„Myślałem, że ojciec w końcu jest ze mnie dumny i że zerwał z nałogiem. Prawda okazała się jednak bardziej bolesna”

ojciec i syn podczas trudnej rozmowy fot. Adobe Stock, fizkes
„Poczułem, że mój strach błyskawicznie rośnie, a nawet zamienia się w panikę. Zupełnie nie wiedziałem, jak mam się zachować, jak przywitać ojca. Sądziłem, że i on, po momencie pierwszego zaskoczenia, wpadnie we wściekłość. I choć byłem przecież już dorosłym mężczyzną, poczułem się jak mały chłopiec".
/ 24.04.2023 16:30
ojciec i syn podczas trudnej rozmowy fot. Adobe Stock, fizkes

Moje relacje z tatą nigdy nie należały do najłatwiejszych. On chciał koniecznie, żebym odziedziczył po nim fach mechanika samochodowego. Poza tym mógłby mnie zaakceptować jedynie jako wielką gwiazdę zawodowej piłki nożnej. Dlatego regularnie zawoził mnie na treningi do małego klubiku w sąsiednim miasteczku i pilnował, żebym żadnego nie opuścił. To była jedyna rzecz, na której mu zależało. 

Oprócz tego nie interesował się tym, jakie stopnie dostaję w szkole, troskę o to pozostawiając wyłącznie mojej mamie. W piłkę lubiłem grać jak prawie każdy młody chłopak, ale jakoś nie wiązałem z nią swojej przyszłości. Nie wiązałem jej również z naprawianiem samochodów, bo zwyczajnie nie miałem do tego smykałki.

Myślałem raczej o dziennikarstwie

W tych planach i pomysłach na życie popierała mnie matka, ojciec był im zdecydowanie przeciwny. Twierdził nawet, że zaczął więcej pić przeze mnie i przez moją mamę. Bo chcemy oboje zrobić z jego syna (czyli mnie) „picusia-glancusia” zamiast prawdziwego mężczyzny. Im bardziej dążyłem do realizacji swoich planów, tym bardziej ojciec dawał mi do zrozumienia, jak bardzo zawiodłem jego nadzieje.

Coraz częściej dochodziło do kłótni między nami, szczególnie, gdy był pijany. Kiedy wyjechałem na studia, ojciec nie chciał dawać mi żadnych pieniędzy, uważając mnie za darmozjada. Ale ja szybko zacząłem zarabiać na siebie i nie potrzebowałem pomocy rodziców. To chyba mu trochę zaimponowało. W każdym razie skończyły się docinki i złośliwości.

Kiedy matka zaczęła mu pokazywać moje różne teksty w gazetach, podobno nawet się uśmiechał. Gdy do tego zacząłem pracować w radiu, którego on zawsze słuchał, stałem się wreszcie godnym bycia jego synemRodziców nie odwiedzałem zbyt często, ale zawsze byłem tam podejmowany po królewsku.

Ojciec pilnował, żeby mama niczego mi nie żałowała

Było to absolutnie zbędne, bo kto jak kto, ale ona zawsze by mi przychyliła nieba. Tacie udzieliła się też coraz bardziej mamina duma ze mnie i puszył się przed znajomymi jak paw, kiedy szliśmy wspólnie po ulicy. I, co chyba najważniejsze, przez bardzo długi czas nie widziałem go pijanego.

Trochę mnie bawiła ta jego przemiana, ale byłem z niej zadowolony. Cieszyłem się, że choć trochę udało mi się „pomóc” mamie. Ojciec nie mógł jej już, jak dawniej, zarzucać, że zmarnowała mu syna. A kiedyś była to jego ulubiona „śpiewka”, po wypiciu kilku głębszych. Gdy zwróciłem na to uwagę mamie, ona spoważniała i odwróciła wzrok. Zapadła dłuższa chwila milczenia.

– Coś się stało, mamo? – zapytałem.

– Nie, nic… tylko widzisz – urwała, speszona i niepewna.

– Co widzę, mamo?

– Widzisz… Nie wiem, czy powinnam ci to mówić…

– Teraz nie wyjadę, dopóki mi nie powiesz. Mów, mamo.

– No dobrze, powiem. Tata tak naprawdę się wcale nie zmienił.

– Jak to?! Nie pamiętam już, kiedy widziałem go pijanego…

– Bo on pije, jak ciebie nie ma. Przyjeżdżasz do domu raz na dwa tygodnie, jesteś dwa, trzy dni. A on wtedy jest zupełnie inny… Ale kiedy ciebie nie ma, jest taki jak zawsze.

– I wciąż wypomina ci, że zmarnowałaś mu syna?

– Teraz ma pretensję o coś innego.

