Przyjaźniłyśmy się z Kaśką od dziecka, od piaskownicy, od przedszkola. Myślałam, że ją znam…
Wyjechała do Londynu zaraz po maturze, niby na wakacje, ale tam została. Poczuła lepsze, łatwiejsze życie, zaczęła zarabiać pieniądze i nie chciała wracać. Próbowałam ją wtedy namawiać na powrót.
Miałyśmy razem iść na studia, obie chciałyśmy studiować psychologię, a Kaśce tak szybko się odmieniło. Śmiała się ze mnie, kiedy przypominałam nasze wspólne plany.
– Lepiej ty przyjedź do mnie – powtarzała. – Tutaj jest praca, tutaj się naprawdę zarabia.
– I co, całe życie chcesz pracować w knajpie? – pytałam.
– Jeszcze nie wiem. Chcę zarobić trochę kasy, zwiedzić kawałek świata, a potem zobaczymy.
Nie dała się przekonać, została
Ja studiowałam, Kaśka pracowała w knajpie, a za zarobione pieniądze zwiedzała świat, od pewnego czasu z narzeczonym. Raz pojechałam do nich na wakacje, zarobiłam trochę pieniędzy, ale, chociaż oboje mnie namawiali, nie chciałam zostać.
– Najpierw skończę studia – upierałam się przy swoim, kiedy Kaśka mnie przekonywała.
Poza tym jakoś nie lubiłam tego jej Huberta. Miał w sobie coś takiego śliskiego, budził we mnie nieufność. Wspomniałam o tym Kaśce, ale tylko się obraziła i powiedziała, że jej zazdroszczę. Długo musiałam przepraszać, zanim dała się ugłaskać. Nie chciałam, żeby się na mnie gniewała, chociaż jeśli chodzi o Huberta, nie zmieniłam zdania.
Obiecywał Kaśce mnóstwo rzeczy, „gruszki na wierzbie” – jak mawiała moja babcia, lecz oczywiście nic z jego obietnic nie wyszło. Ciągle zmieniał pracę i, chociaż Kaśka się nie przyznawała, miałam wrażenie, że przez większość czasu był na jej utrzymaniu.
Rok po obronie pracy magisterskiej wyszłam za mąż, potem urodziłam dziecko i nasze kontakty trochę się rozluźniły. Chociaż nie chciałam tego, ale miałam wiele swoich spraw, a Kaśka jakoś nie zabiegała szczególnie o pielęgnowanie naszej przyjaźni. Dlatego nie kryłam zaskoczenia, kiedy kilka miesięcy temu stanęła w moich drzwiach.
– Kaśka? – zamrugałam oczami.
– Co ty tu robisz? Dlaczego nie dałaś znać, że przyjeżdżasz?
– Wróciłam.
– Jak wróciłaś? Na zawsze?
– Tak – odpowiedziała krótko.
– A Hubert?
– Rozstałam się z Hubertem. Nie pytaj, proszę – w jej oczach zabłysły łzy.
Więc nie pytałam. A Kaśka długo nie była skłonna do zwierzeń. Dopiero po kilku miesiącach dowiedziałam się, jaki naprawdę był jej facet.
Nie dość, że Hubert od dawna ją zdradzał, to jeszcze bił, zamykał na klucz i kto wie, co jeszcze. Czułam, że Kaśka nie mówi mi wszystkiego. Tak naprawdę miałam ochotę na słowa: „A nie mówiłam?”, ale ugryzłam się w język i spytałam tylko:
– Po co z nim tyle czasu siedziałaś?
– Kochałam go.
No tak, podobno miłość odbiera rozum. Dobrze, że Kaśce w końcu wrócił i uciekła od darmozjada.
Twardo powtarzała, że zostaje w Polsce. Jednak odkąd wróciła, siedziała bezczynnie u rodziców
Pieniądze się kończyły, rodzice zaczynali się niecierpliwić. Kaśka niby szukała pracy, ale nic jej z tego nie wychodziło. Robiła się coraz bardziej osowiała i smutna. Bałam się, że wpadnie w depresję albo inną chorobę.
Chciałam jej pomóc, a nie wiedziałam jak
Udało się przypadkiem – kiedyś, na imieninach mojej siostry szwagier wspomniał, że potrzebuje kogoś do biura obsługi klienta w swoim komisie samochodowym.
– Najlepsza byłaby dziewczyna, taka z niezłym wyglądem – Karol uśmiechał się porozumiewawczo do mojego męża, ale to ja momentalnie podchwyciłam ten pomysł.
