Uczucie między mną a Markiem było jak rollercoaster – czasem unosiło nas wysoko, ale częściej spadaliśmy na dno. Dziś trudno mi uwierzyć, ile zdrad potrafiłam mu wybaczyć, wmówić sobie, że to normalne. Latami oszukiwałam się, że ten nałogowy podrywacz jest moją drugą połówką.
A przecież to Adam, zawsze gotowy mnie wesprzeć, był przy mnie w każdej sytuacji. Do dziś zastanawiam się, czemu tak późno dotarło do mnie, że właśnie on jest tym jedynym, z którym chcę dzielić swoje życie.
Byłam odludkiem
Ciężko było mi nawiązywać głębsze relacje już w szkole. Kiedy zaczęłam naukę w liceum w większej miejscowości, byłam przekonana, że zostanę sama. Podczas gdy inni uczniowie zachowywali się głośno i bez skrępowania, ja wciąż szukałam spokojnego zakątka, gdzie mogłabym się ukryć przed wzrokiem innych. Na moje szczęście, ten plan nie wypalił do końca.
– Hej, mogę się tutaj z tobą schować? Potrzebuję dokończyć zadania z matmy i pomyślałem, że to dobre miejsce, żeby mieć spokój – zagadnął niespodziewanie wysoki chłopak o ciemnych włosach, wciskając się do spokojnego zakątka, gdzie zwykle przesiadywałam sama na szkolnym korytarzu.
– Umm… jasne, już sobie idę – wymamrotałam zdezorientowana, bo nie spodziewałam się, że ktokolwiek ze mną pogada.
– Wystarczy, że staniesz tak, żeby nikt mnie nie zauważył. A tak w ogóle to jestem Adam – przedstawił się przystojniak, który wkrótce stał się moim najbliższym przyjacielem.
Starszy o rok ode mnie Adam podzielał moją pasję do czytania. Spotykaliśmy się podczas wszystkich przerw w naszym sekretnym miejscu, gdzie gawędziliśmy o literaturze. Co ciekawe, nawet gdy studiowaliśmy w innych miejscowościach, nasza przyjaźń się nie rozpadła. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć, niezależnie od okoliczności.
Nigdy mnie nie zawiódł
Wspierałam Adama, kiedy rozstał się ze swoją narzeczoną, podobnie jak on był obok, gdy dowiedziałam się o zdradzie Marka. On jednak potrafił ruszyć do przodu, podczas gdy ja stałam w tym samym punkcie.
Za każdym kolejnym razem, gdy wychodziły na jaw niewierności Marka, szukałam pocieszenia właśnie u Adama. Wciąż łudziłam się, że to koniec zdrad. Najbardziej doceniałam to, że Adam nigdy nie oceniał moich decyzji ani nie próbował mi mówić, co mam robić.
Dawał mi ogromne poczucie bezpieczeństwa, zapewniając, że mogę na niego liczyć bez względu na to, co wybiorę. Wielokrotnie powtarzał, że jego wolny pokój czeka na mnie, gdybym potrzebowała uciec od Marka – wystarczy jeden telefon o każdej porze.
Zdradzał mnie
Marka poznałam na uczelni. Jako dusza towarzystwa wydawał się poza moją ligą, więc jego zainteresowanie było dla mnie zaskoczeniem. Możliwe, że dostrzegł we mnie spokojną przystań, do której wróci, gdy znudzi się imprezowym życiem. Byłam szczęśliwa, że tak lubiany facet zwrócił na mnie uwagę.
Dowiedziałam się, że mnie zdradza, od koleżanki z akademika – zauważyła, jak podczas weekendowej imprezy wślizgnął się do pokoju jakiejś studentki. Kiedy go z tym skonfrontowałam, nie próbował kłamać. Zamiast tego zalał się łzami i błagał, żebym mu wybaczyła. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że podobna sytuacja będzie się powtarzać przez kolejne cztery lata, które spędziliśmy razem.
Mój partner znalazł pracę w agencji marketingowej i od tej pory prawie w ogóle nie widywałam go w domu. Zostawał w pracy do późnych godzin nocnych, czasem nawet do świtu. Nurtowało mnie pytanie, czy rzeczywiście spędza tam czas sam. Szybko przekonałam się, że nie. Co najbardziej boli – nie musiałam się nawet za bardzo starać, żeby wpaść na trop jego zdrad.
Nie krył się
Natrafiałam na ślady szminki na jego koszulach, sprośne SMS-sy i napoczęte opakowania kondomów w ubraniach, choć sama brałam pigułki. Za każdym razem było mi strasznie źle, ale nie wierzyłam, że ktokolwiek inny mógłby mnie pokochać. Więc wciąż mu darowałam wszystko i próbowałam wmówić sobie, że tym razem będzie już inaczej.
W czasie gdy Marek spędzał czas w pracy i uczestniczył w służbowych spotkaniach, ja prowadziłam długie rozmowy z Adamem. Chociaż dzieliła nas spora odległość, nie było dnia, żebyśmy nie mieli kontaktu przez telefon. Za każdym razem, gdy dowiadywałam się o kolejnych zdradach Marka, mogłam liczyć na Adama – przyjeżdżał, zabierał mnie do siebie i dawał schronienie na parę dni, bym mogła dojść do siebie.
