„Nie wierzyłem żonie, że synowie są moimi dziećmi, bo w rodzinie nie rodziły się bliźnięta. Za głupotę słono zapłaciłem”

zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„W tajemnicy przed Agatą wysłałem do specjalistycznego laboratorium próbki DNA: swoje, żony i synów. Zgodnie z instrukcjami, które przesłano mi z laboratorium, musiałem zebrać dziesięć wyrwanych włosów chłopców. Zadaniem naukowców było stwierdzenie, czy Franek i Stasiek są moimi synami”.
/ 17.10.2023 11:15
zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Podobno wiedza to potęgi klucz. Tak przynajmniej w moich czasach pisało się w pamiętnikach. W dzisiejszych czasach, jak się boleśnie przekonałem, wiedza to nie tylko klucz do władzy. Bywa także początkiem całkowitego upadku i zniszczenia.

Czasami, jak to mówią mądrzy, starsi ludzie, lepiej nie wiedzieć. Zgadzam się z nimi. Szkoda, że przekonałem się o tym dopiero wtedy, gdy było już za późno…

Chcieliśmy mieć dużo dzieci

Wszystko zaczęło się od pechowego grilla. Pamiętam ten dzień jak dziś, bo właśnie odkupiliśmy z Agatą prawo do użytkowania niewielkiej działki w Rodzinnych Ogródkach i stawialiśmy pierwsze kroki w tym miejscu. Niewiele jeszcze na tym naszym skrawku ziemi się działo – ot, posadziliśmy trochę trawy, zasialiśmy na chybił trafił zakupione w supermarkecie rośliny, ustawiliśmy huśtawkę dla dzieci. I postanowiliśmy zrobić grilla.

– Skoro już uparłeś się na tę działkę, to miejmy z niej jakiś pożytek – perorowała Agata. – Zaprosimy kilka osób, chłopcy będą mieli się z kim pobawić, my też zrelaksujemy się po ciężkim tygodniu.

Pomysł nie był zły. Jak tak pomyśleć, to nie bawiliśmy się na żadnej imprezie, odkąd na świat przyszli chłopcy. Planowaliśmy powiększenie rodziny, owszem, ale powoli, stopniowo. Tymczasem pojawienie się na świecie Franka i Stasia wywróciło nasze życie do góry nogami. Wiadomo, przy bliźniakach wszystko człowiek przeżywa podwójnie – pierwsze kolki, pierwsze ząbki, pierwsze choroby – wszystko spada na rodzinę ze zdwojoną siłą.

Przez pierwsze lata życia chłopców byliśmy tak zmęczeni, że nie mieliśmy siły nawet pomyśleć o czymkolwiek innym jak sprawy naszych dzieci. W zasadzie dopiero teraz, kiedy synowie poszli do szkoły, poczuliśmy, że może czeka nas odrobina oddechu. Grill w pierwszych promieniach letniego słońca wydawał się wspaniałym pomysłem.

Dało mi to do myślenia

I rzeczywiście. Pogoda dopisała, znajomi również. Nasi chłopcy fantastycznie odnaleźli się w towarzystwie dawno niewidzianych dzieci przyjaciół. I właśnie przy otwieraniu kolejnego piwa kolega obserwujący zabawę naszych pociech zagadnął mnie:

– Niezłe rozrabiaki z tych twoich chłopców. To u kogo w rodzinie były bliźniaki, u ciebie czy u Agaty?

– U nikogo – wzruszyłem ramionami. – Wiesz, jak to jest. Od czasu do czasu trafia się komuś podwójne szczęście i tak wyszło, że akurat padło na nas. Ma to swoje dobre strony. Nie bawisz się dwa razy w pieluchy… – zacząłem, ale Rafał przerwał mi, wyraźnie zaskoczony:

– Jesteś pewien, że u Agaty w rodzinie nie było ciąż mnogich? Może o czymś nie wiecie. Bo ja zawsze byłem przekonany, że bliźnięta trafiają się tylko w takich rodzinach, w których jest taka tendencja. Z tego co wiem, u Agaty były, wiesz, ten koleś od nas z pracy, też ma bliźniaki. Ale on też jest bliźniakiem. Normalna sprawa. Jego żona, Monika, trochę obawia się zajść w kolejną ciążę. No wiesz, jak teraz strzelą podwójnie, to jak sobie dadzą radzę? – roześmiał się Rafał.