– Karol, ja mam kogoś dla ciebie! Jestem pewna, że będziesz zadowolony, tylko daj jej szansę – przekonywałam, opowiadając mu o Kaśce.
W sumie wyszło na to, że nie musiałam nawet tak bardzo go namawiać. Przyjął propozycję i wcale się szczególnie nie opierał.
– Dobra, przyślij ją do mnie, zobaczymy. Jutro… nie – zawahał się.
– Nie, pojutrze o dwunastej.
Kaśki też nie musiałam przekonywać. Była chyba zmęczona bezrobociem i rozdrapywaniem starych ran.
Poza tym kasa jej się skończyła, a rodzice ani jej nie mieli, ani nie byli zbyt chętni do sponsorowania dorosłej, jakby nie było, córki.
Dwa dni później Kaśka wpadła do mnie cała w skowronkach.
– Ada, Ada, Adusia! Dziękuję, dziękuję! – powtarzała, ściskając mnie i okręcając wokół siebie.
– W totolotka wygrałaś? – udałam, że nie rozumiem, o co chodzi.
– Lepiej! – zaśmiała się Kaśka i wyjęła z torby butelkę wina. – Dostałam pracę u twojego szwagra.
Od chwili podjęcia pracy Kaśka wyglądała jak odmieniona. Nagle zapomniała o Londynie, o Hubercie i wszystkich swoich trudnych sprawach. Znowu zaczęła odwiedzać kosmetyczkę, fryzjera i sklepy z modnymi ciuchami. Zapisała się nawet na kurs sekretarski. Kiedy spytałam, po co, odpowiedziała tajemniczo:
– Zobaczymy, może się przyda. Może awansuję na asystentkę Karola.
– Jesteś z moim szwagrem na ty? – nie ukrywałam zaskoczenia.
Karol, mąż mojej starszej siostry Wioletty, nie był człowiekiem, który się spoufala z pracownikami. Raczej trzymał wszystkich na dystans, i to, powiedziałabym, spory dystans.
Zawsze zachowywał się jak ważny pan prezes, a tu raptem – Kaśka, po niedługim okresie pracy, tak po prostu mówi o nim Karol?
Nie spuszczałam z niej uważnego wzroku. Speszyła się wyraźnie.
– Nie, no coś ty – zaprzeczyła, ale uciekła ze spojrzeniem gdzieś w bok. – Ja tak tylko do ciebie.
Już wtedy przebiegła mi przez głowę jakaś pierwsza nieśmiała myśl, myśl, której nie pozwoliłam się obudzić. A powinnam była!
– Ej, ty pamiętasz o tym, że to jest mój szwagier? – rzuciłam żartem.
– Daj spokój, pewnie, że pamiętam – zaśmiała się Kaśka.
Od tamtej rozmowy jakoś rzadziej mnie odwiedzała, lecz ja, zajęta własnymi sprawami – pracą, domem i dzieckiem – nie zwróciłam na to uwagi. Dopiero kiedy przypadkiem znalazłam się w pobliżu domu rodziców Kaśki, przyszło mi do głowy, że zrobię jej niespodziankę i wpadnę na kawę.
Po chwili stałam w drzwiach mieszkania rodziców Kaśki, a jej mama patrzyła na mnie zdziwiona.
– Kasia się niedawno wyprowadziła. Nic ci nie powiedziała?
– A dokąd?
– Wynajęła sobie mieszkanie na Długosza. Wejdź, Ada, to dam ci adres, mam gdzieś zapisany…
– Nie, nie, nie trzeba. Ja do niej zadzwonię – wycofałam się szybko.
Byłam zła. Dlaczego Kaśka nic mi nie powiedziała? Jeszcze niedawno wszystko sobie mówiłyśmy. Szybko wybrałam jej numer.
Odebrała po trzecim sygnale
– Hej, stoję pod twoim domem – rzuciłam zamiast dzień dobry.
– Skąd…? – usłyszałam coś jakby lekki popłoch w jej głosie.
Trzeba było się nad tym zastanowić i poczekać, co powie. Teraz to wiem, wtedy się nie zastanowiłam.
– To znaczy, pod domem twoich rodziców – wyjaśniłam skwapliwie.
– Dlaczego nie powiedziałaś mi, że się wyprowadzasz?
– Przepraszam – głos Kaśki brzmiał już inaczej, jakby z ulgą. – Przepraszam cię, ale byłam taka zajęta, wiesz, praca, zajęcia na kursie, nadgodziny. Właśnie miałam do ciebie zadzwonić, żebyśmy się umówiły na plotki.
– To może do ciebie wpadnę, teraz mam chwilę. Podaj mi adres.
