent to za mało. Liczą się kontakty i reputacja. Ty masz jedno, ja drugie. Myślisz, że ktoś uwierzy w twoją wersję?
To zdanie tylko umocniło mnie w postanowieniu, że nie mogę tego zostawić.
Postawiłem się
Wspólnie z Natalią opracowaliśmy plan. Musiałem pokazać ludziom prawdę. Zaczęliśmy od mediów społecznościowych. Opublikowałem zdjęcia swoich szkiców, etapy pracy nad obrazami i porównania z „dziełami” znanego artysty w galerii.
Na początku reakcje były różne. Niektórzy zarzucali mi kłamstwo. To bolało, ale Natalia przypomniała mi, że walka zawsze jest trudna. Właściciel galerii zauważył moje wpisy i zaprosił mnie na rozmowę.
– Musisz mi powiedzieć prawdę. Te obrazy, które wystawiam, to naprawdę twoja praca? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy.
– Tak. Mam na to dowody – odpowiedziałem, pokazując zdjęcia z procesu twórczego.
Był wstrząśnięty.
– On oszukał nas wszystkich – powiedział z goryczą. – Ale muszę cię ostrzec, że walka z kimś takim jak on będzie trudna.
Zniszczyłem go
Wkrótce po naszej rozmowie zaczęły pojawiać się kolejne dowody. Natalia odkryła, że artysta w przeszłości miał już podobne zarzuty, które udało mu się zatuszować. Tym razem jednak jego przeciwnikiem był ktoś, kto nie zamierzał się poddać. Próbował bronić się, twierdząc, że byłem tylko jego uczniem i że moje zarzuty są efektem zazdrości.
– To ja go odkryłem i dałem mu szansę – powiedział, udając troskę. – Nie rozumiem, dlaczego teraz atakuje mnie w tak niegodny sposób.
Ale prawda zaczęła wychodzić na jaw. Właściciel galerii oficjalnie potwierdził, że obrazy w jego galerii były mojego autorstwa. Ludzie zaczęli pytać, dlaczego znany artysta nie potrafi udowodnić, że to on je namalował.
Dostałem nową szansę
Jakiś czas później malarz zniknął z mediów, a jego reputacja legła w gruzach. Dla mnie zaczęła się nowa era. Właściciel galerii zaproponował mi wystawę – tym razem pod moim nazwiskiem.
– Twoje prace mają w sobie coś wyjątkowego – powiedział. – Teraz ludzie poznają twoje nazwisko.
Na wernisażu moje obrazy wisiały w centralnej części galerii. Natalia stała obok mnie, uśmiechając się dumnie.
– Widzisz? Mówiłam, że dasz radę – powiedziała.
Choć czułem ulgę i satysfakcję, wciąż miałem w sobie cień goryczy. Artysta, którego podziwiałem, odebrał mi nie tylko czas i pracę, ale też początkową wiarę w ludzi. Wiedziałem jednak, że ta lekcja była cenna.
Zaufanie to broń obosieczna. Wykorzystał moją naiwność, ale nie zdołał mnie złamać. Teraz wiem, że sukces to nie tylko talent, ale też odwaga, by walczyć o swoje. I choć ta droga była trudna, była też tego warta.
Jan, 36 lat
Czytaj także:
„Wszyscy próbowali naprawiać moje małżeństwo, tylko nie ja. Nikt nie wiedział, że miałam dobry powód do rozwodu”
„Wirtualny amant rozgrzewał mnie przez ekran monitora. Gdy zobaczyłam go na żywo chciałam wiać”
„Mąż zachowywał się jak ostatnia łajza, a ja udawałam, że nic nie widzę. Wreszcie zrobił coś, co przelało czarę goryczy”