„Mój kochanek miał żonę, ale dla rozrywki udawał miłość do mnie. A ja już szykowałam suknię ślubną”

Kobieta oszukana przez partnera fot. Adobe Stock
„– Nie przeszkadza ci, że twój chłopak jest żonaty? - zaskoczyła mnie i stałam bez słowa, próbując zrozumieć – Sorry, myślałam, że lepiej znasz Mikołaja. Jasiek mi powiedział, że to jego dawny kolega, chodzili razem do liceum. Mówił, że trzy lata po maturze Mikołaj poślubił Emilię, swoją szkolną miłość. I nikt dotąd nie słyszał o rozwodzie”.
/ 12.05.2022 17:48
Kobieta oszukana przez partnera fot. Adobe Stock

Biel sukni ślubnej wiszącej na drzwiach szafy oślepiała. Prawie tak bardzo, jak miłość. To uczucie sprawia, że widzi się tylko skrawek rzeczywistości. Zakochany umysł odrzuca nie pasujące do wizji fragmenty układanki. Jeszcze dwa dni temu wierzyłam, że pójdę w tej sukni do ołtarza.

Z Mikołajem, moją pierwszą prawdziwą miłością, poznaliśmy się w deszczowy dzień, gdy biegłam ulicą, by jak najszybciej znaleźć się pod wiatą przystanku autobusowego. Taki sam plan miał chłopak, który wypadł nagle niczym bolid zza rogu budynku.
– Przepraszam, strasznie przepraszam – usłyszałam nad sobą rozbawiony głos.
Siedziałam na mokrym chodniku jak kupka nieszczęścia, dżinsy przemakały aż do skóry, fala gorąca podchodziła coraz wyżej, barwiąc policzki znienawidzoną czerwienią. Byłam wściekła i rozżalona, nie bawiłam się tak dobrze, jak ten idiota. Poderwałam się, odtrącając wyciągniętą rękę chłopaka. 
– Dam sobie radę – warknęłam. Już nie dla mnie był zbawczy daszek wiaty, zgromadzeni pod nim ludzie widzieli mój upadek w błoto, chciałam zniknąć im z oczu.
– Nic ci nie jest? – dogoniło mnie wołanie. Ani myślałam odpowiadać temu typkowi.

W domu zauważyłam, że siła zderzenia wyrzuciła z mojej torby kilka rzeczy, w tym dowód osobisty. To przelało czarę goryczy. Łzy wypełniły mi oczy i zalały policzki. Opłakiwałam niefortunny wypadek,  bolący łokieć, deszczowy dzień i monotonną egzystencję. Dzwonek domofonu postanowiłam zignorować, ale ktoś się uparł.
– Halo? – chlipnęłam w słuchawkę. To był Mikołaj. Wpuściłam go, bo twierdził, że pozbierał z chodnika moje rzeczy.
– Pomyślałem, że będziesz tego potrzebowała – dał mi dowód i szczotkę do włosów.

W rewanżu zaprosiłam go na kawę

Został dłużej, bo dobrze nam się rozmawiało. O muzyce, ostatnich kryminałach, o wyższości roweru nad miejską komunikacją. Czułam się przy nim swobodnie, napięcie gdzieś uleciało, a dzień już nie wydawał się stracony.
– Będę leciał, zasiedziałem się – powiedział, a ja w tym momencie zaczęłam za nim tęsknić, chociaż jeszcze ze mną był.
– Wpadaj, jak będziesz w pobliżu – zachęciłam go i naprawę bardzo tego chciałam. Tak rodzi się miłość. Zwykłe słowa, pospolite sytuacje stają się niepowtarzalne, bo uczestniczy w nich ta wyjątkowa osoba. Przeczuwałam, że spotkałam kogoś ważnego. Radośnie podekscytowana, niemal fruwałam po pokoju.
– Czułem to samo. Jak tylko od ciebie wyszedłem, już chciałem wracać – zwierzył mi się później Mikołaj.