– O co?

– Dokładnie nie wiem, nie mówi tego. Ale intuicyjnie czuję, jakby mi czegoś zazdrościł… Nie mówmy już o tym.

– Ale mamo…

– Powiedz lepiej, co z tym twoim nocnym programem, który ci mieli dać?

– Będę go miał. W każdy piątek od dziesiątej do północy. Będę rozmawiał ze słuchaczami o ich problemach…

Rozgadałem się o moim nowym, autorskim programie i nie wracaliśmy już do tematu taty, który wkrótce wrócił z warsztatu do domu.

Jak zwykle zaczął wypytywać, co u mnie nowego słychać

Bardzo się ucieszył z mojego sukcesu i obiecał, że regularnie będzie słuchał programu.
Kiedy jednak wróciłem do mojego mieszkania, wciąż nie mogłem przestać myśleć
o słowach mamy…

Może jednak przesadzała? W to, że tata stara się szczególnie, kiedy przyjeżdżam, byłem skłonny uwierzyć. Ale nie byłem sobie w stanie wyobrazić, że we wszystkie pozostałe dni jest taki jak wcześniej. Mogłem to sprawdzić tylko w jeden sposób.

Do tej pory zawsze zapowiadałem swój przyjazd. Teraz postanowiłem odwiedzić rodziców bez zapowiedzi. Wciąż miałem klucze do ich mieszkania, dlatego mogłem przyjechać pod ich nieobecność. Tak też zrobiłem. Samochód zaparkowałem dwie ulice dalej, żeby zbyt wcześnie nie zdradzić, że jestem.

Czekając na rodziców, przygotowałem sobie herbatę i wyglądałem przez okno. Trochę się denerwowałem, bo wiedziałem, że tak czy owak nie będą zadowoleni z moich niezapowiedzianych odwiedzin. Zawsze przecież lubili się do nich specjalnie przygotować, mama gotowała obiad, zapraszała na wieczór rodzinę i znajomych, żeby przed nimi móc się mną pochwalić.

Kiedy kończyłem dopijać herbatę, zobaczyłem przez okno tatę

Od razu wiedziałem, że nie jest trzeźwy. Nie chodziło o to, że się zataczał. Tak bardzo raczej się nigdy nie upijał, a nawet w pewien sposób dbał o to, żeby nie było widać jego stanu. Zwykle chodził szybko, za to po alkoholu szedł takim wolniejszym krokiem, uważniej stawiał stopy, jakby bojąc się jakiegoś zachwiania. Ktoś kto go nie znał, mógł pomyśleć, że jest zwyczajnie zamyślony. Ale ja doskonale wiedziałem, co oznacza ten krok.

Poczułem, że mój strach błyskawicznie rośnie, a nawet zamienia się w panikę. Zupełnie nie wiedziałem, jak mam się zachować, jak przywitać ojca. Sądziłem że i on, po momencie pierwszego zaskoczenia, wpadnie we wściekłość. I choć byłem przecież już dorosłym mężczyzną, poczułem się jak mały chłopiec, który boi się powrotu pijanego ojca do domu. Dlatego błyskawicznie wybiegłem z mieszkania, zapominając nawet o zamknięciu drzwi na klucz.

Uspokoiłem się dopiero, gdy znalazłem się piętro wyżej. Stamtąd mogłem obserwować, jak ojciec podchodzi do drzwi, wkłada klucz do zamka i ze zdziwieniem stwierdza, że klucz nie chce się przekręcić we właściwą stronę.

W końcu naciska klamkę i wchodzi do mieszkania… Kiedy tata znalazł się w środku, szybko zbiegłem schodami w dół i pobiegłem do swojego samochodu.

A potem siedziałem w nim przez dobry kwadrans, zanim zdołałem się na tyle uspokoić, by odjechać. Czułem się fatalnie, jak zwykły tchórz, który uciekł, bo nie miał odwagi spojrzeć brutalnej rzeczywistości w oczy.

Gdy wróciłem do domu, zacząłem jednak przekonywać sam siebie, że to był przypadek

Że niefortunnie musiałem trafić na dzień, w którym tata akurat miał jakieś imieniny czy urodziny kolegi z pracy. Gdyby więc mnie zobaczył w domu, to nic by się nie stało…

I choć podświadomie wiedziałem, że oszukuję sam siebie, to nie miałem ochoty spojrzeć prawdzie w oczy. Wolałem udawać, że tata się zmienił. Na wszelki wypadek zapowiadałem też dużo wcześniej kolejne odwiedziny. Lecz wciąż, przestępując próg domu rodziców, bałem się, że tym razem ojciec się nie postarał i moje dzieciństwo wróci do mnie jak żywe.