– Nieee… Teraz nie mogę, nie ma mnie w domu. Umówmy się jutro. Przepraszam, ale muszę już kończyć. Zdzwonimy się. Cześć. Pa.
W zdumieniu patrzyłam na milczącą komórkę. Coś było nie tak. Kaśka była jakaś inna.
„Czyżby znalazła sobie następnego Huberta? – przemknęło mi przez myśl. – Byleby tylko nie takiego jak poprzedni – zatroskałam się natychmiast. – Po co jej znowu powtórka z rozrywki. Ale najwyraźniej coś przede mną ukrywa. Tylko co?”.
Okazało się, że Kaśka wynajęła nieduże, ale śliczne, dwupokojowe mieszkanie w nowym budownictwie.
– Chyba trochę kosztuje wynajęcie takiego mieszkania, co? – nie powstrzymałam ciekawości. – Karol musi nieźle ci płacić.
– Nie narzekam – mruknęła niechętnie, ale czując na sobie mój podejrzliwy wzrok, dodała: – Zostało mi jeszcze trochę oszczędności z Anglii.
– Nic nie mówiłaś.
– Oj, może i nie mówiłam. Miałam ci wszystko mówić? – była najwyraźniej podenerwowana, a mnie zaczęła zżerać ciekawość.
Czułam, że Kaśka ma jakiegoś nowego faceta, i z jakiegoś powodu ukrywa go przede mną. Albo podobny do Huberta i ona wie, że nie będzie mi się podobał, albo żonaty…
Postanowiłam przy najbliższej okazji podpytać Karola. W końcu pracowała u niego, pewnie coś wie.
Jednak zanim trafiła się okazja, aby wziąć na spytki Karola, wpadłam u mamy na Wiolettę. Siostra siedziała w kuchni, była nabzdyczona, z podpuchniętymi oczami, bez makijażu, zupełnie jak nie ona. Od razu widać było, że ma zmartwienie.
– No, cześć, Wiolka – przysiadłam obok niej. – Stało się coś?
Pociągnęła nosem i spojrzała na mamę, która, nie czekając na nic, oznajmiła ze złością:
– Karol ma kochankę!
– Karol? – jęknęłam. – Kochankę? Niemożliwe. Coś wam się wydaje.
Karol był tak zakochany w… swoim biznesie, że na nic innego nie miał czasu, przecież on ledwo zauważał swoją żonę, a co dopiero kochankę!
– Daj spokój, Wiola, niby kiedy Karol miałby znaleźć czas na kochankę? – powtórzyłam głośno to, co przed chwilą pomyślałam. – Przecież on cały czas spędza w pracy – prawie krzyknęłam i nagle jakiś brzęczyk odezwał mi się w mózgu.
Nie, to niemożliwe, Kaśka by tego nie zrobiła…
Przecież to mąż mojej siostry, przecież to ja załatwiłam jej tę pracę.
„Nie, to niemożliwe” – powtarzałam uparcie w myślach.
– Wiesz, kto to jest? – zapytałam ostrożnie, starając się nie patrzeć Wioletcie w oczy. Bałam się, że odczyta moje myśli.
– Nie wiem – pokręciła głową i wytarła nos. – Ale wiem, że ktoś jest. Ja to czuję, jestem tego pewna.
– Przyznał się?
– Nie rozmawiałam z nim o tym.
– To porozmawiaj.
– Boję się… Boję się tego, co będzie, jak wszystko się wyleje. Ja go kocham, Ada, wiesz, tak bardzo go kocham… Nie mogę go stracić – rozpłakała się, wtulając twarz w mój sweter.
Wracałam do domu skołowana jak nigdy. Nie miałam zielonego pojęcia, co począć, kogo się poradzić, z kim pogadać, jak pomóc Wioli.
Jacek odpadał, Wiola zabroniła mi cokolwiek mu mówić. Kiedyś pierwszą osobą, do której bym poszła, byłaby Kaśka, a dzisiaj? Nie było już między nami tak jak kiedyś. No i coś jeszcze – po prostu bałam się, że to Kaśka jest osobą, przez którą teraz płacze moja siostra. A jeśli tak, to ja sama się do nieszczęścia Wioli przyczyniłam.
Przez kilka dni biłam się z myślami, parę razy wybierałam na telefonie numer Kaśki, byłam zdecydowana zapytać ją wprost, czy jest kochanką Karola, i za każdym razem rezygnowałam, zanim wcisnęłam „połącz”.
