„Myślałam, że znam męża na wylot. Po jego śmierci przekonałam się, że był kłamcą i katolikiem na pokaz”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, Dragana Gordic
„Kiedy zamknęłam drzwi, poczułam łomotanie serca. I ten ucisk w skroniach, jakbym obawiała się, że za plecami zaraz eksploduje mi bomba. Dlaczego on mówił takie okropne rzeczy o Edwardzie? Dlaczego chciał mnie nastraszyć?”.
/ 11.02.2024 13:15
smutna kobieta fot. Adobe Stock, Dragana Gordic

Edward przez całe życie był człowiekiem dobrym, uczciwym i sumiennie wypełniającym obowiązki. Na pierwszym miejscu zawsze stawiał rodzinę. Niejednokrotnie mówił, że od chwili ślubu żona była dla niego drogowskazem moralnym. Wiedział, że każdemu zdarza się w życiu pogubić. Ale dzięki niej, jak mawiał Edward, nigdy, choćby o krok, nie zboczył z prostej życiowej ścieżki.

Był skromny i wierzący

Od dziecka marzył, żeby służyć prawu. Uparcie dążył do wyznaczonego sobie celu. Biedni rodzice z małego miasteczka nie mogli zapewnić mu wykształcenia. Edward skończył zatem studia wieczorowe. Jednak po zdobyciu dyplomu wrócił tam, gdzie się urodził, żeby służyć ludziom, wśród których się wychował.

Rozpoczął pracę w prokuraturze. Nigdy nie walczył o nagrody i awanse. Zawsze powtarzał, że dobra praca, choćby po latach, zostanie doceniona i właściwie nagrodzona. Skromny do przesady. Kiedy dostawał nagrody, kiedy awansował, wydawał się tym wręcz zawstydzony.

Był też wreszcie dobrym członkiem naszej społeczności katolickiej. Promował wartości, które legły u podstaw naszego wychowania: Bóg, honor i ojczyzna”. Co niedzielę chodził do kościoła. Ot, wzorowy katolik. Takiego go znałam i taki wizerunek męża został przedstawiony na jego pogrzebie.

Przemowa pogrzebowa dobiegła końca. Uroczystości pogrzebowe również. Wróciłam do domu przepełniona smutkiem.

Byłam zaskoczona

Trzy miesiące później dyrektorka szkoły zapytała, czy się zgodzę, żeby jedną z sal poświęcić pamięci mojego męża. Podziękowałam za wyróżnienie i zgodziłam się.

Odbyła się uroczystość: burmistrz z ludźmi z magistratu, oficjele z powiatowego kuratorium, proboszcz. Wśród gości zauważyłam niepozornego mężczyznę. Nie zwróciłabym na niego uwagi, gdyby nie to, że przyglądał mi się w natarczywy sposób. Pod koniec uroczystości podeszłam do nieznajomego.

– Czy my się znamy?

– Nie – odparł. – Jestem dziennikarzem. Czy możemy chwilę porozmawiać o zmarłym? To dla mnie ważne. Obiecuję, że nie zajmę wiele czasu.

Zaprosiłam go do swojego domu. Stawił się punktualnie w południe. Usiedliśmy w saloniku, gdzie podałam kawę.

– O czym chciał pan mówić?

Mężczyzna uśmiechnął się blado i przedstawił.

Nie chciałam w to wierzyć

– Jak już wspomniałem, jestem dziennikarzem, a raczej nim byłem przed wielu laty. Pewnego dnia postanowiłem opisać czytelnikom pracę pani męża. Odkryłem pewne, powiedzmy to, niedopatrzenia związane z przebiegiem nadzorowanych przez prokuratora procesów. Spotkałem się z nim, twierdził, że ze mną porozmawia – mówił.

Jak dalej relacjonował, kiedy zadał kilka niewygodnych pytań, Edward wyrzucił go z gabinetu. Gdy wychodził z prokuratury, został zatrzymany przez policję. Oskarżono go o kradzież akt i próbę ich wyniesienia z gmachu prokuratury. A także o działanie na rzecz mafii samochodowej. Znaleźli się świadkowie, którzy widzieli, jak kradnie z szafy pancernej dokumenty.