Pewnie trwałbym w tym kłamstwie, gdyby nie to, że czułem, iż moja mama nie jest szczęśliwa. Zacząłem nawet podejrzewać, że wtedy te słowa o ojcu nie wymsknęły jej się tak przypadkiem. Że oczekuje ode mnie jakiejś reakcji, jakiejś pomocy, bo rozwód był dla niej rzeczą niewyobrażalną.

Nawet gdyby ojciec był potworem

W końcu zebrałem się na odwagę i postanowiłem, że nie zostawię mamy samej z tym problemem. Podszedłem do sprawy po dziennikarsku. Złożyłem rodzicom jeszcze trzy „niezapowiedziane wizyty”, za każdym razem widząc, jak ojciec wraca do domu swoim powolnym, ciężkim krokiem.

Ostatnim razem nawet usłyszałem przez drzwi gorącą kłótnię moich rodziców. Wtedy upewniłem się, że muszę coś z tym zrobić. I znalazłem tylko jedną metodę, po zastosowaniu której nie będzie odwrotu – albo coś się w tacie zmieni, albo powiem mamie, żeby na razie przeprowadziła się do mnie, a potem pomogę jej zacząć nowe życie…

W najbliższy piątek, tak jak zwykle robiłem to od prawie roku, wszedłem do studia, żeby poprowadzić swój program. Zaczynałem go od „problemu tygodnia”, jakiejś życiowej sprawy, która nurtuje wiele osób. Potem zachęcałem słuchaczy do dzwonienia. Później, w oczekiwaniu na telefony, puszczałem jakąś muzykę, która pasowała do nastroju rozmowy.

Dziś miało być do pewnego stopnia podobnie

Chociaż zupełnie inaczej…

– Witam was jak co piątek wieczór. Przez najbliższe dwie godziny będziemy mówić o demonach z czasów dzieciństwa, które wciąż nas prześladują i doganiają w dorosłym życiu. Ale dziś, wyjątkowo, będę czekał na telefon od jednej osoby, która, wiem to, słucha mnie. Mówię do ciebie, tato. Do ciebie, który wciąż pijesz i sprawiasz, że boję się przyjechać do ciebie i mamy bez zapowiedzi. Zadzwoń do mnie i opowiedz mi, dlaczego tak jest. Dlaczego jesteś taki jak dawniej i wciąż nie chcesz się zmienić?

Zamilkłem i dałem znać koledze w studiu, żeby puścił muzykę. Ale wszyscy po drugiej stronie szyby byli tak we mnie zapatrzeni, tak zdziwieni moimi słowami, że na moment w eterze zapanowała cisza. Dopiero kiedy ponagliłem ich ruchem ręki, obudził się wydawca programu i sam włączył wybraną przeze mnie wcześniej piosenkę.

To był dziwny wieczór, pewnie nie tylko dla mnie, ale i dla moich słuchaczy

Za każdym swoim wejściem ponawiałem apel o telefon od taty. Oczywiście, dzwonić mógł jak zawsze każdy i opowiedzieć o swoich problemach. Ale najwyraźniej wszyscy moi słuchacze, tak jak ja, czekali tylko na telefon od jednej osoby. Lecz ona nie zadzwoniła i musiałem zakończyć o północy swój program, smutną konstatacją, że dziś nie udało mi się rozwiązać żadnego problemu…

Przez cały weekend czekałem na jakikolwiek kontakt od rodziców. W poniedziałek zadzwoniłem sam do mamy, żeby dowiedzieć się, jaką reakcję wywołały moje słowa. Byłem pewien, że jeśli nawet przypadkiem tata nie słuchał mojej audycji, to wie, co w niej mówiłem, choćby od znajomych albo krewnych.

Mama chyba spodziewała się mojego telefonu i wiedziała, o co będę pytał.

Obraził się na ciebie – powiedziała zaraz po moim „cześć mamo”. – Powiedział, że nie masz wstępu do jego domu za to, co zrobiłeś…

– Ale ja chciałem tylko…

– Ja wiem, chciałeś dobrze. Chciałeś mi pomóc, rozumiem to. Ale obawiam się, że wybrałeś nie najlepszą metodę.

– Mamo, chciałem ci powiedzieć, że jeśli tata będzie ci sprawiał problemy, to zawsze możesz liczyć na mnie. Ja ci pomogę…

– Synku, jak? Tu, w naszym miasteczku jest inny świat. Twój ojciec jest pijakiem, ale nie jest taki najgorszy. Owszem, robi mi awantury, ale nigdy nie podniósł na mnie ręki i wiem, że tego nie zrobi. Chociaż po tym wszystkim boję się, że zrobi się jeszcze bardziej zgorzkniały.