Spotkaliśmy się we właściwym momencie, oboje gotowi na miłość. Długo czekałam na takie uczucie. Po kilku szczeniackich związkach z niedojrzałymi mężczyznami zaczęłam tracić nadzieję. Życie singielki miało swoje uroki, ale poznałam też jego ciemne strony. Nagłe ukłucie zazdrości na widok przytulającej się, szczęśliwej pary i to niepokojące pytanie: czy miłość mnie odnajdzie? I nagle on. Ten właściwy. Wypada zza rogu ulicy, zbija mnie z nóg i świat staje się lepszy. Bo on jest obok mnie.

Pamiętam, kiedy pierwszy raz mnie pocałował. Nagle, zachłannie, bez uprzedzenia. Straciłam oddech, świat zawirował. Zupełnie jak nastolatka. Z Mikołajem wszystko odkrywałam na nowo, czarno-białe filmy, hipnotyzujący głos Mahalii Jackson, urok nieśpiesznych spacerów po nadwiślańskich bulwarach. Moja dłoń w jego dłoni, poczucie spełnienia. Miałam wrażenie, że wreszcie zawinęłam do portu, odtąd miało być już tylko lepiej. Przed nami było całe życie, dobre i wypełnione miłością.

Byłam ślepa...

Pierwszy sygnał ostrzegawczy dostałam na urodzinach Magdy, koleżanki z pracy.
– Mikołaj. Chłopie, sto lat cię nie widziałem. Gdzieś ty się podziewał? Przysadzisty brunet osaczył Mikołaja w kącie. Widziałam z daleka, że mój ukochany nie jest tym zachwycony, ale nie mogłam mu pomóc, bo Magda opowiadała jakąś historię. Mikołaj poradził sobie sam, niedługo potem stwierdziliśmy zgodnie, że pora do domu.
– Nie lubię spędów, wolę mieć cię tylko dla siebie – szepnął mi do ucha w taksówce. W pracy czekała mnie niespodzianka. Bardzo niemiła, niestety…
Nie przeszkadza ci, że twój chłopak jest żonaty? – wypaliła Magda przy wszystkich. Tak mnie zaskoczyła, że stałam bez słowa, próbując zrozumieć, co powiedziała. – Nie wiedziałaś… – zrozumiała Magda. – Sorry, myślałam, że lepiej znasz Mikołaja. Jasiek mi powiedział, ten, który był na imprezie. To jego dawny kolega, chodzili razem do liceum. Jego z kolei zdziwiła twoja obecność, bo mówił, że trzy lata po maturze Mikołaj poślubił Emilię, swoją szkolną miłość. To była romantyczna historia, cała klasa przyszła na ślub. I nikt dotąd nie słyszał o rozwodzie.
Magda waliła bez litości, nie wierzyłam jej, ale zaczęło do mnie docierać, że w tych plotkach musi być cząstka prawdy.
– To się na pewno da wyjaśnić – powiedziałam słabym głosem.
– Jasne – Magda przyjrzała mi się z odrobiną współczucia. – Chyba wiesz, co robisz?
– To nie tak, jak myślisz – rzuciłam, wycofując się z rozmowy.