Właściwie nie wiem, na co czekałam, chyba aż samo się to wszystko rozwiąże. W duchu liczyłam na to, że przyjdzie do mnie siostra i powie, że się pomyliła, że nie ma żadnej kochanki, że to tylko jej wymysły.
Czekałam, aż Wiola rzeczywiście do mnie przyszła. Stanęła w progu zapłakana, zapuchnięta i oświadczyła zachrypniętym głosem:
– Karol się wyprowadził.
– Jak to się wyprowadził?
– Normalnie. Karol wyprowadził się do Katarzyny! – załkała.
– Więc jednak – wyrwało mi się.
W tym samym momencie siostra rzuciła się na mnie z pięściami.
– Ty wiedziałaś, wiedziałaś! – krzyczała. – Jak mogłaś trzymać jej stronę, jak mogłaś mi to zrobić, jak mogłaś?! – płakała rozpaczliwie.
Stałam w przedpokoju i nawet nie próbowałam się bronić
Nie wiedziałam, jak wytłumaczyć Wioli, że to nie moja wina, że naprawdę nie miałam o niczym pojęcia.
Dopiero Jacek na odgłos krzyków wyskoczył z łazienki i chwyciwszy Wiolkę wpół, unieruchomił jej ręce.
Straciłam przyjaciółkę, zawiodłam własną siostrę
– Rany boskie, dziewczyny, co wy wyprawiacie? O co chodzi?
– Spytaj ją, spytaj! – krzyczała Wiola, usiłując wyrwać się Jackowi. – Niech ci opowie, jak podstawiła Karolowi kochankę! Zniszczyła mi życie!
– Dosyć! – wrzasnęłam, nagle czując wzbierającą wściekłość. – Nikogo nikomu nie podstawiałam. Nie miałam o niczym pojęcia! Nie wmówisz mi!
– Przecież sama powiedziałaś…
– Nie, nie wiedziałam – powtórzyłam już spokojniej. – Dopiero niedawno zaczęłam podejrzewać, że może chodzi o Kaśkę, ale to były tylko moje podejrzenia. Do tej chwili nie miałam pewności.
– O czym wy gadacie? Co zrobiła Kaśka? – Jacek dalej nie potrafił się w tym wszystkim połapać.
– Wiola ci powie, ja muszę wyjść! – krzyknęłam, chwytając płaszcz.
Wybiegłam, nie słuchając, co za mną wołali, w biegu wsiadłam do samochodu, ruszyłam z piskiem opon i już kwadrans później wpadłam do mieszkania Kaśki jak furia. Tak samo jak Wiolka na mnie, teraz ja rzuciłam się na nią z pięściami.
Dopiero Karol mnie odciągnął.
– Ty wredna małpo! – nie potrafiłam powstrzymać złości. – Załatwiłam ci pracę, chciałam ci pomóc, a ty w zamian uwiodłaś męża mojej siostry. Ty podła, zobaczysz, jeszcze będziesz płakać, oboje będziecie płakali!
Coś tam mówili, coś mi tłumaczyli, ale nie miałam ochoty ich słuchać. Wybiegłam, głośno trzaskając drzwiami. Kiedy wróciłam do domu, Wioletty już nie było. Jacek patrzył na mnie podejrzliwie.
– Ty wiedziałaś, że oni…? – zapytał.
– Oszalałeś chyba! – zdenerwowałam się i zamknęłam w łazience.
Wściekłość wprost parowała mi uszami. Już nigdy nie będę nikomu pomagać. Chciałam dobrze, a wyszło najgorzej, jak mogło. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że tak się to może skończyć! Wiolka mi uwierzy albo nie, rodzice tak samo.
Straciłam przyjaciółkę i na dodatek zrobiłam ferment w rodzinie.
Minęło pół roku, a sytuacja właściwie nie wróciła całkiem do normy. Wiola i Karol są w trakcie rozwodu. Siostra cały czas ma do mnie żal, jest w strasznym stanie psychicznym.
Mama głośno powiedziała, że może bezwiednie, ale jednak się do tego wszystkiego przyczyniłam. Z Kaśką się nie spotykam. Powiedziałam, że nie chcę jej znać ani widzieć na oczy. Bardzo się na niej zawiodłam.
Czytaj także:
„Mój syn zabił kobietę. Doniosłam na niego, bo chciałam, żeby zrozumiał swoje błędy i dojrzał"
„Teściowa kazała mi rzucić pracę po porodzie. Mąż się z nią zgadzał, ale wystarczyło, że spędził 5 dni sam z małą"
„Założyliśmy szczęśliwą rodzinę po 3 miesiącach związku. Ludzie kpili, że jesteśmy niepoważni, a rodzice się obrazili"