Trochę byłem załamany po tej rozmowie z mamą

Nie dość, że nie rozwiązałem problemu, to wyglądało na to, że mogłem mamie przysporzyć dodatkowych kłopotów. I nawet nie miałem jak jej odwiedzić. Do tego wszystkiego jeszcze moi słuchacze nie dali mi zapomnieć o sprawie. I choć kolejne moje programy miały inne tematy, to zawsze ktoś z dzwoniących uparcie dopytywał się, czy udało mi się porozmawiać z ojcem i wyjaśnić wszystko.

Przyznam szczerze, że powoli dojrzewałem do decyzji, żeby zrezygnować z audycji. Słuchalność wprawdzie mocno mi podskoczyła po tym osobistym programie, a z innych mediów zaczęli do mnie dzwonić różni dziennikarze, żeby zrobić ze mną wywiad na ten temat. Ja jednak konsekwentnie odmawiałem, mając nadzieję, że kiedy sprawa przestanie być gorącym tematem, zapomną o tym szybko. Tak się jednak nie stawało, zaskoczył mnie ten ciąg dalszy, który rozwijał się wbrew mnie.

W końcu, mając tego serdecznie dość, postanowiłem zrezygnować z pracy w radiu. Oznajmiłem o tym szefostwu, pożegnałem się ze słuchaczami na antenie. I kiedy mój ostatni program zbliżał się do końca, zadzwonił tata.

Cześć, synku – przywitał się ze mną na antenie łamiącym głosem. – To przeze mnie?

– Co przez ciebie?

– Ta rezygnacja z programu.

– To nie jest tak, tato… ja… – nie potrafiłem wyrazić swoich emocji. – Dlaczego dzwonisz?

– Żeby odpowiedzieć na twoje pytanie. Pytanie, dlaczego wciąż piję… To znaczy już nie piję, „zaszyłem się”. Ale to wszystko dlatego… Bo ja zawsze chciałem, żebyś mnie szanował… Tak jak szanowałeś mamę… Zazdrościłem jej tego…

– Dlatego piłeś?

– Nie. Piłem dlatego, że nie czułem twojego szacunku. A kiedy dorosłeś i kiedy zacząłem być strasznie z ciebie dumny… To znaczy zawsze byłem, ale nie umiałem ci tego pokazać. I tak się cieszyłem, kiedy przyjechałeś… Wtedy przecież byłem inny. Ale nigdy nie poczułem twojego szacunku. I jak wyjeżdżałeś, znowu było mi przykro...

– Dlaczego mi tego nie powiedziałeś?

– A dlaczego ty tak to wszystko przed ludźmi wyciągnąłeś, zamiast powiedzieć mi to w oczy?

– Bo się bałem…

– Ja też się bałem… Bałem się okazać słabość i… – urwał.
– Tato? – zapytałem po chwili ciszy.

– Tato, jesteś tam? – mój wydawca dał mi znak, że mój ojciec się rozłączył. Dlatego nie pozostawało mi nic innego, jak zakończyć program. – Właśnie wysłuchali państwo mojej ostatniej audycji, na zakończenie której miałem wreszcie okazję szczerze porozmawiać z własnym ojcem.

Ojcem, który wprawdzie dużo pił, ale poza tym był wspaniałym rodzicem, który o mnie dbał i nauczył w życiu uczciwości i bycia porządnym człowiekiem. A to najważniejsza rzecz, jaką ojciec może przekazać synowi…

Już następnego dnia miałem wiele propozycji pracy z różnych rozgłośni

Zgłaszały się nawet stacje ogólnokrajowe. Ale ja uznałem, że po czymś takim, po przeżyciu tych wszystkich emocji, w radiu nie spotka mnie już nic interesującego. Postanowiłem, że zostanę wyłącznie piszącym dziennikarzem i… wydawcą. Wróciłem do mojego miasteczka i tam zacząłem pracować nad projektem lokalnego tygodnika.

Nie zamieszkałem z rodzicami, ale wynająłem coś niedaleko nich. I znów utrzymujemy bardzo bliski kontakt. A mój tata wciąż trzyma się świetnie i od dawna nie zajrzał już ani razu do kieliszka.

Czytaj także:
„Mama na łożu śmierci wyznała, że nigdy nie podróżowała służbowo, bo tak naprawdę wyjeżdżała do kochanka”
„Synowa wychowuje Jasia na boidudka i ciamajdę. Boję się, że wyrośnie na zniewieściałego faceta lub pantofla”
„Moja rodzina była bardzo bogata. Wszystko przez to, że mój przodek sprzedał swoją duszę diabłu”

Redakcja poleca

REKLAMA