Z grzeczności zawtórowałem mu śmiechem, ale w głębi duszy byłem trochę zły. Co mnie obchodzi rodzina Krzyśka, byłego mojej żony? Stare dzieje! Co to ma wspólnego z nami?! Nigdy jakoś specjalnie nie zastanawialiśmy się z Agatą nad faktem pojawienia się akurat w naszej rodzinie bliźniąt. Ot, statystyka. Ale tego wieczoru, kiedy goście rozeszli się do domów, nie mogłem zasnąć. Ni z tego, ni z owego przypomniały mi się słowa mojej matki, które wypowiedziała zaraz po urodzeniu Stasia i Frania:

– Jakoś w ogóle ci chłopcy są do ciebie niepodobni, synku. Jesteś pewien, że nie podmieniono wam ich w szpitalu?

Wtedy obraziłem się na nią za tę nieprzemyślaną uwagę, uznając ją po prostu za kolejny afront wobec Agaty.

Matka jej nie tolerowała

Moja mama nie lubiła Agaty, i szczególnie na początku naszego małżeństwa, nie mogła się pogodzić z tym, że jednak zdecydowaliśmy się być razem. Dopiekała Agacie przy byle okazji. Nie miałem powodu, by brać jej słowa na poważnie. Moim zdaniem Staś i Franek byli najpiękniejszymi chłopcami na świecie i tylko to się liczyło. Wtedy.

Bo teraz czułem, że ziarno wątpliwości zostało zasiane. Im chłopcy byli starsi, tym mniej byli do mnie podobni. Ja zawsze byłem świetnym uczniem, a Stasiek musi chodzić na zajęcia wyrównawcze, bo nie radzi sobie z pisaniem i czytaniem. Ja byłem bardzo wysportowany jako dziecko, a Franek nie umie nawet piłki porządnie kopnąć. Takich wątpliwości nagle pojawiło się w mojej głowie znacznie więcej. I sprawa tych bliźniaczych ciąż w rodzinie…

Agata wydawała się równie zaskoczona jak ja faktem pojawienia się w naszym życiu dwójki dzieci naraz. Żartowała, że Bóg tak ludzi obdarza, jak sobie na to zasługują. A może to nie były tylko niewinne żarty? Może Agata wiedziała coś, o czym ja nie miałem pojęcia? W sumie, jak się tak zastanowić, wyjątkowo lekko przyjęła informację o tym, że urodzi bliźnięta, a słyszałem, że czasami pogodzenie się z taką wiadomością, zwłaszcza gdy człowiek był na nią nieprzygotowany, zajmuje ładnych kilka tygodni….

Nagle poczułem zimny dreszcz biegnący po plecach. A jeśli Agata nie o wszystkim ze swojego życia mi powiedziała? A jeśli nasze małżeństwo zbudowane jest na kłamstwie? Nie zawsze wszystko między nami było idealnie. Jak każda para, mieliśmy swoje kryzysy, szczególnie na początku, kiedy Agata nie mogła dogadać się z moją matką. Czy to możliwe, żeby wtedy mnie zdradziła i żeby chłopcy tak naprawdę nie byli moimi synami? Poczułem, że na kark występuje mi lodowaty pot.

– Wszystko w porządku? – nawet nie usłyszałem, zatopiony w ponurych myślach, jak do sypialni weszła moja żona – Oj, chyba troszkę za dużo piwa było na tym grillu, bo wyglądasz jakoś nieswojo – uśmiechnęła się lekko, patrząc na mnie z pobłażaniem.