Kiedy byłam wtulona w jego ramiona, ogarniało mnie poczucie absolutnego bezpieczeństwa. Nie dopuszczałam jednak do siebie myśli o głębszym uczuciu między nami. Za bardzo pochłaniała mnie toksyczna relacja z Markiem, która mnie całkowicie zniewoliła.
To była przesada
Moi rodzice żyli w spokojnej wiosce, gdzie zawsze mogłam odpocząć od chaosu miasta i uporządkować swoje przemyślenia. Z takim właśnie zamiarem spakowałam walizki do samochodu, planując wyjechać po zakończeniu ostatnich obowiązków w pracy. Jednak w całym pośpiechu przypomniałam sobie, że nie wzięłam prezentu urodzinowego dla mamy. Musiałam więc zawrócić do mieszkania. Po wejściu do środka usłyszałam dochodzące z sypialni odgłosy – stłumiony śmiech i dziwne jęczenie.
Spodziewałam się najgorszego, ale to, co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Ten drań urządził sobie zabawę w naszym łóżku, i to nie sam – towarzyszyły mu dwie panienki. Bo trudno nazwać je kobietami, skoro wyglądały przy nim jak smarkule.
Zrobiło mi się niedobrze. Gdy jedna z nich mnie zauważyła, pisnęła przestraszona i zsunęła się z Marka, rozpaczliwie szukając czegoś do okrycia. Ta druga wyskoczyła z pościeli i zaczęła w panice zbierać porozrzucane ciuchy, ubierając się bez ładu i składu.
– O rany, Monika! Co ty tutaj robisz? Przecież wiesz, że ja bym nigdy… To nie tak jak myślisz! – wyrzucał z siebie Marek, próbując jak zwykle zwalić winę na kogoś innego.
– Spokojnie, już mnie nie ma. Wpadłam tylko na sekundę – odpowiedziałam chłodno i beznamiętnie.
Wiedziałam, co zrobić
Ruszyłam do pokoju dziennego, zabrałam upominek dla mamy i skierowałam się do wyjścia. Bez słowa odpaliłam samochód i odjechałam. Nawet nie myśląc długo, zaparkowałam samochód pod kamienicą Adama.
Wątpiłam, czy zastanę go w mieszkaniu. Mimo to postanowiłam zapukać i ku mojemu zaskoczeniu, był tam. Od razu wyczuł, że stało się coś niedobrego. Dostrzegł w moim zachowaniu, że to nie jest zwykła wizyta i że psychicznie jestem na granicy wytrzymałości.
Wtuliłam się w Adama. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie, że pragnęłam zatrzymać tę chwilę na zawsze.
– Nie musisz nic mówić – powiedział spokojnym, ciepłym głosem.
Łzy nie chciały już płynąć. Pierwszy raz od tak dawna poczułam w sobie dziwną pewność i spokój. Ostrożnie wysunęłam się z ramion Adama i skierowałam wzrok na jego twarz.
– Adam, zachowywałam się jak głupia… Tyle lat byłeś obok mnie, podczas gdy ja szukałam szczęścia gdzie indziej. Dopiero teraz zrozumiałam, że to ciebie naprawdę chcę, że jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Nie oczekuję, że odwzajemnisz moje uczucia, ale musiałam ci to powiedzieć. Nic lepszego nie mogło mnie w życiu spotkać – powiedziałam łagodnie, całkowicie przekonana o prawdziwości swoich słów.
– Tak długo na ciebie czekałem, ale każda sekunda oczekiwania się opłaciła… – wyszeptał ze wzruszeniem.
To był dobry krok
Nareszcie byłam we właściwym miejscu – wtulona w jego objęcia. Spędziliśmy wiele godzin przytuleni do siebie, nie mogąc uwierzyć w to, że los nas połączył. Wszystko wydawało się takie naturalne, że teraz zastanawiam się, dlaczego tak długo tkwiłam w destrukcyjnym związku z Markiem.
Odwiedziłam nasze wspólne mieszkanie tylko jeden raz. Upewniłam się wcześniej, że będzie wtedy w pracy. Adam pomógł mi zabrać wszystkie moje rzeczy. Odchodząc, zostawiłam krótką wiadomość na kartce, gdzie napisałam jasno, że nie chcę żadnego kontaktu i że to koniec.
Minęły dwa lata od tego momentu. Nasi wspólni znajomi mówili mi później, że mój eks wcale się nie ustatkował. Właściwie to poczuł się jeszcze bardziej wolny. Teraz mógł otwarcie podrywać inne dziewczyny, bez udawania.
Czuję się teraz najbardziej spełnioną osobą pod słońcem. Z Adamem znaleźliśmy wymarzony dom. Wykonuję zawód, który daje mi ogromną satysfakcję, a już niedługo wezmę ślub z kimś, kto jest nie tylko moją miłością, ale też najlepszym przyjacielem. Dość długo nie dostrzegałam, że moje szczęście było na wyciągnięcie ręki. Cieszę się, że w końcu to do mnie dotarło.
Dominika, 36 lat
Czytaj także:
„Mąż co wieczór ciągnie mnie do łóżka. Mam dość figli ze starym piernikiem, chyba znajdę mu kochankę”
„Mała gadatliwa dziewczynka załatwiła mi randkę. Bez owijania w bawełnę uwiodła dla mnie przystojnego doktorka”
„Mój teść myśli, że wszystko wie najlepiej. Zamiast stosować się do zaleceń, dolegliwości leczy wodą święconą”