– Zostałem skazany na pięć lat. W zamian za zawieszenie wyroku zaoferowano mi podpisanie skryptu dłużnego na siedemset tysięcy złotych. Podpisałem papier i wykonanie wyroku zawieszono – skończył.

– Pan oskarża mojego męża? Człowieka dobrego i uczciwego? Co to za brudne sztuczki? – byłam oburzona.

Szukał sprawiedliwości

Mężczyzna przyglądał mi się chwilę z uwagą.

– Chcę sprawiedliwości i weksla. Jeśli trafi w niewłaściwe ręce, moja rodzina będzie zrujnowana.

– Nigdy nie widziałam na oczy żadnego weksla.

Mężczyzna uśmiechnął się smutno.

– Pani chyba nic nie wie o tym, kim był mąż. Może wreszcie nadszedł czas, żeby poznać prawdę.

– Proszę wyjść z mojego domu.

Mężczyzna wstał i ruszył do wyjścia. W pewnej chwili się zatrzymał i odwrócił.

– Myślę, że jest pani uczciwą kobietą. Radzę zwrócić się do policji o ochronę. Przestępcy, których chronił pani mąż, mogą przyjść tu po dokumenty mogące ich zdemaskować. Jednak radzę, by nie prosiła pani o ochronę funkcjonariuszy tutejszego komisariatu. Oni też są umoczeni.

Nigdy nie drążyłam

Kiedy zamknęłam drzwi, poczułam łomotanie serca. I ten ucisk w skroniach, jakbym obawiała się, że za plecami zaraz eksploduje mi bomba. Dlaczego on mówił takie okropne rzeczy o Edwardzie? Dlaczego chciał mnie nastraszyć?

Spojrzałam w stronę drzwi gabinetu męża. Praktycznie nigdy do niego nie wchodziłam. Mąż sprzątał w środku sam. Od lat też zamykał drzwi na klucz, który nosił przy sobie. Rozumiałam te środki ostrożności. Edward często przynosił do domu akta spraw, które nie powinny być czytane przez osoby postronne, nawet prokuratorskie żony. Działo się tak od dnia, gdy został szefem rejonu.

– Mam teraz dwa razy więcej pracy – powiedział wtedy.

– Mogę być zmuszony, żeby po godzinach pracować w prokuraturze. Ale wtedy będziemy się rzadziej widywać. Może więc urządzę sobie w domu gabinet, a ty będziesz miała mnie pod ręką?

Byłam szczęśliwa, że mimo nawału pracy chce być blisko mnie. To prawda, byłam kobietą łatwowierną. Na swoją obronę mogę powiedzieć, że przez cały okres małżeństwa nie wydarzyło się nic, co podważyłaby moje zaufanie do Edwarda. Ale choć byłam naiwna, to na pewno nie głupia.

Musiałam to sprawdzić

Teraz weszłam do gabinetu, by znaleźć dowody, że ten dziennikarz kłamał. Notariusz, który przekazał testament męża, wręczył mi również klucze i numer do sejfu w gabinecie. Nawet nie wiedziałam, że taki mamy. Kiedy go otworzyłam, znalazłam wiele dokumentów procesowych, skryptów dłużnych i paczek banknotów w różnych walutach. Przez długą chwilę stałam w osłupieniu. I ogarnęła mnie rozpacz. Już wiedziałam, że jest inaczej, niż dotąd myślałam.

Przeszukiwałam gabinet Edwarda przez ponad tydzień. Przejrzałam wszystkie zapiski męża. Pokojarzyłam informacje zapisane w notatnikach z różnych lat. Wreszcie odkryłam prawdę, która mnie zszokowała. Okazało się, że ten uczciwy, prostolinijny, bogobojny człowiek był krętaczem i kłamcą, który miał za nic głoszone przez siebie wartości.