– Agata – nie zamierzałem silić się na lekki ton – czy ciebie nigdy nie zastanawiało, że urodziły nam się bliźniaki? Zobacz, ani w twojej, ani w mojej rodzinie nie było ciąż mnogich…

– Czy ty naprawdę zwariowałeś? – Agata nie była już uśmiechnięta.

Zdenerwowała się tym pytaniem

Wyraźnie zirytowało ją moje pytanie. Czy to była normalna reakcja? Gdyby nie miała nic do ukrycia, czy niewinne pytanie tak bardzo by ją zdenerwowało? Czułem, że popadam w paranoję, ale nie potrafiłem tego zatrzymać. Te myśli były silniejsze ode mnie!

– Po siedmiu latach postanowiłeś zbadać meandry genetyki? Powodzenia życzę! – prychnęła moja żona. – Tylko najpierw się wyśpij. Zdecydowanie za bardzo szumi ci w głowie, Sherlocku.

Pokiwałem głową, udając, że przejmuję się radą żony, ale byłem przekonany, że ze snu nici. Zbyt wiele myśli kłębiło mi się w głowie. „Czy to przypadek, że Krzysiek, były Agaty, ma brata bliźniaka? Podobno moja żona i on byli wspaniałą parą. Kiedy się rozstali, wszyscy się dziwili. Agata niewiele mówiła mi o przeszłości, ale szybko poznałem jej kolegów z firmy, zaprzyjaźniliśmy się, to i zdarzało im się wspomnieć co nieco. Czy to możliwe, żeby moja mądra i lojalna żona w chwili słabości zwróciła się do tego, z którym przeżyła tyle wspaniałych chwil?”. Nie potrafiłem w to uwierzyć, ale fakty zdawały się przeczyć logice.

Kolejne dni były koszmarem. Nie potrafiłem normalnie patrzeć na swoje dzieci. Coraz więcej szczegółów zdawało się potwierdzać tezę, że Staś i Franek wcale nie byli moimi synami. „Dlaczego Staszek lubi kolor pomarańczowy, podczas gdy ja go nienawidzę? Może Krzysiek lubi pomarańczowy? Widziałem go kiedyś w pomarańczowej koszulce…”. Czułem, że popadam w szaleństwo i że tak dalej być nie może. Podjąłem decyzję.

Chciałem mieć pewność

W tajemnicy przed Agatą wysłałem do specjalistycznego laboratorium próbki DNA: swoje, żony i synów. Zgodnie z instrukcjami, które przesłano mi z laboratorium, musiałem zebrać dziesięć wyrwanych włosów chłopców. Na wszelki wypadek dorzuciłem zużyte chusteczki do nosa, bo przeczytałem, że to również jest wspaniały nośnik DNA. Zadaniem naukowców było stwierdzenie, czy Franek i Stasiek są moimi synami.

Jak na szpilkach czekałem na wynik. Niestety, po tygodniu spotkała mnie nieprzyjemna niespodzianka. Wracałem właśnie z pracy do domu, nieświadom niczego, gdy w drzwiach zastałem Agatę. Zdziwiłem się, bo zwykle wracała później ode mnie. Jej mina nie wróżyła niczego dobrego:

– Co ty tu robisz tak wcześnie? – spytałem, jeszcze nie spodziewając się ciosu.

– Zadzwonili do mnie do pracy, że Stasiek źle się poczuł w szkole, musiałam się zwolnić i go odebrać. Mojego syna – ostatnie słowo Agata dziwnie zaakcentowała.

Poczułem niepokój.

– A teraz jak się czuje?

– Dobrze, położył się – dopiero teraz dostrzegłem, że Agata trzyma w dłoniach dużą, zieloną kopertę.

– A co ty tam masz za plecami? – zainteresowałem się, wciąż jak głupi nie przeczuwając niebezpieczeństwa.

To raczej ty robisz coś za moimi plecami – syknęła Agata. – Co to ma być? – z trudem hamując wściekłość, przesunęła kopertę w moją stronę. – Do reszty ci odbiło? Urojenia się leczy, człowieku!