Byłam w szoku. Musiałam okiełznać gonitwę myśli, nadal ufać Mikołajowi. Nigdy nie pytałam go, czy jest wolny. Spotykaliśmy się, kochaliśmy się, więc uważałam za oczywiste, że nie ma żadnych zobowiązań. Nie opowiadał mi o przeszłości. Ten szczeniacki ślub… Nie mogłam przestać o tym myśleć. Przy pierwszej okazji zapytałam go o to.
– Kocham tylko ciebie, jesteś najważniejsza – Mikołaj mocno mnie przytulił.
– Więc nie masz żony?
Milczał o trzy uderzenia serca za długo. Odsunęłam się lekko od niego. „Powiedz coś, cokolwiek”, zaklinałam go w myślach. Byłam gotowa przyjąć każde wyjaśnienie, za nic na świecie nie chciałam go stracić.
Jesteśmy z Emilią w separacji – powiedział, kiedy milczenie stało się nieznośne. Poczułam ulgę. A więc nie wszystko stracone. Małżeństwo nastolatków nie przetrwało, każde poszło w swoją stronę. Byłam głupia, że o tym nie pomyślałam. Mikołaj miał za dużo swobody, jak na żonatego faceta. Był wolny jak ptak, nie musiał się nikomu tłumaczyć.
– Kocham cię – powtórzył. Uwierzyłam mu bez zastrzeżeń. Ale od tej pory stale towarzyszył mi cień Emilii. – Wyjechała do Austrii, mieszka w Wiedniu – wyjaśnił niechętnie Mikołaj, kiedy wzięłam go w krzyżowy ogień pytań.
– Porzuciła cię?
– Tak jakby.
– Dlaczego nie wystąpiłeś o rozwód?
Wiedziałam, że naciskam, ale nie miałam wyjścia, walczyłam o przyszłość dla nas.
– Nie rozmawialiśmy o tym. Z mojej miny wyczytał, że to za mało. – Małżeństwo z Emilią praktycznie nie istnieje – przekonywał. – Rozwód to tylko kwestia czasu, zwykła formalność. Ona tam, ja tu, prawie ze sobą nie rozmawiamy.
– Prawie? – zrobiłam się czujna.
– Nie jesteśmy razem, ale pozostaliśmy przyjaciółmi. Tyle lat się znamy, to kawał życia. Nie zerwałem kontaktu z Emilią, ale to ciebie kocham, pamiętaj o tym.

Wierzyłam mu. Teraz też nie wątpię, że mówił prawdę

Uwikłany między dwoma kobietami, nie umiał wybierać. Do czasu.
– Weź ją, jeśli chcesz – moja kuzynka Hanka zaoferowała mi swoją piękną suknię ślubną. – Niech zostanie w rodzinie. Myślę, że niedługo ci się przyda… Moi bliscy uwielbiali Mikołaja, nikt nie wiedział o niewyjaśnionej sprawie z Emilią, wstydziłam się o tym mówić. Wzięłam suknię od Hani, choć nie wiedziałam, czy kiedykolwiek ją założę. Wtedy jeszcze tliła się we mnie iskierka nadziei, podsycana kłamstwami i niedomówieniami ukochanego. Miałam wątpliwości, ale milczałam. Zrobiłabym wiele, żeby nie stracić tej miłości.

Pewnego wieczora odebrałam dziwny telefon

Nieznajoma kobieta upewniła się, że to ja, a potem przedstawiła. To była Emilia.
– Słyszałam o tobie od znajomych – powiedziała spokojnym głosem. – Myślę, że zasługujesz na wyjaśnienie sytuacji, bo o ile znam mojego czarusia, nałgał ci.
– Mówił tylko o rozwodzie – wydukałam.
Nie będzie żadnego rozwodu, przeciwnie, mamy zamiar starać się o dziecko. Nawet już zaczęliśmy. On u mnie bywa, nie wiedziałaś? Niedługo wracam z kontraktu, kupujemy mieszkanie i zakładamy rodzinę. Jeśli nie wierzysz, spytaj go. Sam ci powie.

Mikołaj, przyciśnięty do muru, po prostu zerwał ze mną. Niczego nie tłumaczył, zwyczajnie wycofał się, jakby nigdy nie mówił, że mnie kocha. Podobno wyjechał do Wiednia. Od tej pory go nie widziałam, ale wciąż nie mogę zrozumieć, po co udawał miłość. Z nudów? Zabawił się w romans i wrócił do żony. Często o nim myślę, bo był dla mnie najważniejszy na świecie.

Czytaj także:
„Mój mąż raz w życiu powiedział mi, że mnie kocha. Gdybym umarła, pewnie nawet nie uroniłby ani jednej łzy”
„Przez starania o dziecko prawie rozpadło się moje małżeństwo. Nic nie było dla mnie ważniejsze, nawet miłość męża”
„Nie chciałam zostawić męża i rodziny, by uciec z kochankiem. Straciłam za to ich wszystkich…”

Redakcja poleca

REKLAMA