– Twój ojciec chronił przestępców – jakiś czas później opowiedziałam córce o swoich odkryciach. – Za łagodniejsze wyroki lub uniewinnienie żądał stosownych gratyfikacji pieniężnych. Ten proceder trwał od lat. Kilka osób, które odkryły, że nagina prawo do własnej korzyści, zostało fałszywie oskarżonych. Wszyscy ze strachu zamilkli.

Córka chciała ukryć prawdę

Córka była nie mniej zszokowana ode mnie. Ona jednak zawsze myślała racjonalnie.

– Teraz jesteśmy szanowani – Agnieszka zaczęła mówić z namysłem. – Może i ojciec popełnił błędy i związał się z niewłaściwymi ludźmi. Myślę jednak, że chodziło mu o rodzinę i zapewnienie jej właściwego statusu. Kiedy powiemy o nim prawdę, ludzie zaczną nami pogardzać. Policja zajmie się pochodzeniem naszego majątku. W efekcie przyjdzie dzień, gdy z dobrze sytuowanych staniemy się żebrakami. Chcesz trafić na starość do przytułku?

– Chcesz milczeć? – nie mogłam uwierzyć.

– Mleko już się rozlało. Za kilka lat nikt o niczym nie będzie już pamiętał. Tylko że wtedy nasze nazwisko będzie zszargane, a my biedne. Chcesz tego?

Była taka jak ojciec

Po plecach przebiegł mi dreszcz. Moja córka miała za nic świat, w którym żyła. Liczyły się tylko jej wygoda, pieniądze i dobre samopoczucie. Jak ojciec.

– Co zamierzasz zrobić? – usłyszałam pytanie Agnieszki. – Podejmując decyzję, pamiętaj, że za dwa miesiące mam wyjść za mąż za Tobiasza. Kocha mnie i szanuje. Jak myślisz, co się stanie, gdy dowie się prawdy o tacie?

– Odkryłam, że do ojca twojego narzeczonego trafiały ofiary szantażu Edwarda. Adwokat udawał ich przyjaciela, obiecywał walczyć o prawdę i sprawiedliwość. W rzeczywistości nakłaniał do milczenia i podpisania skryptu dłużnego, który miał być dla nich wiecznym kagańcem.

Chcesz zniszczyć nasze szczęście? – Agnieszka spojrzała na mnie, jakby zobaczyła przed sobą wroga.

Przypomniałam sobie, jak promieniała, gdy w czasie pogrzebu słuchała o uczciwości ojca. Tylko że słuchać i być dumnym to zupełnie coś innego, niż przestrzegać prawa i ponosić konsekwencje złych uczynków. Z tymi wszystkimi myślami biję się od wielu tygodni. Pamiętam też o ostrzeżeniu tamtego mężczyzny.

Nie wiem, co robić

Mój mąż nie pracował dla Temidy, ale wysługiwał się gangsterami, którzy mogą zapukać do moich drzwi. Będą chcieli zatrzeć ślady po łączących ich z moim mężem więzach. Na pewno też zażądają akt, które zgromadził mąż w nielegalnym domowym archiwum.

Agnieszka przekonuje, że jeśli dotąd nikt nie przyszedł, to nie zrobi tego w przyszłości. Życie bywa jednak przewrotne. Na zastanawianie się, co dalej, będzie za późno, gdy zły człowiek stanie przed moimi drzwiami.
Córka myśli tylko o własnym szczęściu. A co ze sprawiedliwością, którą przez lata Edward pogardzał? Co z tymi, którzy tak jak ten dziennikarz byli jego ofiarami? Co mam, na Boga, teraz zrobić?

Czytaj także: „Zięć to nierób i źle mu z oczu patrzy. Córka za niego wyszła, bo chciała mi zrobić na złość, a teraz płacze”
 „Przez zranione ego męża staliśmy się biedni. Nie mieliśmy pieniędzy, a on wciąż czekał na to, aż kasa spadnie z nieba” „Zostałam kochanką szwagra, gdy siostra była w ciąży. Nasze dzieci są rodzeństwem, ale wiem o tym tylko ja”

 

Redakcja poleca

REKLAMA