Już wiedziałem, co było w kopercie. Nie musiałem jej nawet otwierać. Wyniki badań na ojcostwo. Byłem tak pewny, że wrócę do domu przed Agatą i sam je odbiorę, że nawet nie zadbałem o dyskretniejsze dostarczenie, chociażby na adres pracy! Teraz było już za późno na to, żeby cokolwiek odkręcić.

– Możesz mi wytłumaczyć, skąd przyszło ci do głowy, żeby wydać kilkaset złotych na testy sprawdzające, czy chłopcy są twoimi synami?!

– Chciałem po prostu wiedzieć – powiedziałem cicho. – Kiedy Rafał na tym głupim grillu zapytał, jak to możliwe, że urodziły nam się bliźniaki, chociaż żadne z nas nie ma w rodzinie wieloraczków, zacząłem mieć wątpliwości. A kiedy powiedział, że twój były też ma bliźniaki…

– Pomyślałeś, że zdradziłam cię z nim? – Agata syczała z wściekłością. – Na początku myślałam, że po prostu ci odbiło. Ale potem zrozumiałam, że chodzi o coś więcej. Gdybyś sam był uczciwy, wierzyłbyś też w moją uczciwość. Widać ty masz na sumieniu jakieś sprawki. I moja w tym głowa, żeby je poznać. Proszę, oto twoje wyniki! – rzuciła w moją stronę kopertą i wyszła z pokoju.

„I po co mi to było?” – myślałem gorączkowo. Wiedziałem, że Agata zawsze dotrzymuje obietnic. Otworzyłem kopertę. Wystarczył rzut oka, by wiedzieć, że się wygłupiłem. Chłopcy byli moimi synami. A ja przez własną głupotę i złudny pęd do wiedzy miałem teraz mało czasu, żeby uratować swoje małżeństwo!

Nie chciała już ze mną być

Niestety. Już wieczorem przekonałem się, że tego czasu nie miałem wcale. Agata zostawiła mi kartkę, że wraz z chłopcami wyjeżdża na kilka dni do swojej mamy: „Muszę ochłonąć” – napisała. Przez chwilę liczyłem jeszcze na to, że rzeczywiście „ochłonie” po pierwszych emocjach i wszystko wróci do normy – niestety, tak pewnie by się stało, gdybym od początku był w porządku wobec mojej żony. A tak nie było.

Kiedy Agata wróciła po tygodniu do domu, w pierwszej chwili jej nie poznałem, tak była blada i wymizerowana.

– Tak jak sądziłam. Gdybyś był uczciwy, nie rzucałbyś tak łatwo podejrzeń – powiedziała, podając mi jakiś świstek.

– Wynajęłaś detektywa? I ty miałaś do mnie pretensję o to, że chciałem znać prawdę? – próbowałem odsunąć w czasie moment, kiedy moje dotychczasowe życie rozsypie się jak domek z kart.

Ale wiedziałem, że gra na zwłokę niewiele mi pomoże. Detektyw, którego wynajęła moja żona, potwierdził tylko fakty. Na początku naszego małżeństwa zdradziłem Agatę. Byłem pewien, że to nigdy nie wyjdzie na jaw. Jaki byłem głupi! Swoimi podejrzeniami sam doprowadziłem do tego, że moje własne zdrady ujrzały światło dzienne!

Agata wystąpiła o rozwód. Próbowałem ją przepraszać, przekonywać, że to nic nie znaczyło, ale pozostała nieugięta. Razem z chłopcami wyprowadziła się z naszego wspólnego mieszkania. Zostałem sam. I niech mi teraz ktoś powie, że człowiek powinien dążyć do poznania prawdy!

Czytaj także:
„Oskarżała córkę o rozwiązłe życie i bała się, że skończy z brzuchem. Los sprawił jej niespodziankę”
„Wolałam grać trudną do usidlenia, zamiast mieszkać z chłopakiem. Szybko zmienił mnie na taką bez archaicznych poglądów”
„Przyjaciel mnie wykorzystał i wpuścił na minę. Dom, pracę i majątek zamieniłem na all inclusive w więzieniu”

Redakcja poleca

REKLAMA